Za czasów kiedy nie interesowałem sie nie wyjaśnionymi zjawiskami miałem sen o końcu świata. Jak tylko wstałem naszkicowałem najbardziej charakterystyczny widok który moim oczom sie "objawił". Widok ten zamieściłe jako mój awatar jest co prawda niewyraźny ale spróbuje go później zamieścić tutaj.
Sen o końcu świata: obudził mnie chałas jakichś pojazdów, co dziwne obudziłem sie z uczuciem przygniatajacego strachu (osoba którą byłem we śnie) a zarazem ciekawości (jako obserwator)-dziwne nie?-wyszedłem z jakiegoś ukrycia i pochylony podszedłem do ruiny ściany. Widok był straszny (po prostu bałem sie) olbrzymia kolumna pojazdów opancerzonych (czołgi ,transportery ) ze znakiem czerwonej gwiazdy na wieżyczkach podarzały w kierunku Wa-wy główną ulicą Radzymina. Serce zaczęło mocno bić , a uczucie to wzmocniło sie kiedy zobaczyłem grupę żołnierzy w dziwnych uniformach rodem z half-life przeczesujących pobliskie ruiny... uciekłem do swojej kryjówki...zasnełem...zimno..
kolejny dzień... wstaję ,cisza, spokój, uczucie bezsilności...kryjówka to nisza pod zachowanymi schodami wysłana gazetami i popalonymi ubraniami...wygrała ciekawość obserwatora i zaczełem sie rozglądać...spokój zniknął , a pojawiło sie przerażenie... to jest mój dom z dzieciństwa ,moje osiedle, moje miasto !!! co jest!!! rozglądam sie dalej : łuna nad warszawą (a może dalej) niebo szczelnie zasłonięte pomarańczowymi chmurami?!!! nie to niebo zamiast koloru błękitnego przybrało barwę szaro-pomarańczową!!! dwie jasne ale zamglone obiekty jedno napewno słońce drugie kometa? może planeta w każdym razie trochę wieksze i z ogonem ... oprócz w/w obiektów przecinające sie nawzajem w formi krzyża smugi po samolotach lub rakietach...wszędzie ruiny budynków ...co ciekawe "zwalone" tylko górne piętra tak jakby jakaś fala uderzeniowa traciła siłę(?) lub podniosła sie o jakieś 4 może 5 metrów ... rozpacz....... obudziłem sie zlany potem...po klku godzinach namazałem ołówkiem szkic który z później zaczęłem przerabiać photoshopem...
najdziwniejsze że wiedziałem iż moi bliscy nie żyją a ja czekałem tam łudząc sie że ktoś tam wróci... sen kończy sie decyzją ,że nie ma co czekać trzeba walczyć...(we śnie miałem około 34 może 36 lat)
do tej pory jak sobie ten sen przypominam dreszcze przechodzą mi po plecach...
"nasz 2012"??? a może zajrzałem do świata równoległego?
pozdrawiam wszystkich dziwnie śniących
a oto co naskrobałem 6 lat temu (gdzieniegdzie widać jescze ołówek, nigdy niechciało mi się go dokończyć w photoshopie) widok na Wa-wę
ulica którą jechała kolumna znajduje się 45 stopni w lewo od obserwatora
narysowałem o jeden "jasny" obiekt za dużo tak mi sie wydaje... a moze jednak był? niepamiętam