Niecały tydzień temu czytałem gdzieś tekst o trzecim oku, a dokładniej o jakimś szamanie który twierdził, że dzięki niemu potrafi np. porozumiewać się z duchami. Sporo tekstu było, było w nim o przypadku w którym powiedział wiele szczegółów dot. pewnych turystów a także rozmawiał z jednym o jego zmarłej żonie.
Przechodząc do tego o co mi chodzi.
Tego dnia jak rzadko byłem pełen energii i ogólnie w dobrej formie. Przez dłuższy czas nie mogłem zasnąć od natłoku myśli i przemyśleń nt. tamtejszego dnia, więc pomyślałem, że "pobawie" się troszkę. Wtedy skupiłem się tak jak np. podczas paraliżu sennego próbujemy poruszać rękami, nogami... tak wtedy próbowałem "otworzyć" trzecie oko. Wiem głupio to brzmi ale tak z ciekawości próbowałem coś takiego zrobić tak jak to niektórzy bawią się w "robienie" kulek psi. Może nie byłoby w tym nic szczegółnego gdyby nie to, że czułem coraz silniejszy ucisk na czole, cały czas nie otwierałem oczu i wtedy także zacząłem widzieć jakbym leciał... w przestrzeni kosmicznej, i to też było dość wyjątkowe ponieważ nie było to tak jak w filmach, że mija się gwiazdeczki a widziałem planety, gwiazdy i wszystko to miało naprawdę wiele szczegółów. Czoło coraz bardziej bolało i dopiero w momencie kiedy nie mogłem wytrzymać bólu otworzyłem oczy, ale na ułamek sekundy przed otworzeniem oczu zobaczyłem twarz. Wiem tylko, że była to twarz lecz za krótko ją widziałem żebym mógł zobaczyć coś więcej. Zasnąłem dopiero po jakichś 2h (to już był ranek czyli coś koło 4).
Pisze to tylko z ciekawości co powiecie chociaż miałem już zostawić to sobie.
Traktujcie to jako ciekawostke a nie coś poważnego. Było to ciekawe przeżycie tak jak pierwszy paraliż senny
