Skocz do zawartości


Nieścisłości w sprawie 9/11


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
145 odpowiedzi w tym temacie

#121

-Diakon-.
  • Postów: 11
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

To wszystko ładne piękne i ciekawe ale pamiętaj ze to polskie forum Zamieszczanie tu angielskich artykułów nie ma większego sensu po jak ktoś na angielski to sam potrafiłby to znaleźć Dla większości forumowiczów ten temat nic nie wnosi poza kilkoma filmikami i twoimi komentarzami Chcesz zabłysnąć i pokazać jakie to na prawde ciekawe przetłumacz to wszystko tak aby wszyscy forumowicze mieli do tego swobodny dostęp i będzie super :)
  • 1

#122 Gość_Muhad

Gość_Muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Są słowniki i translatory a ja niestety nie posiadam czasu na tyle, by jeszcze tłumaczyć angielskie teksty. Mnie za jakiś czas będzie znacznie mniej na forum.
  • 0

#123

Garry.
  • Postów: 116
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Co jak co ale te artykuły są na poziomie na którym, ktoś kto skończył gimnazjum z angielskim na co najmniej 3-4 są raczej proste do przetłumaczenia.
Angielski wydaje mi się, że trzeba znać by się bawić w badanie takich spraw, bo kolego nawet nie możesz sprawdzić podanego źródła. Ktoś może podać ci link do źródła w którym jest napisane zupełnie co innego niż ta osoba powiedziała. A tak btw. bez angielskiego jesteś kaleką na rynku pracy (chyba że masz jakiś inny język opanowany w stopniu bardzo wysokim)
  • 1

#124 Gość_Muhad

Gość_Muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Uczyłem się 4 języków i pracowałem za granicą. A to co robię ze swoim wolnym czasem, to mój prywatny interes. Ja wolę zrobić coś pożytecznego w domu. Pozdrawiam.
  • 2

#125

Pixxel.
  • Postów: 156
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Kto kamerował pierwsze uderzenie samolotu w WTC? Skąd ten kto s wiedział, że coś uderzy w wieżę, skoro miał czas na przygotowanie kamery do nagrywania?
  • 0

#126

Darken.
  • Postów: 261
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Kto kamerował pierwsze uderzenie samolotu w WTC? Skąd ten kto s wiedział, że coś uderzy w wieżę, skoro miał czas na przygotowanie kamery do nagrywania?



A widziałeś chociaż to nagranie? Widziałeś w jakich okolicznościach było to nagrywane?
  • 1

#127

Ironmacko.
  • Postów: 809
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Do Muhada:
Juz raz polemizowalem z Twoja ciekawostka numer 6 w tym temacie, pokazujac Ci nawet zdjecia katastrofy w ktorej samolot scinal drzewa. Twierdziles, ze to pozniej ekipy je przycieły... <sick>.
W ostatnim czasie polski samolot z 96 osobami na pokladzie poscinal troche wiecej niz 6 watlych latarni... i uczynil to lecac okolo 2,5 metra nad Ziemia

Mam nadzieje, ze w przyszlosci Ty, ani nikt inny nie wyskoczy z tekstem, ze sciecie latarni przez samolot jest nie mozliwe..., a to chociaz ze wzgledu na szacunek dla ofiar tej i z 911 katastrofy...


  • 1

#128

Engined.
  • Postów: 43
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

9/11 to spisek, i żaden sceptyk go nie owali. Wystarczającym dowodem dla mnie jest to, że w pyle z wież WTC naukowcy znaleźli nano-termit. A co do ludzi którzy brali udział w spisku. Jestem pewien, że w USA rządzą ludzie którzy są ponad administracją prezydenta, a sam prezydent to tylko marionetka.
  • 0

#129

Ironmacko.
  • Postów: 809
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

9/11 to spisek, i żaden sceptyk go nie owali. [...]


No, ze go nie "owali" to pewne... ;).

[...] Wystarczającym dowodem dla mnie jest to, że w pyle z wież WTC naukowcy znaleźli nano-termit. [...]

A slyszales o jeszcze o tym ze:
- wszyscy zydzi dostali wolne
- dziura w pentagonie jest za mala
- Teresa (SC) nie mogla widziec samolotu
- Most (SC) smiesznie sie porusza
- widac wybuchy na elewacjach WTC
- i wiele, wiele innych...

Zyj jak wiekszosc ludzi w kompletnej dezinformacji (czyt: informacji, ktore mozesz zweryfikowac w prosty sposob, a tego nie robisz...)
  • 0

#130

Ironmacko.
  • Postów: 809
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Po fatalnej katastrofie samolotu z Prezydentem RP na pokladzie napisalem cos takiego:

Do Muhada:
Juz raz polemizowalem z Twoja ciekawostka numer 6 w tym temacie, pokazujac Ci nawet zdjecia katastrofy w ktorej samolot scinal drzewa. Twierdziles, ze to pozniej ekipy je przycieły... <sick>.
W ostatnim czasie polski samolot z 96 osobami na pokladzie poscinal troche wiecej niz 6 watlych latarni... i uczynil to lecac okolo 2,5 metra nad Ziemia
Mam nadzieje, ze w przyszlosci Ty, ani nikt inny nie wyskoczy z tekstem, ze sciecie latarni przez samolot jest nie mozliwe..., a to chociaz ze wzgledu na szacunek dla ofiar tej i z 911 katastrofy...


W dniu dzisiejszym przeczytalem jeszcze cos takiego: Antoni Macierewicz przedstawiając instrukcję użytkowania samolotu Tu-154, powiedział, że jego zespół ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, będzie chciał wyjaśnić, jak jeden z najsilniejszych samolotów świata mógł utracić skrzydło po uderzeniu w drzewo o grubości 40 cm, pozostawiajac na boku fakt, ze jest to mozliwe to popatrz ktos poddaje w watpliwosc rozwalenie skrzydla przy drzewie o srednicy 40cm (chociaz to drzewo bylo chyba wieksze (vide zdjecia)), a Ty chciales zeby skrzydlo sie rozpadalo przy zetknieciu z pusta w srodku latarenka...

Mam nadzieje, jak juz pisalem, ze ciekawostka nr.6 juz nigdy nie powroci na lamach rzeczowej dyskusji... 

Użytkownik Ironmacko edytował ten post 13.08.2010 - 16:03

  • 0

#131

Mazowiecki.
  • Postów: 12
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Chciałbym podzielić się z wami tekstem Zbigniewa Jankowskiego o 11 września 20001, jaki popełnił w odpowiedzi na artykuł na stronie racjonalista.pl http://www.racjonali...l/kk.php/s,5839 "Pseudonauka ruchu 9/11 Truth". Tekst ten jest moim zdaniem powalający! Przez długi czas byłem bardzo sceptycznie nastawiony do tej teorii spiskowej, jednak argumenty zebrane i przedstawione przez Z. Jankowskiego i sposób w jaki je przedstawia, na spokojnie, bez emocji, dały mi bardzo do myślenia i przekonały, że jesteśmy od 9 lat okłamywani. Zapraszam do lektury i dyskusji.

Zbigniew Jankowski „11 września i teoria spiskowa neoracjonalistów”
19 maja, 2008

Oto chwila, która wystawia na próbę ludzkie sumienia

Thomas Paine, 1776 r.

W połowie kwietnia 2008 r. portal internetowy „Racjonalista” opublikował artykuł pt. „Pseudonauka ruchu 9/11 Truth”.(1) Zaprezentowany materiał stanowi przerażające świadectwo kondycji umysłowej, w jakiej egzystuje ogromna część inteligencji współczesnych społeczeństw przemysłowych. Poniżenie zniewolonego umysłu, będące bezpośrednim skutkiem działania nasilonej, długotrwałej i nieustannej indoktrynacji, jakiej poddani są odbiorcy treści, wytwarzanych przez nowoczesne ośrodki kontroli opinii publicznej, charakteryzuje brak umiejętności formułowania opinii własnych i nieustanna potrzeba odwoływania się do autorytetów. Jest też najsmutniejszą chyba cechą naszej nibydemokracji, w której obywatele, traktowani jak ogłupiały motłoch, nie mają prawa posiadać ani publicznie artykułować niezależnych opinii bez konieczności odpierania agresywnych ataków ze strony ludzi zaangażowanych w obronę nietykalnych symboli hierarchii zachodniej cywilizacji. Artykuł zamieszczony w „Racjonaliście” jest klarowną ekspozycją tej tendencji i jednocześnie spektakularnym aktem zerwania więzi z tradycją kartezjańskiej logiki, w myśl której nie jest możliwe wykazanie fałszywości tezy poprzez zademonstrowanie argumentu, że teza popierana jest przez osobę, która prezentuje fałszywe opinie na tematy odmienne. Świat nie dzieli się, jak sugeruje redakcja „Racjonalisty”, na ludzi posiadających opinie poprawne oraz na ludzi posiadających opinie fałszywe na wszystkie tematy rzeczywistości. To powinno być jasne. Powinno też być już jasne, że racjonalizm tworzony był w duchu nieustannej krytyki i weryfikacji opinii wygłaszanych przez autorytety, reprezentujące interesy rządzących. I nie bezpodstawnie, gdyż „nie powinno się ufać ludziom posiadającym władzę”, jak stwierdził kiedyś współtwórca Stanów Zjednoczonych James Madison. Taki jest rodowód i znaczenie słowa sceptycyzm, które dumnie zdobi winietę portalu ale najwyraźniej nie umysły reprezentantów polskiego neoracjonalizmu.

Ben Franklin, jeden z najbardziej wysławianych myślicieli amerykańskiego oświecenia przyznał w pewnym momencie swojego życia, że do deizmu nie przekonały go opinie krytyków chrześcijaństwa ale bezsensowność argumentów jego obrońców. Potraktujmy to więc jako wskazówkę i spróbujmy przeanalizować racje wyznawców owego ‘neoracjonalizmu’, czyli nazywając rzecz po imieniu: krzewicieli waszyngtońskiego fundamentalizmu na tle sporu naukowego, jaki wywołały tragiczne wydarzenia 11 września.

Podstawowym i najsilniejszym argumentem, z którego wywodzą swe racje obrońcy oficjalnie prezentowanej interpretacji wydarzeń 11 września, jest następujące oświadczenie: „nie wierzę w teorie spiskowe”. Ta ujmująca stanowczością popularna deklaracja braku wiary samozwańczych racjonalistów ma jednak jeden rażący mankament. Jest niestety kłamliwa i rzadko kiedy okazywało się to bardziej ewidentne niż w kontekście wydarzeń 11 września.

Owi racjonaliści, o których mowa, wierzą bowiem całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem w wielką teorię spiskową, powstałą w gabinecie George’a Busha. Nazwano ją wojną z terroryzmem, czyli spiskującymi przeciwko zachodowi arabami, którzy, jak nam usilnie wmawiano, potrafią przy pomocy scyzoryków sparaliżować warty pół biliona dolarów rocznie system bezpieczeństwa narodowego imperium amerykańskiego. Choć 11 września był ewidentnym, encyklopedycznym przykładem spisku, definiowanym w leksykonach jako „tajne porozumienie grupy osób dla wspólnego osiągnięcia jakiegoś celu”, to dziennikarska brać nie mogła jednak stosować określenia „spisek” ze względu na skojarzenia, jakie termin ten implikuje w technice manipulacji opinią publiczną, czyli public relations. Hasło „teoria spiskowa” jest w naszej kulturze określeniem całkowicie irracjonalnym i pełniąc w mediach rolę etykiety, służy do wspierania stereotypu, będącego łatwym, bo nie wymagającym przedstawiania żadnych argumentów, sposobem dyskredytowania wszelkich racjonalnych opinii, które mogłyby rzucić jakikolwiek cień podejrzeń na uczciwość postępowania menadżerów globalnego systemu ekonomicznego. Nie trudno zauważyć, że określenie „teoria spiskowa” używane jest nagminnie głównie przez osoby, które teorii spiskowych ani nie znają (bo nie wolno ich przecież poznawać) ani nie rozumieją. Artykuł zamieszczony w „Racjonaliście” jest tego jaskrawym przykładem. Autor bez wdawania się w szczegóły merytoryczne oświadczył, że ci którzy wyrażają swoje wątpliwości, dotyczące wydarzeń 11 września, są gromadą irracjonalnych oszołomów, co to nie rozumieją „prawdziwej” nauki. Wyrażanie opinii sceptycznych okazało się tym samym w dzisiejszych czasach irracjonalne.

Przyjrzyjmy się zatem temu, czego nie rozumiemy, a co dla nas, obywateli demokratycznego społeczeństwa, powinno być jasne, jeśli nasze wspólne publiczne dobro, czyli republika, ma jakiekolwiek jeszcze znaczenie. Zaczynając od pytań najprostszych odważmy się powiedzieć wreszcie tak: my, naród, mamy wszyscy obywatelskie prawo rozumieć, w jaki sposób samolot uderzający w Pentagon wybił w jego ścianie otwór mniejszy od jego rozpiętości skrzydeł i na gruncie jakich praw fizyki daje się to zjawisko wytłumaczyć i potwierdzić eksperymentalnie. Mamy również prawo żądać odpowiedzi na pytanie, z jakich powodów przez tyle lat nie zostało nam to jednoznacznie wyjaśnione. Podkreślmy z naciskiem w tym miejscu, że stosowane nagminnie przez neoracjonalistów prawo „niewiary w teorie spiskowe” nie jest prawem fizyki i w związku z tym nie można używać go w tym momencie jako argumentu. Jest to bowiem prawo o charakterze wyznaniowym czyli religijnym, które, niczym plaga, rozpowszechniło się w korporacyjnej kulturze jako skuteczny czynnik stygmatyzacji opinii, szkodzących interesom władzy. Imponujący jest jednak fakt, że mimo silnego ostracyzmu, wtórującemu rozkazowi George’a Busha, że nie „będziemy tolerować żadnych teorii spiskowych”, są ludzie, którzy z godnością decydują się takie opinie artykułować. Ludzi tych wbrew pozorom jest wielu, a ich liczba nieustannie rośnie.

Ekspert ds. wizualnej identyfikacji naukowo-technicznej amerykańskiego wywiadu, generał Albert Stubblebine, objaśniał: „jednym z moich zadań w wojsku było interpretowanie obrazów dla wywiadu wojskowego w czasie zimnej wojny. Dokonywałem pomiarów fragmentów sowieckiego sprzętu na podstawie fotografii. Taką miałem pracę. Gdy patrzę na otwór w ścianie Pentagonu i porównuję go z rozmiarem samolotu, który miał w niego uderzyć, stwierdzam, że ‘samolot nie pasuje do otworu po zniszczeniu’”. Wyznawcy waszyngtońskiej teorii spiskowej wierzą natomiast w wyjaśnienie opublikowane przez rząd USA, zgodnie z którym powstanie tak małej średnicy otworu w ścianie Pentagonu wynika z faktu, że skrzydła samolotu odpadły przed uderzeniem w fasadę budynku. Co ciekawe, ani skrzydeł ani samolotu ani ciał pasażerów nie widać jednak na żadnym dostępnym materiale wizualnym. Wyznawcy teorii spiskowej mają jednak „własną”, stworzoną przez Biały Dom, wizję tego wydarzenia.

Paranormalne zjawisko, które miało miejsce 11 września w Waszyngtonie, kryje w sobie cały szereg fascynujących zagadek. Nie okazały się one jednak interesujące na tyle, by wywołać publiczną dyskusję w massmediach, których, jak się okazuje, czasami o dziwo nie interesują sensacje. Zagadkami najbardziej intrygującymi były: brak szczątków samolotu, brak pożaru, który po katastrofach lotniczych gaszony jest często dziesiątki godzin, brak jakichkolwiek zapisów wideo najbardziej strzeżonego budynku na świecie, skonfiskowanie przez FBI wszystkich taśm wideo pochodzących z sąsiadujących obiektów oraz dziesiątki intrygujących opinii ekspertów, takich jak choćby ta: „Przeleciałem 6000 godzin za sterami Boeinga 757 i 767 i nie potrafiłbym poprowadzić tej maszyny po torze opisanym [przed uderzeniem w Penatgon]. Byłem pilotem myśliwców i instruktorem walk powietrznych w US Navy Fighter Weapons School i mam doświadczenie w lotach na niskich wysokościach przy wysokiej prędkości. Nie byłbym w stanie dokonać tego, co zrobili ci amatorzy” – oświadczył otwarcie dowódca wojskowy Ralph Kolstad z doświadczeniem ponad 23 000 godzin odbytych lotów. Zadał również te same, intrygujące wszystkich, pytania: „Jak wygląda zniszczenie ściany Pentagonu, które spowodowały skrzydła samolotu? Gdzie są wielkie części maszyny, które zawsze odpadają w czasie wypadku? Gdzie się podział cały bagaż? Co się stało z kilometrami przewodów i kabli, które są częścią każdego wielkiego samolotu? Gdzie są stalowe części silnika?”. (2)

Pytania te nie zaintrygowały jednak massmediów. Nie powstały też żadne wątpliwości, dotyczące tragedii na Manhattanie choć nigdy w historii żaden budynek o konstrukcji stalowej nie zawalił się na skutek pożaru. 11 września zdarzyło się to w Nowym Jorku aż trzykrotnie.

Najbardziej fascynującym faktem, związanym z dniem 11 września jest coś, co powinno przykuć uwagę racjonalistów, gdyby tylko bardziej byli skłonni zawierzyć możliwościom ludzkiego rozumu, niż ulegać sile swoich przekonań duchowych. Otóż wieżowce zawaliły się w czasie ok. 10 s z prędkością bliską swobodnego spadania, czyli z prędkością jaką porusza się ciało puszczone swobodnie, gdy działa na nie wyłącznie siła grawitacji (przy zaniedbywalnie małym wpływie sił oporu powietrza). Oznacza to, że potężna masa wspierająca budowlę nie spowolniła w najmniejszym nawet stopniu ruchu zawalającego się budynku. Niezwykłe to zjawisko zostało zinterpretowane przez NIST (National Institute of Standars and Technology) w specjalnej zamówionej przez rząd publikacji, przedstawionej narodowi jako oficjalny raport wydarzeń 11 września, w ten oto znamienny dla świata sposób: „pęd (równy iloczynowi masy ciała i jego prędkości) dwunastu i dwudziestu ośmiu pięter (odpowiednio dla wieżowca WTC 1 i WTC 2) spadających na wspierającą je poniżej konstrukcję (która została zaprojektowana by stawiać opór tylko sile statycznej pięter, znajdujących się powyżej, a nie przeciwdziałać dynamicznym oddziaływaniom, związanym z pędem zwróconym w dół) tak bardzo przewyższył możliwości wytrzymałościowe struktury znajdującej się poniżej, że ta nie była w stanie zatrzymać ani spowolnić ruchu spadającej masy„.(3) Oto, zatem, oficjalne stwierdzenie rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki, że dnia 11 września 2001 r. nie funkcjonowało fundamentalne prawo natury, będące podstawą mechaniki klasycznej, a znane od ponad trzystu lat jako druga zasada dynamiki Newtona.

Ów scholastyczny argument, że „pęd pięter był tak bardzo duży, że konstrukcja nie była w stanie spowolnić ruchu”, kwalifikuje się bez cienia wątpliwości do najbardziej absurdalnych stwierdzeń, jakie wyartykułowano w historii współczesnej nauki w publikacji o rzekomo naukowym charakterze. Jest on równoważny postulatowi, którego byłby w stanie odeprzeć intuicyjnie każdy przytomny kierowca, że pędzący z dowolną prędkością samochód, zderzając się z pojazdem stojącym na jego drodze, będzie kontynuował ruch z niezmienioną prędkością wraz z samochodem, w który uderzył. Oto w jakie szarlatańskie bzdury wierzy w początkach XXI wieku zwiędły kwiat polskiego racjonalizmu. Ci, którzy sądzą jednak, że to wyczerpuje skalę absurdu, w jakim pogrążyły się umysły wyznawców waszyngtońskiej teorii spiskowej, są w wielkim błędzie. Dzień 11 września ma bowiem wszelkie szanse przejść do historii zachodniej cywilizacji jako Światowy Dzień Absurdu i żałoby po zdrowym rozsądku.

W ciągu 10 sekund, na oczach całego świata, rozpadło się w niewyjaśniony sposób 287 stalowych kolumn, wspierających konstrukcję budynków. Ich dezintegracja musiała, jak sugeruje logika, przebiegać w sposób absolutnie synchroniczny, biorąc pod uwagę fakt, że budynki runęły wertykalnie w obrębie swojej podstawy, nie przechylając się w żadną stronę, mimo iż uderzenie samolotów nie było bynajmniej centralne. Proces ten jest niewyobrażalny również z innego powodu. Źródłem energii, która go zainicjowała, były – rzekomo – szczątkowe ilości paliwa lotniczego, jakie mogły pozostać po eksplozji w samolocie. Co więcej, paliwo lotnicze w najbardziej wydajnym procesie spalania (który nie miał miejsca 11 września) może wytworzyć temperaturę nie przekraczającą 1000 stopni Celsjusza. Stal natomiast topi się dopiero w temperaturze powyżej 1500 stopni. Choć spalanie w wieżowcach WTC nie przebiegało wydajnie, o czym świadczył czarny dym, czyli tlenek węgla powstający jako produkt powolnego „niskoenergetycznego” spalania, odbywającego się przy niedoborze tlenu (i mogącego, jak się szacuje, wytworzyć temperaturę nie wyższą od 600 stopni), to problem ten wyznawcy waszyngtońskiej teorii spiskowej wyjaśnili beztrosko, że stal w temperaturze 1000 stopni traci już swoje właściwości wytrzymałościowe i może ulegać odkształceniom, czyli np. być gięta. Właśnie owemu procesowi „gięcia” 287 olbrzymich kolumn stalowych świat przyglądał się 11 września, gdy „gięcie” odbywało się synchronicznie z prędkością swobodnego spadania w sposób identyczny w budynku WTC 1, WTC 2 oraz WTC 7, w który, tak na marginesie, nie uderzył żaden samolot, o czym „wolne” media nie miały okazji poinformować swoich konsumentów. Po tylu latach antyterrorystycznego obłąkania, w jakim pogrążyła się zachodnia cywilizacja, jednego możemy być pewni: historia ta nie mogłaby wydarzyć się w Media Marktcie.

I w istocie nie mogłaby wydarzyć się nigdzie poza chorą wyobraźnią. W 1988 r. ogień w budynku First Interstate Bank Building w Los Angeles szalał przez 3,5 godziny, niszcząc 5 z 62 pięter wieżowca ale nie spowodował żadnych znaczących uszkodzeń struktury budowli. W 1991 r. wielki pożar budynku One Meridian Plaza w Filadelfii gaszony był przez ponad 18 godzin i zniszczył 8 z 38 pięter jednak szkielet nośny konstrukcji nie doznał żadnych widocznych uszkodzeń. W 2004 r. w stolicy Wenezueli, Caracas, przez 17 godzin płonął 50-piętrowy budynek, a pożar zniszczył 20 górnych pięter i mimo to obiekt nie zawalił się. Co więcej, w przeciwieństwie do pożarów w wieżowcach WTC, ogień we wszystkich tych budowlach był tak gorący, że z oknach pękały szyby.(4)

Jim Hoffman, kalifornijski informatyk, autor najbardziej wnikliwej i obszernej krytyki raportu NIST, zwrócił uwagę na fakt, który powinien zainteresować naszych racjonalistów, że w nauce doświadczalnej, hipoteza nie może być traktowana jako naukowa jeśli bierze pod uwagę całkowicie unikalny przypadek, a więc taki, który nigdy do tej pory nie miał miejsca i którego nie daje się eksperymentalnie powtórzyć.(5) Przykładem takiej pseudonaukowej hipotezy jest teoria spiskowa, rozpowszechniona przez administrację Busha w krajach zachodnich, postulująca, że budynki WTC zawaliły się 11 września na skutek pożaru, wywołanego przez uderzenie w nie samolotów.

Ci, którzy mieli odwagę szerzej otworzyć oczy, zmuszeni byli rozważyć jednak inny od podanego oficjalnie powód zniszczenia wieżowców na Manhattanie. Racjonalna ocena dostępnych powszechnie przesłanek sugeruje, że budynki mogły być zniszczone za pomocą rutynowej metody, stosowanej przez przedsiębiorstwa pirotechniczne, zajmujące się burzeniem starych budowli. Proces zawalenia się wieżowców na Manhattanie miał wszelkie cechy kontrolowanego zburzenia. Nie przypominał za to w niczym efektów, jakie powodują pożary. Jednakże w rządowym dokumencie, przygotowanym przez NIST, stwierdzono, że „nie znaleziono potwierdzających dowodów na wsparcie hipotezy, że wieżowce WTC zniszczone zostały w wyniku kontrolowanego zburzenia przy użyciu materiałów wybuchowych, zainstalowanych przed dniem 11 września”. Dowiadujemy się jednak, z czego to wynika. Otóż pojawia się w tekście zdanie, że „NIST nie przeprowadził testów próbek stali w celu zbadania składu i pozostałości chemicznej [termitu czy innych środków wybuchowych] materiału”. James Fetzer, profesor filozofii Uniwersytetu w Minnesocie, skomentował to wystarczająco elokwentnie. „Twierdzenie, że instytut NIST nie znalazł potwierdzających dowodów na wsparcie hipotez alternatywnych, takich jak kontrolowane zburzenie, miałoby znaczenie tylko w przypadku, gdyby instytut NIST faktycznie poszukiwał dowodów, które mogłyby wesprzeć hipotezy alternatywne”.(6) Święta prawda. Nie można przecież wykryć choroby bez zbadania pacjenta, choć z pewnością nie jest to argument w pełni oczywisty dla głęboko wierzących amerykanistów.

Artykuł zamieszczony w „Racjonaliście”, będący właściwie rozpaczliwą próbą pogrzebania rozumu, został zlinczowany przez dużą część szanujących intelekt czytelników. Ten spektakularny pokaz umysłowego poddaństwa i moralnego tchórzostwa skomentowany został przez jedną z czytelniczek w sposób, który zasługuje na wyróżnienie.

„Artykuł żenujący. (…) Mam wrażenie, że niektórzy państwo racjonaliści tak bardzo uwierzyli w oficjalną wersję i co gorsza mogli zbudować na tym nawet swoje życiowe filozofie, iż przyznanie się do najmniejszej wątpliwości wywróciłoby im świat do góry nogami. Mówią wiec innym z wyżyn swych intelektów: ludzie mądrzejsi od was nie wierzą w te bzdury, a wy tu chcecie podskakiwać? I ten ton pogardy wobec tych, którzy odważą się pisnąć, że coś tu nie gra… ach wiec to jest ten państwa racjonalizm?” (7)

Tak właśnie! To jest „państwa racjonalizm”, a raczej to jest racjonalizm organizacji państwa. Dzięki istnieniu mechanizmu dystrybucji przywilejów, kultura intelektualna w każdym społeczeństwie hierarchicznym kształtowana jest w zgodzie z interesami hierarchii, zabezpieczanymi przez grupy, które tworzą aparat przemocy, utrzymujący status quo. Główną funkcją intelektu w społeczeństwach hierarchicznych jest tworzenie przyjaznego klimatu, ułatwiającego realizację celów elity politycznej. Do realizacji tych celów służy kłamstwo i przemoc. Zadaniem inteligencji, czyli grupy przygotowanej do publicznego artykułowania opinii jest racjonalizowanie, czyli usprawiedliwianie, fałszowanie, ignorowanie czy marginalizowanie motywów stosowania przemocy państwowej. Wydarzenia 11 września i postawa polskiej inteligencji są najwymowniejszym tego świadectwem. Są też doskonałą ilustracją tezy, że niezbędnymi metodami tworzenia piramid władzy były, są i będą kłamstwo i przemoc.


***


W noc przed wigilią roku 1776 generał Waszyngton wydał swoim dowódcom rozkaz odczytania żołnierzom, przygotowującym się do przeprawy przez rzekę Delaware, specjalnie na tę chwilę przygotowanego tekstu, zaczynającego się od słów: „These are the times that try men’s souls”. Znaczenie pamfletu, którego autorem był Thomas Paine, okazało się dla amerykańskiej historii monumentalne. I nie bez powodu pisano później: „bez pióra Paine’a szabla Wszyngtona nie przydałaby się na nic”. By odnieść zwycięstwo, trzeba w nie wierzyć, a właśnie wiary w zwycięstwo żołnierzom nad rzeką Delaware brakowało najbardziej i to jej brak był przyczyną poważnego kryzysu przed bitwą o Trenton.

Ruch „9/11 Truth” powstał również w czasach poważnego kryzysu ale zupełnie innej natury. Paine pisał swój tekst w epoce hołdu rozumu. Ruch „9/11 Truth” powstał natomiast w czasach wielkiego kryzysu rozumu, w erze ignorancji, będącej produktem przemysłowo wytwarzanej propagandy. Powstał jednak z inicjatywy ludzi, którzy słowa Toma Paine’a, rozumieją tak samo dobrze, jak rozumieli ponad dwa wieki temu wycieńczeni żołnierze nad rzeką Delaware, którym w mroźną, grudniową noc czytano: „Tyranii tak jak i piekła nie daje się pokonać łatwo; jednak mamy prawo pocieszać się tym, że im cięższy jest konflikt tym bardziej chwalebne zwycięstwo. To co pozyskujemy niskim kosztem, ma dla nas wartość niewielką. (…) Niebiosa znają prawdziwą wartość swoich dóbr lecz dziwne byłoby doprawdy, gdyby tak niebiański artykuł jak WOLNOŚĆ nie był ceniony wysoko.” ( 8 )

Gdyby Tom Paine miał szansę czytać dziś artykuł w „Racjonaliście”, mógłby zapytać tylko, jaka jest cena rozumu wśród salonowych psów na rynku masowo wytwarzanej propagandy… w czasach, które ponownie „wystawiają na próbę ludzkie sumienia”?

Zbigniew Jankowski


PRZYPISY:________________________________________

(1) E. Standing, Pseudonauka ruchu 9/11 Truth, Racjonalista, www.racjonalista.pl/kk.php/s,5839;

(2) przytoczone wypowiedzi, wraz ze źródłami, dostępne na stronie www.patriotsquestion911.com;

(3) D. R. Griffin, Debunking 9/11 Debunking, Olive Branch Press, 2007, s. 166 oraz NIST, „Answers to Frequently Asked Questions” 30 August 2006, http://wtc.nist.gov/...aqs_8_2006.htm;

(4) D. R. Griffin, Debunking 9/11 Debunking, s. 162;

(5) tamże s. 172;

(6) tamże s. 173;

(7) komentarz iwona – obciach na Racjonaliście, 18.4.2008, www.racjonalista.pl/index.php/s,35/d,5839;

( 8 ) T. Paine, Common Sense, Rights of Man and other Essential Writings of Thoman Paine, Signet Classics, 2003, s. 71, The Crisis.


Dołączona grafika

Aby wykazać, że dwa przypadki pokazane na rysunku nie są równoważne tzn., że niemożliwością jest aby czas spadania w przypadku pierwszym (t1) równy był czasowi spadania w przypadku drugim (t2) wystarczy skorzystać z prawa zachowania pędu, wynikającego z II zasady dynamiki Newtona. Prawo to wykorzystywane jest do analizy tzw. zderzeń całkowicie niesprężystych (zilustrowanych bardzo czytelnie za pomocą modelowego przykładu na stronie wikipedii pod linkiem http://pl.wikipedia...._niesprężyste) i zakłada, że pęd układu przed zderzeniem równy jest pędowi układu po zderzeniu. Newton określił pęd ciała jako iloczyn jego masy i prędkości. Z udowodnionej przez niego drugiej zasady dynamiki wynikały poniższe zależności:

Pp=Pk, gdzie Pp to pęd układu przed zderzeniem, a Pk to pęd układu po zderzeniu.

Odnosząc to do realiów 11 września, spadające piętra w wieżowcach WTC pod wpływem stałej siły grawitacji miały przed każdym uderzeniem w piętro niższe pęd Pp=vp x mp, a po uderzeniu masa poruszającego się układu powiększała się o masę piętra znajdującego się poniżej, jednak całkowity pęd układu pozostawał – zgodnie z zasadą zachowania pędu – ten sam, czyli

Pp=vp x mp = vk x (mp+mpn)=Pk, gdzie mpn to masa piętra niższego, z czego wynika, że
vk=vp x mp / (mp+mpn) < vp, czyli prędkość ruchu spadających pięter po uderzeniu musiała być mniejsza od prędkości ruchu przed uderzeniem. Tak samo dzieje się np. w każdym zderzeniu samochodowym. Oznacza to po prostu tyle, że zderzenie niesprężyste z każdą masą skutkuje zmniejszeniem prędkości ruchu.

Właśnie ten fakt i powyższy znak nierówności dowodzi niezbicie, że wieżowce nie mogły zawalić się pod wpływem siły obsuwania się górnej części konstrukcji. Żadne piętro nie napotykało bowiem na żadną siłę oporu ze strony pięter poniższych, gdyż budynek runął w czasie odpowiadającym ruchowi swobodnego spadania. Oznacza to, że konstrukcja musiała być sukcesywnie pozbawiana swoich właściwości nośnych – gdyż nie wytwarzała siły oporu – i musiało być to dokonane pod wpływem źródła energii innego niż siła grawitacji.

http://liberalis.pl/...oracjonalistow/

od siebie dodam i powtórzę, że mnie osobiście najbardziej przekonał sam prezydent G. W. Bush, który powiedział, że widział pierwszy samolot wlatujący w wieżę i pomyślał, że to błąd pilota, skoro dowiedział się dopiero o drugim samolocie, gdy siedział z dziećmi w klasie.

http://www.youtube.com/watch?v=Sm73wOuPL60&feature=player_embedded

może tym razem ktoś to skomentuje.

Użytkownik Mazowiecki edytował ten post 04.09.2010 - 23:19

  • 0

#132

Mazowiecki.
  • Postów: 12
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Zbigniew Jankowski „11 września – najohydniejszy spisek w historii państwa”
14 czerwca, 2008

Jest to absolutnie niemożliwe aby jakikolwiek budynek, tym bardziej budynek o konstrukcji stalowej, mógł zawalić się „na płasko” z prędkością swobodnego spadania. Zatem niezaprzeczalnym faktem jest również, że oficjalne wyjaśnienie sposobu zburzenia budynków WTC jest fałszywe. Powodem zburzenia wieżowców w Nowym Jorku była kontrolowana detonacja, a nie samo uderzenie samolotów.

Jedną z najbardziej skutecznych i dobrze wypróbowanych metod działania każdego współczesnego propagandysty, zatrudnionego w korporacyjnych mediach, jest wykorzystanie hasła „teoria spiskowa”, jako łatwego, bo nie wymagającego przedstawiania żadnych argumentów, sposobu dyskredytowania wszelkich racjonalnych opinii, które mogłyby rzucić jakikolwiek cień podejrzeń na uczciwość postępowania menadżerów globalnego systemu ekonomicznego. Uczciwość tych, którzy rządzą w Waszyngtonie, jest nienaruszalnym fundamentem przekonań duchowych ludzi, odpowiedzialnych za kształtowanie opinii publicznej w atmosferze bałwochwalczej afirmacji zachodniej kultury, a w szczególności jej politycznych symboli.

Waszyngtońska teoria spiskowa


Krótko po tym, jak światem wstrząsnęły wydarzenia 11 września, prezydent George Bush oświadczył, że nie będziemy tolerować żadnych teorii spiskowych oraz, nie wyrażając najmniejszych wątpliwości, jakie towarzyszyły tragedii, oznajmił całemu światu, dwa dni po katastrofie, że „najważniejszym zadaniem, jakie stoi przed nami, jest odszukanie Osamy bin Ladena. To nasz priorytet numer jeden – zadeklarował prezydent – i nie spoczniemy dopóki nie zostanie on schwytany”.(1) Poza przerażającą tragedią, jakie wniosły do historii wydarzenia z 11 września, ludzkość była też światkiem jednego z najbardziej spektakularnych osiągnięć w historii światowej propagandy.

Dzięki nowoczesnym technikom dystrybucji informacji, zdołano nakłonić opinię publiczną zachodniego świata do zaakceptowania interpretacji wydarzeń, która stała się odtąd obowiązującą teorią spiskową. Dwa odporne – jak zapewniali konstruktorzy – na uderzenia lotnicze wieżowce World Trade Center (wraz z trzecim WTC 7) runęły w identyczny, błyskawiczny sposób w jednej godzinie, po rzekomym stopieniu ich żelaznej konstrukcji przez paliwo lotnicze, którego temperatura spalania nie osiąga nigdy poziomu temperatury bliskiej topnienia stali. W Pentagon natomiast, tego samego ranka, uderzył, jak podano w oficjalnych komunikatach propagandowych, samolot Boeing 757, przebijając w ścianie budynku otwór prawie dwa razy mniejszy od swojej rozpiętości skrzydeł. 11 września byliśmy więc świadkami zjawisk fizycznych, niewytłumaczalnych na gruncie teorii ciała stałego i wiedzy empirycznej każdego racjonalnie myślącego człowieka.

Mimo tego administracja Busha rozpętała globalną kampanię propagandową, której celem było zastraszenie świata arabskim terroryzmem. Wszystkim, czego od nas oczekiwano, było posłuszeństwo i dewocyjne akceptowanie jednej, stworzonej przez Waszyngton, teorii spiskowej, mówiącej o tym, że amerykański system bezpieczeństwa narodowego, warty 500 miliardów dolarów rocznie, sparaliżowała, przy użyciu scyzoryków, grupka obłąkanych wyznawców Allacha i zamierza z jaskiń w Afganistanie zastraszyć kapitalistyczny świat, walczący od wielu pokoleń o pokój na ziemi.

W proces rozpowszechniania waszyngtońskiej teorii spiskowej o arabskich terrorystach zaangażowała się, w pokazie bezprzykładnego służalstwa, prężna armia żołnierzy zachodnich mediów – rycerzy korporacyjnego pióra. Klimat zastraszenia dał sposobność do wprowadzenia w życie nowych totalitarnych technik inwigilacji obywateli, czyli potencjalnych terrorystów. W procederze tym prym wiodła instytucja państwa amerykańskiego, głęboko zainteresowana wszelkimi metodami ograniczania obywatelskiej wolności, które dają możliwość poszerzania zakresu globalnej władzy.

Zakazana teoria spiskowa


Z nazistowskim zapałem przystąpiono do bombardowania Afganistanu a potem Iraku, w procesie, który mentor amerykańskiej propagandy w Polsce, Jerzy Marek Nowakowski nazwał „obroną naszych podstawowych wartości”.

Nie wszyscy jednak dali się wciągnąć w wir szaleństwa. Dzięki temu do świadomości opinii publicznej z czasem zaczęły docierać niezwykle zdumiewające treści. Wśród nich były takie: „rząd utrzymuje, że cztery potężne samoloty liniowe rozbiły się 11 września, powodując śmierć ponad 3000 osób, chociaż nie przedstawiono nawet jednego niepodważalnego dowodu w celu potwierdzenia identyfikacji któregokolwiek z czterech samolotów. Przeciwnie, wygląda na to, że wszystkie potencjalne dowody są świadomie tajone” - oświadczył pułkownik amerykańskich sił powietrznych w stanie spoczynku, George Nelson, ekspert ds. wypadków lotniczych z 34 letnim doświadczeniem, zdobytym w służbie w U.S. Air Force. Stwierdził również, że „na podstawie wszelkich, łatwo dostępnych dowodów, związanych z uderzeniem w Pentagon, każdy trzeźwo myślący badacz dochodzeniowy mógł tylko wnioskować, że w budynek Pentagonu nie uderzył Boeing 757. Tak samo, na podstawie wszystkich dostępnych dowodów na miejscu wypadku w Pensylwanii, najbardziej wątpliwym przypuszczeniem mogło być to, że dziurę w ziemi spowodował samolot liniowy, a z całą pewnością nie mógł być to Boeing 757, jak oficjalnie twierdzono”. „Śmierć niewinnych ludzi i związane z tym problemy zdrowotne tysięcy innych są równie bolesne i przerażające, co najbardziej dokuczliwa i koszmarna ewentualność, która pozostaje prawdopodobna, że tak wielu Amerykanów zostało wciągniętych w najohydniejszy spisek w historii naszego państwa”.

Inny wieloletni ekspert ds. wizualnej identyfikacji naukowo-technicznej amerykańskiego wywiadu, generał Albert Stubblebine, objaśniał otwarcie: „jednym z moich zadań w wojsku było interpretowanie obrazów dla wywiadu wojskowego w czasie zimnej wojny. Dokonywałem pomiarów fragmentów sowieckiego sprzętu na podstawie fotografii. Taką miałem pracę. Gdy patrzę na otwór w ścianie Pentagonu i porównuję go z rozmiarem samolotu, który miał w niego uderzyć, stwierdzam, że ‘samolot nie pasuje do otworu po zniszczeniu’”. Otwór w budynku miał bowiem średnicę 22 metrów, a rozpiętość skrzydeł rzekomego samolotu, którego nikt nie widział, to 38 metrów.

Wieżowce World Trade Center runęły również w sposób, którego oficjalna interpretacja przeczy zdrowemu rozsądkowi i prawom fizyki Newtona. Przeczą temu również takie postacie amerykańskiej sceny politycznej jak Paul Craig Roberts, zastępca sekretarza skarbu administracji Ronalda Reagana, jeden z „ojców Reaganomiki”, były współpracownik Wall Street Journal, który stwierdził, „że jest to absolutnie niemożliwe aby jakikolwiek budynek, tym bardziej budynek o konstrukcji stalowej, mógł zawalić się „na płasko” z prędkością swobodnego spadania. Z tego względu jest to niezaprzeczalnym faktem, że oficjalne wyjaśnienie sposobu zburzenia budynków WTC jest fałszywe”.

„Uważam, że istnieją w pełni przekonywujące dowody na to, że wydarzenia wrześniowe nie przebiegały w sposób, w jaki przekonywała nas o tym administracja Busha i rządowa komisja badająca powody katastrofy 11 września. W Pentagon prawie na pewno nie uderzył samolot liniowy. Wieże World Trade Center prawie na pewno nie zawaliły się z powodu uderzenia w nie porwanych samolotów – twierdził inny były oficer wywiadu, William Christison, szef biura ds. analiz politycznych i regionalnych CIA, z 29-letnim doświadczeniem w zawodzie.

Inny wysoko postawiony as wywiadu CIA, Raymond L. McGovern, były przewodniczący National Intelligence Estimates, najbardziej autorytatywnego gremium ekspertów wywiadu w CIA, odpowiedzialny za przygotowywanie codziennego raportu wywiadu dla prezydenta Ronalda Reagana i George’a H.W. Busha, stwierdził wprost: „wyrażę się w najprostszy sposób: to była tajna akcja. Raport w sprawie zamachów 11 września to kpina. (…) jest cała masa pytań bez odpowiedzi (…) Moja konkluzja jest następująca: wykorzystując jako pretekst zamachy na WTC, nasz prezydent postąpił w identyczny sposób, jak w 1933 r. Hitler, który cynicznie wykorzystał spalenie budynku parlamentu niemieckiego, Reichstagu. Cynizm, z jakim zagrał na naszej traumie, wykorzystał do uzasadnienia ataku, rozpoczęcia zaborczej wojny z państwem, które, jak dobrze wiedział, nie miało nic wspólnego z zamachami 11 września”.

Intrygujące, choć zarazem wiele mówiące, pytanie postawił Fred Burks, były pracownik Departamentu Stanu z osiemnastoletnim doświadczeniem w pracy z takimi osobistościami jak G.W. Bush, Bill Clinton, Dick Cheney, Al Gore, Colin Powell czy Madeleine Albright. „Z jakich powodów budżet przeznaczony na zbadanie katastrofy z 11 września był dużo niższy od pieniędzy wyasygnowanych na zbadanie katastrofy wahadłowca Challenger czy choćby afery Moniki Lewinsky?”* Postawił do tego, „jeszcze ważniejsze pytanie: dlaczego nie są tym zainteresowane nasze media”? Podkreślmy więc raz jeszcze: uczciwość tych, którzy rządzą w Waszyngtonie, jest nienaruszalnym fundamentem przekonań duchowych ludzi, odpowiedzialnych za kształtowanie opinii publicznej w atmosferze ślepej afirmacji zachodniej kultury i jej symboli.

William Christison ocenił, że „była to wewnętrznie przeprowadzona robota (…) przynajmniej pewna część członków rządu USA przyczyniła się do zdarzeń 11 września (…) Powodem zburzenia wieżowców w Nowym Jorku i całkowitego zawalenia się ich aż do ziemi była kontrolowana detonacja, a nie samo uderzenie samolotów”.

„Kontrolerzy lotów lotniczych byli pewni, że na ekranach swoich monitorów obserwowali samolot wojskowy. Tylko maszyna wojskowa, a nie jakiś samolot cywilny, prowadzony przez Al Kaidę, mogła wydać ‘przyjacielski’ sygnał, konieczny do deaktywowania chroniącej Pentagon przeciwlotniczej artylerii rakietowej, podczas zbliżania się do budynku. Tylko i wyłącznie amerykańska armia – nie Al Kaida – miała możliwość przełamania Standardowych Procedur Operacyjnych i sparaliżowania własnego systemu szybkiego reagowania” – oświadczyła Barbara Honegger która w latach 1981-83 pełniła funkcję specjalnego konsultanta ds. politycznych w Białym Domu.

Ponad 50 wysokich rangą osobistości politycznych i wojskowych i ponad 100 naukowców z tytułem profesorskim publicznie zakwestionowało raport rządowy, mający wyjaśnić przyczyny tragedii 11 września, co było jednoznaczne z oskarżeniem rządu o współudział w zbrodni. Ponad 49% mieszkańców miasta Nowy Jork uważało w połowie 2004 roku, że część przywódców rządowych „wiedziało wcześniej, o planach ataku w dniu 11 września lub dniach bliskich tej daty i że świadomie nie zareagowali oni by zapobiec tragedii”. Zarzuty ciągle zachowują swą moc.

Kompromitujące Waszyngton opinie wyrażali również obserwatorzy zagraniczni. Mohamed Hassanein Heikal, były minister spraw zagranicznych Egiptu, doradca prezydencki i uznany dziennikarz, twierdził, że „Bin Laden nie ma możliwości przeprowadzania operacji na taką skalę. Gdy słucham Busha porównującego Al Kaidę do hitlerowskich Niemiec czy ZSRR, pękam ze śmiechu, bo wiem coś na ten temat. Bin Laden jest obserwowany od lat. Każda jego rozmowa telefoniczna była nasłuchiwana, a Al Kaida była inwigilowana przez amerykańskie, pakistańskie, saudyjskie i egipskie służby wywiadowcze. Nie byliby w stanie utrzymać w tajemnicy operacji, wymagającej tak wysokiego poziomu przygotowania organizacyjnego i technicznego”.

Z kolei David Shayler, były oficer służb antyterrorystycznych Wielkiej Brytanii, oświadczył, że „szeroko dostępne dowody wskazują na to, iż osoby na kluczowych stanowiskach w FBI, Departamencie Stanu i CIA nie działały zgodnie z konstytucją oraz że w islamskich terrorystach dostrzegli sposobność do przeprowadzenia operacji, która zaszokowałaby świat i w ten sposób uzasadniła amerykańskie przedsięwzięcia na Bliskim Wschodzie w szczególności w Afganistanie i w Iraku”. (2) Polskim ekspertom wojskowym, politykom i intelektualistom zabrakło jednak takiej odwagi.


Wielka szachownica imperialna


Rzeczywiście amerykańskie przedsięwzięcia w Afganistanie i Iraku nie są polityczną konsekwencją wypadków z 11 września. O głównych celach geostrategicznych USA pisał już w 1997 r. Zbigniew Brzeziński, którego autorytetu podważać nie trzeba. W swoim wybitnym dziele „The Grand Chessboard” (wielka szachownica) pisał tak: „Zgodnie z szacunkami US Departament of Energy (ministerstwo ds. energii) światowe zapotrzebowanie na energię w latach 1993-2015 wzrośnie o ponad 50%, a najbardziej znaczący wzrost poziomu spożycia energii nastąpi na Dalekim Wschodzie. Już w chwili obecnej procesy gospodarcze w Azji są źródłem olbrzymiej presji, wymuszającej eksplorację i eksploatację nowych złóż energii, a wiadomym jest, że region Azji Centralnej i basen Morza Kaspijskiego posiadają zasoby gazu ziemnego i ropy naftowej, przy których blednie bogactwo Kuwejtu, Zatoki Meksykańskiej czy Morza Północnego”. Pisał dalej, że w najbliższej przyszłości „najbardziej naglącym celem strategicznym będzie uniemożliwienie jakiemukolwiek państwu czy też grupie państw próby wyparcia czy choćby zmniejszenia w istotnym stopniu dominującego znaczenia Stanów Zjednoczonych z Eurazji”. Zadania żandarma i feudalnego władcy świata mogą jednak wywołać sprzeciw opinii społecznej w trakcie przyszłej, jak to określił, „imperialnej mobilizacji”, albowiem „Ameryka stająca się w coraz większym stopniu społeczeństwem multikulturowym, napotykać będzie na coraz większe trudności w procesie kreowania poparcia opinii publicznej w kwestiach dotyczących polityki zagranicznej, z wyjątkiem okoliczności poważnego i powszechnie odczuwanego, bezpośredniego zagrożenia zewnętrznego”. (3)

Dzieło Brzezińskiego, będące rzadkim przykładem arogancji, wielu przyrównuje tylko do „Mein Kampf”. Jak stwierdził kiedyś wierny uczeń Fuehrera, Hermann Goering, „ludzie, rzecz jasna, nie chcą wojny… Ale przecież to przywódcy państwa określają strategię polityczną i w bardzo prosty sposób mogą poprowadzić za sobą naród… naród można zawsze nakłonić do wykonywania poleceń. Wystarczy powiedzieć ludziom, że zostali zaatakowani oraz potępić pacyfistów za brak patriotyzmu i narażanie państwa na niebezpieczeństwo”.(4) Przypomnijmy tylko, że polskich partyzantów propaganda Goebbelsa nazywała przed niemiecką opinią publiczną „komunistycznymi terrorystami”.

Pół wieku później społeczeństwo polskie wciągnięte zostało jednak w wojnę zaborczą przy użyciu sztuki propagandowej, która kiedyś była sprawczynią jednej z największych tragedii w historii narodu polskiego. Mimo tak ponurego doświadczenia współczesne polskie środowiska polityczne i medialne z nieskrywaną dumą wnoszą w „imperialną mobilizację” USA swój dramatyczny wkład.

Zbigniew Jankowski
artykuł ukazał się w tygodniku „Trybuna Robotnicza”

* Dochodzenie w sprawie afery z Moniką Lewinsky kosztowało podatników amerykańskich 64 mln dolarów. Na zbadanie przyczyn największego w historii zamachu terrorystycznego, dokonanego na terytorium USA, w którym zginęło tysiące ludzi i który stanowił uzasadnienie najazdu zbrojnego na dwa obce państwa, przeznaczono sumę 3 mln dolarów, podwyższoną ostatecznie do 11 mln dolarów.

_______________________________________________________
MATERIAŁ ŹRÓŁOWY:
(1) M. Ruppert, Crossing the Rubicon, New Society Publishers, 2004, s. 123.
(2) fragmenty wszystkich wypowiedzi wraz ze źródłami dostęne na stronie www.wanttoknow.info;
(3) Z. Brzeziński, The Grand Chessboard: American Primacy and its Geostrategic Imperatives, Basic Books, 1997, s. 125, 211;
(4) H. Goering, cytat z procesu norymberskiego, 1946 r.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


I na koniec, jako dopełnienie dwóch poprzednich artykułów.

Zbigniew Jankowski „11 września i planowanie Nowego Porządku Świata”
11 września, 2009

Każdy, komu starcza moralnej odwagi, by zgłębić racjonalne przyczyny zniszczenia budynku 7 kompleksu World Trade Center, jakiego dokonano późnym popołudniem 11 września 2001 r., ma szansę z przejrzystą klarownością zrozumieć, co miał na myśli Franklin Delano Roosevelt, gdy mówił, że „w polityce nic nie dzieje się przypadkiem”.

Nie przypadkiem analiza zniszczenia budynku 7 nie znalazła się w raporcie rządowej komisji badającej przyczyny katastrof lotniczych 11 września. I też nie przypadkowemu a tym bardziej nie niespodziewanemu atakowi arabskich terrorystów władze imperium amerykańskiego zawdzięczają pretekst do rozpoczęcia nowej epoki historii cywilizacji przemysłowej, przedstawionej opinii publicznej jako „wojna z terroryzmem”.

Przygotowania do tego konfliktu trwały od lat i są naturalnym rezultatem burzliwego procesu monopolizacji władzy, jaki dokonuje się w obrębie cywilizacji zachodniej w sposób nieprzerwany od czasów wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych Ameryki, po której nastąpił gwałtowny rozwój wielkich korporacyjnych imperiów przemysłowo-finansowych. Proces ten doprowadził do silnej koncentracji władzy politycznej w rękach elity finansowej, o czym w roku 1966 w znanej pracy historycznej „Tragedy & Hope” profesor historii Uniwersytetu Harvarda i doradca departamentu obrony USA Carroll Quigley pisał: „elity kapitalizmu finansowego miały dalekosiężne cele, polegające na stworzeniu światowego systemu prywatnej władzy finansowej, która byłaby w stanie zdominować systemy polityczne wszystkich państw oraz gospodarkę całego świata. Ten system – pisał Quigley – miał być zarządzany w sposób feudalny przez światowe banki centralne, koordynujące działania poprzez tajne porozumienia prowadzone na prywatnych spotkaniach i konferencjach”.(1)

Kierunek zmian, w jakim ewoluować miała cywilizacja zachodnia, akcentowany był wyraźnie przez ludzi reprezentujących interesy elit przemysłowych. W roku 1970 Zbigniew Brzeziński, jeden z najbardziej zaufanych strategów politycznych Davida Rockefellera, opisywał przyszłość Zachodu w erze technokracji w książce „Between Two Ages” takimi słowami: „nad społeczeństwem dominować będzie elita, (…) która, dla osiągnięcia swoich politycznych celów, nie będzie wzbraniać się przed stosowaniem najnowocześniejszych technik kształtowania publicznych zachowań i utrzymywania społeczeństwa pod ścisłą kontrolą i inwigilacją”.(2)

Niemal na potwierdzenie tych słów ponad 20 lat później na prywatnym elitarnym spotkaniu Grupy Bilderberg David Rockefeller osobiście wyraził swą wdzięczność „wydawcom Washington Post, New York Times, Time Magazine i innym wielkim publikacjom, których menadżerowie uczestniczyli w naszych spotkaniach i dotrzymali swych obietnic zachowania dyskrecji przez blisko 40 lat. Byłoby dla nas niemożliwością zrealizowanie naszego planu budowy światowego rządu, jeśli bylibyśmy w tym czasie przedmiotem zainteresowania prasy”.(3)

„Jesteśmy u progu globalnej transformacji – oznajmiał Rockefeller – Potrzebujemy jedynie poważnego, światowego kryzysu, by narody zaakceptowały Nowy Porządek Świata” – mówił wnuk założyciela imperium Standard Oil, wielkiego prekursora korporacjonizmu Johna D. Rockefellera, który otwarcie wyrażał negatywny stosunek do wolnego rynku i uważał, że przemysł powinien być organizowany na zasadach kooperacji i tworzenia silnego monopolu.(4)

Mamione ideą postępu i trzymane na korporacyjnej smyczy narody przemysłowe doprowadzone zostały u schyłku XX w. do smutnej konkluzji, że era paliw kopalnych nie będzie trwała długo. Będzie w istocie bardzo krótkim okresem w historii ludzkości, jak oznajmił po raz pierwszy w 1949 r. wybitny geofizyk Marion King Hubbert, który prezentując swą teorię „peak oil” potrafił z zadziwiającą dokładnością określić moment szczytowego wydobycia ropy naftowej na świecie i następujący po nim kryzys paliwowy, w jaki z niedowierzaniem wkraczają obecnie wykarmieni miodem i mlekiem postępu mieszkańcy konsumpcyjnego Zachodu.

„Bogactwa społeczeństw świata na dobre i na złe są nierozerwalnie związane z wykorzystaniem źródeł energii”, twierdził King Hubbert.(5) Bynajmniej nie zaprzeczał temu noblista Henry Kissinger, gdy oświadczał, że „ten kto kontroluje produkcję ropy, rządzi narodami”.(6) Amerykańskie imperium przemysłowe budowane było z uwzględnieniem tych geostrategicznych uwarunkowań. W 1997 r. w książce „The Grand Chessboard” wielki szachista globalnej Ameryki Zbigniew Brzeziński pisał, że „zapotrzebowanie na energię w latach 1993-2015 wzrośnie o ponad 50%, a najbardziej znaczący wzrost poziomu spożycia energii nastąpi na Dalekim Wschodzie. Już w chwili obecnej procesy gospodarcze w Azji są źródłem olbrzymiej presji, wymuszającej eksplorację i eksploatację nowych złóż energii, a wiadomym jest, że region Azji Centralnej i basen Morza Kaspijskiego posiadają zasoby gazu ziemnego i ropy naftowej, przy których blednie bogactwo Kuwejtu, Zatoki Meksykańskiej czy Morza Północnego”. W najbliższej przyszłości, kontynuował swój wywód Brzeziński, „najbardziej naglącym celem strategicznym będzie uniemożliwienie jakiemukolwiek państwu czy też grupie państw próby wyparcia czy choćby zmniejszenia w istotnym stopniu dominującego znaczenia Stanów Zjednoczonych z Eurazji”. Zadania feudalnego władcy świata mogą jednak wywołać sprzeciw opinii społecznej w trakcie przyszłej, jak to określił, „imperialnej mobilizacji”, albowiem „Ameryka stająca się w coraz większym stopniu społeczeństwem multikulturowym, napotykać będzie na coraz większe trudności w procesie kreowania poparcia opinii publicznej w kwestiach dotyczących polityki zagranicznej, z wyjątkiem okoliczności poważnego i powszechnie odczuwanego, bezpośredniego zagrożenia zewnętrznego”.(7)

Poszukiwanie motywu zagrożenia zewnętrznego w celu mobilizacji mas do wojny jest w istocie najważniejszym czynnikiem warunkującym ekspansję państwa i budowę każdego imperium. „Kreowanie wrogów dla usprawiedliwienia wojen, które były konsekwencjami konfliktów handlowych ma długą historię – pisał ekonomista J. W. Smith w książce „World’s Wasted Wealth” – Prześladowanie templariuszy w średniowieczu jest klasycznym przykładem niszczenia jednej grupy społecznej poprzez oskarżenia, że postępuje ona niemoralnie i stanowi zagrożenie dla reszty społeczeństwa, podczas, gdy w rzeczywistości zagrażać może ona jedynie tym, którzy sprawują władzę”.(8)

„Tajemnica i oszustwo są nieodłącznymi atrybutami rządzenia” – stwierdzono w dokumencie Komisji Trójstronnej i nigdzie nie było to bardziej ewidentne niż w polityce Stanów Zjednoczonych XX w.(9) „Ameryka nie rozpoczyna wojen” – deklarował Reagan, „Stany Zjednoczone nie poszukują konfliktów” – oświadczał Bush senior, „nie lubię stosować siły militarnej” – twierdził Clinton, a Bush Junior tłumaczył narodowi amerykańskiemu, że „nasz naród przystępuje do konfliktu na Bliskim Wschodzie z niechęcią”.(10) Ameryka przystępowała bowiem do wszystkich wojen tylko z „najbardziej chwalebnych pobudek” i głównie w celu „szerzenia wolności i demokracji”. O tym wiemy wszyscy. I wiemy o tym tylko dzięki doskonale zorganizowanej propagandzie, jaką elity przemysłowe Ameryki były w stanie stworzyć i sponsorować.

Ataki na symbole amerykańskiej władzy, stanowiące pretekst do wojen są w rzeczywistości starym i typowym motywem działania amerykańskiego imperium przemysłowego. Były wielokrotnie wykorzystywane jako tzw. operacje „false flag” (fałszywej flagi). Eksplozja i zatopienie własnego statku Maine w porcie w Hawanie było pretekstem do rozpoczęcia wojny z Hiszpanią w 1898 r., co dało USA możliwość przejęcia Filipin, Kuby i Puerto Rico. Celowe wysłanie statku pasażerskiego Lusitania na celowniki niemieckich łodzi podwodnych, kosztujące śmierć blisko 1200 osób (w tym 128 Amerykanów), dało USA w 1915 r. pretekst do przystąpienia do I wojny światowej. Nie ma też dziś żadnych wątpliwości, że japoński atak na Pearl Harbor w 1941 r. był celowo sprowokowany i wyczekiwany przez władze USA w celu uzyskania poparcia opinii publicznej do przystąpienia do II wojny światowej. Odtajnione dokumenty Operacji Northwood z 1962 r. ujawniają, że najwyżsi oficerowie wojskowi opracowywali plan ataków terrorystycznych na szereg miast amerykańskich z zamiarem wciągnięcia Stanów Zjednoczonych do wojny z Kubą. „Rutynowy patrol” w Zatoce Tonkin – jak donosiły media – został 2 sierpnia 1964 r. storpedowany przez wietnamskie okręty dając USA oficjalny pretekst do zmasakrowania Wietnamu. Po latach udowodniono, że również ta akcja „false flag” była typowym zabiegiem propagandowym, a zdarzenie to było całkowitą fikcją.

Znana w Polsce agencja Hill & Knowlton stworzyła w 1991 r. film propagandowy z udziałem dziewczynki o imieniu Nayirah, która zeznawała, jak to iraccy żołnierze w jednym z kuwejckich szpitali uśmiercali niemowlaki. „Ze wszystkich oskarżeń przeciw irackiemu dyktatorowi”, pisał John Mac Arthur w publikacji „Second Front” – „żadne nie miało równie wielkiego wpływu na amerykańską opinię publiczną, jak doniesienie mówiące o żołnierzach irackich, którzy odłączyli od inkubatorów 312 niemowlaków pozostawiając je na posadzkach szpitala w Kuwait City.” Historią tą posługiwał się prezydent Bush, cytowano ją w Kongresie, na posiedzeniach Rady Bezpieczeństwa ONZ, powtarzały ją w nieskończoność prasa, radio i telewizja. Nazwisko dziewczynki o imieniu Nayirah nie zostało ujawnione w czasie poprzedzającym wojnę w Zatoce Perskiej. Później ujawniono, że dziewczynka jest córką ambasadora Kuwejtu Saud Nasir al-Sabah i nie mogła być świadkiem opisywanego zdarzenia, gdyż przebywała w tym czasie w USA.(11)

W roku 1998, w listopadowym numerze magazynu „Foreign Affairs” ukazał się artykuł pt. „Catastrophic Terrorism. Tackling the New Danger” („Katastroficzny terroryzm. Stając przed nowym niebezpieczeństwem”). Można by rzec, miał w sobie zadziwiającą nutę Rooseveltowskiej „nieprzypadkowości” i zdumiewającą racjonalną analizę korzyści, jakie niosą ze sobą „okoliczności zagrożenia zewnętrznego”, o których rok wcześniej pisał Brzeziński. „Jeśli podłożone pod WTC w 1993 r. środki byłyby ładunkami nuklearnymi… – spekulowali autorzy artykułu nawiązując do dokonanego kilka lat wcześniej zamachu w WTC – trudno jest opisać horror i chaos, jakie zdarzenie to by spowodowało. Taki akt katastroficznego terroryzmu byłby wydarzeniem przełomowym w historii Ameryki. Wywołane straty ludzkie i materialne nie miałyby sobie równych w warunkach pokoju i zachwiałyby fundamentalnym poczuciem bezpieczeństwa Ameryki (…) Podobnie jak Pearl Harbor zdarzenie to wyznaczyłoby wyraźną linię podziału na przeszłość i przyszłość. Stany Zjednoczone mogłyby zareagować drakońskimi środkami, ograniczając wolności obywatelskie, zezwalając na zwiększenie inwigilacji obywateli, zatrzymywanie podejrzanych i stosowanie śmiertelnej przemocy.” Najbardziej zdumiewającą rzeczą dotyczącą tego artykułu było to, że jego współautorem – obok byłego szefa CIA i przyszłego członka rady nadzorczej Citigroup, Johna Deutscha – był Philip Zelikow, późniejszy członek administracji George’a W. Busha, i przewodniczący rządowej komisji powołanej do zbadania przyczyn „katastroficznego terroryzmu” z dnia 11 września 2001 r.(12)

Jakże zadziwiające zbiegi okoliczności prowadzą ludzkość w kierunku Nowego Porządku Świata.

Cztery miesiące po największym akcie terroryzmu w historii Ameryki, były niemiecki minister technologii Andreas von Buelow w wywiadzie dla berlińskiego dziennika Tagesspiegel stwierdził, że nie jest w stanie dać się nabrać na żadną z oficjalnych teorii na temat 11 września, jakie do tej pory zostały zaprezentowane przez Waszyngton. Mówił na temat znaczenia „prania mózgów w zachodnich demokracjach” w kontekście wydarzeń 11 września i o kreowaniu wizerunku „islamskiego terroryzmu”, jaki promowany był już od dłuższego czasu. Tworzenie „wizerunku wroga” – podkreślał von Buelow – zapoczątkowali Zbigniew Brzeziński i Samuel Huntington. „Już w połowie lat 90. Huntington wyrażał opinię, że społeczeństwa Europy i USA potrzebują kogoś, kogo mogłyby nienawidzić – to wzmocniłoby identyfikację ze swoim własnym narodem. Co więcej, ten wściekły pies Brzeziński już jako doradca Cartera, nawoływał by nadać Stanom Zjednoczonym wyłączne prawo dostępu do wszystkich surowców mineralnych świata, w szczególności ropy naftowej i gazu ziemnego”. Na temat ataków w dniu 11 września von Buelow skomentował: „Zaplanowanie ataków było pod względem technicznym i organizacyjnym mistrzowskim wyczynem. Porwanie czterech samolotów w przeciągu kilku minut i doprowadzenie ich do celów w przeciągu jednej godziny i to na tak skomplikowanych szlakach powietrznych jest zadaniem niewyobrażalnym bez wsparcia tajnych służb państwowych i przemysłu”.(13)

Trzeba przyznać z należnym szacunkiem, że w styczniu 2002 r. opinia ta, wyrażona publicznie przez niemieckiego polityka, była zdumiewająco odważna. Z całą pewnością w druzgoczący sposób łamała standardy tchórzostwa i służalstwa, które scalają w szkaradny, skamieniały monolit polską klasę polityczną. Kilka lat później okrzyki „9/11 WAS AN INSIDE JOB” wznoszone były już na ulicach wszystkich największych metropolii przemysłowego świata, choć – przyznajmy – nad Wisłą głosy te były wyjątkowo nieliczne. Waszyngtońskie kłamstwo obnażono na tysiącach stron internetowych. Ukazało się też mnóstwo książkowych publikacji. Wśród nich, teolog David Ray Griffin, dając wyśmienity popis elokwencji i humanistycznego racjonalizmu, skompromitował każdy szczegół oficjalnej teorii spiskowej – historycznego dzieła administracji George’a Busha, która bez zająknięcia odważyła się ogłosić całemu światu, że najdroższy system militarny planety i imperialna armia USA zostały sparaliżowane przez atak kilkunastu nie znających języka angielskiego amatorów, uzbrojonych w noże do cięcia tektury. Szereg filmów publikowanych w Internecie jest w stanie unaocznić każdemu skalę kłamstwa tego wielkiego przedsięwzięcia. „11 września. Efekt rozgłosu” jest doskonałym i godnym polecenia przykładem – dostępnym w sieci na stronie niezależnego portalu informacyjnego „Wolne Media”. (14)

Zbigniew Jankowski


PRZYPISY
_______________________________________________________________
(1) C. Quigley, Tragedy & Hope. A History of the World in Our Time, GSG Associates, s. 324;
(2) Z. Brzeziński cytowany w W. Engdahl, Seeds of Destruction. The Hidden Agenda of Genetic Manipulation, Global Research, 2007, s. 40;
(3) D. Rockefeller w wystąpieniu wygłoszonym w czasie spotkania Bilderberg Group, Baden, Niemcy, czerwiec 1991;
(4) D. Rockefeller, oświadczenie przed Radą Biznesu ONZ w 1994 r., cytowany w M. Chossudovsky, War and Globalization. The Truth Behind September 11, Global Outlook, 2002, s. 121;
(5) R. Heinberg, The Party’s Over. Oil, War and the Fate of Industrial Societies, New Society Publishers, 2003, s. 87-8, 1;
(6) H. Kissinger cytowany w W. Engdahl, Seeds of Destruction, s. 42;
(7) Z. Brzeziński, The Grand Chessboard: American Primacy and its Geostrategic Imperatives, Basic Books, 1997, s. 125, 211;
(8) J. W. Smith, The World’s Wasted Wealth 2, Save Our Wealth Save Our Environment, The Institute For Economic Democracy, 1994, s. 181-2;
(9) Fragmenty dokumentów Komisji Trójstronnej, publikowane na stronach University of Colorado at Boulder, K.H. Lewis, Anxiety and Cynicism in the 1970s, www.colorado.edu/AmStudies/lewis/2010/anxiety.htm.
(10) L. Alper, J. Earp, War Made Easy, 2007, fragmenty filmu;
(11) J.R. MacArthur, Second Front: Censorship and Propaganda in the Gulf War, Berkeley, CA: University of CA Press, 1992, s. 54;
(12) D. R. Griffin, Debunking 9/11 Debunking. An Answer to Popular Mechanics and Other Defenders of the Official Conspiracy Theory, Olive Branch Press, 2007, s 110;
(13) Andreas von Buelow, Tagesspiegel, 13.01.2002. fragmenty wywiadu dostępne na http://911review.com...esspiegel.html.
(14) D. Von Kleist, 9/11 Ripple Effect (11 września. Efekt Rozgłosu), http://tv.wolnemedia.net/?p=10.

Użytkownik Mazowiecki edytował ten post 05.09.2010 - 00:14

  • 0

#133

Ironmacko.
  • Postów: 809
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Mazowiecki zaczalem czytac Twoj post i juz po pierwszych zdaniach doszedlem do jednego wniosku:
- nigdy nie zadales sobie nawet 3 minut trudu, zeby przeczytac raport komisji na, ktory sie w swojej wypowiedzi powolujesz, tak wiec pozwole sobie przekleic opracowanie Aquily z debaty o 911 bo wydaje mi sie, ze w 99% wyczerpuje ono temat dziury w pentagonie  (reszta 1% wyjasnien tez jest na tym forum)


Co do reszty Twojego postu: szybkosci opadania i innych "niescislosci" nawet sie nie odniose bo musialbym tutaj duzo rzeczy przekleic bo zostaly one juz 10 razy opowiedziane. Chcesz dyskusji. Prosze ale najpierw zapoznaj sie z argumentami dwoch stron, a nie tylko cytuj ludzi "oscwieconych"

Na pierwszy ogień wezmę słynną już „dziurę w Pentagonie”. Pozwolisz Mike, że „podkradnę” Ci jedno ze zdjęć, które umieściłeś w swojej wypowiedzi, mianowicie to:

Dołączona grafika


„Czy mamy uwierzyć, że z jednej strony mamy zawalenie się wieżowca, a z drugiej „nieznaczne” uszkodzenia?”, raczyłeś się zapytać.

Uwierzyć niekoniecznie, jak kto woli. Na szczęście nasza wiara lub niewiara nie decyduje o prawdziwości danego zdarzenia, więc nawet jeśli nie uwierzysz w tę oczywistą prawdę, to świat się nie zawali. Zdjęcie to jest pierwszym przykładem subtelnej manipulacji zwolenników TS.

Wymownym milczeniem pominę już kwestię różnic w konstrukcji obu budowli (wież WTC i Petagonu), pozostawiając tę nieskomplikowaną do zauważenia różnicę każdemu z czytelników.

Powyższe zdjęcie, początkowo bardzo popularne wśród zwolenników teorii spiskowych, a obecnie już tracące i to bardzo na swej popularności z racji ukazania prawdy przez tzw. „sceptyków”, ma oczywiście za zadanie przekonać czytelnika, że to nie Boeing uderzył w ten budynek. Triumfalnie pokazywana jest ta fotografia i komentarz do niej „dziura jest zbyt mała!”

Kłamstwo nr 1 – „Rozmiar dziury”.
Tymczasem z nią jest wszystko w porządku, jedynie zdjęcie to jest starannie wybrane. Pokazuje nam miejsce uderzenia samolotu, ale cały parter jest na nim zasłonięty strumieniem piany wylewanej przez strażaków. Zniszczeń i to rozległych znajdujących się na parterze Pentagonu zatem nie widać. Sprytne ;) Na szczęście są inne zdjęcia, które pokazują wygląd parteru tuż po uderzeniu, przedstawię tutaj jedno z lepszych:

Dołączona grafika


Niestety na stronach zwolenników TS tego zdjęcia rzecz jasna nie uświadczymy. Zapytałbym „dlaczego?”, ale i tak nie otrzymam odpowiedzi ;)

Co na tym zdjęciu widzimy?
Miejsce zaznaczone czerwonym prostokątem na zdjęciu kolegi Mike’a to zniszczenia pierwszego piętra spowodowane uderzeniem górnej części kadłuba samolotu. Na podanym przeze mnie zdjęciu ten obszar zniszczeń to miejsce widoczne nad czarnym palącym się vanem spowitym w dymie. Zniszczenia na parterze są zaś bardziej rozległe, widać, że sięgają zdecydowanie bardziej na lewo od dziury spowodowanej uderzeniem kadłuba, sięgającej aż do pierwszego piętra. Co sprawiło, że dziura na wysokości parteru jest szersza niż na pierwszym piętrze? Tam uderzyły silniki samolotu.

Posłużę się tutaj schematem zaprezentowanym już na tym forum (tak właściwie to prawie wszystko zostało już zaprezentowane, więc w sumie powtarzamy się) przez Mariusha.

Dołączona grafika


Ten schemat pokazuje zniszczenia ściany budynku. Ciemnobrązowy oznacza całkowite zniszczenie i dziurę. „Jasnobrązowy” zniszczenia ściany, ale bez wybicia dziury na wylot.

Dołączona grafika


Tutaj widzimy to samo, ale z innej perspektywy. Na ścianę Pentagonu został naniesiony żółty szkic miejsc, w które uderzyły poszczególne części samolotu.

Dołączona grafika


Tak zaś wygląda naniesienie tego szkicu na zdjęcie z miejsca uderzenia.

Czy rozmiar uszkodzeń odpowiada wielkości samolotu Boeing 757?

Oczywiście.

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Lecz aby to zauważyć, trzeba wykazać trochę dobrej woli i nie opierać się jedynie na zdjęciach, które pokazują nam głównie pianę gaśniczą.

Przy okazji przyjrzyjmy się jeszcze jednej ciekawej rzeczy (coś dla zwolenników wersji „bomba w Pentagonie” lub „rakietą w Pentagon”)

Na tym zdjęciu widzimy zbliżenie na ścian budynku tuż na lewo od miejsca uderzenia lewego silnika.

Dołączona grafika


Z prawej strony zdjęcia widzimy miejsce uderzenia kadłuba (dziura wychodzi na pierwsze piętro wzwyż). Bardziej na lewo widać na parterze miejsce uderzenia silników. Silniki i kadłub samolotu są wykonane z najtwardszych materiałów i nie uległy całkowitemu zniszczeniu, lecz przebiły się dalej przez ścianę. Ale końcówki skrzydeł są delikatne, jak najlżejsze i nie zawierają żadnych części, które byłyby w stanie przebić grubą, zbrojoną i wzmocnioną betonową ścianę. Co zatem zrobiły? Spowodowały uszkodzenia ścian widoczne na parterze, na lewo od miejsca uderzenia lewego silnika. Nad trzema oknami parterowymi widać odsłonięte przez siłę uderzenia zbrojenie. Skrzydło nie zdołało przebić się przez beton, ale „odłupało” zewnętrzną warstwę odsłaniając znajdujące się pod nią metalowe zbrojenie. Nie muszę chyba dodawać, że zasięg tych zniszczeń odpowiada szerokości skrzydeł samolotu Boeing 757.

Mamy zatem dowód nr 1 – ślad dokładnie taki, jaki wybiłby uderzający Boeing 757.

Dowodem nr 2 są szczątki znajdowane zarówno przed, jak i wewnątrz budynku. Widzieliśmy już zdjęcia pod tytułem „gdzie są te szczątki?” Tuż przed waszymi oczami, drodzy zwolennicy teorii spiskowej.

Jak już wykazał crashtest samolotu F4 Phantom, rozpędzony samolot uderzający w betonową ścianę rozpada się na drobne konfetti. Poszycie, wykonane z lekkich materiałów nie jest w stanie zrobić niczego więcej poza rozerwaniem się i rozrzuceniem dookoła. Jedynie twardsze części, takie jak silnik i elementy podwozia są w stanie dokonać większych szkód.

Dołączona grafika


Crashtest wykonano, aby ocenić zagrożenie wynikające z uderzenia samolotu w ścianę reaktora atomowego.

Czego zatem powinniśmy spodziewać się po poszyciu samolotu 757? Drobnych, poskręcanych aluminiowych blach rozsianych po okolicy. Dokładnie to, co widzieliśmy:

Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika


„AA” = American Airlines.

A jak powinny wyglądać te bardziej wytrzymałe elementy samolotu i gdzie się powinny znajdować?

Ano wewnątrz budynku i wyglądać właśnie tak:

Dołączona grafika


(silnik samolotu)


Dołączona grafika


(podwozie, do którego przymocowane było koło)


Dołączona grafika


(fragment koła)


Dołączona grafika


(i jego porównanie z kołem Boeinga 757)


Jakby tego jeszcze było mało, mamy miejsca odnalezienia szczątków ludzkich:

Dołączona grafika


(białe owale pokazują miejsca odnalezienia szczątków pasażerów samolotu, a żółte pracowników Pentagonu)


Oczywiście, aby zdyskredytować te dowody świadczące, że nie był to spisek typu „Global Hawk”, lub jakikolwiek inny z serii „no plane”, wymyślono rozmaite teorie, które swoją śmiesznością i swoistym „chwytaniem się brzytwy” mogą jednych albo rozbawić, albo zszokować. Nie będę jednak tutaj marnował czasu na te historyjki, być może nasi przeciwnicy sami poruszą ten temat, próbując właśnie „złapać się brzytwy”, ale nie byłoby to im na rękę, bowiem jakość dowodów potwierdzających, że to są części Boeinga 757 jest niepodważalna. Zatem to, czy usłyszymy bajeczki o „częściach z nie tego samolotu co trzeba”, zależeć będzie od naszych drogich rywali.

Ale ktoś, kto usilnie wciąż wierzy w spisek, może przecież brnąć dalej w swój absurd, twierdząc, że części zostały... na przykład... podrzucone (tak tak, nawet takie historie są opowiadane ;) ). I co teraz?

Dowód nr 3 – świadkowie.

Pentagon nie leży na odludziu. Dookoła Pentagonu nie kręcą się wyłącznie sami wojskowi i agenci CIA. Tuż obok niego przebiega ruchliwa droga publiczna.

http://wtc7lies.goog...ntWitnesses.xls

Tutaj możemy się zapoznać z listą świadków, którzy widzieli całe zajście.
Otóż:

136 osób było na miejscu zdarzenia i coś widziało. Spośród nich:

104 widziały bezpośrednio samolot uderzający w budynek.
6 z nich prawie zostało uderzonych przez samolot (oczywiście „prawie” robi różnicę).
26 stwierdziło od razu, ze to był samolot linii American Airlines.
39 stwierdziło, że był to duży samolot pasażerski.
2 stwierdziło, że był to mały samolot.
7 stwierdziło, że był to Boeing 757.
8 świadków było pilotami samolotów. Jeden z nich był kontrolerem pracującym na wieży lotniska.
2 spośród świadków było strażakami pracującymi przy swoim wozie strażackim tuż przy Pentagonie.
4 świadków zawiadomiło przez radio służby ratunkowe, że samolot uderzył w Pentagon.
10 osób stwierdziło, że samolot nie miał wypuszczonego ani podwozia, ani klap.
16 stwierdziło, że widziało jak samolot uderza lub przelatuje tuż nad latarniami.
42 stwierdziło, że widzi szczątki samolotu. 4, że widzi siedzenia z samolotu. 3, że widzi szczątki silnika.
2 świadków stwierdziło, że widzi ciała tkwiące w siedzeniach.
15 stwierdziło, że widziało lub miało kontakt z paliwem lotniczym.
3 zgłosiło uszkodzenia samochodów wynikające z bądź ściętych latarni bądź szczątków samolotu.
3 świadków zaczęło robić zdjęcia.

I rzecz jasna

0 świadków widziało wojskowy samolot lub rakietę uderzającą w Pentagon oraz 0 świadków widziało agentów rozrzucających części dookoła.

Zresztą... może dlatego nie zdołano zapobiec atakom, bo tylu agentów CIA czaiło się wówczas wokół Pentagonu udając zwykłych ludzi, aby potem swoimi fałszywymi zeznaniami oszukać opinię publiczną? ;)

Szkoda jednak, że autorzy teorii spiskowych nie przykładają wagi do zeznań świadków. Dla nich wszyscy są zapewne oszustami albo agentami rządu. Ale czemu w sumie mieliby zamieszczać relacje świadków, które burzą ich spiskowe fantazje?

Dowód nr 4. Chyba najciekawsza sprawa.

Generator z Pentagonu

W miejscu uderzenia, tuż obok budynku, stały generatory, które wyglądały mniej więcej tak:

Dołączona grafika

Gdy przyjrzymy się temu schematowi:

Dołączona grafika

Możemy zauważyć, że ten wielki generator (wielkości przyczepy od ciężarówki) stoi wprost na drodze samolotu, a mówiąc dokładniej, jego prawego silnika. Co zatem się stało i jak wyglądał ten obiekt już po całym zdarzeniu?

Ano tak:

Dołączona grafika


Wyraźnie widać, ze jego lewa część jest znacznie wygięta. Dokładnie tam, gdzie według schematów powinien „przelatywać” silnik Boeinga.

Dołączona grafika


Inne zdjęcia potwierdzają nie tylko zgniecenie, lecz także przesunięcie.

Dołączona grafika


Dołączona grafika


Zatem mamy coś nieoczekiwanego z punktu widzenia teorii „no plane”. Na trasie silnika Boeinga znalazły się dwa obiekty. Siatka oraz generator. W siatce została wyrwana dziura na szerokości jednego przęsła. Generator został natomiast zgnieciony oraz przesunął się w stronę Pentagonu. Gdy jeszcze przyjrzymy się pewnej ciekawostce, możemy dojść do jeszcze większej pewności, że tych zniszczeń nie dokonało nic innego, niż tylko i wyłącznie przelatujący obok z dużą prędkością Boeing 757.

Dołączona grafika


Oto zdjęcie skrzydła samolotu Boeing 757. Pozwoliłem sobie zaznaczyć mniej więcej pozycję silnika oraz zgrubienia na dolnej części skrzydła znajdującego się niedaleko na prawo od niego.
Teraz przyjrzyjmy się jeszcze raz temu generatorowi

Dołączona grafika


Czy ktoś wyobraża sobie rakietę lub bombę, która jest w stanie zgnieść tak wielki i ciężki generator oraz przesunąć go w stronę miejsca wybuchu? Ja przyznam, że nie bardzo.

I na koniec dowód nr 5 – latarnie.

Dołączona grafika


Oto trasa samolotu tuż przed uderzeniem. Zaznaczone są na niej latarnie, które zostały „ścięte” przez przelatujący na niskim pułapie samolot. Ciekawe jest to, że szerokość na jakiej latarnie się przewróciły odpowiada szerokości samolotu Boeing 757.

Dołączona grafika



Rakieta lub mały samolot, aby dokonać czegoś takiego, musiałaby mieć nadzwyczajną zdolność manewrowania ;)

Dołączona grafika


Chyba, że zaakceptujemy żart, który mówi o agentach CIA ścinających latarnie piłami, podczas gdy inni agenci od zadań psychologicznych skutecznie odwracali uwagę ludzi od tej czynności ;)

Pozostaje nam jeszcze kwestia nagrań. Słyszymy ciągłe krzyki „upublicznić nagrania!”, „na nagraniach nie ma samolotu!”.

Pytanie, jakie mi się teraz nasuwa, to po co komu tak właściwie nagranie przy takiej liczbie niepodważalnych dowodów?

Mamy zeznania świadków, szczątki, ślad na generatorze i ścięte latarnie. Czy naprawdę video zmieniłoby cokolwiek? Czy te nagrania kamer pracujących w ten sposób, że rejestrują o wiele mniej klatek niż zwykłe kamery muszą być koronnym dowodem? Macie już te nagrania i skarżycie się, że nic nie widać. Zamiast koncentrować się na tym, czego nie widać na tych nagraniach, skoncentrujcie się raczej na tym, co widać na innych dowodach.

Same video z ataku nie są wysokiej jakości, bo kamery służące do ich nagrania rejestrują klatki z mniejszą częstotliwością. Nigdy z takich kamer nie uzyskamy wyraźnego obrazu, ale jedynie pokaz slajdów. Niestety przelatujący samolot to zbyt szybki obiekt, aby zostać idealnie zarejestrowany na urządzeniu robiącym w istocie pokaz slajdów, niż film. Jednak mimo wszystko widać na tym nagraniu samolot, choć przyznaję, że jego jakość jest dyskusyjna.

Zresztą, wyobraźmy sobie, że otrzymujemy nagranie na którym wyraźnie widać samolot. Daję sobie rękę uciąć, że już za parę dni w Internecie pojawiłaby się „dokładna analiza”, która wykazałaby, że nagranie to jest fałszywe a agenci, którzy je spreparowali, zupełnie nie znają się na rzeczy, w odróżnieniu od nastolatka sprzed monitora swojego komputera. Cóż... spisek musi żyć ;)

Co zaś o micie o „najbardziej strzeżonym miejscu z tysiącem kamer”... Pentagon jest strzeżony ponad miarę. Lecz nie ma sensu kierować kamer w stronę ścian. O wiele lepiej od urządzeń elektronicznych sprawują się patrole strażników, którzy dokonywali obchodów. Samych wejść do budynku jest niewiele i kamery ochrony skoncentrowane są na nich i na miejscach takich jak parkingi. Nie żadnych „kamer wpatrzonych w każdy róg Pentagonu”.

Właśnie zauważyłem, że pisząc to w Wordzie doszedłem do końcówki strony 25. Na tym zakończę powoli zatem swój wpis, pozostawiając jednak na sam koniec malutki bonusik.


Edit: Wykasowalem z cytowanego postu Aquily, troche tekstu, ktory nie dotyczyl Pentagonu...


Użytkownik Ironmacko edytował ten post 05.09.2010 - 21:11

  • 1

#134

Mazowiecki.
  • Postów: 12
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Gdybyście chociaż spróbowali nawiązać do 3 artykułów pana Jankowskiego, byłbym bardzo zadowolony. Przedstawia on zwięzłą, prostą, logiczną argumentację, z którą po prostu każdy myślący człowiek musi się zgodzić. Jeżeli się z nią nie zgadzacie, to wskażcie w którym miejscu wywód pana Jankowskiego jest błędny, w którym miejscu nielogiczny, niespójny, przerysowany. Napisanie, że kwestia dziury była już wyjaśniana i po co zakładać nowy temat nie jest nawet próbą podjęcia dyskusji. Gdybyście w jakikolwiek sposób potrafili zaprzeczyć temu co napisał pan Jankowski, uczynilibyście to. Tak samo jak skomentowalibyście słowa Busha, który opowiadał, jak zobaczył w telewizji jak pierwszy samolot wlatuje w wierze i pomyślał, że to błąd pilota. Założyłem nowy temat, bo uważam te artykuły pana Jankowskiego za najlepsze i najbardziej dobitnie ukazujące kłamstwo oficjalnej wersji wydarzeń. Takie małe, bardzo proste, logiczne podsumowanie. Liczyłem na bardziej wnikliwą analizę tego co napisał, a nie przeklejenie materiałów kolegi. Z argumentami strony oficjalnej zapoznajemy się już od 9 lat i niestety nie tłumaczą one anomalii wydarzeń z 11 września. Za to argumenty strony nieoficjalnej, chociażby te przedstawione przez pana Jankowskiego są niesamowicie mocne, logiczne i spójne. Dlatego też je tutaj zaprezentowałem.
  • 0

#135

Mariush.
  • Postów: 4319
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 5
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dołączona grafika

Aby wykazać, że dwa przypadki pokazane na rysunku nie są równoważne tzn., że niemożliwością jest aby czas spadania w przypadku pierwszym (t1) równy był czasowi spadania w przypadku drugim (t2) wystarczy skorzystać z prawa zachowania pędu, wynikającego z II zasady dynamiki Newtona. Prawo to wykorzystywane jest do analizy tzw. zderzeń całkowicie niesprężystych (zilustrowanych bardzo czytelnie za pomocą modelowego przykładu na stronie wikipedii pod linkiem http://pl.wikipedia...._niesprężyste) i zakłada, że pęd układu przed zderzeniem równy jest pędowi układu po zderzeniu. Newton określił pęd ciała jako iloczyn jego masy i prędkości. Z udowodnionej przez niego drugiej zasady dynamiki wynikały poniższe zależności:

Pp=Pk, gdzie Pp to pęd układu przed zderzeniem, a Pk to pęd układu po zderzeniu.

Odnosząc to do realiów 11 września, spadające piętra w wieżowcach WTC pod wpływem stałej siły grawitacji miały przed każdym uderzeniem w piętro niższe pęd Pp=vp x mp, a po uderzeniu masa poruszającego się układu powiększała się o masę piętra znajdującego się poniżej, jednak całkowity pęd układu pozostawał – zgodnie z zasadą zachowania pędu – ten sam, czyli

Pp=vp x mp = vk x (mp+mpn)=Pk, gdzie mpn to masa piętra niższego, z czego wynika, że
vk=vp x mp / (mp+mpn) < vp, czyli prędkość ruchu spadających pięter po uderzeniu musiała być mniejsza od prędkości ruchu przed uderzeniem. Tak samo dzieje się np. w każdym zderzeniu samochodowym. Oznacza to po prostu tyle, że zderzenie niesprężyste z każdą masą skutkuje zmniejszeniem prędkości ruchu.

Właśnie ten fakt i powyższy znak nierówności dowodzi niezbicie, że wieżowce nie mogły zawalić się pod wpływem siły obsuwania się górnej części konstrukcji. Żadne piętro nie napotykało bowiem na żadną siłę oporu ze strony pięter poniższych, gdyż budynek runął w czasie odpowiadającym ruchowi swobodnego spadania. Oznacza to, że konstrukcja musiała być sukcesywnie pozbawiana swoich właściwości nośnych – gdyż nie wytwarzała siły oporu – i musiało być to dokonane pod wpływem źródła energii innego niż siła grawitacji.

http://liberalis.pl/...oracjonalistow/

W sumie nie miałem zamiaru nawet się odzywać w temacie (zresztą, ileż można pisać to samo), ale ostatecznie postawiłem nakreślić kilka zdań.

Ciekaw jestem, czy sam kiedykolwiek sprawdziłeś, czy twierdzenie o odbywającym się w tempie swobodnego spadku zawalaniu się wież jest prawdziwe. Dobrych ujęć pozwalających to sprawdzić jest trochę, stoper też pewnie jakiś posiadasz. Nie ma chyba nic bardziej wymownego, jak osobiste uświadomienie sobie faktu, jakim się jest naiwnym człowiekiem.

Wieże WTC nie waliły się w tempie swobodnego spadku - proces trwał znacznie dłużej. Czas swobodnego spadku z wysokości ok. 300-350 m (wysokość uderzenia samolotów) wynosi ok. 8 sekund, a tymczasem główna faza kolapsu budynków (nie wliczam czasu zapadania się górnych kondygnacji i rdzeni) trwała nie mniej niż ok. 15 sekund. Prosty model dynamiczny, o którym wspominasz, będący pierwszym, ale zarazem na poziomie podstawowym wystarczającym przybliżeniem daje dla tej fazy wyniki ok. 12 i 14 sekund (w zależności od wieży). Ów model wraz z dyskusją przyjętych w nim założeń, oraz uzyskane za jego pomocą wyniki symulacji opisałem dość dokładnie w debacie.
  • 1




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych