Skocz do zawartości


Zdjęcie

Gazowy megaprzekręt


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
57 odpowiedzi w tym temacie

#46 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

15:10, 08.04.2011 /PAP

Tusk o gazie łupkowym: szansa na rewolucję energetyczną

AMERYKAŃSKA AGENCJA DS. ENERGII PUBLIKUJE SWOJE SZACUNKI
http://m.onet.pl/_m/123552f4738dadf8c37ba7553aa647b9,14,1.jpg

Fot. TVN24 - Niepozorne skały kryją bogactwo

Polska staje przed wielką szansą, która może "dokonać rewolucji energetycznej w tej części Europy", bo złoża gazu łupkowego w naszym kraju przekroczyły "najśmielsze oczekiwania" - to opinia premiera Donalda Tuska. W ten sposób skomentował on szacunki amerykańskiej Agencji ds. Energii, że Polska ma 5,3 bilionów metrów sześciennych możliwego do eksploatacji gazu łupkowego . Taka ilość gazu oznaczałaby, że przy obecnym zużyciu gazu w naszym kraju wystarczyłoby na około 300 lat. Trzeba jednak pamiętać, że możliwość komercyjnej eksploatacji złóż na pełną skalę jest jednak jeszcze odległa.

Według raportu zamówionego przez amerykańską administrację ds. informacji o energii (EIA), w 32 krajach znajduje się blisko siedem razy więcej opłacalnego w wydobyciu gazu łupkowego niż w USA. Zasoby gazu łupkowego możliwego do wydobycia w tych państwach sięgają 163 bln m sześc., czyli sześć razy więcej niż potwierdzone zasoby gazu naturalnego. Największe złoża znajdują się według tego raportu w Chinach, a duże zasoby w Argentynie, Meksyku, Afryce Południowej i Kanadzie. Kolejne kraje bogate w gaz łupkowy to: Libia, Algieria, Francja i Polska. Każdy z tych krajów posiada zasoby gazu łupkowego, który można eksploatować przy użyciu istniejących technologii.

Energetyczne eldorado?

Obecnie uwaga sektora wydobywczego skupiła się na zasobach gazu łupkowego w Polsce. Według amerykańskiego portalu poświęconego cenom ropy oilprice.com, jeśli polskie zasoby gazu łupkowego okażą się tak duże, jak to jest przewidywane, Polska w ciągu kilku lat może zostać eksporterem gazu.

Wąskim gardłem może okazać się jednak o wiele mniejsza niż w USA dostępność wież wiertniczych, doświadczonych inżynierów i geologów. Jak podaje portal, w 2010 roku w Europie dostępnych było około 100 aktywnych wież, podczas gdy w USA było ich 2500. W ocenie portalu w pierwszej fazie przeszkody związane z wydobyciem gazu niekonwencjonalnego mogą też wynikać z gęstości zaludnienia na km kwadratowy. W USA wynosi ona średnio 32 osoby, w Niemczech jest to 225, w Polsce - 122, na Ukrainie zaś 78. Ponadto warstwy gazu łupkowego w Europie znajdują się na większej głębokości niż w USA, co oznacza znacząco wyższe zużycie wody.

Interesująca perspektywa

Struktura geologiczna naszego obszaru jest częściowo podobna do występującej w USA, co wyjaśnia zainteresowanie firm amerykańskich licencjami wydobywczymi. Jak pisze oilprice.com, w Europie toczy się walka o hegemonię informacji, ponieważ tylko kilka firm dysponuje wiarygodnymi danymi sejsmologicznymi i dotyczącymi wierceń.

Jak pisze oilprice.com, produkcja w Polsce na skalę komercyjną mogłaby się rozpocząć już za dwa, trzy lata, chociaż znaczącą wielość najprawdopodobniej osiągnęłaby za lat 7-10.

Nowe polskie "złoto"?

Koncesje na poszukiwania gazu niekonwencjonalnego ma w Polsce ponad 20 firm. Obejmują ponad 50 tys. km kw., głównie w pasie od wybrzeża Bałtyku w kierunku południowo-wschodnim, do Lubelszczyzny. Drugi obszar potencjalnych poszukiwań to zachodnia część Polski, głównie woj. wielkopolskie i dolnośląskie. Pierwsze wiercenia wykonało PGNiG w Markowoli na Lubelszczyźnie - gazu tam nie znaleziono.

Rzecznik Państwowego Instytutu Geologicznego Mirosław Rutkowski powiedział w czwartek, że całościowy raport na temat potencjalnych złóż gazu łupkowego w Polsce jest opracowywany we współpracy ze specjalistami amerykańskimi, m.in. z służbą geologiczną USA (U.S. Geological Survey) i zostanie opublikowany we wrześniu. Jak podkreślił Rutkowski, jako pierwszy raport pozna minister środowiska.

mk\mtom

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Kurczak edytował ten post 25.05.2011 - 18:44

  • 0

#47

zygix.
  • Postów: 671
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Dołączona grafikaTereny bogate w gaz łupkowy w Polsce
(fot. EIA)


Dołączona grafikaPrzydział koncesji na poszukiwanie gazu w Polsce
(fot. EIA)
  • 0

#48

Mehitabel.
  • Postów: 758
  • Tematów: 45
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jak się okazuje każda historia ma swoją ciemną stronę,nawet tak piękna jak o gazie łupkowym w naszym kraju.

Naukowcy ostrzegają przed gazem łupkowym

Nowość na rynku energetycznym, gaz łupkowy, w zakresie zmian klimatycznych może być dużo gorszy niż węgiel. Według amerykańskich naukowców wydobywanie łupków powoduje znaczne wycieki metanu, który jest silnym gazem cieplarnianym - podaje bbc.co.uk.

Według raportu badaczy z Uniwersytetu Cornell w Ithaca (USA) emisja metanu sprawia, że wpływ gazu łupkowego na środowisko jest dużo gorszy od konwencjonalnego gazu, a nawet od wpływu węgla.

Robert Howarth, jeden z twórców raportu "Zmiany klimatyczne", który zostanie niebawem opublikowany, powiedział, że raport będzie pierwszą całościową analizą wpływu gazu łupkowego na środowisko. - Użyliśmy najlepszych dostępnych danych i wynika z nich jednoznacznie, że wydobywanie łupków gazu powoduje globalne ocieplenie nawet bardziej niż węgiel - dodał w rozmowie z BBC News.

Zagrożenie dla środowiska naturalnego dotyczy dwóch aspektów: emisji dwutlenku węgla, kiedy gaz jest spalany, a także wycieku metanu podczas jego wydobywania.

Wydobywanie węgla wiąże się ze znacznie mniejszą ilością metanu uwalnianego w kopalni, ale wytwarza około dwa razy więcej dwutlenku węgla niż gaz łupkowy.

Jak się okazuje, dla środowiska, zdecydowanie bardziej niebezpieczne są wycieki metanu. Badania wskazują, że w okresie 20 lat, wpływ gazu łupkowego na ocieplenie klimatu jest dużo większy niż węgla.

Według dr Howartha rzeczywiste liczby zależą od poziomu wycieków. - Według dokładnych obliczeń wynika, że wpływ na klimat może być jeszcze gorszy - dodał.


- Nikt nie wie dokładnie jak najbezpieczniej wydobywać ten gaz, a najgorsze jest to, że nikt, w szczególności w USA, nie chce pomocy rządu lub naukowców w tych sprawach - powiedział Howarth. Według badacza Agencja Ochrony Środowiska zaproponowała przepisy, które wymagają sprawozdań na temat emisji metanu, ale wiele przedsiębiorstw się na to nie zgodziło. Przyczyn takiego obrotu sprawy upatruje się w tym, że niektóre społeczności widzą w gazie łupkowym łatwą drogę do wzbogacenia.

Obecne prognozy wskazują, że w ciągu 25 lat, połowa amerykańskiej produkcji będzie opierać się na gazie łupkowym, a z tego źródła energii chce korzystać coraz więcej krajów w tym Wielka Brytania i Polska.

Według Howartha to zła droga w rozwoju energetyki. - Powinniśmy wykorzystać najbliższe dziesięciolecia do zastąpienia obecnych paliw kopalnych i próbować rozwinąć zielone paliwa odnawialne takie jak energia wiatrowa i słoneczna.


O ile wierzyć oficjalnym wersjom,oczywiście.

Użytkownik Mehitabel edytował ten post 13.04.2011 - 11:22

  • 0

#49

BadBoy.
  • Postów: 737
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

COCKTAIL ZA GAZOWE ELDORADO


Po całej serii niepowodzeń historycznych wygląda że Polska stanie się nareszcie w czymś prawdziwym mocarstwem! Zanosi się bowiem na to że do zawsze tu obecnej masy głupków dojdzie teraz jeszcze masa gazu (g)łupkowego. Polska potęgą gazową - to brzmi dumnie. Polska gazowym eldorado, Arabią Saudyjską Europy - to brzmi jeszcze dumniej.

Czym by tu oblać ten sukces? Najodpowiedniejszy do tego jest cocktail Halliburton:

1,2 Benzisothiazolin-2-one / 1,2-benzisothiazolin-3-one
1,2,4 trimethylbenzene
1,4-Dioxane
1-eicosene
1-hexadecene
1-octadecene
1-tetradecene
2,2 Dibromo-3-nitrilopropionamide, a biocide
2,2'-azobis-{2-(imidazlin-2-yl)propane}-dihydrochloride
2,2-Dobromomalonamide
2-Acrylamido-2-methylpropane sulphonic acid sodium salt polymer
2-acryloyloxyethyl(benzyl)dimethylammonium chloride
2-Bromo-2-nitro-1,3-propanediol
2-Butoxy ethanol
2-Dibromo-3-Nitriloprionamide (2-Monobromo-3-nitriilopropionamide)
2-Ethyl Hexanol
2-Propanol / Isopropyl Alcohol / Isopropanol / Propan-2-ol
2-Propen-1-aminium, N,N-dimethyl-N-2-propenyl-chloride, homopolymer
2-propenoic acid, homopolymer, ammonium salt
2-Propenoic acid, polymer with 2 p-propenamide, sodium salt / Copolymer of acrylamide and sodium acrylate
2-Propenoic acid, polymer with sodium phosphinate (1:1)
2-propenoic acid, telomer with sodium hydrogen sulfite
2-Propyn-1-ol / Propargyl alcohol
3,5,7-Triaza-1-azoniatricyclo[3.3.1.13,7]decane, 1-(3-chloro-2-propenyl)-chloride,
3-methyl-1-butyn-3-ol
4-Nonylphenol Polyethylene Glycol Ether Branched / Nonylphenol ethoxylated / Oxyalkylated Phenol
Acetic acid
Acetic acid, hydroxy-, reaction products with triethanolamine
Acetic Anhydride
Acetone
Acrylamide


Że składniki trudno dostępne? Tylko czasowo! Jeśli jesteś na obszarze gdzie poszukiwania gazu (g)łupkowego w Polsce już się rozpoczęły ( mapka poniżej ), jest szansa że wkrótce woda w twoim kranie będzie miała wszystkie te składniki w komplecie. Plus zdrową dawkę innych, na razie jeszcze utajnionych przez Wielkiego Brata. Jest to bowiem cocktail chemikaliów wstrzykiwanych do ziemi jako nieodłączna część frackingu
( hydraulic fracturing ) - podstawowej metody pozyskiwania gazu (g)łupkowego od głupków.

Dołączona grafika


Że składniki są rakotwórcze? No, nie myślałesz chyba że potęgą gazową staniemy się za darmo. Że przyjedzie tu dobry wujek Halliburton, wpuści do ziemi rurkę z kurkiem na końcu a my odkręcimy jedynie kurek i zaczniemy sprzedawać gaz. Gaz łupkowy ( shale gas ), o którym mowa i o którym do niedawna nic nie słyszano a którego obecnie mamy podobno w nadmiarze, nie jest żadnym cudem. W rzeczywistości był tu w ziemi od milionów lat. Siedział sobie jedynie cicho zamknięty w porach skalnych a nie w postaci podziemnych baloników do których wystarczy jedynie dowiercić się rurką z kurkiem a gas sam popłynie.

Tak łatwo to było może za Ignacego Łukasiewicza ale nie teraz. Gaz (g)łupkowy trzeba, aby to tak ująć, wyciskać ze skały której nikt by normalnie nie podejrzewał o to że zawiera jakiś gaz. To wyciskanie jest właśnie sednem frackingu. Bez niego i bez wyciskania nie ma gazu (g)łupkowego. A bez tego nie będzie eldorado i Arabii Saudyjskiej Europy.

Rzecz jest całkiem zmyślna i technicznie możliwa dopiero od stosunkowo niedawna. Najpierw wiercona jest w głąb ziemi dziura która w pewnym momencie zakręca i idzie dalej poziomo. Sprytne, nie? Potem tłoczy się w nią pod olbrzymim ciśnieniem wodę z piaskiem oraz właśnie z powyższym cocktailem chemikaliów (recepta akurat dla stanu Nowy Jork, regionalne wariacje dopuszczalne). To skałę na końcu otworu literalnie rozsadza. Popękana skała uwalnia wtedy zawarty w niej gaz który razem z silnie toksyczną już teraz wodą, zanieczyszczoną produktami ropopochodnymi oraz częścią użytych chemikaliów, pompuje się na powierzchnię.

A co z resztą użytych chemikaliów? Ta w ten czy inny sposób pozostaje w ziemi i przedostając się z czasem do wód gruntowych zanieczyszcza je na dużym obszarze. Ale przecież coś za coś. Nie ma cocktailu bez właściwych ingredientów, nie ma gazowego eldorado za darmo. I to właśnie dzięki niemu będziesz mógł otworzyć wkrótce kran, nalać sobie szklankę tego co dawniej było wodą i wznieść toast za nową potęgę gazową Europy.

No i naturalnie najważniejsze - pokazać środkowy palec wykorzystującemu nas Gazpromowi. Nie będziemy dłużej musieli importować drogiego ruskiego gazu! Za to zaczniemy importować ruską wodę pitną gdy ta w naszych kranach zmieni się wkrótce w cocktail Halliburton.

Amerykanie "dobrodziejstwa" niekontrolowanego frackingu odkryli już dawno. Nie dziw że wycofywane ze stanów, najbardziej przestarzałe i najbardziej ekologicznie uciążliwe warianty tej technologii szukają teraz frajerów w Europie.

Nawet Francuzi niedawno to zrozumieli. Wobec narastającego w ostatnich miesiącach sprzeciwu organizacji ekologicznych premier Francois Fillon cofnął w środę (13.04.2011) udzielone już licencje na eksploatację złóż gazu łupkowego. Francja wydaje się być bliska wydania zakazu poszukiwania i wydobywania gazu z łupków bitumicznych. 10 maja parlament ma rozpatrzeć propozycje w tej sprawie.

Jedynie Hotentoci nad Wisłą nadal nie posiadają się ze szczęścia jakie ich spotkało w postaci paru amerykańskich świecidełek. Zamiast wody pitnej regulują dopalacze. Niepomni że zamiast drugiej Arabii Saudyjskiej mogą prędzej dostać drugą Fukushimę, i to nawet bez atomu.

Autor : cynik9
Źródło : dwagrosze.blogspot.com

Użytkownik BadBoy edytował ten post 19.04.2011 - 17:47

  • 0



#50 Gość_Aton

Gość_Aton.
  • Tematów: 0

Napisano

Dziwne, że gaz łupkowy stał się zły dopiero wtedy kiedy odnaleziono go w Polsce. Nie zapominajmy, że Polska jest przesiąknięta agenturą rosyjską od odzyskania niepodległości więc nie zdziwiłbym się gdyby takie publikacje były sponsorowane. To jest rosyjski interes narodowy, a Polacy to zastraszone barany, których można przestraszyć kilkoma dziwnie brzmiącymi nazwami.

Użytkownik Aton edytował ten post 19.04.2011 - 20:13

  • 1

#51 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

2011-05-23 | Ostatnia aktualizacja: 11:38 |

Tak Rosja zablokuje polski gaz łupkowy

Światowi eksperci ostrzegają

Rosja już wie, jak zablokować w Polsce gaz łupkowy. Nie będą to jednak jawne naciski. Wszystko będzie robione po cichu, rękami tajnych służb. To gra o być albo nie być dla Gazpromu - gaz łupkowy to śmiertelne niebezpieczeństwo dla rosyjskich interesów. Rosja z pomocą organizacji ekologicznych może blokować wydobycie gazu łupkowego w Europie, w tym w Polsce - twierdzą zgodnie dwaj czescy eksperci ds. bezpieczeństwa, przywoływani przez portal internetowy iDnes.Zdaniem generałów rezerwy Jirzego Szedivego oraz Andora Szandora, odkrycie wielkich złóż gazu w Europie doprowadzi do wielkich manewrów szpiegowskich. Stary kontynent jest bowiem zależny od surowców z Rosji, a Moskwa - jak podkreślają - nie będzie się biernie przyglądać próbie uwolnienia się z tej zależności.

Energia i źródła surowców pełnią w Rosji funkcję broni politycznej - podkreślają wojskowi. A źródła gazu łupkowego to dla niej "ewidentnie mocna konkurencja". "W kontekście budowy kolejnych gazociągów Rosjanie muszą poważnie traktować informacje o pojawieniu się nowych źródeł gazu. Będzie to kwestia zainteresowania wszelkich służb wywiadowczych, nie tylko rosyjskich, które będą obserwować, co się dzieje w obszarze bogactw naturalnych" - zauważa Szandor, były szef czeskich wojskowych służb informacyjnych (VZS).

Twierdzi on, że z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Europy Środkowej budowa nowych rurociągów gazowych nie wygląda dobrze; gazociągi North Stream i South Stream omijają Polskę, Czechy i Słowację, na dalszy plan zepchnięto także realizację gazociągu Nabucco, mającego - jako alternatywa dla źródeł rosyjskich - dostarczać do Europy gaz z Iranu. Rosja - według ekspertów - w celu realizacji swych celów potrafi wykorzystać targające Europą niepokoje społeczne. "Wpływanie na opinię publiczną przez organizacje ekologiczne i pokojowe, ten +modus operandi+, to są sposoby, które Rosjanie wykorzystują już dość długo i całkiem skutecznie. To rosyjska karta, którą zagrano w Europie Zachodniej przy rozmieszczaniu amerykańskich rakiet" - zaznaczył Szandor.

Szedivy - szef Sztabu Generalnego czeskiej armii w latach 1998-2002 - dodaje, że Moskwa nie może korzystać z "instrumentów bezpośrednich", gdyż przyniosłoby to skutek odwrotny od zamierzonego. "Jednak tajne możliwości wykorzystuje z całą pewnością. Na przykład na wspieranie ruchów ekologicznych i innych. Mamy z tym doświadczenia z okresu, kiedy miał zostać wybudowany (w Czechach w ramach tarczy antyrakietowej USA - PAP) radar. Kierunkiem, który obrali w stosunku do radaru, będą dalej podążać, aby utrzymać pozycję dostawcy" - zauważył generał.

Były szef sztabu dodaje także, że choć dla Rosji sprzedaż surowców do Europy jest bardzo korzystna, nie jest dla niej przymusem, gdyż ma już gotowe połączenia z Chinami, a więc i konkurencyjny rynek. Rosjanie "nie są zależni od Europy - dodał Szedivy. - Oczywiście nie chcą tracić kontaktów, ale gdy tylko w grze będą pieniądze, będą grać chińską kartą".

Generałowie podkreślili, że największym wsparciem Rosji w UE będą Niemcy. "Niemcy będą narzędziem utrzymania rosyjskich wpływów. Działający gazociąg North Stream da im całkowitą wyłączność na dystrybucję gazu" - powiedział Szedivy. Jego zdaniem pozostałe wielkie państwa Unii Europejskiej nie mają tak silnych związków z Moskwą, a Wielka Brytania ma własne złoża gazu w Morzu Północnym.

Z drugiej strony - zauważył Szedivy - gaz łupkowy, nawet jeśli jego wydobycie nie dojdzie do skutku, może przynieść pozytywne efekty. "Jeśli jest prawdą, że wydobycie gazu łupkowego będzie tańsze, Rosjanie będą musieli skoncentrować się na maksymalnej efektywności wydobycia" u siebie - podkreślił. "Konkurencja może zmusić Rosję do rozwiązania wielu kwestii: sprawy jakości rur przesyłowych, badania złóż, czy efektywności wydobycia" - powiedział.

Portal iDnes przypomniał, że niedawno we Francji, która po Polsce ma drugie pod względem wielkości złoża gazu łupkowego w Europie - Zgromadzenie Narodowe (niższa izba parlamentu) zakazało eksploatacji surowca z łupków osadowych ze względów ekologicznych. Z Warszawy - dodał portal powołując się na przedstawiciela PGNiG - słychać obawy, że mogą się pojawić naciski zmierzające do wprowadzenia zakazu wydobycia w całej UE.

Źródło: www.gospodarka.dziennik.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 24.05.2011 - 20:47

  • 1

#52

EpicFail.
  • Postów: 208
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

mam nadzieję, że to dotrze do szerszego grona odbiorców; że ludzie wreszcie zobaczą, do czego służy współczesna ekologia. jutro napiszę coś odnośnie całego artykułu, bo na razie przeczytałem kilka pierwszych linijek :)
  • 0

#53

Mr. Mojo Risin'.
  • Postów: 988
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Może też być możliwość, że te bogate złoża oddamy/oddaliśmy za bezcen, by zastąpić nimi te 65 miliardów w gotówce, które domaga się od nas Izrael. Wiadomo, że równowartość rocznego budżety naszego nieszczęśliwego kraju oddana jednorazowo, doprowadziłaby już ostatecznie do ruiny, której nie można by przykryć kolejną pożyczką na, nomen omen, przysłowiowy żydowski procent - ulubione remedium naszego ministra finansów Vincenta Rostowskiego.
Dlatego zrzeczenie się tych złóż świetnie by zrekompensowało szlachcie jerozolimskiej naszą niewydolność finansową wobec "odzyskiwania mienia żydowskiego w Europie środkowo-wschodniej".
  • 0



#54 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Amerykańskie firmy przy pełnym poparciu amerykańskiego rządu szukają strategicznych krajów posiadających zasoby naturalne, które pozwolą amerykańskiej gospodarce oraz społeczeństwu trwać w tym błogim stanie jeszcze jakiś czas. Jak do tego dołoży się dyslokację amerykańskich sił na całym świecie to wyłania się obraz prawdziwego oblicza wujka Sama. Ostatnio podpisane porozumienie - na razie o cyklicznym stacjonowaniu na terytorim Polski - a w przyszłości pewnie o stałym stacjonowaniu wojsk amerykańskich to między innymi tego typu zabieg. Niech sie ludzie naprawdę obudzą i zaczną patrzyć nie przez różowe okulary na Amerykę. Oni dążą do hegemonii świata i do tego jeszcze wszyscy ich wspierają. Poniżej zaś przykład na to, że po naszym kraju bogatym w zasoby gazu łupkowego czas przyszedł na Bułgarię, która jak się okazuje również posiada bogate złożą tego surowca.

17:47, 15.06.2011 /PAP

Amerykanie zajmą się bułgarskimi łupkami

RZĄD PODPISAŁ KONTRAKT WS. ZAGOSPODAROWANIA ZŁÓŻ

Bułgaria zdecydowała się na współpracę z amerykańskim koncernem naftowym Chevron przy zagospodarowaniu złóż gazu łupkowego. Rząd bułgarski podjął dziś decyzję o podpisaniu kontraktu w tej sprawie.

W maju Chevron wygrał przetarg na poszukiwanie gazu łupkowego w północno-wschodniej Bułgarii. Według wstępnych ocen spółki, zasoby tego surowca w Bułgarii mogą wynosić od 300 mld do 1000 mld metrów sześciennych.

Chcą zmniejszyć zależność od Rosji

Eksploracja złóż gazu łupkowego będzie kosztować Chevron ok. 50 milionów euro. Bułgarski minister gospodarki i energetyki Trajczo Trajkow powiedział, że tylko na ochronę środowiska przewidziano 4 miliony euro. Sofia liczy na to, że zagospodarowanie zasobów gazu łupkowego pozwoli jej na zmniejszenie zależności energetycznej od Rosji. Opozycyjni socjaliści są przeciwni kontraktowi z Chevronem i żądają odłożenia eksploracji złóż gazu łupkowego do czasu zbadania przez bułgarskich naukowców konsekwencji, jakie to przedsięwzięcie miałoby dla środowiska naturalnego.

Gaz łupkowy w Polsce

Wielkie złoża gazu łupkowego ma także Polska. Szacuje się, że w naszym kraju może być od 1,4 do nawet 3 bln metrów sześc. gazu uwięzionego w łupkach. Koncesje na poszukiwania gazu łupkowego w Polsce ma ponad 20 firm, głównie z USA. Obszary na których gaz może się znajdować to ponad 50 tys. km kw., głównie w pasie od wybrzeża Bałtyku w kierunku południowo-wschodnim, do Lubelszczyzny. Drugi obszar potencjalnych poszukiwań to zachodnia część Polski, głównie woj. wielkopolskie i dolnośląskie.

ant/tr

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 16.06.2011 - 06:53

  • 0

#55 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Opublikowano: 21.01.2012

Koncerny coraz bliżej wydobycia ropy łupkowej

Jak wynika z najnowszego raportu geologicznego, do którego dotarł „Dziennik Gazeta Prawna” Mazowsze, woj. warmińsko-mazurskie i lubelskie leżą na złożach ropy łupkowej. Badania geologiczne pokazały, że złoża ropy łupkowej znajdują w północnej i wschodniej części Polski – głównie w okolicach Warszawy, Radomia i Elbląga.

Więcej tutaj ... i tutaj ...


Użytkownik Sentinel edytował ten post 21.01.2012 - 10:52

  • 0

#56 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Sprzedane !!! Po raz pierwszy, po raz drugi i..... po raz trzeci
Nabywcą jest tajemniczy Pan reprezentujący interesy wielkich koncernów energetycznych USA and spółka co to wydoi i spuści w kanalizację całe nasze durne zbaraniałe społeczeństwo z jego przedstawicielami włącznie.

Wenezuela II siabadabada i muzyka gra

07:35, 25.01.2012 /tvn24.pl

Podejrzana o korupcję – radcą ministra
MIMO ZARZUTÓW, PRACUJE NADAL W RESORCIE


Ewa Z., szefowa departamentu zajmującego się wydawaniem pozwoleń na wydobycie gazu łupkowego została zdymisjonowana ze stanowiska w dniu zatrzymania przez ABW i ogłoszeniu jej korupcyjnych zarzutów. Jednak tego samego dnia jako radca ministra została zatrudniona w tym samym departamencie resortu środowiska - ustalił portal tvn24.pl.
Odwołana ze stanowiska osoba sprawująca uprzednio funkcje dyrektora Departamentu Geologii i Koncesji Geologicznych pełni od tego czasu (10 stycznia) funkcje radcy ministra w departamencie. Obecnie przebywa na urlopie - Magdalena Sikorska, rzecznik resortu.

Dyrektor Departamentu Geologii i Koncesji Geologicznych w Ministerstwie Środowiska 10 stycznia została zatrzymana przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Tego samego dnia usłyszała zarzut „łapownictwa biernego” czyli przyjęcia pieniędzy w związku z pełnioną funkcją. Ewa Z. - według ABW i Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie - wzięła 25 tys. zł w zamian za pozytywne wydanie decyzji administracyjnych przez resort środowiska. Chodziło o przyznanie koncesji firmom na wydobycie gazu łupkowego.

Według treści zarzutów, dyrektor informowała przedstawicieli tych spółek o przebiegu procedury wydawania koncesji i, co najważniejsze, pomagała w pisaniu wniosków, które potem rozpatrywała wraz ze swoimi pracownikami. Za to Ewie Z. może grozić od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Sąd jej nie aresztował. Wyznaczył poręczenie majątkowe w wysokości 80 tys. zł.

Podejrzana radcą

Tvn24.pl dowiedział się, że mimo takich zarzutów Ewa Z. wciąż pracuje w ministerstwie środowiska tylko na innym stanowisku. Nasze informacje potwierdziła rzeczniczka resortu. Magdalena Sikorska powiedziała, że dyrektorka została zdymisjonowana 10 stycznia, czyli w dniu zatrzymania przez ABW. Jednak, zaraz potem - co potwierdza rzecznik MS - tego samego dnia Ewa Z. znowu została zatrudniona w resorcie i to w tym samym departamencie zajmującym się wydawaniem koncesji na wydobycie gazu łupkowego.

"Odwołana ze stanowiska osoba sprawująca uprzednio funkcje dyrektora Departamentu Geologii i Koncesji Geologicznych pełni od tego czasu (10 stycznia) funkcje radcy ministra w departamencie. Obecnie przebywa na urlopie" – napisała do nas rzeczniczka. Oficjalną informację o nowym stanowisku byłej dyrektor można znaleźć na stronach internetowych ministerstwa środowiska.

Dlaczego podejrzana wciąż pracuje w departamencie, którym kierowała? - Z powodu zarzutów, dyrektor nie piastuje już tego stanowiska, pozostając nadal pracownikiem ministerstwa - odpowiada tylko Sikorska. Dodaje, że obecnie Ewa Z. nie ma związku z rozpatrywaniem wniosków koncesyjnych. Czym dokładnie się teraz zajmuje? Rzecznik nie odpowiada wprost. - To uzależnione jest od zakresu zadań realizowanych w danym departamencie, w którym jest zatrudniona, powierzonych przez dyrektora departamentu - mówi Sikorska. Zaznacza, że funkcji radcy ministra nie należy mylić ze stanowiskiem doradcy ministra. Czy wszczęto postępowanie dyscyplinarne? - Nie mam takich informacji - ucina rzeczniczka.

Urzędnicy piszą wnioski

Jak miał wyglądać mechanizm korupcyjny według prokuratury? Podwładni Ewy Z. pisali dla spółek poszczególne fragmenty wniosków o koncesję. Później zaś, ci sami urzędnicy resortu środowiska rozpatrywali te wnioski, których faktycznie w większości byli autorami. Jak to wyglądało w praktyce? Wnioski o koncesję są obszerne i skomplikowane w przygotowaniu. Koszt przygotowania jednego wynosi od 15 do 20 tys. zł. Na rynku gazu niekonwencjalnego jest niewiele osób, które potrafią przygotować taki wniosek.

ABW odkryła, że na prywatne konta urzędników trafiały przelewy, z których opisów wynikało, że są wynagrodzeniem za przygotowywanie wniosków. Pracownicy resortu wyjaśniali śledczym, że pracowali na umowy o dzieło.

Układ korupcyjny?

Kogoś takiego poszukiwali menedżerowie spółek posiadających koncesje na poszukiwanie gazu w łupkach. Zwrócili się do Ireny R., dyrektor ds. Strategii i Rozwoju w firmie DPV Service Sp. z o.o. Ta firma należy do węgierskiej spółki gazowej Emfesz, który poprzez DPV Service ma 21 koncesji w Polsce, z czego pięć na poszukiwania gazu łupkowego. Śledczy ustalili, że Irena R. była znajomą Ewy Z. Miała pośredniczyć w kontaktach między menedżerami a dyrektorką z ministerstwa środowiska i w ich imieniu wręczyć pieniądze Ewie Z.

Irena R. obecnie jest podejrzana o „łapownictwo czynne”. Może jej za to grozić do 8 lat więzienia. Nie udało nam się z nią porozmawiać. W jej firmie poinformowano nas, że jest nieobecna. Na pytania wysłane mailem do tej pory nie odpowiedziała.

Prokuratura poprosi resort o wyjaśnienie

Tuż po ogłoszeniu Ewie Z. zarzutów prokuratorzy wysłali do ministerstwa środowiska pismo z informacją, że dyrektor jest podejrzana o przyjmowanie łapówek. – Taki obowiązek nakłada na nas kodeks postępowania karnego gdy sprawa dotyczy funkcjonariusza publicznego – tłumaczy Waldemar Tyl, zastępca Prokuratora Apelacyjnego w Warszawie. To zaskakujące. Wyślemy do ministerstwa pismo z prośbą o informacje - Waldemar Tyl, zastępca Prokuratora Apelacyjnego w Warszawie.

Prokurator od dziennikarzy dowiedział się, że Ewa Z. po ogłoszeniu zarzutów pracuje w tym samym departamencie, w którym za łapówki wydawano koncesje. – To zaskakujące. Wyślemy do ministerstwa pismo z prośbą o informacje – dodaje Tyl.

W całej aferze zarzuty usłyszało siedem osób. Podejrzanymi jest też dwoje podwładnych Ewy Z. Zarzuty usłyszał również pracownik Państwowego Instytutu Geologii. Według prokuratury za pieniądze spółek gazowych przygotowywał im mapy, które były załącznikami do wniosków o koncesję. W końcu podejrzani są dwaj menedżerowie firm ubiegających się o koncesję. Ministerstwo Środowiska przez 4 lata przyznało ponad 100 koncesji na poszukiwanie gazu łupkowego. Licencję uzyskały m.in. Orlen, Lotos, PGNiG, Chevron i Exxon Mobil. Według amerykańskiej Agencji ds. Energii Polska może mieć nawet 5,3 bln m sześć. gazu łupkowego.

Maciej Duda/ola///mat/k

Źróło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 25.01.2012 - 20:28

  • 0

#57 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

O poziomie umysłowym tych, którzy chcą masowo rozwijać produkcję gazu w tak małym i gęsto zaludnionym kraju, a chcieli niedawno Mazury promować jako cud natury, niech piszą inni. Zapytam tylko, ilu turystów przyjedzie oglądać pełną milionerów jałową i zatrutą pustynię wśród jezior ze ściekami o nieznanym składzie? Warszawa nie należy do najpiękniejszych miast, może dzięki wieżom będzie atrakcyjniejsza? A w USA wieże stoją nie w grajdołku, ale w stolicy?. Postępująca degradacja Śląska jak widać nikogo nic nie nauczyła. Czy ktoś doliczył do ceny straty w turystyce i utracone miejsca pracy?

Mnie natomiast chodzi inne aspekty. Polsce dodatkowy gaz jest w zasadzie niepotrzebny, bo elektrownie gazowe nawet nie są planowane, czyli chodzi o zrobienie na złość Rosji. Kupując Możejki PiS pokazał, jak to zrobić. Udało się wspaniale. Z gazem będzie to samo: Ukraina nie potrzebuje, Litwa jest wroga, Niemcy przechodzą na energię słoneczną i wiatrową. Po powstaniu Nabucco gazu w Europie będzie nadmiar i Rosjanie dla samej zasady obniżą ceny poniżej polskich kosztów wydobycia. Ciekawe, na jak długo starczy pieniędzy, żeby dokładać.

I druga sprawa: Renty. To typowe marzenie Polaka, żeby się dorobić bez pracy. Latami można było słyszeć, że przyjdą Chińczycy i "nam" wybudują autostrady. Przyszli i co? Będzie dokładnie tak samo z prostej przyczyny: Trzeba mieć siłę i umiejętności, by korzystać z własnego majątku. A tego nie można zdobyć leżąc i patrząc, jak inni na nas pracują. Bo umiejętności będą mieli właściciele pól. Jeśli wydobycie nie będzie się opłacało, każą sobie płacić. Niestety, polskie cwaniactwo nie docenia Unii dającej środki z żądaniem, by je samej wykorzystać i nauczyć się przy tym uczciwej pracy.

To, co piszę wygląda na prymitywne, ale wystarczy zobaczyć, gdzie i kiedy jakiś naród wzbogacił się na tym, że inni na niego pracowali: Kanał Sueski, Panama, ropa w Nigerii, Arabia Saudyjska do 1973, Indie i Ceylon z herbatą, Wenezuela czy Brazylia z kauczukiem? I tak dalej... Trudno tylko konkretnie powiedzieć, gdzie polski rząd zostanie wykołowany. A, że zostanie, to pewne przy jego chciwości i talencie. W każdym z wymienionych państwo skończyło się wojną, oby nie w Polsce.

Mądrość Norwegów polega też na tym, że nie czekali aż im ktoś zacznie wydobycie, nie żyją z ropy tylko z pracy, a samochody są u nich prawie 2 razy droższe niż w Polsce, choć mogłyby być za darmo. Ale w Polsce nie widać nawet śladów takiego rozsądku.

24 stycznia 2012 - Adam Grzeszak, współpraca Agnieszka Łakoma

Czy gaz łupkowy odmieni Polskę.
Budujemy drugą Norwegię


Rząd naciska na gaz. Już za 2–3 lata ma ruszyć w Polsce wydobycie gazu łupkowego. Tworzymy potęgę czy iluzję? W spółkach kontrolowanych przez Skarb Państwa trwa kadrowe trzęsienie ziemi. Choć po wyborach układ polityczny nie uległ zmianie, nowy minister skarbu robi generalne porządki. Do dymisji podali się już prezesi Polskiej Grupy Energetycznej (PGE) i Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG), a w kilku innych spółkach energetycznych (m.in. PKN Orlen) dokonano zmian w radach nadzorczych, co zwykle stanowi zapowiedź zmian w zarządach. Prasa spekuluje, że chodzi o „deschetynizację”, czyli usuwanie ludzi związanych z Grzegorzem Schetyną. Bardziej prawdopodobna jest jednak teoria, że chodzi o gazyfikację, czyli mobilizowanie szefów spółek do inwestycji w poszukiwanie i wydobycie gazu łupkowego. Kto się nie wykaże gorliwością albo mnoży wątpliwości (jak ponoć robił to prezes PGNiG), musi się liczyć z utratą stanowiska.

„Będę wymagał od spółek Skarbu Państwa przedstawienia planów przeprowadzenia w ciągu dwóch najbliższych lat jak największej liczby odwiertów i to jest najważniejsze zadanie z punktu widzenia polityki gazu łupkowego” – zapowiada twardo minister skarbu Mikołaj Budzanowski.

Pierwszy gaz łupkowy płynący do odbiorców rurami już w 2014 r. obiecał Donald Tusk. I to wcale niemało, bo mówi się nawet o 0,5–1 mld m sześc. Hasło więc brzmi: wszystkie ręce na pokład! Nie tylko PGNiG, ale także Orlenu, Lotosu, PGE, Tauronu, Energi, Enei, KGHM. Mają łączyć siły w państwowo-gazowym aliansie i inwestować w łupki. Dlatego minister Budzanowski jest ostatnio częstym gościem w Kancelarii Premiera. Szef Kancelarii minister Tomasz Arabski został wyznaczony przez premiera na koordynatora polityki państwa w dziedzinie gazu łupkowego.

Mamy, według amerykańskich szacunków, gigantyczne złoża. W superoptymistycznej wersji, która zrobiła największą karierę, być może nawet 5,3 bln m sześc.! To „być może” ma tu kluczowe znaczenie, bo Państwowy Instytut Geologiczny, który dysponuje najpełniejszą wiedzą na temat naszych zasobów surowcowych, dystansuje się od tej prognozy. Wiemy, gdzie są potencjalne obszary występowania gazu, ale czy on tam jest, w jakiej ilości i czy jego eksploatacja będzie opłacalna, to trzeba dopiero sprawdzić – twierdzą ostrożni eksperci PIG.

Eldorado (w budowie)

Amerykanie są odważniejsi. Wiedząc, że przez Polskę ciągnie się szeroki pas łupków ilastych, skał zawierających zwykle materię organiczną sprzed milionów lat, w której uwięziony pozostaje gaz ziemny, dokonali obliczeń zakładając, że u nas będzie podobnie jak w USA. Tam z łupków udało się uwolnić tak dużo gazu, że dziś jest on tani jak barszcz. Przekonują, że u nas będzie podobnie. Rozwiercone i hydraulicznie pokruszone skały dadzą tyle samo gazu co w Teksasie, Alabamie czy Pensylwanii.

I tego trzymają się polscy politycy, bo wizja Polski jako mocarstwa gazowego uskrzydla. Pozwala budować scenariusze, w których cudownie rozwiązują się nasze problemy z deficytem finansów, kryzysem energetycznym czy surowcowym uzależnieniem od Rosji. Premier zapowiada, że dochody z gazu łupkowego zapewnią nam emerytury. PiS domaga się stworzenia wzorowanego na rozwiązaniach norweskich i duńskich specjalnego funduszu przyszłych pokoleń, na który pójdą zyski z gazu. Eksperci Instytutu Kościuszki, think tanku związanego z PiS i Solidarną Polską (jednym z założycieli był brat Zbigniewa Ziobry), już martwią się, jak sobie poradzimy z ogromnymi ilościami gazu, jakie mamy mieć. Sugerują konieczność modernizacji budowanego gazoportu, by zamiast przyjmować statki z importowanym skroplonym gazem, skraplał polski gaz i wysyłał w świat. Pojawiło się też hasło powrotu do budowy bałtyckiej rury (Baltic Pipe), którą kiedyś planowaliśmy importować gaz z Danii. Tyle że teraz ten gaz byśmy tam eksportowali.

Wygląda to pięknie, jest tylko jedno „ale”. My tego gazu jeszcze nie mamy i nie wiadomo, kiedy będziemy mieć. W ogóle mało jeszcze wiemy, bo po kilkunastu próbnych odwiertach trudno cokolwiek ocenić. Na razie wszyscy szukają. Chętnych nie brakuje, bo wieść o gazowym eldorado rozeszła się w świecie i ściągają do nas inwestorzy z odległych stron. Są wielkie koncerny naftowe: Chevron, ExxonMobile, Marathon.

W boomie gazowym biorą udział także bogaci Polacy. Pod Poznaniem gazu szuka spółka Aurelian, której udziałowcem jest Jan Kulczyk, działa też Petrolinvest oraz Silurian – spółki związane z Ryszardem Krauze. Niezły interes na łupkach zrobiła już rodzina Podniesińskich. Ich spółka Mińsk Energy Resources uzyskała kilka koncesji w atrakcyjnych rejonach, dzięki czemu mogła je korzystnie sprzedać włoskiemu koncernowi ENI.

Bo obok wielkich branżowych graczy są także małe firmy, które po uzyskaniu koncesji poszukiwawczej i ewentualnie zrobieniu badań sejsmicznych poszukują bogatych, których stać na finansowanie wierceń. Wtedy dzielą się z nimi udziałami albo im sprzedają spółkę. Jest to legalne, budzi jednak obawy, czy przypadkiem tą drogą nie przeniknie do nas kapitał rosyjski i nie będzie próbował opóźnić naszej rewolucji łupkowej. Dla Gazpromu – wierzymy – nasze łupki są śmiertelnym zagrożeniem. Jeśli popłynie z nich gaz, możemy zagrozić rosyjskiej dominacji na rynku europejskim. To najbardziej fantastyczna część mitu, jednak tak atrakcyjna, że stanowi już inspiracje dla sensacyjnych powieści. Na okładce thrillera Zbigniewa Machowskiego „Chciwość jest dobra”, pierwszej łupkowej powieści, pojawia się pytanie „Czy Rosja przejmie złoża polskiego gazu?”.

Z Francuzem na barykady

Minister środowiska wydał ponad sto koncesji na poszukiwanie węglowodorów ze złóż niekonwencjonalnych. Duża część kraju jest już podzielona. Najwięcej koncesji ma PGNiG. Najbardziej oblężony jest pas ciągnący się od Gdańska i Koszalina (łącznie z przylegającym szelfem Bałtyku) aż po Hrubieszów i Tomaszów Lubelski. To potencjalne łupkowe eldorado. Należy do niego także Warszawa. Spora część stolicy jest objęta koncesjami poszukiwawczymi. W niektórych stanach USA gaz łupkowy wydobywa się na terenie miast, więc nie można wykluczyć, że i w Warszawie pojawią się wieże wiertnicze.

Nie wiadomo, jak przyjęliby to mieszkańcy miasta, bo polski ruch antyłupkowy jest słaby i dopiero się tworzy. Nie uczestniczy w nim na razie polski Greenpeace, lecz środowiska związane z Zielonymi 2004, w tym m.in. Radosław Gawlik, były wiceminister środowiska. Ze strony polityków padają już ostrzeżenia, że to działania z inspiracji rosyjskiej, choć łatwiej wykazać inspirację francuską.

Animatorem naszego ruchu oporu przeciw wydobyciu gazu łupkowego jest José Bové, francuski alterglobalista, wiceprzewodniczący komisji rolnictwa Parlamentu Europejskiego. To on działa aktywnie na rzecz zakazu wydobycia gazu metodą szczelinowania hydraulicznego jako niebezpiecznego dla środowiska. We Francji i w kilku innych krajach to się udało. Polska staje się więc łupkową wyspą w Europie. To tym bardziej przyciąga inwestorów. Bo amerykańska rewolucja łupkowa strasznie nakręciła na świecie emocje wokół tego biznesu. Niektórzy mówią nawet o bańce spekulacyjnej.

Wejście do Polski jest stosunkowo łatwe. Opłata rzędu kilkuset tysięcy złotych za koncesję, przy skali inwestycji liczonej w dziesiątkach milionów złotych, czyni ją raczej symbolicznym wydatkiem. Dlatego od wielu miesięcy trwa dyskusja, dlaczego nasze skarby rozdajemy za darmo? Dotychczas przedstawiciele Ministerstwa Środowiska tłumaczyli, że liczą się nie opłaty, lecz zobowiązania inwestycyjne. Warunkiem otrzymania koncesji jest określenie, ile badań sejsmicznych i ile odwiertów badawczych zostanie wykonanych. Trzeba sprawdzić, czy te skarby mamy.

– Od połowy lat 90. proces wydawania licencji miał zachęcać inwestorów do zaangażowania kapitału w naszym kraju – mówi anonimowo jeden z ekspertów. – Lepiej, by firma wydała milion złotych więcej na prace niż na koncesję w sytuacji, gdy nie mieliśmy dobrze udokumentowanych złóż.

Sprawa ponownie jednak znalazła się na cenzurowanym, gdy ABW zatrzymała szefową departamentu geologii i koncesji geologicznych oraz kilku urzędników, zarzucając im korupcję przy udzielaniu koncesji. Przedstawiciele branży gazowej gubią się w domysłach, o co konkretnie chodzi, zwłaszcza że przy okazji wymieniana jest spółka Silurian, której obszary koncesyjne uważane są za mało atrakcyjne. Sprawa jest jednak sygnałem, że coś z tymi koncesjami jest nie tak. Zwracała nam na to uwagę Komisja Europejska, upominając, by koncesje były wydawane w ramach przetargów, a nie na zasadzie kto pierwszy, ten lepszy (obowiązkowe przetargi są dopiero od tego roku).

Gazowy PO-PiS

Dziś nad wydawaniem koncesji czuwa nowy minister środowiska Marcin Korolec i nowy wiceminister Piotr Woźniak – główny geolog kraju. Woźniak przed laty był ekspertem gazowym PiS i dlatego trafił do rządów Marcinkiewicza i Kaczyńskiego jako szef resortu gospodarki. Jego pierwszym zastępcą był Piotr Naimski (odpowiedzialny za bezpieczeństwo energetyczne), wpływowy polityk ze środowiska PiS, autor polityki energetycznej partii. Dlatego były wątpliwości, kto rzeczywiście jest ministrem, a kto zastępcą.

Marcin Korolec w przeszłości był współpracownikiem ministra Woźniaka. Dziś odtwarza w swoim resorcie dawną ekipę ludzi związanych z Naimskim. Jest wśród nich m.in. Maciej Woźniak (nie mylić z Piotrem), były doradca premiera ds. dywersyfikacji, dziś członek gabinetu politycznego ministra Korolca, oraz Rafał Miland, który właśnie przejął obowiązki dyrektora departamentu geologii i koncesji geologicznych po akcji ABW. W branży gazowej spodziewają się, że Naimski może teraz zyskać większy nieformalny wpływ na politykę resortu środowiska w sprawie łupków. To taka cicha realizacja idei PO-PiS. Można to dostrzec po wyważonych wypowiedziach polityków PiS (samego Naimskiego czy związanego z nim posła Przemysława Wiplera) i deklaracjach współdziałania przy prawnych regulacjach sprzyjających wydobyciu gazu łupkowego.

Pierwszym krokiem było wprowadzenie nowego prawa geologicznego i górniczego. – Ustawa to krok w dobrym kierunku. Porządkuje sprawy przyznawania koncesji, ułatwia prace poszukiwawcze, upraszcza procedury wywłaszczeniowe związane z wierceniami. Udostępnia też za darmo wody gruntowe, niezbędne do procesu szczelinowania – wylicza dr Filip Elżanowski, ekspert w dziedzinie prawa energetycznego. Kolejnym krokiem prawnym ma być ustawa o podatku od wydobycia ropy i gazu. – Polska była dotychczas światowym ewenementem, nie pobierając renty surowcowej od wydobycia kopalin. Zmieniamy to zaczynając od miedzi i srebra. W połowie roku będziemy mieli gotowy projekt kolejnej ustawy o podatku od wydobycia ropy i gazu. Inwestorzy zainteresowani gazem łupkowym muszą wiedzieć, w jakich warunkach przyjdzie im działać – tłumaczy Maciej Grabowski, wiceminister finansów.

Dziś opłata eksploatacyjna (tzw. royalities) za wydobycie 1 tys. m sześc. gazu wynosi 5,89 zł i nie trafia do budżetu centralnego, tylko jest dzielona między samorząd lokalny i Fundusz Ochrony Środowiska. Efektywne opodatkowanie wydobycia gazu wynosi (łącznie z CIT) ok. 20–21 proc., czyli bardzo mało. Na świecie najmniej zachłanne kraje biorą przynajmniej dwa razy więcej. Minister zapewnia jednocześnie, że autorzy przepisów zdają sobie sprawę ze szczególnego charakteru biznesu łupkowego, kapitałochłonnego i obarczonego ryzykiem, który musi być premiowany odpowiednim zyskiem. Fiskus nie może przesadzić, bo skończy się jak w kanadyjskim stanie Alberta, skąd firmy szukające gazu po prostu się wyniosły.

Dlaczego w Polsce dotychczas nie było podatku od wydobycia gazu, choć wydobywa się u nas ponad 4 mld m sześc. gazu (konwencjonalnego) rocznie? Bo mamy gospodarkę centralnie sterowaną. PGNiG bardzo drogi gaz musi kupić w Rosji w ramach międzypaństwowego kontraktu i mieszać z surowcem, który wydobywa w kraju. Potem taką mieszankę sprzedaje po cenie, która jest ustalana na drodze administracyjnej. Dopisywanie do takiej ceny jeszcze jakiegoś podatku nie miało sensu. To się jednak skończy, bo zwlekając z liberalizacją rynku gazu, łamiemy prawo UE. Tak więc rewolucja gazowa nie będzie automatycznie oznaczała dla odbiorców niższych rachunków za gaz.

Druga Norwegia?

Bez otwarcia polskiego rynku nie ma też mowy o eksploatacji gazu łupkowego. Trudno oczekiwać, by ktoś podejmował ryzyko poszukiwania i wydobywania gazu, którego cenę będzie ustalał urzędnik. Tym bardziej że wydobycie gazu z łupków jest dużo droższe niż z konwencjonalnego złoża. Jeden pełen odwiert, czyli wykonanie pionowego otworu na kilka tysięcy metrów i dalszego poziomego odgałęzienia, wraz z zabiegiem szczelinowania (kruszeniem skał) kosztuje ok. 15 mln dol. Jeśli trafi się na gaz, to dobrze, a jeśli nie, to kilkadziesiąt milionów złotych trzeba spisać na straty. PGNiG zrobił dwa odwierty, szukając niekonwencjonalnego gazu, i raz trafił (w Lubocinie na Pomorzu), a raz musiał dziurę zasypać (w Markowoli koło Kozienic).

By gaz popłynął do odbiorców, potrzeba nie tylko wielu odwiertów, ale i pewności, że wydobycie się opłaca. Dlatego jak dotąd żadna z firm szukających gazu łupkowego nie wystąpiła do ministra środowiska o koncesję wydobywczą. Prace, jakie wykonały, nie dają jeszcze do tego podstaw. Do tej pory tylko trzy spółki – spośród kilkunastu prowadzących prace – uruchomiły niewielkie testowe wydobycie. Wszyscy powtarzają, że w ciągu kilku najbliższych lat będzie można jednoznacznie odpowiedzieć, jakie jest wysycenie łupkowych skał węglowodorami i na ile stabilnie płynie gaz.

Poszukiwanie gazu i jego wydobycie to proces kosztowny, skomplikowany i długotrwały. Zwłaszcza ze złóż niekonwencjonalnych, w których praktyczne doświadczenie mają tylko Amerykanie. Nawet jeśli gaz znajdziemy, to rozwiercenie otworów wydobywczych, przygotowanie do produkcji, budowa kopalni itd. musi zająć sporo czasu. Średnio trwa to ok. osiem lat. Nie wiem, dlaczego premier składa tak nierealne zobowiązania – komentuje jeden z menedżerów, prosząc o anonimowość („pan wie, jaka jest teraz atmosfera”).

Szefowie spółek energetycznych kontrolowanych przez państwo przyznają po cichu, że nacisk resortu skarbu na inwestycje w łupki jest tak wielki, że nie mają rady. Muszą wyłożyć pieniądze, choć zrobią to w ciemno i ze świadomością ryzyka. Z jednej strony jest ryzyko polityczne, z drugiej – prawne, bo większość firm to spółki giełdowe, w których Skarb Państwa jest tylko akcjonariuszem. Podejmowanie zbyt odważnych decyzji, które przyniosą straty, może zostać uznane za działanie na szkodę spółki. Spółki energetyczne mają swoje pilne inwestycje i pojawia się pytanie: czy nie lepiej, by PGE, Tauron czy Enea zajęły się odbudową sypiących się bloków energetycznych, niż szukaniem gazu? Zwłaszcza że jedynie PGNiG dysponuje w tej dziedzinie fachowcami.

Wszyscy jednak przyznają, że plan ministra Budzanowskiego (do 2013 r. rozpoznanie zasobów, rok później rozpoczęcie produkcji) jest niewykonalny. W tym roku planowanych jest kolejnych kilkanaście odwiertów, a to za mało, by mówić o rewolucji łupkowej. Może w Lubocinie (gdzie premier składał swoje zobowiązanie) uda się PGNiG szybko rozwiercić i pokruszyć rozpoznawane właśnie złoże, a potem uruchomić wydobycie, ale uzyska się kilkadziesiąt milionów metrów gazu. Tyle, co na potrzeby okolicznych gmin. Do drugiej Norwegii, która zapewni nam gazowe emerytury, droga jeszcze daleka.

Źródło: www.polityka.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 31.01.2012 - 19:27

  • 0

#58 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Opublikowano: 02.02.2012

Od gazu łupkowego do ACTA

W ciągu ostatnich lat Ministerstwo Środowiska, działające z ramienia rządu Donalda Tuska, wydało ponad 100 koncesji geologicznych, w tym na rozpoznawanie niekonwencjonalnych źródeł energii. Centralnie orkiestrowana polityka poszukiwania gazu łupkowego ma poparcie kluczowych środowisk politycznych w Sejmie. Przychylnym okiem na prace spoglądają zarówno politycy Platformy Obywatelskiej, PSL jak i Prawa i Sprawiedliwości. Tak oto skomponowany zespół abiturientów przyszłej eksploatacji, zapewnia stabilną większość dla wszelkich inwestycji na tle lokalizacji surowców: nie tylko gazu łupkowego, ale i coraz częściej przywoływanej ropy z łupków.


Scenariusz wygląda zawsze podobnie. Zasiadający w wygodnych ministerialnych fotelach w Warszawie urzędnicy biorą do rąk rządowy cyrkiel, ołówek i ekierkę, i kreślą granice koncesji geologicznych, które trafiają na biurka rozlicznych koncernów i firm wydobywczych – z USA, Kanady, Włoch, Wielkiej Brytanii, gdzie indziej także polskich. Po jakimś czasie w dowolnej lokalizacji, od Pomorza po rubieże południowo-wschodniej Polski, pojawia się całkiem znikąd wytworna grupa osób (przedstawiciele koncernu; panowie i panie z lokalnych oddziałów ochrony środowiska; miejscowy poseł i posłanka – najczęściej w roli orędownika tych pierwszych i wreszcie mężowie opatrznościowi – profesorowie, doktorzy ds. geologii oraz inne osoby zaopatrzone w etykietę eksperta). Ów zręcznie skomponowany zespół recytuje chóralnie ten sam sonet. Reprezentanci koncesjonariusza przekonują do granic możliwości o odpowiedzialności społecznej podmiotu i bezawaryjności metod poszukiwawczych. Z gałązką oliwną wtórują im przedstawiciele samorządów i posłowie: „eksploatacja gazu łupkowego wg nich to wielka szansa dla gminy i kraju, publiczną nieodpowiedzialnością byłoby z niej nie skorzystać”. O ile tzw. eksperci starają się zestawić fakty i pewien dorobek naukowy, puenta ich wywodów, nie wiedzieć czemu, niemal nigdy nie stoi w opozycji, ani też nie stawia ważnych acz kłopotliwych pytań przed inwestorem.

IDZIE SZCZELINOWANIE, ZIEMIO OTWÓRZ SIĘ!

Metoda eksploatacji gazu łupkowego, znana jako hydrauliczne szczelinowanie bądź kruszenie, polega na dokonaniu odwiertu, najpierw pionowego a następnie odchodzącego od niego poziomego, ten ostatni ma nawet do 3,5 km długości, i wtłaczania pod ziemie, pod wysokim ciśnieniem, milionów litrów wody i piasku z dodatkiem 2 % mieszanki chemicznej, składu, której przedsiębiorstwo ani państwo nie będą musiały podawać do wiadomości publicznej. Wątpliwości narosłe wokół tej metody skłoniły niektóre ośrodki decyzyjne do jej zakazu lub zawieszenia. Jak do tej pory stało się tak we Francji, Bułgarii, niektórych stanach USA i Kanady; w jednym z rezerwatów Indian Czipewej, w RPA i w innych. W Polsce, jak dotąd, nie przeprowadzono rzeczowej debaty ani konsultacji na ten temat.

Pytania o zagrożenie przedostawania się związków chemicznych i metanu do ujęć wody pitnej są oddalane jako nierealne lub możliwe tylko w razie poważnych awarii, przed którymi będzie chronić mieszkańców zręczny bukiet przepisów. Bezpłatne miliony litrów wody dla koncesjonariusza, możliwość wywłaszczania mieszkańców pod inwestycję, hałas przy pracach, nieścisłości nowej Ustawy o prawie geologicznym i górniczym, reperkusje badań sejsmicznych, degradacja lokalnej infrastruktury, kłopoty z utylizacją substancji po szczelinowaniu? – ach! Czegoż to jeszcze ci ekologowie i spiskowcy nie wymyślą. To czego nie da zbić się jednoznacznym, racjonalnym wywodem jest modyfikowane i przedstawiane jako irracjonalne lęki. Sygnał wysyłany do opinii publicznej dla potwierdzenia wyalienowania tych pytań to: interes Gazpromu, chłopska zawziętość, zielony defetyzm – nie dajmy się zwieść – słyszymy z ust lobbystów – nie dajmy zaprzepaścić tej wielkiej szansy, nasza karawana musi iść dalej.

Tymczasem podczas mini-konferencji zorganizowanej w redakcji Expressu Kaszubskiego skontaktowano się za pomocą łącza internetowego z dr Marc Durandem z Uniwersytetu w Montrealu. Naukowiec, który prowadził badania nad gazem łupkowy w Kanadzie zauważył iż „Na pewno nie jest prawdą to, co starają się głosić przedstawiciele przemysłu, a nawet niektórzy naukowcy, że po szczelinowaniu nie pozostają żadne skutki. To opinia powtarzana po to, by nie ponosić żadnej odpowiedzialności”.

MINISTERIALNY CYRKIEL A RZECZYWISTOŚĆ

Koncesje wykrawane z geologicznej mapy Polski przez Ministerstwo Środowiska i serwowane niczym kawałki ciasta dla międzynarodowych koncernów, nie mają charakteru abstrakcyjnego. Każda z nich przekłada się na realną lokalizacje geograficzną, i wcześniej czy później prowadzi do podchodów i rozpoczęcia prac w poszczególnych obszarach. Wesoły ruch urzędniczego cyrkla w Warszawie dla mieszkańców Kaszub czy Lubelszczyzny oznacza wcześniej czy później kawalkadę ciężkich pojazdów i badania sejsmiczne, a gdzieniegdzie także projekty postawienia wiertni. Rok 2012 ma być przełomowy pod tym względem, na obszarze całej Polski ma powstać do kilkudziesięciu odwiertów w dziele poszukiwania gazu łupkowego. Mieszkańcy nader często stają przed faktami dokonanymi. Konsultacje i iskra wiadomości nie wszędzie mienią się równomiernym światłem.

Tak było w gminie Linia. Koncern Talisman Energy przeprowadził kampanię marketingową w obrębie miejscowości Lewino, zanim jeszcze powstał odwiert. Rzecznicy firmy zapewnili miejscowej ochotniczej straży pożarnej nowy sztandar, zorganizowali w remizie suto zaprawianą alkoholem imprezę, lecz przy całym „poczynionym wysiłku” nie dotarli do mieszkańców domów położonych najbliżej planowanego odwiertu. Gdy wreszcie doszło do pierwszych prac, właściciele posesji oddalonych o kilkaset metrów od ich lokalizacji, zostali obudzeni w nocy przez gwałtowny huk. O tym, że w najbliższym sąsiedztwie będą prowadzone jakiekolwiek odwierty dowiedzieli się po fakcie dokonanym.

Przeciwko pracom eksploatacyjnym w najbliższym sąsiedztwie, i w ogóle, występują coraz liczniej, kolejne społeczności na Kaszubach. Wszystko rozpoczęło się w 2011 roku, gdy mieszkańcy i właściciele domków letniskowych z gmin Sulęczyno i Stężyca zablokowali wjazd pojazdom Geofizyki Toruń, działającej na zlecenie inwestora BNK Petrolelum. W zorganizowanych kolejno spotkaniach, także z udziałem przedstawicielstwa BNK, lokalna społeczność odrzuciła projekt eksploatacji gazu łupkowego w regionie. W ich ślady idą kolejni: aż 4/5 mieszkańców Nożynka w gminie Czarna Dąbrówka podpisało się pod pismem sprzeciwu wobec poszukiwania gazu w ich sąsiedztwie. W grudniu 2011 roku pozwolenia na badania na własnych gruntach wycofało dziewięciu mieszkańców Krępy Słupskiej. Wtórują im mieszkańcy Klukowej Hucie (gm. Stężyca): oni także pozostają sceptyczni, a lokalny urząd gminny nie wydał nawet odpowiednich dyspozycji dla BNK na rzecz korzystania z zasobów wodnych, niezbędnych do odwiertu.

Zdecydowany głos protestu podnoszą mieszkańcy wsi Miszewo w powiecie bytowskim. Właścicielem koncesji jest tu także BNK, które również i tu zdaje się nie liczyć z głosem lokalnych społeczności. Planowany odwiert ma powstać zaledwie 250 metrów od pierwszych zabudowań. Mieszkańcy Miszewa wzywają do zablokowania planowanych prac; jak zauważają, ziemie pod odwiert wygospodarowała osoba, która nawet tu nie mieszka; dokładniej pochodzi z Łodzi. Pod petycją wyrażającą sprzeciw wobec eksploatacji gazu łupkowego, wysłaną do ministerstwa środowiska i reprezentującą głos członków lokalnych społeczności, podpisało się 108 mieszkańców Miszewa, Objezierza i Gumieńca. Z analogicznym problemem borykają się mieszkańcy Kamionki koło Malborka. Włoska spółka ENI posiadająca koncesje w danej lokalizacji, okrężną drogą obeszła właściwy proces konsultacji i zgody ze strony tutejszej społeczności. Ziemie na których stanie wiertnia należy nie do osoby zamieszkałej w Kamionce a do Agencji Nieruchomości Rolnych. To korona cierniowa, która zdobi cały proces inwestycyjny przy rozpoznawaniu złóż w Polsce. W myśl przyjętego prawa, stroną umowy jest jeno właściciel ziemi i spółka, która wchodzi z nim w umowę. Szeroko rozumiana lokalna społeczność stanowi nader często widownie, traktowana jest w procesie inwestycyjnym jako przystawka towarzysząca daniu głównemu. Trzeba ją tylko odpowiednio ułagodzić.

Na Lubelszczyźnie w gminie Grabowiec, projekt poszukiwania gazu łupkowego odrzucili mieszkańcy Rogowa po tym gdy po badaniach sejsmicznych przeprowadzonych na zlecenie Chevronu przez Geofizykę Toruń, w niektórych domach zauważono pęknięcia na ścianach i zastanawiające przebarwienia wody w studniach. Nie zrażeni tym niepowodzeniem przedstawiciele amerykańskiej spółki i wójt gminy, Tadeusz Goździejewski, wyraźnie przyklaskujący inwestycji, próbują usadowić prace w pobliskim Żurawlowie, którego mieszkańcy także są dalecy od entuzjazmu. 19 stycznia przedstawiciele Chevronu zaprosili mieszkańców Żurawlowa na konsultacje. Gdy ci przybyli do miejscowej remizy, reprezentanci spółki zrażeni obecnością prasy i osób z zewnątrz okazali im lekceważenie, opuścili salę spotkań i odjechali tłumacząc swoją postawę obecnością „agresywnych i demagogicznych grup ekologicznych”. Warto pamiętać że Żurawlów leży nieco ponad 2 km od Rogowa. Oznacza to, że wbrew złożonej obietnicy, w przypadku ewentualnej eksploatacji odwierty pionowe (do 3,5 km) obejmą także Rogów, a inwestor będzie mógł pozyskiwać surowiec wprost spod samej miejscowości. Przedstawiciele lokalnej i centralnej administracji nie tylko nie słuchają członków miejscowych społeczności, ale więcej, tworzą społeczno-gospodarcze koncylium z inwestorem (Chevron), dozują dialog społeczny i rozwiązania według własnych miar i uznania.

Jeszcze większa polaryzacja widoczna jest w Dolinie Popradu. Ministerstwo Środowisko wydało koncesje geologiczne spółce Mazovia Energy Rescoures na terenie gmin uzdrowiskowych Piwniczna, Muszyna i Krynica. Obawę przed odwiertami i bezpieczeństwem rozlewni wód mineralnych z których znany jest region, wyrażają nie tylko lokalni mieszkańcy ale i przedstawiciele samorządów i geolodzy. Ostateczna decyzja co do losu badań sejsmicznych i samej Doliny Popradu zapadnie w Ministerstwie Środowiska. Od kilku miesięcy przedłuża się ostateczna decyzja w tej sprawie. Cały region znów został wystawiony na łaskę lub nie łaskę centralnej jednostki administracyjnej.

GAZ ŁUPKOWY I ACTA: PROTESTY Z POWODU NIEWIEDZY?

Jest coś zastanawiająco bliźniaczego w procesie wdrażania międzynarodowej ustawy ACTA i metodzie za pośrednictwem której aplikuje się różnym regionom Polski poszukiwanie niekonwencjonalnych źródeł gazu. W obu przypadkach planowane rozwiązania były układane i krojone poza czujnym okiem tych, na których ostatecznie mają oddziaływać. Ministerstwo Środowiska i szerzej rząd, wykorzystując uchwalone wcześniej akty prawne, wydały koncesje na poszukiwanie surowców na ziemiach lokalnych społeczności, bez prowadzenia odpowiednich konsultacji w tej sprawie i bez uzyskania aprobaty samych zainteresowanych. Koncesje i wszystko co ze sobą przyniosły: badania sejsmiczne, odwierty, potencjalne niebezpieczeństwo w przyszłości – wszystko to zostało zatoczone nad głowy poszczególnych społeczności i spuszczone niczym deszcz, jako coś nieuchronnego i koniecznego zarazem. Nikt z Grabowca, Muszyny i Miszewa nie został dopuszczony do procesu podejmowania decyzji, od wszystkich solidarnie wymaga się za to by walnie ponosili konsekwencje podjętych postanowień, funkcjonowali w otoczeniu nowo wykreowanych warunków na kształt, których nigdy nie mieli najmniejszego wpływu.

Równie dogłębnie zależność ta widoczna jest podczas wdrażania porozumienia ACTA w Polsce i na świecie. Negocjacje w sprawie treści dokumentu od zarania jego powstania były prowadzone w tajemnicy, oficjalne wnioski i prośby o odtajnienie, regularnie odrzucały rządy państw zaangażowanych w rozmowy. Pokrewną zapobiegliwością, polegającą m.in. na unikaniu właściwego procesu konsultacji ze społeczeństwem, próbował posłużyć się rząd Donalda Tuska. Polska wersja dokumentu pojawiła się na samym finiszu. Premier nakazał parafowanie dokumentu, nie bacząc na największe od lat protesty w kraju i głosy setek tysięcy ludzi ostrzegających, że ACTA to istotny cios w filar szeroko pojmowanej wolności: niebezpieczne przesunięcie środka ciężkości ze swobodnego przepływu informacji i wolności jednostki na rzecz roszczeń i zawłaszczającego prawa korporacyjnego.

ACTA to puszka Pandory kryjąca w swym wnętrzu szereg istotnych konsekwencji: zacieśnianie cenzury i wolności słowa, prezent dla dominujących karteli farmaceutycznych, umożliwiający eliminacje konkurencji poprzez skuteczne rugowanie leków generycznych, nowa prawna inwektywa dla korporacji pokroju Monsanto, sławiącego się procesami wytyczanymi rolnikom, na polach których znajdywano skądinąd niechciane, modyfikowane ziarna tej firmy. ACTA to wreszcie zapalnik, który utoruje w przyszłości drogę innym opresyjnym prawom, wdrażanymi adekwatnymi, autorytarnymi metodami. Wszystkie te argumenty zostały zbyte i okryte świątobliwym milczeniem. Dopiero przecieki a obecnie narastająca fala społecznego oporu wymusiły na gronie roszczącym sobie prawo do sprawowania władzy, publiczne ustosunkowanie się do stawianych zarzutów, ustosunkowanie, bo już niekoniecznie dostosowanie decyzji do przeważającego głosu społeczeństwa.

Nie tylko sama droga wdrażania ACTA i inwestycji związanych z gazem łupkowym cechuje zastanawiające podobieństwo. Izoformiczną strukturę posiada również siatka argumentacji stosowana do zbycia oponentów, wzywających do odrzucenia projektu lub demokratyzacji jego zatwierdzania. W przypadku gazu łupkowego możemy usłyszeć o dużym, zewnętrznym, tradycyjnym „wrogu”, który czyha na bezpieczeństwo energetyczne Polski. Najczęściej jest to Gazprom, który schowany za kurtyną, instruuje i finansuje głosy wyrażające sprzeciw wobec eksploatacji surowców. Za nagłośnieniem i protestem przeciw ACTA ma stać zaś bliżej niedookreślona grupa interesu, która czerpie monstrualne zyski z bezwolnego obrotu własnością intelektualną w internecie. Słyszymy zatem wzorcowy komunikat słany w stronę opinii publicznej. Z jednej strony ma on utwierdzać stary paradygmat, że każdy problem ma charakter masowy, geopolityczny, że wszystko rozgrywa się wokół szemranego „interesu”. Z drugiej ma ukazać ruch protestu budujący się wokół obrony pewnych wartości, jako zmanipulowaną grupę osób, nie rozumiejącą przeciw czemu protestuje, w innych przypadkach również częściowo skorumpowaną.

I tak, według dygnitarzy i mediów głównego nurtu, opór lokalnych społeczności wobec prac związanych z gazem łupkowym bierze się z niewiedzy i irracjonalnego lęku przed nieznanym. Trzeba im tylko dostarczyć odpowiedni pakiet racjonalnych informacji, zakotwiczyć ich wolę w pokładach własnego interesu. Wypowiedzi korespondujące z takim stanowiskiem padają m.in. z ust marszałka województwa pomorskiego, Mieczysława Struka; partnera w departamencie energetyki i projektów infrastrukturalnych CMS Cameron McKenna, Tomasza Minkiewicza oraz z treści ekspertyz Instytutu Kościuszki. Teza jakoby za głosami sprzeciwu osób z prowincji, trudniących się rolnictwem, kryła się usystematyzowana wiedza pozyskiwana z różnych źródeł jest z góry odrzucana. Dorośli ludzie są pustą foremką, którą należy napełnić wiedzą – o „odpowiednim składzie i ładunku intencjonalnym”.

Jak wielokrotnie próbowano sugerować, także masowy ruch przeciwko ACTA jest podsycany nieuzasadnionymi lękami, niewiedzą lub nadinterpretacją poszczególnych artykułów porozumienia. Jak zauważa Donald Tusk: „Staramy się najlepiej jak potrafimy rozpoznać wszystkie okoliczności dotyczące ACTA, niestety nie o wszystkich, zabierających głos publicznie w tej sprawie, mogę to powiedzieć”. Radosław Sikorski uderza w tą samą nutę, ubolewa iż: „młodzież niepotrzebnie została nastraszona ACTA”. Bardziej dobitnie serwuje swoje myśli Stefan Niesiołowski, który ostentacyjnie peroruje, iż „ci młodzi ludzie nic nie rozumieją”. Ponadto zaznacza: „Zagłosuje za ACTA natychmiast, jak tylko sprawa ratyfikacji tej umowy trafi do parlamentu. ACTA jest bardzo dobre”. Motywacje stojące za protestem rozrzedza także głośny na przestrzeni ostatnich dni zwolennik ACTA, Zbigniew Hołdys. Sprzeciw wobec porozumienia, według jednej z przedkładanych przez niego wersji, stanowi współczesną formę odwiecznego konfliktu pokoleń, gdzie młode osoby wchodzące w dorosłość buntują się przeciw zastanej rzeczywistości.

Dopiero narastająca fala protestów, w sieci i na ulicach, wymusiła na przedstawicielach rządu formułowanie myśli w bardziej pojednawczym tonie. Niemniej nie przeszkodziło to w żaden sposób parafowaniu hołubionej przezeń umowy. Od wielu lat podobnego podpisu ze strony polskich dygnitarzy nie może doczekać się konwencja o zakazie stosowania bomb kasetonowych, które wciąż zalegają w arsenałach zbrojnych kraju nad Wisłą.

Na ile apodyktyczne zapędy rządu PO doprowadzą do kolejnych podpisów pod porozumieniem „przeciw obrotowi podróbkami”, i w najgorszym przypadku do przyszłej ratyfikacji, będzie zależeć m.in. od konsekwencji społecznej kontroli.

PRAWO PODSTAWOWE

Nawet w wymagającej znacznych modyfikacji, obecnej Konstytucji RP z 1997 roku, czytamy, iż władza zwierzchnia „należy do Narodu”, który „sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio”. Również i ta mała wiązka powszechności już dawno została wytrącona społeczeństwu z ręki przez floret partyjnych koterii, korporacyjnego miru i zszywających ten duet zakodowanych haseł medialnej oczywistości. Demokracja parlamentarna, we współczesnej nam formie, już dawno strąciła z cokołu wpływ społeczeństwa na wydarzenia publiczne oraz literę stanowionego i egzekwowanego prawa. Innym problemem jest to, iż nigdy, z samej swej natury, nie troszczyła się o to aby te kiedykolwiek na nim gościły. Przeważający głos obywateli, stentorowym hukiem domagających się powstrzymania procedury wdrażania ACTA został sprowadzony do roli petenta i teraz nakazuje mu się czekać cierpliwie przy sejmowej poręczy. Mieszkańcy lokalnych społeczności mają ukrócony wpływ na zagospodarowanie swych małych ojczyzn, centralny rząd może narzucać im państwowe rozwiązania energetyczne i domagać się respektowania granic koncesji narzuconych z góry przez ministerstwo środowiska.

Powiecie, że to dwa osobne przypadki, a jednak źródło toczących je problemu mieni się jednako. Pierwszy krok do ich skutecznego rozwiązania będzie stanowić istotna reforma systemu, która sceduje prerogatywy ustawodawcze z wąskiego grona politycznego na gros społeczeństwa, poprzez stopniowe przeobrażanie ciasnego parlamentaryzmu w kierunku demokracji bezpośredniej. Referendum, ogólnokrajowe i lokalne, ogłaszane niezależnie od parlamentarnej aprobaty, z woli stosunkowo niedużej grupy osób, stanowiłoby pierwszy zwornik bezpieczeństwa przed rozwiązaniami nie pożądanymi w najgłębszym odczuciu społecznym. Za jego pośrednictwem wspólna wola społeczna, wyrażona w otwartym głosowaniu mogłaby zatrzymać antydemokratyczne porozumienie ACTA, dostarczyłaby lokalnym społecznościom, takim jak te w Miszewie, Żurawlowie, Muszynie czy Klukowej Hucie, istotny instrument, pozwalający blokować niepożądane inwestycje narzucane odgórnie, bez zgody ich samych.

Autor: Damian Żuchowski
Dla „Wolnych Mediów


BIBLIOGRAFIA

1. http://expresskaszubski.pl/aktualnosci/2012/01/klukowa-huta-mieszkancy-obawiaja-sie-wiercen-w-poszukiwnaiu-gazuroblem
2. http://www.gazetakaszubska.pl/24347/mieszkancy-miszewa-kontra-poszukiwacze-gazu-lupkowego
3.
http://expresskaszubski.pl/aktualnosci/2012/01/geolog-z-kanady-o-niebezpieczenstwach-zwiazacnych-z-gazem-lupkowym
4. http://nowysacz.naszemiasto.pl/artykul/1182249,chca-wstrzasnac-dolina-popradu-aby-szukac-gazu-i-ropy,id,t.html
5. http://cia.media.pl/gaz_lupkowy_pierwsza_krytyczna_analiza_polskich_geologow_wazy_sie_los_wod_mineralnych_w_muszynie_i_piwnicznej
6. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/376668,niesiolowski-idioci-protestuja-z-symbolami-polski-podziemnej.html
7. http://wejherowo.naszemiasto.pl/artykul/1255653,o-poszukiwaniu-gazu-lupkowego-w-lewinie-z-mieszkancami,id,t.html
8. http://wolnemedia.net/ekologia/gaz-lupkowy-w-zurawlowie/
9.
http://polskalokalna.pl/wiadomosci/pomorskie/news/mieszkancy-boja-sie-poszukiwaczy-gazu-lupkowego,1673479,223
10. http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/480332,muszyna-wielki-strach-przed-gazem-z-lupkowym,id,t.html

Źródło: www.wolnemedia.pl

06:28, 03.02.2012 /TVN24

"Pracownicy i pani dyrektor jawnie brali łapówki"
CZARNO NA BIAŁYM


Mimo że do komercyjnego wydobycia gazu łupkowego droga daleka, kilku urzędników miało, zdaniem prokuratury, uczestniczyć w korupcyjnym procederze przy wydawaniu koncesji. W styczniu funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali siedem podejrzanych o korupcję osób. Sprawie przyjrzeli się reporterzy "Czarno na Białym".

Duże pieniądze, pozasłużbowe znajomości i państwowe koncesje załatwiane właściwie od ręki - według prokuratury, taką moc miała Irena R., osoba związana z prywatnymi firmami poszukującymi gazu łupkowego w Polsce. Według wstępnych ustaleń to ona miała wręczać łapówki pracownikom Ministerstwa Środowiska. Pracownicy departamentu geologii opracowywali te projekty wnioski a następnie wnioski przesyłane były do departamentu gdzie oni byli zatrudnieni. I oni już jako pracownicy dokonywali ich oceny - Waldemar Tyl.

Wnioski o koncesje


W 2011 roku funkcjonariusze ABW podsłuchiwali i nagrywali niemal każdy ruch szefowej departamentu odpowiedzialnego za ministerialne koncesje na poszukiwanie gazu. Okazało się, że wnioski o koncesję pisali sami urzędnicy, a następnie wysyłali je do siebie i oceniali. Na początku stycznia ABW zatrzymała siedem podejrzanych osób.

- Pracownicy departamentu geologii opracowywali te wnioski a następnie przesyłane były one do departamentu, gdzie oni byli zatrudnieni. I oni już jako pracownicy dokonywali ich oceny - wyjaśnił Waldemar Tyl z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.

"Jedna wielka patologia"

Łapówki miały być wręczane osobiście, ale także przelewane na konta. Prokuratura już dawno nie spotkała się z tak oczywistym materiałem dowodowym. - W świetle kamer, w świetle słońca, jawnie. Pracownicy i pani dyrektor brała łapówki wprost na konta i nikt na to nie zwracał uwagi. Więc nie wiem, czy można mówić o bezczelności, na pewno można mówić o dużym poczuciu bezpieczeństwa tych osób, które zamiast pracować dla państwa polskiego pracowały dla firm - wyjaśnił Maciej Duda, dziennikarz portalu tvn24.pl. Trudno jeszcze określić jak długo trwał ten proceder i jak duże pieniądze mogli zarobić na koncesjach urzędnicy. Na razie najwięcej wiadomo o okresie kiedy ministrem środowiska był Andrzej Kraszewski czyli w latach 2010-2011.

Korumpująca i korumpowana

Ewa Z., szefowa departamentu, która miała przyjmować łapówki w dniu zatrzymania, straciła swoje stanowisko, ale oficjalnie została przyjęta znowu i to do tego samego departamentu. Według nieoficjalnych ustaleń wynika, że Z. i korumpująca ją Irena R. świetnie się znały. Miały wyjeżdżać razem na wakacje i spotykać się towarzysko. Według Tyla, z zebranych materiałów dowodowych jednoznacznie wynika, że obie panie łączyła jakaś nić towarzyska. Problemy ma też pracownik państwowego instytutu geologii, który za duże pieniądze przygotowywał mapy, które trzeba było dołączyć do wniosków o koncesje. - Pracownik ten poniósł konsekwencje służbowe przewidziane w kodeksie pracy. Pracuje na niższym stanowisku - poinformował Mirosław Rutkowski, rzecznik Państwowego Instytutu Geologicznego. Wszystkie zatrzymane przez ABW osoby tłumaczyły się w podobny sposób. Twierdziły, że prace dla prywatnych firm wykonywały po godzinach i nie wiedziały, że tak nie wolno. Zatrzymani usłyszeli korupcyjne zarzuty. Grozi im do ośmiu lat więzienia.

olsz//bgr/k

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 03.02.2012 - 11:18

  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych