Skocz do zawartości


Zdjęcie

Nefilim - Ludzie Ognistych Rakiet


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
7 odpowiedzi w tym temacie

#1

dj_cinex.

    VRP UFO Researcher

  • Postów: 3305
  • Tematów: 412
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 20
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

NEFILIM - LUDZIE OGNISTYCH RAKIET (Część I)


Sumeryjskie i akadyjskie teksty nie pozostawiają wątpliwości co do tego, że wśród ludów starożytnego Bliskiego Wschodu panowało przekonanie, iż bogowie nieba i ziemi są w stanie oderwać się od ziemi i wznieść do nieba, oraz podróżować w obrębie atmosfery ziemskiej.
W tekście dotyczącym dokonania gwałtu na Inannie-Isztar przez nieznaną osobę sprawca tak oto tłumaczy swój postępek:

„Pewnego dnia moja królowa,
Po przebyciu nieba, przebyciu ziemi ¬Inanna,
Po przebyciu nieba, przebyciu ziemi ¬Po przebyciu
Elamu i Subartu,
Po przebyciu [...],
Święta miłośnica podeszła znużona, zasnęła.
Ujrzałem ją ze skraju mojego ogrodu;
Całowałem ją, użyłem z nią miłości".


Inanna, opisana tutaj jako wędrująca po niebie nad wieloma odległymi krajami - wyczyn niemożliwy, jeśli się nie lata - mówi sama przy innej okazji o swoim lataniu. W tekście, który S. Langdon (w „Revue d'assyriologie et d'archeologie orientale") nazwał „klasyczną liturgią Innini", bogini lamentuje nad wygnaniem jej z własnego miasta. Działający według poleceń Enlila wysłannik, który „przyniósł mi słowo niebios", wszedł do jej sali tronowej, „położył swoje nie myte ręce na mnie" i poza innymi zniewagami:

„Mnie, z mojej świątyni, nakłonili do lotu;
królową, którą jestem, z mojego miasta,
nakłonili do lotu jak ptaka".


Na zdolność latania Innany i innych głównych bogów, wskazywali często starożytni artyści, przedstawiając bóstwa - jak widzieliśmy, pod każdym innym względem antropomorficzne - ze skrzydłami. Skrzydła, jak widać na licznych wizerunkach, nie były częścią ciała - nie były naturalnymi skrzydłami - lecz raczej ozdobnym uzupełnieniem stroju bogów.

Dołączona grafika


Inanna-Isztar, której dalekie podróże są wzmiankowane w wielu starożytnych tekstach, odbywała regularne rejsy powietrzne między swym pierwotnym królestwem w Aratcie a wzbudzającą zawiść siedzibą w Uruk. Wstępowała do Enki w Eridu i Enlila w Nippur oraz odwiedzała swojego brata Utu w jego głównej kwaterze w Sippar. Jednak najsłynniejszą podróż odbyła do świata podziemi, królestwa swojej siostry Ereszkigal. Podróż ta stała się tematem nie tylko epickich opowieści, lecz także artystycznych wizerunków na pieczęciach cylindrycznych - te ostatnie przedstawiają boginię ze skrzydłami, by podkreślić fakt, że przeleciała z Sumeru do świata podziemi.

Dołączona grafika


Teksty dotyczące tej ryzykownej wyprawy opisują, jak Inanna przed wyruszeniem w podróż bardzo skrupulatnie wkłada na siebie siedem elementów stroju i jak musi się ich wyzbywać, kiedy przekracza siedem bram wiodących do siedziby jej siostry. Siedem takich elementów wymienia się także w innych tekstach dotyczących podniebnych wędrówek Inanny:

1) SHU.GAR.RA wkładała na głowę.
2) „Miernicze wisiorki" na uszy.
3) Łańcuchy z błękitnych kamyków na szyję.
4) Bliźniacze „kamienie" na ramiona.
5) Złoty cylinder w dłoniach. 6) Pasy, opinające jej piersi.
7) Szatę PALA, owiniętą wokół ciała.

Chociaż nikt do tej pory nie potrafił wyjaśnić charakteru i znaczenia tych siedmiu elementów, uważamy, że rozwiązanie tej zagadki jest od dawna możliwe. Prowadząc prace wykopaliskowe w asyryjskiej stolicy Assur w latach 1903-1914, Walter Andrae wraz z kolegami znalazł w świątyni Isztar poobijany posąg bogini przedstawiający ją z rozmaitymi „przyrządami" umocowanymi do klatki piersiowej i pleców. W 1934 roku archeologowie przekopujący Mari natknęli się na podobny, lecz nienaruszony posąg zagrzebany w ziemi. Była to naturalnej wielkości podobizna pięknej kobiety. Jej niezwykły strój głowy zdobiła para rogów, co wskazywało, że była boginią. Stojąc wokół liczącego cztery tysiące lat posągu, archeologowie byli wstrząśnięci jego „żywym" wyglądem (na pierwszy rzut oka trudno odróżnić ten posąg od 128 Żywego człowieka). Nazwali go „bogini z wazą", ponieważ istota trzyma w dłoniach cylindryczny przedmiot.

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Dołączona grafika


W odróżnieniu od płaskich czy wypukłych reliefów, trójwymiarowe wyobrażenie bogini ujawnia w naturalnej skali interesujące właściwości jej stroju. Na głowie nosi nie kapelusz od modystki, lecz unikalny hełm, z którego obu stron wystają dopasowane do uszu przedmioty, przypominające słuchawki pilota. Na szyi i górnej części klatki piersiowej ma naszyjnik z wielu niewielkich (prawdopodobnie drogocennych) kamieni, w dłoniach trzyma jakiś cylindryczny przedmiot, który wydaje się zbyt gruby i ciężki, by mógł być naczyniem do noszenia wody.

Przez jej pierś, na bluzie z prześwitującego materiału, przebiegają ułożone równolegle, podwójne pasy, prowadzące w tył do nietypowego, prostokątnego pudełka. Pudełko przylega ściśle do karku bogini i jest mocno przytwierdzone do hełmu poziomym pasem. Zawartość pudełka, czymkolwiek była, musiała być ciężka, ponieważ przyrząd ten wsparty jest dodatkowo dwiema dużymi podkładkami na ramionach. Ciężar pudełka powiększa wąż, połączony z podstawą przyrządu kolistą klamrą. Cały zestaw przyrządów - bo tym niewątpliwie były te przedmioty - przytrzymują dwie pary pasów, które krzyżują się na piersi i plecach bogini.

Łatwo udowodnić, że istnieje związek między siedmioma przedmiotami potrzebnymi Inannie do jej powietrznych podróży a strojem i elementami posągu z Mari (i prawdopodobnie też tego okaleczonego, znalezionego w świątyni Isztar w Assur). Widzimy „miernicze wisiorki" - słuchawki - na jej uszach, rzędy czy „łańcuchy" niewielkich kamieni wokół szyi, „bliźniacze kamienie" - dwie podkładki na ramionach, „złoty cylinder" w dłoniach i opinające pasy, które krzyżują się na jej piersiach. Jest rzeczywiście ubrana w „szatę PALA" („szata władców"), a na głowie nosi hełm SHUGAR.RA, co znaczy dosłownie „ten, który posyła daleko w Kosmos".

Wszystko to sugeruje, że strój Inanny był skafandrem pilota lub kosmonauty.
Stary Testament nazywa „anioły" Pana malachim - dosłownie: „wysłannicy", którzy nieśli boskie orędzie i wypełniali boskie rozkazy. Jak świadczy o tym wiele przykładów, byli oni boskimi lotnikami. Jakub widział ich wstępujących po drabinie do nieba, z nieba wołali do Hagar (konkubiny Abrahama) i to oni z powietrza zniszczyli Sodomę i Gomorę.

Biblijna relacja wydarzeń poprzedzających zniszczenie tych dwóch występnych miast unaocznia fakt, że owi wysłannicy byli z jednej strony pod każdym względem antropomorficzni, z drugiej zaś mogli być rozpoznawani jako „aniołowie", gdy ich ujrzano. Dowiadujemy się, że wejścia te były nagłe. Abraham „podniósłszy oczy ujrzał trzech ynężów, którzy stanęli przed nim". Kłaniając się i nazywając ich „panami", błagał: „nie omijajcie, proszę, sługi swego" oraz namawiał ich, by obmyli nogi, odpoczęli i posilili się.
Uczyniwszy zadość prośbie Abrahama, dwaj aniołowie (trzeci „mąż" okazał się samym Panem) skierowali następnie kroki ku Sodomie. Lot, bratanek Abrahama, „siedział w bramie Sodomy. Gdy ich ujrzał, powstał, by wyjść im na spotkanie, pokłonił się aż do ziemi, i rzekł: „Proszę, panowie moi, wstąpcie jeśli łaska do domu sługi waszego i przenocujcie. Umyjcie nogi wasze [...]". Potem „wyprawił im ucztę i jedli". Kiedy wieści o przybyciu tych dwóch rozniosły się po mieście, „wszyscy mieszkańcy miasta, mężowie Sodomy, od najmłod¬szego do najstarszego, otoczyli dom, wywołali Lota i rzekli do niego: Gdzie są ci mężowie, którzy przyszli do ciebie tej nocy?"

W jaki sposób ci mężowie - którzy jedli, pili, spali i obmywali swoje utrudzone stopy - tak od razu mimo tego zostali uznani za aniołów Pańskich? Jedyne możliwe do przyjęcia wyjaśnienie jest takie, że to, co mieli na sobie - hełmy albo skafandry - lub to, co mieli ze sobą - broń - pozwoliło ich rozpoznać natychmiast. To, że posiadali wyróżniającą się broń, jest z pewnością możliwe: dwaj „mężowie" w Sodomie w chwili, gdy tłum zamierzał ich zlinczować, „mężów, którzy byli u drzwi domu [...], porazili ślepotą tak, że daremnie się trudzili, by znaleźć drzwi". Inny anioł, tym razem ukazujący się Gedeonowi, który był wybrany na sędziego Izraela, uczynił mu boski znak, dotykając skały trzymaną w ręku laską, co spowodowało erupcję ognia.

