Bugarach to francuska wioska w departamencie Aude, która w ostatnim czasie zyskała sławę najbezpieczniejszego miejsca na Ziemi. Wiele osób wierzy, że można się tam schronić przed Armagedonem, który jakoby czeka nas w grudniu 2012 r. Zdaniem ufologów szczęśliwcy, którzy tam dotrą, zostaną uratowani przez Obcych i ewakuowani na inne planety.
Założona w XIII w. miejscowość Bugarach leży na zboczu wapiennej góry o tej samej nazwie, która ma 1230 metrów i dość tajemniczą budowę geologiczną: skały na jej wierzchołku wydają się starsze niż na zboczach. Liczni świadkowie twierdzą, że w jej pobliżu występują zjawiska paranormalne. Podobno jest tam tak silne pole magnetyczne, że telefony komórkowe i laptopy same się wyłączają. W Internecie można obejrzeć sfilmowane latające nad tym wzniesieniem świetliste dyski. Pogłoski mówią, że w środku wydrążonego wierzchołka góry znajduje się baza kosmitów. Mają oni przebywać na Ziemi do końca naszej cywilizacji, a potem udać się na swych ogromnych latających talerzach na inną planetę. Ufolodzy wierzą, że kto dostanie się na taki statek, zostanie uratowany przed rzekomo zapowiadanym przez kalendarz Majów końcem świata.
Dziesięć lat temu mieszkający w pobliżu góry Jean de Rignies przyznał, że wielokrotnie widział unoszące się w powietrzu kosmiczne statki Obcych i wypalone ślady na trawie zostawiane przez ich pojazdy. Pewnego razu w jakiejś skalnej rozpadlinie usłyszał dochodzący spod ziemi głośny dźwięk wielkich silników. Od momentu upublicznienia tej informacji problemem wioski jest napływ ogromnej liczby ufologów. Miejscowość, w której na stałe mieszka niespełna 200 osób, nie wytrzymuje tego. Lokalni agenci nieruchomości informują, że ceny domów w okolicy wzrosły niebotycznie, gdyż wykupują je bogaci łowcy tajemnic z całego świata. Anglojęzyczne strony w Internecie podają, że właśnie tutaj należy szukać ratunku przed końcem świata.
W Bugarach organizowane są kursy rozwoju duchowego, procesje, medytacje i śpiewy, a w pobliskie skały wbija się różne instalacje, w tym podobizny Matki Boskiej. Mieszkańcy aż boją się pomyśleć, co będzie się tutaj działo pod koniec 2012 r., tuż przed zapowiadanym Armagedonem. Chcą, aby w tym terminie dojazd do ich wsi został odcięty. - Wiele osób przyjeżdża i modli się na zboczu góry. Sam widziałem całkiem gołego faceta, który odprawiał jakieś tajemnicze rytuały. Jeśli przybędzie tutaj 10 tysięcy ludzi, nasza miejscowość nie poradzi sobie z tym. O tych obawach poinformowałem lokalne władze. Chcę, żeby w grudniu 2012 r. przysłano tu wojsko, jeśli będzie to konieczne - zapowiada mer Jean-Pierre Delord.
Telepatyczne ostrzeżenie Obcych
W 2009 r. w pobliżu Bugarach miało miejsce bezpośrednie spotkanie z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi. Pod koniec sierpnia francuskie małżeństwo Marie-France i Alain (nazwisko pary nie zostało ujawnione) wybrało się na wycieczkę do leżącego w pobliżu miasteczka Rennes-le-Château, kojarzonego z niezliczonymi podaniami o Jezusie i Marii Magdalenie, świętym Graalu, katarach, templariuszach i ich legendarnych skarbach. Późnym wieczorem wracali samochodem opustoszałą, wiejską drogą na swoją kwaterę. Kiedy mijali górę Bugarach, postanowili spróbować "wywołać" UFO za pomocą latarki. Jakiś znajomy powiedział im, że jeśli będą ją zapalać i gasić w równym rytmie, to mogą zobaczyć coś ciekawego.
Było już koło północy, kiedy nad górami pojawiły się jakieś dziwne światła. Po krótkim czasie małżeństwo ujrzało, że nad poboczem drogi, w odległości około dwóch metrów, płynie w powietrzu błyszcząca postać. Kobieta dostrzegła, że miała kształt i wymiar człowieka, głowę w kształcie stożka, była jasna i lekko przezroczysta. Otaczała ją świetlista, biało-zielonkawa aureola. Natomiast Alain widział tylko humanoida bez rąk. Trwało to niecałą minutę. Potem postać odwróciła się i zniknęła w ciemnościach. Alain i Marie-France byli przerażeni. Szybko wrócili do samochodu i ruszyli dalej. Wtedy zobaczyli, że równolegle do drogi, ponad polami, szybuje wiele świecących dysków. Wyglądały jak wielkie, płaskie patelnie z dziurami w środku. Miały kilka metrów średnicy i poruszały się wolnym, horyzontalnym lotem. W nocy Marie-France usłyszała telepatyczny przekaz: "Jesteśmy światłem. Bezpośrednie kontakty z wami są dla nas niebezpieczne. Będzie wielka katastrofa 28 lutego 2010 r. Musisz pomóc wielu ludziom". Nie podano jednak, gdzie nastąpi ta tragedia.
Następnego dnia wieczorem zaintrygowane małżeństwo wróciło w okolicę Bugarach. Kiedy jechali samochodem, liczne kule światła wisiały nad poboczem drogi lub płynęły w powietrzu. W końcu otoczyły ich samochód. Oboje poczuli jakiś ruch. Po plechach przeszedł im zimny dreszcz, a nogi mieli zupełnie zdrętwiałe. Nie mogli się poruszać. Mężczyzna odniósł wrażenie, że ktoś go dźga i popycha. Kobieta odczuwała wewnętrzną wibrację przypominającą lekki przepływ prądu elektrycznego. Obojgu wydawało się, że ktoś bada ich ciała. Później czuli się źle, a kończyny odmawiały im posłuszeństwa. Poinformowali o tym zdarzeniu francuską grupę ufologów. Marie-France powiedziała także o katastrofie, przed którą ostrzegał tajemniczy głos w jej głowie. Po paru miesiącach skorygowała datę tragedii. Chodziło o 27 a nie o 28 lutego 2010 r. Okazało się, że przepowiednia kosmitów była prawdziwa. Dokładnie 27 lutego w Chile nastąpiło ogromne trzęsienie ziemi o sile 8,8 w skali Richtera, w wyniku którego zginęło ponad 500 osób.
Wróżki czy kosmici?
Malowniczy szczyt Bugarach znajduje się w historycznej krainie trubadurów, zamków i rycerzy, zwanej niegdyś Oksytanią, z którą związane są niezwykłe legendy. Powiadano, że znajdują się tu wrota do podziemnego świata, tajemniczej krainy wróżek, którymi włada Biała Dama, królowa Esclarmonde, ukazująca się śmiertelnikom pod postacią białego światła. Podobne baśnie znane są także w innych regionach Francji, m.in. w Alpach, Prowansji i w Dolinie Loary. Różnią się szczegółami, jednak ich sedno jest identyczne. W każdej z nich chodzi o to, że ktoś wpada w głęboką dziurę, po kilku dniach zostaje odnaleziony, ale niewiele pamięta z tego , co się z nim działo. Bohaterem może być dziecko lub dorosły, zwykle pasterz, myśliwy albo kłusownik. Kilka z nich opowiada o ludziach, którzy wprawdzie wrócili do świata żywych, ale przeżyli tak silny stres, że w ciągu paru dni nagle osiwieli. Czasem wspominają o tym, że ktoś pomaga osobom zabłąkanym znaleźć w ciemnościach bezpieczną drogę do wyjścia strzeżonego przez monstrum. Mówią też o ukrytych skarbach i wielkim podziemnym jeziorze czy rzece.
Podania o górze Bugarach zainspirowały Juliusza Verne'a do napisania powieści Podróż do wnętrza Ziemi wydanej po raz pierwszy w 1864 r. Znawcy jego twórczości podejrzewają, że nie była ona żadną fikcją, tylko dokumentalną relacją z wyprawy, w której pisarz wziął udział i która rozpoczęła się nie na Islandii, tylko w jednej z jaskiń na zboczu góry. Motywy penetracji podziemnego świata i aluzje do Bugarach pojawiają się także w twórczości innych francuskich pisarzy. Pisali o tym m.in. Maurice Leblanc, Gaston Leroux i ksiądz Henri Boudet, przyjaciel słynnego proboszcza z Rennes-le-Château, który rzekomo odnalazł wielki skarb związany z Marią Magdaleną. Wzniesieniem tym interesowali się naziści i izraelski wywiad (choć oczywiście w innym czasie). Podobno prezydent Francji François Mitterrand w wielkim sekrecie kazał się tam zawieźć helikopterem. Opowieści związane z górą Bugarach zainspirowały Stevena Spielberga do nakręcenia w 1977 r. filmu Bliskie spotkania trzeciego stopnia. Wiadomo, że reżyser odwiedził Bugarach, chociaż akcję swojego filmu umieścił w Ameryce. "Górę zbawienia", skąd kosmici mieli zabrać Ziemian, "zagrała" Devils Tower w stanie Wyoming.
Poszukiwacz zaginionej Arki
Najbardziej pracowitym badaczem sekretów góry Bugarach był Daniel Bettex, Szwed, który pracował jako oficer straży na lotnisku w Genewie. Był też speleologiem amatorem i prawdopodobnie członkiem jakiejś tajnej organizacji ezoterycznej. Po raz pierwszy zobaczył górę w 1960 r. i fascynowała go aż do śmierci. Badał ją prawie 30 lat. Przyjeżdżał co jakiś czas i zwiedzał okoliczne groty. Czytał stare kroniki i książki historyczne o tym regionie. W końcu wpadł na trop katarów, gnostycznej sekty, której członkowie w średniowieczu byli związani z regionem południowej Francji, a w XIII w. zostali brutalnie wymordowani podczas wyprawy krzyżowej pod wodzą Szymona de Montforta. Jednak ich idee nie zaginęły całkowicie. Jednym z współczesnych odnowicieli filozofii kataryzmu był francuski prawnik Déodat Roché, uczeń antropozofa Rudolfa Steinera. Bettex skontaktował się z nim, a potem z Lucienne Julien, sekretarzem generalnym założonej przez Roché organizacji, czyli Francuskiego Towarzystwa Badań nad Katarami.
Po pewnym czasie Szwed zaczął podejrzewać, że Bugarach to nic innego, jak wejście do mitycznej Agarthy. W jednej z jaskiń znalazł podziemną, głęboką rzekę, a na jej brzegu coś w rodzaju wykutego w skale nabrzeża w kształcie litery "L". Wydawało mu się, że nie powstało ono naturalnie, tylko zostało przez kogoś zrobione. Odkrył także wydrapane na skałach rysunki przedstawiające m.in. dużą skrzynię i nosze. Podobne malowidła znalazł w piwnicy starego domu w Bugarach, gdzie także prowadził badania. Te wizerunki skojarzyły mu się z Arką Przymierza. Doszedł do wniosku, że legendarny żydowski skarb może być ukryty gdzieś w okolicy. Plotka głosi, że kiedy ujawnił swoje rewelacje, napisał do niego izraelski generał Mosze Dajan, który ostrzegał, że - jeśli Arka zostanie znaleziona - w żadnym wypadku nie wolno jej dotykać, bo może to być niebezpieczne.
Poszukiwania Bettexa trwały do lata 1988 r. Wydawało się, że jest już blisko wielkiego odkrycia. Był bardzo podekscytowany. - Za tydzień wrócę ze skarbami - powiedział na pożegnanie pannie Julien, która pomagała mu w badaniach archiwistycznych. Wtedy widziała go po raz ostatni. Trzy dni później był już martwy. Do dzisiaj dokładnie nie wiadomo, kto i gdzie znalazł jego ciało. Trudno określić, czy było to w jednej z jaskiń, czy też na zboczu góry. Oficjalnie uważa się, że przyczyną jego śmierci był nagły zawał serca, który dopadł go podczas wyprawy. Druga hipoteza zakłada, że mogła się zawalić jakaś półka we wnętrzu góry, a niemłody już eksplorer spadł i śmiertelnie się potłukł. Kolejne wytłumaczenie zahacza o teorię spiskową: poszukiwacz został zamordowany na czyjeś zlecenie, bo za dużo wiedział, a może był zbyt blisko odkrycia jakiejś groźnej tajemnicy.
Po jego śmierci Lucienne Julien planowała dalsze prace, tym bardziej że nie wiedziała, gdzie dokładnie znajdują się znalezione przez Bettexa rysunki na skałach, a zrobione przez niego fotografie w tajemniczy sposób zaginęły. Kilkakrotnie pisała do francuskiego ministerstwa kultury, prosząc o zgodę na kontynuowanie badań w jaskiniach Bugarach, ale ministerstwo nie było tym zainteresowane. Do tej pory nikt nie odkrył, co tak naprawdę znajduje się we wnętrzu tej góry.
Anna Kowalska
źródło : niewiarygodne.pl
Co o tym myślicie ? Może ktoś tam z was był,w końcu to nie tak bardzo daleko ?
ps.Mam nadzieję,że nie było na forum (szukałem i nie znalazłem)