Aquila a Ty należysz właśnie do tych "naiwnych", którzy uważają, że rządy kierują się ciepłymi emocjami. Gdzieś Ty się uchował? Poszukaj sobie kilku wpadek Busha, które zostały "podsłuchane" - na temat wojen i działań - to zobaczysz jaki to sk....yn. Twoja wiara w to, że rządy i tajne służby są dobre wynika chyba tylko właśnie z tego lub rzeczywiście udajesz, boś się zaprzedał.
Proszę o cytaty w których napisałem, ze "rządy kierują się ciepłymi emocjami". Potem poproszę o drugi cytat, w którym napisałem, że "rządy są dobre". Jeżeli ich nie znajdziesz - zamilknij
Ale to tak jedynie dla przypomnienia, że lubisz pisać o mnie rzeczy wyssane z palca.
W wojsku też nie wykonasz rozkazu? Dowódca każe Ci strzelać do taliba, to masz strzelać. Rozkaz to rozkaz i nie ma tu znaczenia czy wojo czy tajne służby. Nie wykonasz - lecisz na zbity pysk, wtrącą Cię do pierdla za niesubordynacje lub wydalą z jednostki lub z pracy, którą wykonujesz albo skutecznie uciszą (na wszelki wypadek).
Mam rozumieć, że uważasz, że jeżeli ktoś dałby naszym żołnierzom rozkaz "idź na miasto i zastrzel z 10 osób" to ten poszedłby bez wahania, bo "wojsko to wojsko - wykonuje się rozkazy" albo "bo ludzie już tacy są, że wykonują polecenia autorytetów"? Severrus dobrze zrobił, że zaczął nowy temat o tym. Wcześniej bowiem ta kwestia pojawiała się wciśnięta gdzieś w inne posty i nierzadko ginęła w dyskusji.
Wszelkie opowieści o tym, że rząd USA kazał "wysadzić" WTC lub w jakikolwiek inny sposób aktywnie przyczynić się do tych ataków to dokładnie to samo, co wymagać od strażaków, aby nagle zabarykadowali jakiś teatr w którym odbywa się spektakl i go podpalili i od policjantów, aby strzelali do wszystkich, którym udałoby się w jakiś sposób uciec. Służby nie są dobre w prostym znaczeniu tego słowa - handlują bronią, przyczyniają się do śmierci wielu osób, czasem niewinnych, ale zawsze robią to dla dobra swego kraju. Oczywiście ktoś może uważać, że "dobrem kraju" było wciągnięcie go w dwie kosztowne wojny, ale chyba jest dość osamotniony w tym poglądzie. Drugą sprawą jest ta wspomniana już - nie mordujesz obywateli swojego państwa (więcej - tysięcy swoich rodaków) bo ktoś z góry tak ci rozkazał. Wcześniej, gdy wspominałem o tej kwestii, czasem podawałem jako przykład aferę Watergate - tam chodziło jedynie o podsłuchiwanie przeciwników politycznych, a i tak znalazł się informator z FBI, który ujawnił sprawę mediom. Nie wiem, czym się kierował, ale wydaje mi się, że to był po prostu normalny człowiek, któremu nie spodobało się to, co robiono i postanowił wszystko ujawnić. A przypominam - chodziło zaledwie o nielegalne podsłuchiwanie, nie o mordowanie tysięcy rodaków i wysadzanie w powietrze paru wieżowców na Manhattanie.
Proponuję wszystkim, którzy wierzą w teorię spiskową o małe wczucie się w rolę agenta CIA. Rekrutując się na pewno miałeś jakieś ideały - walka o dobro ojczyzny, bronienie jej przez atakami itp. Nagle dostajesz rozkaz - idź do wieżowców WTC i podłóż tam ładunki. Mają wybuchnąć o 9:00 rano 11 września. Nie jesteś idiotą - wiesz, co ten rozkaz oznacza. Podłożysz bombę, ludzie przyjdą normalnie do swych biur do pracy, ładunki zostaną odpalone, WTC się zawali, zginą tysiące.
Co robisz?
Druga sprawa - nie dość, że wydaje mi się niemożliwe, aby agenci służb dali się bez problemu wmanewrować w coś takiego, to po drugie nie uważam, aby udało się im to utrzymać w tajemnicy tak długo. Minęło tyle lat, a żadnego targanego wyrzutami sumienia agenta nie mamy. Czy mamy uważać, że oni nie mają czegoś takiego jak sumienie? Albo że dali się "zastraszyć", "przekupić"? Albo zginęli ale tak sprytnie, że nikt z kolegów w agencji tego nie zauważył?
Byłeś w wosjku? Wątpię.Jeśli już to bawiłeś się pistoletami z kolegami na blokowiskach.