Zespół prowadzony przez Andrae znalazł jeszcze inny niezwykły wizerunek Isztar w jej świątyni w Assur, będący bardziej rzeźbą na ścianie niż typowym reliefem. Przedstawia on boginię w ściśle dopasowanym, zdobionym hełmie ze słuchawkami, wydłużonymi tak, jakby miały własne, płaskie anteny, oraz w bardzo wyraźnych okularach ochronnych, które stanowią część hełmu.

Dołączona grafika


Nie trzeba dodawać, że każdy człowiek, widząc osobę - płci męskiej czy żeńskiej - tak ubraną, uświadomiłby sobie natychmiast, że spotyka boskiego lotnika.
W znajdowanych w sumeryjskich miejscowościach glinianych figurkach, liczących, jak się sądzi, pięć i pół tysiąca lat, łatwo można dostrzec surowe podobizny takich malachim wyposażonych w broń podobną do różdżki. W jednym przypadku przez maskę hełmu widać twarz, w innym, „wysłannik" ma na sobie wyraźnie boskie nakrycie głowy w kształcie stożka oraz uniform wysadzany kolistymi elementami nie znanego przeznaczenia.

Dołączona grafika

Dołączona grafika


Najciekawszą osobliwością figurek są szczeliny na oczy, albo „gogle", ponieważ Bliski Wschód w czwartym tysiącleciu prz. Chr. był dosłownie zarzucony płaskimi jak opłatek figurkami, przedstawiającymi w stylizowanej formie górną część ciała bóstw z przesadnie wyeksponowaną ich najszczególniejszą cechą: stożkowatym hełmem z eliptyczną maską lub goglami.

Dołączona grafika


Zbiór takich figurek został znaleziony w Tell Brak, prehistorycznej osadzie nad rzeką Kebar, rzeką, na której brzegu Ezechiel widział boski rydwan parę tysięcy lat później.

Niewątpliwie nie jest jedynie kwestią przypadku, że Hetyci, połączeni z Sumerem i Akadem strefą Kebaru, przyswoili sobie, jako swój pisemny znak desygnujący bogów, symbol najwyraźniej zapożyczony z „oczu" tych figurek. Nic też dziwnego, że ten symbol czy hieroglif oznaczający „istotę boską", wyrażany w stylach artystycznych, zdominował sztukę nie tylko Azji Mniejszej, lecz również wczesnogrecką w okresie minojskim i mykeńskim.

Dołączona grafika


Starożytne teksty wskazują na to, że bogowie wkładali taki szczególny strój nie tylko do lotów w atmosferze ziemskiej, lecz także w czasie, gdy wznosili się w odległe nieba. Mówiąc o swoich przygodnych wizytach u Anu w jego niebiańskiej siedzibie, Inanna wyjaśnia, że mogła przedsięwziąć takie podróże, ponieważ „sam Enlil upinał boską szatę ME wokół mojego ciała". W tekście cytowany jest Enlil, wypowiadający do niej te słowa:

„Podniosłaś ME,
Przywiązałaś ME do swych rąk, Nagromadziłaś ME,
Przytwierdziłaś ME do swych piersi [...].
O, królowo wszystkich ME, o, promienne światło, Które jej rękami
chwytasz siedem ME".


Pewien wczesno sumeryjski władca zaproszony przez bogów do nieba nazywał się EN.ME.DUR.AN.KI, co dosłownie znaczy „władca, którego ME łączy niebo i ziemię". Inskrypcja Nabuchodonozora II. opisująca odbudowę specjalnego pawilonu dla „niebiańskiego rydwanu Marduka", głosi, że pawilon był częścią obwarowanego domu siedmiu me nieba i ziemi.

Uczeni, mówiąc o „me” mają na myśli „boskie substancje mocy". Literalnie termin ten wywodzi się z pojęcia „pływania w niebiańskich wodach". Inanna określa „me" jako części „niebiańskiej szaty", którą zakłada przed podróżą w „niebiańskiej łodzi". A zatem me były elementami specjalnego oprzyrządowania używanego do lotów zarówno w atmosferze ziemskiej, jak i w przestrzeni kosmicznej.

Ikar, według greckiej legendy, usiłował zdobyć niebo za pomocą pierzastych skrzydeł przytwierdzonych do ciała woskiem. Przekazy ze starożytnego Bliskiego Wschodu świadczą dowodnie, że chociaż bogowie mogli być przedstawiani ze skrzydłami, by podkreślić ich awiacyjne zdolności - lub być może wkładali czasem mundury przybrane skrzydłami, będącymi symbolem panowania w przestworzach - nigdy nie próbowali latać za pomocą takich skrzydeł. Do takich podróży używali pojazdów.

Ze Starego Testamentu dowiadujemy się, że patriarcha Jakub, nocując w polu za Haranem, ujrzał, że „była ustawiona na ziemi drabina, której szczyt sięgał nieba" i po której, nie szczędząc trudu, „aniołowie Boży" wchodzili i schodzili. Na szczycie drabiny stał sam Pan. A zdumiony Jakub, „zdjęty trwogą rzekł":

„Zaprawdę, Pan jest na tym miejscu, a ja
nie wiedziałem [...].
O, jakimże lękiem napawa to miejsce!
Nic tu innego, tylko dom Boży
i brama do nieba".


W tej opowieści są dwa ciekawe szczegóły. Pierwszy to, że boskie istoty wchodząc i schodząc tą „bramą do nieba" korzystały z mechanicznego ułatwienia - „drabiny". Drugi, że wizja ta całkowicie zaskoczyła Jakuba. Kiedy Jakub układał się do snu na polu, „domu Bożego", „drabiny" i posługujących się nią „aniołów Bożych" nie było. Nagle pojawiła się budząca grozę „wizja". A przed świtem „dom Boży", „drabina" i jej użytkownicy zniknęli.
Możemy wnioskować, że zastosowany przez boskie istoty sprzęt był pewnego rodzaju samolotem, który mógł pojawiać się nad jakimś miejscem, zawisać w powietrzu na jakiś czas i na powrót znikać z pola widzenia.

Stary Testament mówi też, że prorok Eliasz nie umarł na ziemi, lecz „wśród burzy wstąpił do nieba". Nie był to nagły i niespodziewany wypadek; wniebowzięcie Eliasza było zamierzone. Określonego dnia został posłany do Betelu („dom Pana"). Wśród jego uczniów rozeszły się już pogłoski, że ma być wzięty do nieba. Kiedy pytali jego następcę, czy pogłoski są prawdziwe, potwierdził, że naprawdę „dzisiaj Pan zabierze mistrza". A potem:

„[...] ukazał się rydwan ognisty i
konie ogniste
i Eliasz wśród burzy wstąpił do nieba".


Jeszcze słynniejszy, a z pewnością lepiej opisany, był niebiański rydwan widziany przez proroka Ezechiela, który przebywał wśród żydowskich wygnańców nad rzeką Kebar w północnej Mezopotamii:

[...] otworzyły się niebiosa i
miałem widzenie Boże".


To, co zobaczył Ezechiel, było otoczoną światłością i blaskiem istotą podobną z wyglądu do człowieka, która siedziała na tronie spoczywającym na „błyszczącym jak niesamowity kryształ" sklepieniu wewnątrz rydwanu. Sam pojazd, który mógł się poruszać w każdym kierunku na kokach-w-kołach i pionowo wznosić z ziemi, określony został przez proroka jako pałający, gwałtowny wiatr:

„I spojrzałem,
a oto gwałtowny wiatr powiał z północy
i pojawił się wielki obłok, płomienny ogień i blask dokoła niego,
a z jego środka spośród ognia
lśniło coś jakby błysk polerowanego kruszcu"


Niektórzy współcześni badacze tego biblijnego opisu (tacy jak Joseph F. Blumrich z NASA) doszli do wniosku, że „rydwan" widziany przez Ezechiela był śmigłowcem, składającym się z kabiny osadzonej na czterech wspornikach wyposażonych w wirniki - w rzeczy samej ,gwałtowny wiatr".

Jakieś dwa tysiące lat wcześniej sumeryjski władca o imieniu Gudea, upamiętniając swój czyn wzniesienia świątyni dla boga Ninurty, napisał, że pojawił się przed nim „człowiek, który świecił jak niebo [...] swoim hełmem na głowie, był bogiem". W chwili, gdy Ninurta i jego dwaj boscy towarzysze ukazali się Gudei, stali u boku „boskiego, czarnego ptaka wiatru". Jak się okazało, głównym celem świątynnej konstrukcji było stworzenie pewnej strefy bezpieczeństwa, jakiegoś wewnętrznego, specjalnie wydzielonego i ogrodzonego miejsca dla tego „boskiego ptaka .

Zbudowanie ogrodzenia - pisze Gudea - wymagało użycia potężnych belek i masywnych kamieni sprowadzonych z daleka. Dopiero gdy „boski ptak' został umieszczony wewnątrz ogrodzenia, budowę świątyni uznano za skończoną. A skoro już tam się znalazł, „boski ptak" mógł „uchwycić niebo" i „połączyć niebo i ziemię". Obiekt ten był tak ważny - „święty" - że strzegły go przez cały czas dwie ,,boskie bronie": „doskonały myśliwy" i „doskonały zabójca" - bronie, które emitowały snopy światła i śmiercionośne promienie.
Podobieństwo biblijnych i sumeryjskich opisów, zarówno pojazdów, jak i znajdujących się w nich istot, jest oczywiste. Określanie pojazdów mianem „ptaka", „ptaka wiatru" i „gwałtownego wiatru", który mógł się wzbijać w niebo lśniąc blaskiem, nie pozostawia wątpliwości, że były to jakieś maszyny latające.

Zagadkowe freski odkryte w Tell Ghassul, miejscowości położonej na wschód od Morza Martwego - jej starożytnej nazwy nie znamy - mogą rzucić światło na przedmiot naszych badań. Pochodzące z około 3500 roku prz. Chr. freski przedstawiają w swobodnej formie „kompas" z ośmioma oznaczeniami na skali, głowę osobnika ubranego w hełm wewnątrz komory w kształcie dzwonu oraz dwa modele mechanicznego urządzenia, które z powodzeniem mogły być „gwałtownymi wiatrami" starożytności.

