Napisano
28.06.2010 - 20:05
Witam.
Przeglądam sobie to forum od jakiegoś czasu. Dość długo zastanawiałem się, czy opisać tu pewne swoje własne osobliwe doświadczenie, którego byłem świadkiem mniej więcej rok temu. Prawdopodobnie całe zdarzenie, które za chwilę opiszę to zwykły przypadek, jednak za każdym razem kiedy wracam do niego pamięcią, budzą się we mnie pewne odczucia, które ową przypadkowość nie do końca pozwalają mi zaakceptować. Z drugiej strony, sam nie potrafię żadnego innego wytłumaczenia zaproponować, co pogłębia moje dziwne uczucia odnośnie tamtego przeżycia. Powiem w ten sposób: kiedykolwiek o tym pomyślę, czuję się za każdym razem dość dziwnie...
Przejdę zatem do rzeczy. Zdarzenie miało miejsce mniej więcej tydzień - dwa przed moją wyprowadzką od rodziców do własnego mieszkania. Sama sytuacja miała miejsce między godziną 2, a 3 w nocy. Nie pamiętam zbytnio co robiłem poprzedniego dnia, zresztą to nieistotne. Położyłem się spać zapewne w okolicach 24, jak to zwykle u mnie bywa. Pamiętam, że byłem dość mocno zmęczony, w związku z czym błyskawicznie zasnąłem. Obudził mnie dzwonek telefonu. Otwieram oczy: ciemno. Pomyślałem: "co za ***** wydzwania do mnie w środku nocy!?" Jako, że telefon był poza moim zasięgiem (tzn musiałbym wstać, żeby po niego sięgnąć) moją pierwszą reakcją, było wsadzenie głowy w poduszkę i czekanie aż cholerstwo przestanie dzwonić. Przestało. Za chwilę dzwoni znowu. Moja reakcja ta sama. Nie pamiętam czy dzwonił 4 czy 5 razy. W końcu się podniosłem. Biorę telefon do ręki, patrzę: numer zastrzeżony. Myślę sobie: nie wiem kto - nie odbieram, w końcu jest noc, jak ktoś nie szanuje czyjegoś snu to niech... (Tutaj wypada wtrącić, że większość osób z kręgu moich znajomych stanowią raczej osoby poważne, które nie wydzwaniają po ludziach w środku nocy bez naprawdę wyraźnej potrzeby. W związku z czym takie nocne telefony zdarzają mi się 1-2 w ciągu roku, zresztą dokładnie nie umiem powiedzieć, bo kto by liczył. W każdym razie niezwykle rzadko) Telefon wyłączyłem, odłożyłem na miejsce i już miałem się z powrotem położyć spać, ale że poczułem się spragniony, zdecydowałem się na spacer w stronę lodówki. Kiedy tylko otworzyłem drzwi na przedpokój uderzył mnie nieprawdopodobnie silny odór gazu, całe mieszkanie było po prostu nim przesiąknięte. Dodam, że okna były pozamykane. Sedno sprawy jest takie, że kilka dni wcześniej rodzice dokonali zakupu nowej kuchni gazowej, która miała zupełnie odmienny system pokręteł gazu, niż poprzednia. Co się później okazało, ojciec idąc spać jako ostatni, zamiast zakręcić, maksymalnie odkręcił dwa z czterech pokręteł gazu. Rezultat łatwo przewidzieć. Na szczęście nie było jeszcze za późno, obudziłem rodziców i wywietrzyłem mieszkanie.
Jak na to wszystko nie spojrzeć, ten nocny dziwny telefon najprawdopodobniej uratował mojej rodzinie życie. Jak dla mnie był to nieprawdopodobnie szczęśliwy zbieg okoliczności z bardzo niewielkim prawdopodobieństwem wystąpienia dwóch czynników jednocześnie (o częstotliwości nocnych telefonów wspomniałem, sytuacja z ulatnianiem się gazu jak do tej pory zdarzyła się ten jeden raz w moim życiu - i oby ostatni) Zwrócę jeszcze uwagę na fakt, że nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby ktoś dzwonił do mnie z takim uporem maniaka tak długo i tyle razy pod rząd w środku nocy (dopiero wyłączenie telefonu przerwało ten ciąg połączeń). W ciągu paru dni po zdarzeniu wypytywałem możliwie wszystkie znane mi osoby czy któraś z nich nie dzwoniła do mnie w tamtym czasie. Nikt nie potwierdził faktu telefonowania do mnie. Oczywiście mogłem kogoś pominąć lub był to ktoś obcy, w ostateczności zwykła pomyłka, jednak w tym przypadku, zbieg okoliczności jest jeszcze bardziej osobliwy.
Ta sytuacja, była jedną z niewielu w moim życiu, która wywołała u mnie naprawdę silne emocje i odczucia.
Pozdrawiam wszystkich