Dołączona grafika


Teksty opisują także pewien pojazd wykorzystywany do wynoszenia lotników w przestworza. Gudea stwierdza, że gdy „boski ptak" zrywa się, by krążyć nad lądami, „oświeca podniesione cegły". Chroniona 136 enklawa została opisana jako MU.NA.DA.TUR.TUR („mocne, zalegające kamieniem miejsce MU"). Urukagina, władca państwa Lagasz, powiedział o „boskim, czarnym ptaku wiatru": „MU, które zapala się jak ogień, uczyniłem wysokim i mocnym". Podobnie Lu-Utu, rządzący Ummą w trzecim tysiącleciu prz. Chr., zbudował miejsce dla mu, „które w ogniu wychodzi z ukrycia", by spotkać boga Utu „w ustalonym miejscu w jego świątyni".

Król babiloński Nabuchodonozor II, utrwalając na piśmie dokonywaną przezeń rekonstrukcję zabudowy terenu poświęconego Mardukowi, opisał prace, jakie przeprowadził wewnątrz obwarowań wzniesionych z wypalanej cegły i błyszczącego czarnego marmuru:

„Podniosłem dziób łodzi ID.GE.UL
rydwan Jego Książęcej Mości Marduka;
łódź ZAG.MU.KU, do której dostęp jest strzeżony,
najwyższego podróżnika między niebem a ziemią,
zamknąłem w środku budowli,
osłaniając jej boki".


ID.GE.UL, pierwszy epitet użyty do opisu tego „najwyższego podróżnika", czyli „rydwanu Marduka", znaczy dosłownie „wysoki do nieba, świecący w nocy". ZAG.MU.KU, drugi epitet określający ów pojazd - najwyraźniej „łódź" cumującą w specjalnym pawilonie - oznacza „promienne MU, którego przeznaczeniem jest dal".

To, że mu - owalnie zakończony, stożkowaty obiekt - był rzeczywiście instalowany w wewnętrznym, ogrodzonym sanktuarium w świątyniach wielkich bogów nieba i ziemi, można na szczęście udowodnić. Starożytna moneta, znaleziona w Byblos (biblijny Gebal) na śródziemnomorskim wybrzeżu dzisiejszego Libanu, przedstawia Wielką Świątynię Isztar. Choć wyobrażona jest tak, jak wyglądała w pierwszym tysiącleciu prz. Chr., wymóg budowania i odbudowywania świątyń w tym samym miejscu i według oryginalnego planu oznacza niewątpliwie, że widzimy zasadnicze elementy oryginalnej świątyni w Byblos, rekonstruowanej w ciągu wcześniejszych tysiącleci.

Moneta przedstawia dwuczęściową świątynię. Jej główny, frontowy gmach budzi respekt swoją kolumnową bramą. Z tyłu znajduje się wewnętrzny dziedziniec, czyli „święta strefa", ukryta i chroniona wysokim, potężnym murem. Teren ten jest wyraźnie wzniesiony, bo żeby tam dojść, trzeba pokonać wiele schodów.

Dołączona grafika


W środku świętej strefy mieści się specjalna platforma, jej krzyżowo belkowana konstrukcja przypomina architekturę wieży Eiffla, jak gdyby przeznaczona była do dźwigania wielkiego ciężaru. A na platformie stoi obiekt tych wszystkich zabezpieczeń i osłon: obiekt, którym może być tylko mu.

Jak większość sumeryjskich słów sylabowych, mu miało pierwotne znaczenie. W przypadku mu desygnatem było „to, co unosi się prosto". Jego trzydzieści parę znaczeniowych niuansów obejmowało „wysokości", „ogień", „rozkaz", „obliczony okres" oraz (w późniejszych czasach) „to, przez co kogoś się zapamiętuje". Jeśli prześledzimy pisemny znak „mu” od jego asyryjskich i babilońskich klinowych stylizacji do jego oryginalnych piktogramów sumeryjskich, wyłania się następujący dokument obrazkowy:

Dołączona grafika


Wyraźnie widzimy stożkowatą komorę, tworzącą wyraz samodzielnie lub w połączeniu z wąskim, przylegającym do niej sektorem. „Ze złotej izby-w-niebie będę czuwać nad tobą" - obiecała Inanna asyryjskiemu królowi. Czy mu było „niebiańską izbą"?
Hymn do Inanny-Isztar i jej podróży niebiańską łodzią wyraźnie wskazuje na to, że „mu” było pojazdem, w jakim bogowie wędrowali w przestworzach daleko i wysoko:

„Pani nieba:
Obleka szatę nieba;
Śmiało ku niebu się wznosi.
W swoim MU przelatuje
ponad wszelkim zamieszkanym lądem.
Pani, która w swoim MU
radośnie sięga lotem wyżyn nieba.
Ponad wszelkim schroniskiem
szybuje w swoim MU".


Istnieje dowód na to, że mieszkańcy wschodniego basenu Morza Śródziemnego widzieli podobne do rakiet obiekty nie tylko w sanktuarium, lecz także w trakcie lotu. Hetyckie gemmy na przykład ukazują na tle gwiaździstego nieba pociski rakietowe, rakiety osadzone na wyrzutniach i jakiegoś boga w promieniującej komorze.

Dołączona grafika


Profesor H. Frankfort (Cylinder Seals), wykazując, że zarówno sztuka wyrobu mezopotamskich pieczęci cylindrycznych, jak i obrazowane na nich tematy rozprzestrzeniły się w świecie starożytnym, odtworzył wzór z pieczęci znalezionej na Krecie i datowanej na XIII wiek prz. Chr. Wzór ten wyraźnie uwidacznia pojazd rakietowy poruszający się w przestworzach, napędzany płomieniami wydobywającymi się z jego tylnej części.

Dołączona grafika


Skrzydlate konie, splątane zwierzęta, skrzydlata sfera niebieska i bóstwo z rogami wystającymi z nakrycia głowy są w sztuce Mezopotamii motywami doskonale znanymi. Można bez ryzyka błędu przyjąć, że ognista rakieta wyryta na kreteńskiej pieczęci także była powszechnie znanym tematem na starożytnym Bliskim Wschodzie.
Rakieta ze „skrzydłami" czy statecznikami - wchodziło się do niej po „drabinie" - widnieje na tabliczce wykopanej w Gezer, mieście, w starożytnym Kanaanie, na wschód od Jerozolimy. Na podwójnym odcisku identycznej pieczęci widać podobny wizerunek rakiety, spoczywającej na ziemi nie opodal palmy. O niebiańskim charakterze lub przeznaczeniu tych przedmiotów świadczą symbole słońca, księżyca i zodiakalnych konstelacji, jakie ozdabiają tę pieczęć.

Fragment książki "12 Planeta"
  • 0



#2

Pit.

    pies Darwina

  • Postów: 1034
  • Tematów: 28
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Super artykuł, muszę sobie kupić tę książkę!!!
  • 0



#3

Larkin.
  • Postów: 111
  • Tematów: 12
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

fajny Post Naprawde mi sie podobał jutro se upie tom książke
  • 0

#4

dj_cinex.

    VRP UFO Researcher

  • Postów: 3305
  • Tematów: 412
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 20
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Dołączona grafika


Mezopotamskie teksty, opisujące wewnętrzne ogrodzenia świątynne lub niebiańskie podróże bogów czy nawet przykłady wstępowania śmiertelników do nieba, posługują się sumeryjskim terminem mu lub jego semickimi derywatami shu-mu („to, co jest mu"), sham albo shem. Ponieważ termin ten oznaczał też „to, przez co kogoś się zapamiętuje", zaczęto uważać, że desygnatem tego słowa jest „imię". Generalne stosowanie „imienia" względem wczesnych tekstów, które mówią 0 obiekcie używanym do latania, zaciemniło jednak prawdziwe znaczenie starożytnych zapisów.

W ten sposób G. A. Barton (The Royal Inscriptions of Sumer and Akad), ustalił niekwestionowane tłumaczenie świątynnej inskrypcji Gudei - „Jej [świątyni] MU obejmie krainy od horyzontu po horyzont" - jako „Jej imię napełni ziemie". Hymn do Iszkura, wysławiający jego „promieniujące MU", które mogło sięgnąć wysokości nieba, został podobnie przetłumaczony: „Promienne jest twoje imię, zenitu nieba dosięga". Niektórzy uczeni, rozumiejąc jednak, że mu lub shern może oznaczać obiekt, a nie „imię", potraktowali ten termin jako przyrostek, czyli formę gramatyczną nie wymagającą tłumaczenia, i przez to uniknęli całego tematu.

Prześledzenie etymologii tego terminu oraz dojście do źródła nadania „niebiańskiej izbie" znaczenia „imię" nie nastręcza szczególnych trudności. Znaleziono rzeźby, przedstawiające boga wewnątrz izby w kształcie rakiety, której niebiańską naturę potwierdza okalający ją, charakterystyczny dla najbardziej zamierzchłej starożytności (teraz w zbiorach muzeum uniwersyteckiego w Filadelfii) motyw zdobniczy, jakim jest dwanaście planet.

Dołączona grafika


Wiele pieczęci w podobny sposób obrazuje boga (a czasem dwóch) we wnętrzu takich owalnych „niebiańskich izb". W większości przykładów ci bogowie w swoich świętych owalach byli przedstawiani jako obiekty czci.
Pragnąc wielbić swoich bogów wszędzie na ziemi, a nie tylko w oficjalnym „domu" danego bóstwa, starożytne ludy wprowadziły zwyczaj umieszczania podobizny boga w jego boskiej „niebiańskiej izbie".

W wybranych miejscach ustawiano kamienne słupy, wyciosane na podobieństwo owalnego pojazdu; w takim kamieniu rzeźbiono wizerunek boga, aby zaznaczyć, że był obecny w obiekcie.
Pozostawało tylko kwestią czasu, żeby królowie i władcy - kojarząc te słupy (nazywane stelami) ze zdolnością osiągnięcia niebiańskiej siedziby - zaczęli rzeźbić na nich swoje wizerunki, chcąc w ten sposób połączyć się z królestwem wieczności. Nie mogąc uniknąć cielesnego odejścia w niebyt, pragnęli, aby przynajmniej ich „imię" utrwalone zostało na zawsze.

Dołączona grafika


To, że te kamienne słupy kultowe miały być imitacją „ognistego" statku powietrznego, można dodatkowo, krok po kroku, wywieść z nazwy, pod jaką takie kamienne stele były znane w starożytności. Sumerowie nazywali je NA.RU („kamienie, które powstają"). Akadowie, Babilończycy i Asyryjczycy określali je mianem naru („obiekty, które rozlewają światło"). Amoryci mówili na nie nura.s („ogniste obiekty" - po hebrajsku ner' wciąż znaczy słup emitujący światło, stąd dzisiejsza „świeca"). W indoeuropejskich językach Hurytów i Hetytów stele były nazywane har-u-a.shi („ognisty ptak z kamienia").

Biblijne wzmianki wskazują na znajomość dwóch typów pomników kultowych, yad i shem. Prorok Izajasz przekazał cierpiącemu ludowi Judei boską obietnicę lepszej i bezpieczniejszej przyszłości:

„Przyznam w moim domu
i w obrębie moich murów
yad i dam im shem".


Przetłumaczone dosłownie, byłoby to równoznaczne z boską obietnicą zaopatrzenia swojego ludu w „rękę" i „imię". Jednakże starożytne pomniki zwane yad, które wciąż stoją w Ziemi Świętej, rozpoznajemy na szczęście po wyróżniających je wierzchołkach, ukształtowanych jak piramidy. Shem natomiast był monumentem z owalnyn szczytem. Wydaje się oczywiste, że obydwa powstały jako podobizny „niebiańskiej izby", pojazdu bogów wznoszącego ich ku wiecznej siedzibie. Istotnie, w starożytnym Egipcie wierni odbywali pielgrzymki do jedynej w swoim rodzaju świątyni w Heliopolis, by oglądać i czcić ben-ben - obiekt w kształcie piramidy, w jakim bogowie przybyli na ziemię W zamierzchłej przeszłości. Egipscy faraonowie, gdy umierali, poddawani byli ceremonii „otwierania ust", w czasie której mieli być transportowani za pomocą podobnych yad czy shem do boskiej siedziby wiecznego życia.

Dołączona grafika


Upór, z jakim tłumacze biblijni stosowali „imię" wszędzie tam, gdzie spotykali się z shem, był przyczyną pominięcia dalekowzrocznego studium, opublikowanego przed ponad stuleciem przez G. M. Redsloba (w „Zeitschrift der Deutschen Morgenlandischen GesellschaPt'"), w którym autor prawidłowo wykazuje, że termin shem i słowo sharnaim („niebo") pochodzą ze źródłosłowu shamah, oznaczającego „to. co zmierza ku wysokościom". Kiedy Stary Testament relacjonuje, że k ról Dawid „uczynił [...] sobie [...] shem", by upamiętnić swoje zwycięstwo nad Aramejczykami, Redslob zauważa, że nie „uczynił [...] sobie[...] sławy", lecz wzniósł pomnik skierowany w niebo.

Uświadomienie sobie, że mu czy shem w licznych mezopotamskich tekstach powinno się odczytywać nie jako „imię", lecz jako „statek niebiański", otwiera drogę do zrozumienia prawdziwego znaczenia wielu starożytnych opowieści, włącznie z historią o wieży Babel.

Genesis w jedenastym rozdziale mówi o ludzkim usiłowaniu wzniesienia shem. Biblijny zapis jest sporządzony precyzyjnym językiem, zaświadczającym o fakcie historycznym. Jednak pokolenia uczonych i tłumaczy dołożyły starań, by przypisać tej opowieści znaczenie jedynie alegoryczne, ponieważ - jak rozumiano - była to opowieść traktująca o tym, że ludzkość jest owładnięta pragnieniem „uczynienia sobie imienia" samego w sobie. Takie podejście pozbawiło tę historię rzeczywistego sensu. Nasza konkluzja uwzględniająca faktyczne znaczenie shem, przywraca perspektywę, w jakiej musieli widzieć to zdarzenie sami starożytni.

Biblijna opowieść o wieży Babel odnosi się do wydarzeń, które nastąpiły po potopie, w czasie, gdy ziemia zaludniła się ponownie i gdy niektórzy jej mieszkańcy „podczas swojej wędrówki ze wschodu znaleźli równinę w kraju Szynear i tam się osiedlili".
Kraj Szynear to oczywiście Sumer, leżący na równinie między dwiema rzekami w południowej Mezopotamii. A ci ludzie, dobrze już poinformowani, jeśli chodzi o sztukę wypalania cegieł i wznoszenie wysokościowych konstrukcji cechujących cywilizację miejską, powiedzieli:

„Zbudujmy sobie miasto
i wieżę, której szczyt sięgałby aż do nieba,
i uczyńmy sobie shem,
abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi".


Ale ten ludzki plan nie spodobał się Bogu:

„Wtedy zstąpił Pan,
aby zobaczyć miasto i wieżę,
które budowali ludzie.
I rzekł Pan:
Oto jeden lud i wszyscy mają jeden język,
a to dopiero początek ich dzieła.
Teraz już dla nich nic nie będzie niemożliwe,
cokolwiek zamierzą uczynić".


I Pan rzekł - do jakichś kolegów, których Stary Testament nie wymienia:

„Przeto zstąpmy tam
i pomieszajmy ich język,
aby nikt nie rozumiał języka drugiego.
I rozproszył ich Pan stamtąd
po całej ziemi,
i przestali budować miasto.
Dlatego nazwano je Babel,
bo tam pomieszał Pan język całej ziemi [...]"


Tradycyjne tłumaczenie shem jako „imię" zachowało dla pokoleń niezrozumiałą wersję tej opowieści. Dlaczego ci starożytni mieszkańcy Babel - Babilonii - wysilali się, by „uczynić sobie imię", dlaczego to „imię" miało być umieszczone na „wieży, której szczyt sięgałby aż do nieba", i jak mogło owo „czynienie sobie imienia" przeciwdziałać rozproszeniu ludzkości na Ziemi?

Jeśli wszystkim, czego ci ludzie chcieli, było wyrobienie sobie (jak wyjaśniają uczeni) „reputacji", dlaczego te zabiegi tak bardzo zaniepokoiły Pana? Dlaczego wyniesienie „imienia" uważane było przez Bóstwo za wyczyn, po jakim „już dla nich nic nie będzie niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić"? Tradycyjne tłumaczenia są z pewnością nieodpowiednie, żeby wyjaśnić, dlaczego Pan poczuł się zmuszony przywołać inne, nie nazwane bóstwa, poczuł się zmuszony zstąpić i położyć kres tej ludzkiej próbie.
Wierzymy, że odpowiedzi na te wszystkie pytania staną się możliwe do przyjęcia - nawet oczywiste - w chwili, gdy słowo shem, które jest terminem stosowanym w ,oryginalnym, hebrajskim tekście Biblii, odczytane zostanie jako „pojazd niebiański", a nie „imię". Historia ta dotyczyłaby wtedy ludzkiej obawy przed utratą kontaktu w wyniku rozproszenia na ziemi. Zdecydowano więc zbudować „pojazd niebiański" i wznieść wyrzutnię dla takiego pojazdu, by móc także - jak bogini Isztar na przykład - latać w mu „ponad wszelkim zamieszkanym lądem".

Fragment babilońskiego tekstu, znanego jako „Epos o stworzeniu świata", relacjonuje, że pierwsza „brama bogów" została zbudowana w Babilonie przez samych bogów. Anunnaki, szeregowcom wśród bogów, nakazano:

„Zbudować bramę bogów [...].
Murować ją wedle wzoru.
Jej shem ma być na wyznaczonym miejscu".


Anunnaki harowali przez dwa lata - „używali narzędzi [...], formowanych cegieł" - zanim „podnieśli wysoko szczyt Esangila" („dom wielkich bogów") i „wybudowali piętrową wieżę, wysoką jak wysokie niebo".
A zatem instalacja własnej wyrzutni w miejscu, które pierwotnie służyło do tego celu bogom, była ze strony człowieka zuchwalstwem, jako że nazwa tego terenu - Babili - znaczy dosłownie „brama bogów''.

Czy jest jakiś inny dowód mogący potwierdzić tę biblijną historię i naszą interpretację?

Babiloński kapłan-historyk Berossus, który w III wieku prz. Chr. skompilował historię ludzkości, pisze, że „pierwsi mieszkańcy tego kraju, chełpiąc się swoją siłą... zabrali się do wznoszenia wieży, której »szczyt« miał sięgać nieba". Ale w końcu wieża została przewrócona przez bogów i potężne wichry, „a bogowie wprowadzili rozmaitość języków wśród ludzi, którzy przedtem mówili wszyscy tym samym językiem".

George Smith (The Che~ldean Account of Genesis) znalazł w pismach greckiego historyka Hestaeusa zgodną z „dawnymi tradycjami" relację o ludziach, którzy uniknąwszy potopu, przybyli do Szynear w Babilonii, lecz odrzuciła ich stamtąd różnorodność języków. Historyk Aleksander Polihistor (I wiek prz. Chr.) napisał, że w dawnych czasach wszyscy ludzie mówili tym samym językiem. Potem niektórzy przedsięwzieli ustawienie wielkiej i wyniosłej wieży, by móc się „wspiąć do nieba". Ale główny bóg pokrzyżował ich plany, wysyłając trąbę powietrzną; każde plemię otrzymało inny język. „Miastem, gdzie to się stało, był Babilon".

Nie ma już raczej wątpliwości, że biblijne opowieści, oraz relacje greckich historyków sprzed dwóch tysięcy lat i ich poprzednika Berossusa wywodzą się wszystkie z wcześniejszych - sumeryjskich - źródeł. A. H. Sayce (The Religion of the Babylonians) pisze, że w British Museum przeczytał na fragmencie tabliczki „babilońską wersję historii budowy wieży Babel". We wszystkich przypadkach próba dosięgnięcia niebios i następujące potem pomieszanie języków są zasadniczymi elementami opisu. Ocalały inne sumeryjskie teksty, które wspominają o rozmyślnym pomieszaniu ludzkiego języka przez rozgniewanego Boga.

Ludzkość przypuszczalnie nie dysponowała w tamtym czasie technologią niezbędną do budowania pojazdów poruszających się w at¬mosferze ziemskiej i w Kosmosie; przewodnictwo i współpraca znającego się na rzeczy boga były istotne. Czy taki bóg zbuntował się przeciw innym, żeby pomóc ludzkości? Sumeryjska pieczęć przedstawia konflikt między uzbrojonymi bogami, dotyczący, jak się wydaje, różnicy zapatrywań na budowę piętrowej wieży przez ludzi.

Dołączona grafika


Sumeryjska stela, eksponowana obecnie w paryskim Luwrze, może z powodzeniem ilustrować ów incydent opisany w Genesis. Została ustawiona około 2300 roku prz. Chr. przez Naramsuena, króla Akadu. Uczeni przyjęli, że przedstawia ona króla triumfującego nad swoimi wrogami. Jednakże wielka postać centralna jest postacią bóstwa, a nie króla-człowieka, jako że osobnik ten nosi hełm ozdobiony rogami - znakiem rozpoznawczym zastrzeżonym dla bogów. Co więcej, wydaje się, że ta centralna postać nie tyle przewodzi skrojonym na mniejszą miarę ludziom, lecz po nich depcze. Ludzie ci z kolei najwyraźniej nie prowadzą działań wojennych, lecz wyglądają tak, jakby maszerowali do wielkiego, stożkowatego obiektu i zatrzymywali się przed nim, przepełnieni czcią. Na tym samym obiekcie skupia się uwaga bóstwa. Uzbrojone w łuk i włócznię zdaje się patrzeć na tę konstrukcję raczej z gniewem niż z adoracją.

Dołączona grafika


Stożkowaty obiekt dosięga na wizerunku trzech ciał niebieskich. Jeśli jego rozmiar, kształt i charakter wskazują, że jest to shem, wtedy ta scena przedstawia uzbrojonego po zęby, rozeźlonego boga, depcącego ludzi celebrujących podniesienie shem.
Zarówno teksty mezopotamskie, jak zapis biblijny, wysnuwają ten sam morał: latające maszyny przeznaczone były dla bogów, nie dla ludzi.
Ludzie - twierdzą zgodnie mezopotamskie i biblijne teksty - mogą wznieść się do niebiańskiej siedziby tylko na wyraźne życzenie bogów. I tu znajdujemy więcej opowieści o zdobywaniu niebios, a nawet o lotach kosmicznych.

Stary Testament odnotowuje wniebowstąpienie kilku śmiertelników. Pierwszym był Henoch, przedpotopowy patriarcha, którego Bóg darzył przyjaźnią i który „chodził z Bogiem". Był siódmym patriarchą w linii Adama, a także pradziadkiem Noego, bohatera potopu. Rozdział piąty Genesis wymienia genealogie wszystkich tych patriarchów wraz z podaniem wieku, w jakim umarli. Tylko o Henochu mówi się, że go „potem nie było [...], gdyż zabrał go Bóg". Natura rzeczy i tradycja przemawiają za tym, że nie gdzie indziej, lecz do nieba, by ominął ziemską regułę śmiertelności, zabrał Bóg Henocha. Innym śmiertelnikiem był prorok Eliasz, który został podniesiony z ziemi i wzięty w niebo wśród „gwałtownego wiatru".

Mało znana wzmianka o trzecim śmiertelniku, który odwiedził boską siedzibę i został tam obdarzony wielką mądrością, jest podana w Starym Testamencie w Księdze Ezechiela, a dotyczy władcy Tyru (fenickiej metropolii na wschodnim wybrzeżu Morza Sródziemnego). Czytamy tam w rozdziale 28, iż Pan rozkazał prorokowi, by przypomniał władcy, niezrównanemu w swej mądrości i urodzie, jak Bóg umożliwił mu pogawędkę z bogami:

„Ty, który byłeś odbiciem doskonałości,
pełnym mądrości i skończonego piękna,
Byłeś w Edenie, ogrodzie Bożym;
okryciem twoim były wszelakie drogie kamienie [...].
Obok cheruba, który bronił wstępu, postawiłem cię;
byłeś na świętej górze; byłeś jako bóg,
przechadzałeś się pośród kamieni ognistych".


Przepowiadając, że ów władca Tyru umrze śmiercią „nieobrzezanych", z ręki cudzoziemców, nawet gdyby wołał do nich wielkim głosem „Jestem bogiem!", Pan wyjawił jednocześnie Ezechielowi powód: po zabraniu króla do boskiej siedziby i udostępnieniu mu wszelkiej wiedzy i bogactw, serce jego „stało się wyniosłe" i zbeszcześcił świątynię:

„Ponieważ twoje serce było wyniosłe
i mówiłeś: Jestem bogiem,
siedzibę bogów zamieszkuję
pośród mórz -
a wszak jesteś tylko człowiekiem,
a nie bogiem,
i za zamysły Boże uważałeś swoje
zamysły".


Także sumeryjskie teksty mówią o kilku ludziach, którzy dostąpili zaszczytu wstąpienia do nieba. Jednym z nich był Adapa, „wzorzec człowieka" stworzony przez Ea. Jemu Ea „dał mądrość; wiecznego życia mu nie dał". Z czasem Ea postanowił odwrócić od Adapy żądło śmierci, wyposażając go w shem, dzięki któremu miał dotrzeć do niebiańskiej siedziby Anu, by spożyć tam chleb życia i napić się wody życia. Kiedy Adapa przybył do boskiej siedziby Anu, bóg zażądał informacji, kto zaopatrzył Adapę w shem, które umożliwiło mu pobyt w sferze nieba.

Zarówno w biblijnych, jak mezopotamskich opowieściach o nadzwyczajnych wizytach śmiertelników w siedzibie bogów, można znaleźć parę ważnych wskazówek. Adapa, tak samo jak książę Tyru, był ulepiony z doskonałej „gliny". Wszyscy z nich musieli zdobyć shem - „kamień ognisty" - i posłużyć się nim, by dotrzeć do niebiańskiego „Edenu". Niektórzy wznieśli się, a potem wrócili na ziemię; inni, jak mezopotamski bohater potopu, zostali tam, by się cieszyć towarzystwem bogów. Trzeba było odnaleźć tego mezopotamskiego Noego i wydobyć od niego tajemnicą drzewa życia. Podjął się tego sumeryjski Gilgamesz.

Daremne poszukiwanie drzewa życia przez śmiertelników jest tematem jednego z najdłuższych, najpotężniejszych tekstów epickich, jakie cywilizacja Sumeru przekazała ludzkiej kulturze. Ta wzruszająca opowieść, nazywana przez dzisiejszych uczonych „Eposem o Gilgameszu", przedstawia losy władcy Uruk, którego ojcem był człowiek śmiertelny, matką zaś bogini. W rezultacie Gilgamesza uważano za istotę „w dwóch trzecich boską, a w jednej trzeciej ludzką". Ta okoliczność skłoniła go do poszukiwań sposobu ucieczki przed śmiercią - przeznaczeniem zwykłych ludzi.

Tradycja przekazała mu, że jeden z jego przodków, Utnapisztim - bohater potopu - uniknął śmierci, dostając się do niebiańskiej siedziby razem ze swoją żoną. Gilgamesz przeto postanowił trafić tam i wydobyć od antenata sekret wiecznego życia.
Bezpośrednim impulsem do tej podróży był incydent, który Gilgamesz odebrał jako zaproszenie od Anu. Odnośne strofy brzmią jak opis upadku wypalonej rakiety na ziemię. Gilgamesz przedstawił to swojej matce, bogini NIN.SUN, w ten sposób:

„Matko moja,
Podczas tej nocy byłem radosny
i przechadzałem się wśród mej szlachty.
Gwiazdy zebrały się w niebie.
Znak ręki Anu zniżył się ku mnie.
Próbowałem go podnieść; był zbyt ciężki.
Próbowałem go ruszyć; nie mogłem go ruszyć!
Podczas gdy szlachta całowała go w stopy,
Lud Uruk stanął tłumem wokół niego.
Gdy przyłożyłem czoło, wsparli mój wysiłek.
Podniosłem go. Przyniosłem go tobie".


Interpretacja tego zdarzenia podana przez matkę Gilgamesza jest w tekście okrojona, a przez to niejasna. Oczywiste jest jednak, że widok spadającego obiektu - „znaku ręki Anu" - zachęcił Gilgamesza do Przedsięwzięcia tej ryzykownej wyprawy. We wstępie eposu starożytny narrator nazywa Gilgamesza ,,mędrcem, który doświadczył wszystkiego":

„Tajemne rzeczy widział,
zna to, co ukryte przed człowiekiem;
zerwał nawet więzy
czasu przed potopem.
Wyruszył też w daleką podróż,
męczącą i pełną trudności;
Powrócił i cały swój trud wyrzeźbił
na słupie kamiennym".


„Daleka podróż", w jaką wybrał się Gilgamesz, to oczywiście jego podróż do siedziby bogów; towarzyszył mu kompan Enkidu. Ich celem był kraj Tilmun, bo tam Gilgamesz mógł zbudować sobie shern. Jak można się tego spodziewać, współczesne tłumaczenia aplikują „imię", tam gdzie sumeryjskie mu lub akadyjskie shumu pojawia się w starożytnych tekstach; my jednak będziemy stosować shem, tak żeby mieć na uwadze prawdziwe znaczenie tego terminu - „pojazd niebiański":

„Władca Gilgamesz
Myślał poważnie o kraju Tilmun.
Do swego druha Enkidu mówi:
>>O, Enkidu [..],
Wszedłbym do tego kraju, ustawiłbym swoje shem
zbudowałbym swoje shem<<”.


Starszyzna Uruk, jak również bogowie, u których konsultował się Gilgamesz, nie zdołali go odwieść od powziętego zamiaru, radzili mu więc, by najpierw uzyskał zgodę i wsparcie Utu/Szamasza. „Gdybyś wszedł do tego kraju, zawiadom o tym Utu - ostrzegali go. - Ten kraj jest pod opieką Utu" - powtarzali z naciskiem. Przestrzeżony w ten sposób i wsparty radą, Gilgamesz zwrócił się więc do Utu o zezwolenie:

„Pozwól mi wejść do kraju,
Pozwól mi ustawić moje shem.
W miejscu, gdzie shem są wznoszone,
pozwól mi zbudować moje shem [...].
Zaprowadź mnie do miejsca lądowania w [...].
Niech twoje prawo będzie mi ochroną!"


Niefortunne uszkodzenie tabliczki pozostawia nas w niewiedzy, co do lokalizacji „miejsca lądowania". Gdziekolwiek się znajdowało, Gilgamesz i jego kompan dotarli jednak w końcu do jego skraju. Była to „strefa zamknięta" chroniona przez wzbudzających grozę strażników. Zmęczeni i senni, dwaj przyjaciele postanowili wypocząć przez noc przed dalszą podróżą.

Kiedy zapadli w sen, coś potrząsnęło nimi, aż się rozbudzili. „Czy to ty mnie budziłeś?" - pytał kompana Gilgamesz. „Czy to jawa?" - dziwił się, bo rozgrywały się przed jego oczami sceny niezwykłe, tak okropne, że nie był pewien, czy są to widziadła senne, czy jawa. Powiedział do Enkidu:

„W moim śnie, mój przyjacielu, ziemia runęła z wysoka.
Powaliła mnie, uwięziła moje stopy [...].
Blask był oślepiający! Pojawił się jakiś człowiek;
biały jak nikt w tym kraju. Jego łaska [...].
Wyciągnął mnie spod rumowiska ziemi.
Dał mi wody do picia; uspokoił serce".


Kim był ten człowiek, „biały jak nikt w tym kraju", który wyciągnął Gilgamesza spod osuwiska, dał mu wody i „uspokoił serce"? I czym był ten „oślepiający blask", jaki towarzyszył tej niewytłumaczalnej lawinie ziemi?

Nie wiedząc, co o tym myśleć, udręczony Gilgamesz zasnął znowu - ale nie na długo:

„W środku nocy jego sen został przerwany.
Zerwał się, mówiąc do przyjaciela:
Mój przyjacielu, czy mnie wołałeś?
Dlaczego nie śpię?
Czy mnie nie dotknąłeś?
Dlaczego niepokój mną targa?
Czy nie przechodził tędy jakiś bóg?
Dlaczego moje ciało jest zdrętwiałe?"


Powtórnie wyrwany ze snu w tajemniczy sposób, Gilgamesz zastanawia się, kto go dotknął. Nie był to jego towarzysz, czy zatem był to „jakiś bóg" przechodzący w pobliżu? Usnął jeszcze raz, tylko po to, by zostać przebudzonym po raz trzeci. Opisał przyjacielowi przerażające zjawisko:

„To, co widziałem, było do gruntu straszliwe!
Niebo wrzasnęło, ziemia zagrzmiała;
Światło dnia zamarło, zapadły ciemności.
Błyskawica rozdarła przestwór, strzelił płomień.
Chmury spuchły i lunęło śmiercią!
Potem jasność znikła; ogień wygasł.
A wszystko, co spadło, obróciło się w popiół".


Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by ujrzeć w tych paru strofach staro&not;żytną relację ze startu pojazdu rakietowego. Najpierw, kiedy silniki rakiety ruszyły, nastąpiła potężna detonacja („niebo wrzasnęło"), czemu towarzyszył wyraźny wstrząs gruntu („ziemia zagrzmiała"). Kłęby dymu i kurzu spowiły wyrzutnię („światło dnia zamarło, zapadły ciemności"). Potem blask płomieni z silników przebił się na zewnątrz („błyskawica rozdarła przestwór"), a kiedy rakieta zaczęła wznosić się w niebo, „strzelił płomień". Chmura kurzu i gruzu „puchła" we wszystkich kierunkach; potem, gdy zaczęła opadać, „lunęło śmiercią!" Teraz rakieta znajdowała się już wysoko, znacząc swój lot smugą spalin („jasność znikła, ogień wygasł"). Rakieta zniknęła z pola widzenia; a gruz, „który opadł, obrócił się w popiół".
Przerażony tym, co widział, lecz nie mniej zdecydowany osiągnąć to, co zamierzył, Gilgamesz jeszcze raz zwrócił się do Szamasza o pomoc i ochronę.

Pokonując „monstrualnego strażnika", dotarł do góry Maszu, gdzie można było zobaczyć, jak Szamasz „dociera do sklepienia niebios".
Był teraz blisko swojego pierwszego celu - „miejsca, gdzie shem są wznoszone". Ale wstępu na ten teren, wejścia, jak się zdaje, wykopanego w stoku góry, pilnowali srodzy strażnicy:

„Sieją upiorny strach, w oczach mają śmierć.
Ich szperające światła omiatają góry.
Strzegą Szamasza,
Gdy wzlatuje w niebo i z nieba powraca".


Wizerunek na pieczęci (niżej) ukazujący Gilgamesza (drugi od lewej) i jego przyjaciela Enkidu (pierwszy z prawej) może być adekwatną ilustracją interwencji boga u jednego ze strażników przypominających roboty, którzy mogli przeczesywać teren reflektorami i emitować śmiercionośne promienie. Opis ten przywodzi na myśl twierdzenie Genesis, że Bóg umieścił „miecz wirujący" przy wejściu do rajskiego ogrodu, by zamknąć do niego dostęp ludziom.

Dołączona grafika


Gdy Gilgamesz ujawnił swoje częściowo boskie pochodzenie, cel wyprawy („Chcę pytać Utnapisztima o śmierć i życie") oraz fakt, że podróżował za zgodą Utu/Szamasza, strażnicy pozwolili mu pójść dalej.

Trzymając się „szlaku Szamasza", Gilgamesz znalazł się w całkowitych ciemnościach. „Nie widząc niczego przed sobą czy za sobą", krzyczał ze strachu. Przemierzając wiele beru (jednostka czasu, odległości albo łuk niebios), wciąż był pochłonięty przez ciemność. Ostatecznie „rozjaśniło się, gdy osiągnął dwunaste beru".

Potem - o czym informuje uszkodzony i zamazany tekst - Gilgamesz przybył do wspaniałego ogrodu, gdzie owoce i drzewa były wyrzeźbione z drogocennych kamieni. Tam właśnie rezydował Utnapisztim. Przedstawiając swój problem przodkowi, Gilgamesz spotkał się z odpowiedzią, która go rozczarowała: człowiek - powiedział Utnapisztim - nie może uniknąć losu śmiertelnika. Zaoferował jednak Gilgameszowi sposób na odwleczenie śmierci, ujawniając mu miejsce, gdzie rosła sadzonka młodości - zwana „człowiek młodnieje na starość". Zwycięski Gilgamesz otrzymał tę roślinę. Los jednak chciał, że w głupi sposób stracił ją w drodze powrotnej i pojawił się w Uruk z pustymi rękami.

Nie będziemy się tu zajmować literackimi i filozoficznymi wartościami tej epickiej opowieści; historia Gilgamesza interesuje nas przede wszystkim ze względu na jej „lotnicze" aspekty. She&raquo;a, którego potrzebował Gilgamesz, żeby dostać się do siedziby bogów, było niewątpliwie pojazdem rakietowym; start jednego z takich pojazdów zaobserwował w pobliżu „miejsca lądowania". Wyglądałoby na to, że rakiety zostały ulokowane wewnątrz góry, sam teren zaś był dobrze strzeżoną strefą zamkniętą.

Żaden materiał ikonograficzny dotyczący tego, co widział Gilgamesz, nie ujrzał jak dotąd światła dziennego. Lecz w grobowcu egipskiego zarządcy dalekiego kraju znaleziono rysunek przedstawiający głowicę rakiety wystającą z ziemi w miejscu, gdzie rosną daktylowce. Korpus rakiety jest najwyraźniej schowany pod ziemią, w silosie zbudowanym z rurowych segmentów i przystrojonym lamparcimi skórami.

Dołączona grafika


W sposób przypominający bardzo prace współczesnych rysowników starożytny artysta ukazał przekrój podziemnego silosu. Widzimy, że rakieta miała pewną liczbę sektorów. W niższym dostrzegamy dwóch ludzi otoczonych wygiętymi rurami. Nad nimi umieszczone są trzy koliste tablice. Porównanie wielkości głowicy rakiety - ben-ben – ze wzrostem dwóch ludzi znajdujących się w jej wnętrzu oraz tych, którzy są na powierzchni ziemi, wykazuje w oczywisty sposób, że głowica rakiety - odpowiednik sumeryjskiego mu, „niebiańskiej izby" - mogła z łatwością pomieścić jednego czy dwóch pilotów lub pasażerów.
TIL.MUN to nazwa kraju, do którego wybrał się Gilgamesz. Nazwa ta dosłownie oznacza „kraj pocisków". Był to kraj, gdzie budowano shem, kraj rządzony przez Utu/Szamasza, miejsce, gdzie można było widzieć, jak ten bóg „dociera do sklepienia niebios".

Chociaż boskim odpowiednikiem tej gwiazdy panteonu dwunastki było Słońce, sugerujemy, że jego imię nie znaczyło „słońce", lecz było epitetem określającym jego funkcje i zakres obowiązków. Sumeryjskie imię Utu znaczyło „ten, kto z błyskiem przystępuje". Akadyjski derywat, imię - Shem-Esz - był bardziej sprecyzowany: Esz znaczy „ogień", a co pierwotnie znaczyło shem" już wiemy.

Utu/Szamasz był to „ten od ognistych pojazdów rakietowych". Sugerujemy, że dowodził kosmodromem bogów.

Fragment książki "12 Planeta"[/color]

- część 3 pojawi się po komentującym poście - nie byłem pewien czy by się zmieściła do tej wiadomości ;
  • 0



#5

Traper.

    Tajny Współpracownik

  • Postów: 1485
  • Tematów: 31
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

hehe, DJj, masz zamiar całą ksiązżke na forum przepisać? :P
Ale świetna robota mimo wszystko :D może ktoś się tym zainteresuje :)
  • 0



#6

NHolokaust.
  • Postów: 653
  • Tematów: 40
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Fragmenty te, zachęciły mnie, podobnie jak Pita, do zakupu książki, ponieważ aspekt powietrznych/kosmicznych podróży, na które dowody znajdujemy wśród przekazów starożytnych, od zawsze mnie niesamowicie fascynował, przeczytałem oba fragmenty jednym tchem i jestem po prostu...hmm...wniebowzięty.
W tych tekstach, a może raczej tekście, nie ma miejsca na niedopowiedzenia, wszystko układa się w logiczną całość...pomyśleć, że za sprawą raptem jednego słowa: shem...

Szczególnie zafascynował mnie motyw z wieżą Babel oraz Isztar.
  • 0



#7

dj_cinex.

    VRP UFO Researcher

  • Postów: 3305
  • Tematów: 412
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 20
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Dominująca rola Utu/Szamasza w sprawach podróży do niebiańskiej siedziby bogów oraz odnośne funkcje spełniane przez jego podwładnych poruszone są, bardziej szczegółowo nawet, w jeszcze jednej sumeryjskiej opowieści o niebiańskim wojażu śmiertelnika.
Sumeryjskie listy królów powiadamiają nas, że trzynastym władcą Kisz był Etana, „ten, który wstąpił do nieba". To zwięzłe oświadczenie nie wymagało szczegółowych uzasadnień, jako że historia o tym królu-śmiertelniku, który przedsięwziął podróż w najwyższe niebiosa, była dobrze znana na starożytnym Bliskim Wschodzie i przedstawiana na wielu pieczęciach.
Dowiadujemy się, że Etana został obarczony przez bogów misją zapewnienia ludzkości bezpieczeństwa i dobrobytu, do czego królestwo -ustrój cywilizowany-było w założeniu powołane. Wygląda jednak na to, że Etana nie mógł spłodzić syna, który podtrzymałby dynastię. Jedynym znanym lekarstwem była niezawodna sadzonka urodzenia, możliwa do zdobycia tylko w niebie, dokąd musiał się wybrać po nią Etana.

Jak później Gilgamesz, Etana zwrócił się do Szamasza o pozwolenie i pomoc. W miarę rozwoju akcji eposu, staje się jasne, źe Etana prosił Szamasza o shem!

„O, Panie, niech to padnie z twoich ust!
Obdarz mnie sadzonką urodzenia!
Ukaż mi sadzonkę urodzenia!
Usuń mą przeszkodę!
Zbuduj dla mnie shem!"


Poczęstowany ofiarną owcą i ujęty modlitwą Szamasz zgodził się spełnić prośbę Etany i zaopatrzyć go w sfiem. Ale zamiast rozmawiać o sbenz, powiedział Etanie, ze do upragnionego niebiańskiego miejsca zabierze go pewien „orzeł".
Kierując Etanę do wykopu, gdzie ów orzeł się znajdował, Szamasz z wyprzedzeniem poinformował orła o zamierzonej misji. Wymieniając zaszyfrowane wiadomości z „Szamaszem, swym panem", orzeł otrzymał rozkazy: „Człowiek, którego ci posyłam; weźmie cię za rękę [...], zaprowadź go do tego miejsca [...], rób wszystko, co powie [...], czyń, co mówię".

Dochodząc do góry wskazanej przez Szamasza, „Etana zobaczył jamę", w której „spoczywał orzeł". „Na rozkaz potężnego Szamasza" orzeł nawiązał kontakt z Etaną, który jeszcze raz wyjaśnił cel i kierunek swej podróży. Wtedy orzeł począł pouczać Etanę na temat procedury „wyprowadzenia orła z jego jamy". Pierwsze dwie próby zawiodły, ale za trzecim razem orzeł został ustawiony prawidłowo. O świcie orzeł zapowiedział Etanie: „Mój przyjacielu [...], zaniosę cię aż do nieba Anu!" Instruując go, czego ma się trzymać, orzeł wystartował i znaleźli się w górze wznosząc się szybko.
W sposób przypominający relację współczesnych kosmonautów, obserwujących oddalanie się Ziemi w miarę wznoszenia się ich rakiety, starożytny narrator opisuje, jak Ziemia wydawała się coraz mniejsza Etanie:

„Kiedy podniósł go w górę na jedno beru,
Orzeł mówi do niego, do Etany:
&raquo;Patrz, mój przyjacielu, jak wygląda ziemia!
Spójrz na morze po bokach górskiego domu:
Kraj zaiste stał się zaledwie pagórkiem,
Przestwór morza wygląda tak samo jak cebrzyk&laquo;"


Orzeł wznosił się coraz wyżej; Ziemia wydawała się coraz mniejsza, Kiedy podniósł Etanę na drugie beru, powiedział:

„&raquo;Mój przyjacielu,
Rzuć no okiem na wygląd tej ziemi!
Kraj na dole przeobraził się w zmarszczkę [...],
Przestwór morza w koszyczek do chleba [...]&laquo;
Kiedy podniósł go w górę na trzecie beru,
Orzeł mówi do niego, do Etany:
&raquo;Patrz, mój przyjacielu, jak wygląda ta ziemia!
Ta ziemia przemieniła się w dołek ogrodnika!&laquo;"


A potem, kiedy wznieśli się jeszcze wyżej, ziemia zniknęła nagle z pola widzenia.

„Gdy się rozejrzałem wokół, ziemia przepadła,
i nie mogłem sycyć oczu morzem szerokim".


Według jednej wersji tej opowieści orzeł i Etana dotarli do nieba Anu. Inna wersja zaznacza jednak, że Etania dostał gęsiej skórki, kiedy nie widział już macierzystej planety; nakazał orłu zawrócić i „rzucić się w dół" ku ziemi.
Jeszcze raz znajdujemy biblijną analogię do tak niezwykłego sprawozdania o obserwacji ziemi z wielkiej odległości. Wychwalając Pana Jahwe, prorok Izajasz powiedział o nim: „Siedzi nad okręgiem ziemi, a jej mieszkańcy są jak szarańcze".

Z opowieści o Etanie dowiadujemy się, że w swych staraniach o shem Etana musiał porozumieć się z orłem w wykopie. Wizerunek na pieczęci ukazuje skrzydlatą, wysoką budowlę (wyrzutnię?), nad którą wzlatuje orzeł.

Dołączona grafika


Czym albo kim był ów orzeł, który zabrał Etanę w dalekie nieba? Nie możemy się powstrzymać przed skojarzeniem tego starożytnego tekstu z komunikatem wysłanym na Ziemię w lipcu 1969 przez Neila Armstronga, dowódcę statku kosmicznego Apollo 11: „Houston! Tu Morze Spokoju. Orzel wylądował!"

Zawiadamiał o wylądowaniu pierwszych ludzi na Księżycu. Morze Spokoju było miejscem lądowania; Orzeł był nazwą lądownika księżycowego, który oddzielił się od statku kosmicznego i zabrał dwóch astronautów na Księżyc (a później z powrotem do macierzystej jednostki). Zaraz po tym, jak lądownik odłączył się, by rozpocząć własny lot na orbicie Księżyca, kosmonauci przesłali do stanowiska dowodzenia w Houston te słowa: „Orzel ma skrzydła".

Lecz „orzeł" mógł też oznaczać astronautów, którzy znajdowali się na pokładzie statku kosmicznego. W misji Apolla 11 „orzeł" był także symbolem samych kosmonautów, noszony jako emblemat na ich skafandrach. Tak samo jak w opowieści Etany, oni także byli „orłami" mogącymi latać, rozmawiać i nawiązywać kontakt.

Dołączona grafika


Jak starożytny artysta przedstawiłby pilotów boskich pojazdów kosmicznych? Czy przypadkiem nie przedstawiłby ich w postaci orłów?
Właśnie coś takiego znaleźliśmy. Asyryjska pieczęć, wyryta około 1500 roku prz. Chr., ukazuje mianowicie dwóch „ludzi-orłów" salutujących przed shem!.

Dołączona grafika


Znaleziono wiele wizerunków takich „orłów", nazywanych przez uczonych „ludźmi-ptakami". Przedstawiani są na ogół po obu stronach drzewa życia, jak gdyby dla podkreślenia, że w swoich shem umożliwiali łączność z niebiańską siedzibą, gdzie znajdował się chleb życia i woda życia. Typowy wizerunek orłów rzeczywiście ukazuje ich z owocem życia w jednej ręce, w drugiej zaś z wodą życia, zupełnie tak, jak w opowieściach o Adapie, Etanie i Gilgameszu.

Dołączona grafika


Te orły, co wyraźnie widać na wielu wizerunkach, nie były monstrualnymi „ludźmi-ptakami", lecz istotami o ludzkich kształtach, noszącymi kostiumy czy uniformy, jakie nadawały im wygląd orłów.

Hetycka opowieść dotycząca boga Telepinu, który zniknął, relacjonuje, że „wielcy i pomniejsi bogowie wszczęli poszukiwania Telepinu", a „Szamasz wysłał bystrego orła", by odnalazł zaginionego.

W Księdze Wyjścia przytacza się boskie przypomnienie przekazane dzieciom Izraela: „nosiłem was na skrzydłach orlich i przywiodłem was do siebie". Potwierdza ono, jak się zdaje, że drogę do boskiej siedziby odbywało się na skrzydłach orłów - tak jak to przedstawia opowieść o Etanie. Faktem jest, że liczne wersety biblijne opisują Bóstwo jako istotę uskrzydloną. Boaz witał Rut, wchodzącą do społeczności judejskiej, słowami: „przyszłaś, aby się schronić pod [...] skrzydłami" Boga Jahwe. Psalmista szukał bezpieczeństwa „w cieniu [...] skrzydeł" Boga i opisał zstąpienie Pana z nieba. „Dosiadł cheruba i uleciał, i poszybował na skrzydłach wiatru." Analizując podobieństwa między biblijnym El (używanym jako tytuł albo ogólna nazwa bóstwa) a kanaanejskim Elem, S. Langdon (Semitic Mythology) wykazał, że obydwaj byli przedstawiani, w piśmie i na monetach, jako skrzydlaci bogowie.

Teksty mezopotamskie nieodmiennie przedstawiają Utu/Szamasza jako boga zarządzającego miejscem lądowania shem i orłów. Podobnie Jak jego podwładni, był czasem ukazywany z kompletem insygniów stroju orła.

Dołączona grafika


Mając takie prerogatywy, mógł obdarzać królów przywilejem „latania na skrzydłach ptaków" i „wznoszenia się z niższych niebios do Wysokich". A kiedy wznosił się w ognistej rakiecie, był tym, „który dosięga niepojętych odległości w niezliczonych godzinach". Właściwie ,ziemia była jego siecią, sidłami odległe nieba".

*

Sumeryjska terminologia dotycząca obiektów związanych z niebiańską podróżą nie ograniczała się do me, które wkładali na siebie bogowie, lub mu, które było ich stożkowatym „rydwanem".

Sumeryjskie teksty opisujące Sippar informują, że w środku tego miasta znajdował się wydzielony obszar, ukryty i chroniony masywnymi murami. W obrębie tych murów stała świątynia Utu, „dom, który był jakby domem niebios". Na wewnętrznym dziedzińcu tej świątyni, również chronionej wysokimi murami, stał „wzniesiony do góry, potężny APIN" (według tłumaczy „obiekt, który się przedziera").

Taki obiekt przedstawia rysunek znaleziony na świątynnym kopcu Anu w Uruk. Kilkadziesiąt lat temu trudno byłoby zgadnąć, czym był ten obiekt, dziś nie mamy wątpliwości, że jest to wielostopniowa rakieta kosmiczna, na której szczycie spoczywa stożkowate mu, czyli kabina dowodzenia.

Dołączona grafika


Dowód na to, że bogowie Sumeru posiadali nie tylko „latające izby" przeznaczone do lotów w atmosferze ziemskiej, lecz także wielostopniowe rakiety kosmiczne, wypływa z analizy tekstów opisujących święte obiekty w świątyni Utu w Sippar. Dowiadujemy się, że w sumeryjskim sądzie najwyższym świadkowie byli wzywani do złożenia przysięgi na wewnętrznym dziedzińcu. Stojąc przed bramą, zwracali twarz ku trzem widocznym przez nią „boskim obiektom". Nazywały się one „złota kula" (kabina załogi?), GIR, oraz alikmahrati - termin oznaczający dosłownie „chód, który porusza statek", czyli coś, co nazwalibyśmy motorem, silnikiem.

Wyłania się tu związek z trzysegmentową rakietą kosmiczną, złożoną z kabiny, czyli modułu dowodzenia na szczycie, silników u dołu i „gir” w środku. Ów termin był stosowany szeroko w odniesieniu do lotów kosmicznych. Strażnicy, których napotkał Gilgamesz przy wejściu na lądowisko Szamasza, nazywani byli gir-ludźmi. W świątyni Ninurty święta, czyli najbardziej strzeżona, wewnętrzna strefa, określana była słowem GIR.SU („miejsce, skąd gir wyrzucane jest w górę"),

Gir - co zostało powszechnie uznane - był terminem używanym na określenie ostro zakończonego przedmiotu. Uważne spojrzenie na piktogram wyrażający gir pozwala lepiej zrozumieć „boską" naturę tego terminu, ponieważ to, co widzimy, jest długim przedmiotem w kształcie strzały, podzielonym na kilka przedziałów czy też części:

Dołączona grafika


To, że „mu” mogło krążyć w atmosferze ziemskiej o własnych siłach lub latać nad lądami, połączone z gir, albo spełniać funkcję modułu dowodzenia na szczycie wielostopniowego apin, jest świadectwem sztuki inżynierskiej bogów Sumeru, bogów nieba i ziemi.
Przegląd sumeryjskich ideogramów i piktogramów nie pozostawia wątpliwości, że ktokolwiek rysował te znaki, znał kształty rakiet z warkoczami falującego ognia oraz był świadom przeznaczenia pojazdów-pocisków i niebiańskich „kabin".

KA.GIR („usta rakiety") przedstawia wyposażony w stateczniki gir, czyli rakietę, wewnątrz podziemnej obudowy przypominającej szyb.

Dołączona grafika


ESH („boska siedziba"), pomieszczenie lub moduł dowodzenia pojazdu kosmicznego. (góra)
ZIK („wzniosić się"), start modułu dowodzenia? (dół)

Dołączona grafika


Spójrzmy wreszcie na piktogram oznaczający „bogów" w języku Sumerów. Termin ten był dwusylabowym słowem: DIN.GIR. Widzieliśmy już, czym był symbol GIR: dwustopniową rakietą ze statecznikami. DIN, pierwsza sylaba, znaczyło: „prawy", „czysty", „jasny". Wobec tego zestawienie DIN.GIR jako „bogowie" czy „istoty boskie" miało znaczenie: „sprawiedliwi z jasnych, zaostrzonych obiektów" lub dobitniej: „czyści z płomiennych rakiet".

Piktogram wyrażający „din” był taki:

Dołączona grafika


Przypomina on potężny silnik odrzutowy wyrzucający płomienie z tylnej części, przednia jest natomiast zagadkowo otwarta. Ta zagadka ustępuje jednak miejsca zdumieniu, gdy „przesylabizujemy" dingir, łącząc te dwa piktogramy. Ogon mającego coś w rodzaju stateczników gir pasuje doskonale do otworu na przodzie din!.

Dołączona grafika

Dołączona grafika


W rezultacie powstaje zadziwiający obraz statku kosmicznego o napędzie rakietowym z dokładnie połączonym lądownikiem - zupełnie tak, jak moduł księżycowy był połączony ze statkiem kosmicznym Apollo 11! Jest to trzysegmentowy pojazd składający się ze starannie dopasowanych do siebie części: napędowej, mieszczącej silniki, sektora środkowego z zaopatrzeniem i ekwipunkiem oraz cylindrycznej „niebiańskiej izby", gdzie znajdowali się ludzie zwani dingir - bogowie starożytności, astronauci zamierzchłych czasów.
Czy można wątpić w to, że nazywając swoje bóstwa „bogami nieba i ziemi", starożytni mieli na myśli w dosłownym znaczeniu ludzi, którzy przybyli na ziemię z jakiegoś obcego nieba?
Przedstawione dotychczas dowody, dotyczące starożytnych bogów i ich pojazdów, powinny rozwiać wszelkie wątpliwości co do faktu, że byli oni kiedyś rzeczywiście istotami z krwi i kości, ludźmi, którzy dosłownie zstąpili z nieba na ziemię.

Nawet starożytni kompilatorzy Starego Testamentu - którzy poświęcili Biblię jedynemu Bogu - uznali za konieczne potwierdzenie obecności na Ziemi w dawnych czasach takich boskich istot.

Zagadkowy fragment - zmora trapiąca tłumaczy i teologów - otwiera Rozdział 6 Genesis. Jest wtrącony między przegląd rozwoju następujących po Adamie generacji a historię boskiego rozczarowania ludzkością żyjącą przed potopem. Fragment ten oznajmia niedwuznacznie, że w owym czasie:

„Ujrzeli synowie boży,
że córki ludzkie były piękne.
Wzięli więc sobie za żony te wszystkie,
które sobie upatrzyli".


Konsekwencje wynikające z tych wersetów oraz analogie do sumeryjskich opowieści o bogach, ich synach i wnukach, i ich półboskim potomstwie zrodzonym ze współżycia śmiertelników z bogami narastają w miarę dalszej lektury biblijnego tekstu:

„Byli na ziemi Nefilim
w owych czasach, również i potem,
gdy synowie boży
obcowali z córkami ludzkimi,
a one im rodziły dzieci.
Byli to mocarze wieczności -
ludzie shem".


Nie jest to przekład tradycyjny. Przez długi czas wyrażenie „Byli na ziemi Nefilim" tłumaczono jako „byli na ziemi olbrzymi". Jednak współcześni tłumacze, zrozumiawszy ten błąd, uciekli się po prostu do pozostawienia hebrajskiego terminu Nefilim bez zmiany. Wersetowi „z dawien dawna mieli shem", jak można się było spodziewać, nadano znaczenie „z dawien dawna mieli imię", a stąd „z dawien dawna byli sławni". Lecz jak już to ustaliliśmy, termin .shem trzeba pojmować w jego oryginalnym znaczeniu: rakiety, pojazdu rakietowego.

Cóż zatem znaczy termin Nefilim? Pochodzi od semickiego źródłosłowu NFL („być zrzuconym") i znaczy dokładnie to, co mówi: ci, którzy zostali zrzuceni na ziemię!
Współcześni teologowie i bibliści przejawiają tendencję do unikania tych kłopotliwych wersetów; tłumaczą je alegorycznie lub ignorują. Ale żydowskie pisma z czasów drugiej świątyni rozpoznają w nich echa starożytnych legend opowiadających o „upadłych aniołach". Niektóre z wczesnych dzieł naukowych wymieniają nawet imiona tych boskich istot, „które upadły z nieba i były na ziemi w owe dni": Sham-Hazzai („strażnik shem"), Uzza („potężny") i Uzi-El („moc Boga").

Malbim, znany żydowski dziewiętnastowieczny komentator biblijny poznał te starożytne źródła i wyjaśnił, że „w dawnych czasach władcy państw byli synami bogów, którzy przybyli na ziemię z nieba i wzięli za żony córki ludzkie; wśród ich potomstwa byli herosi i mocarze, książęta i królowie". Te historie - oświadczył Malbim - odnosiły się do bogów pogańskich, „synów bóstw, które w najstarszych czasach upadły z nieba na ziemię [...], dlatego nazywały się &raquo;Nefilim&laquo;, tzn. ci, którzy upadli".

Niezależnie od teologicznych implikacji, nie można pominąć dosłownego i oryginalnego znaczenia tych wersetów: Nefilim byli synami bogów, którzy przybyli na ziemię z nieba.
A Nefilim byli ludźmi shem - ludźmi pojazdów rakietowych. Będziemy ich odtąd nazywać ich biblijnym imieniem.

Źródło : "12 Planeta" Z. Sitchin
Zdjęcia : hiszpańsko - języczna wersja książki

  • 0



#8

tybysh.
  • Postów: 330
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Świetny art :> Przeczytanie calego troche czasu mi zajelo ale bylo warto.Najlepszy chyba art na forum.
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych