Napisano
25.11.2009 - 15:59
Popularny
@Quidam
Wybacz Quidamie, prawdopodobnie się czepiam, ale z Twoich postów zdaje się przebijać pewien ton pogardy dla adwersarzy (vide choćby „kilka przykładów dla opornych”), wydaje mi się, że niekiedy formułujesz swoje wypowiedzi w sposób nieco nieelegancki.
Zbieranie informacji o nas przez „Lewiatana” nie jest zagrożeniem dla naszych praw? Uruchom wyobraźnię, albo nie... Poczekaj. Wpierw wczytaj się w news. Mowa w nim o sytuacji w jednym z państw stawianych jako wzór tzw. państwa prawa, w którym zatrzymuje się ludzi tylko po to, żeby pobrać od nich próbki DNA. Sam przyznajesz, że to nadużycie, ale przecież ono skądś się wzięło. Już sam fakt jak daleko odeszli Brytyjczycy od swojego dawnego myślenia o roli państwa (inny symptomatyczny przykład, to ich nieustający "big brother" z udziałem wszystkich obywateli), powinien dać do myślenia. Bo skoro teraz dzieją się takie rzeczy to co będzie dalej?
Kiedyś bazy danych zawierające informacje o przestępcach miały obejmować jedynie osoby naruszające porządek prawny. Działało to na zasadzie: łamiesz prawo – to Twoje dane idą do nas i już zawsze będziesz brany pod uwagę jako potencjalny sprawca popełnianych przestępstw. A teraz co? Wszyscy są podejrzani. Wpierw zaczęto pobierać odciski palców od kogo popadnie, albo wręcz od wszystkich (dowody biometryczne). A jeśli teraz bazy danych kodu DNA poszerza się o przypadkowo schwytane osoby, to w takim razie co będzie następnym krokiem?
Chodzi mi o to, że obecne działania, deklarowane zamiary i postawa organów państwa stawia pod znakiem zapytania sensowność tworzenia takich baz danych z informacjami o przestępcach. Sama ich idea wydaje się słuszna, gromadzenie informacji o przestępcach ze względu na częste przypadki recydywy bardzo często ułatwiają śledztwa, co do tego zgoda. Takie informacje mogą być oczywiście nadużywane (o czym dalej) ale jest to cena jaką przestępca musi zapłacić za swoje postępowanie. Ale to co się teraz z tą koncepcją wyprawia stawia jej zasadność pod znakiem zapytania.
Natomiast przedstawiona przez Ciebie koncepcja powszechnej bazy danych DNA obywateli, a nie jedynie sprawców przestępstw, to już jest wizja bardzo niepokojąca. Zwykły obywatel w przeciwieństwie do sprawcy przestępstwa w żaden sposób nie zasłużył sobie na to, żeby narażać jego wrażliwe dane na ewentualne nadużycia. A nawet nie powinno być tak, że państwo ma o nim takie informacje pomimo tego, że on sobie tego nie życzy (każdy ma prawo do prywatności, której nie wolno naruszać bez ważnej przyczyny).
Dziś już wiemy, że gromadzenie przez państwo informacji o obywatelach zawsze prędzej niż później prowadzi do jakichś nadużyć. Dlatego też państwo powinno mieć możliwie mało informacji o obywatelu. Obecnie państwo tak się o nas troszczy, że chce już wiedzieć zdecydowanie za dużo i jest to niewątpliwie niepokojący objaw.
A jeżeli zakres zainteresowania państwa wkracza w obszar informacji bardzo osobistych (a taką jest kod DNA), których nieuprawnione wykorzystanie może przynieść obywatelowi duże szkody, to takie zakusy „Lewiatana” powinny być śledzone ze szczególną ostrożnością.
Inna sprawa, którą warto zaakcentować, to koncepcja państwa nie jako śledczego, podejrzewającego wszystkich o wszystko i usiłującego co najmniej nadzorować wszystkie obszary życia obywatela (dziś jest to już życie rodzinne, nasze dochody, nasza aktywność zawodowa i działalność gospodarcza, transakcje finansowe i inne), a postrzeganie państwa jako tzw. stróża nocnego, który w zasadzie w ogóle nie powinien nadzorować obywateli, a tylko interweniować gdy porządek prawny zostaje złamany. Od tej koncepcji od niemal stu lat odchodzimy szybkim krokiem i przyjdzie nam ponosić tego konsekwencje.
Do czego może doprowadzić gromadzenie takich baz danych? Już kilka lat temu podnoszono problem tego, że firmy ubezpieczeniowe odmawiają niektórych ubezpieczeń osobom, których kod genetyczny uprawdopodabnia występowanie u nich określonych chorób, czy przedwczesną śmieć. No bo czy warto ubezpieczać przeciwko utracie zdrowia kogoś o kim z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że pewnie zachoruje na pewną chorobę. Czy warto ubezpieczać na życie kogoś, kogo kod genetyczny wskazuje na to, że może on przedwcześnie umrzeć? Podobnie pracodawcy niechętnie zatrudniają osoby ze zwiększonym ryzykiem zapadnięcia na niektóre choroby. Przy dyskutowaniu takich problemów ukuto nawet pojęcie dyskryminacji ze względu na cechy genetyczne.
A teraz uruchom wyobraźnię. Jeżeli taka baza danych jest wykorzystywana do celów policyjnych, to nie ma większych przeszkód żeby zacząć jej nadużywać np. do ścigania osób podejrzanych politycznie. A państwa szeroko pojętego zachodu zdają się ewoluować w formę w której niebawem (a niekiedy już teraz) osoby podejrzane politycznie będą ścigane. Dlaczego z takich baz danych nie mogłyby po cichu korzystać służby specjalne, albo np. oficerowie policji do celów prywatnych, tak jak to ma miejsce u nas?
Takimi informacjami można nielegalnie handlować jak dziś danymi osobowymi, np. czy firmy zajmujące się reklamą nie chciałyby zdobyć wiedzy na temat chorób jakie zagrażają danym osobom i np. wedle tych informacji kreować profil takiej osoby jako odbiorcy reklamy i różnorakich produktów?
Dysponując takimi informacjami można np. bez czyjejś chęci poznania tej wiedzy informować go o tym, że nie jest dzieckiem własnych rodziców albo ojcem swoich dzieci. Albo co gorsza fabrykować takie informacje z pozycji autorytetu – dysponenta informacji w celu np. dyskredytacji kogoś (można by to weryfikować ale co za problem aby w przyszłości uznać za wiążący przed sądem tylko dowód z DNA badanego przez państwo).
To tylko kilka przykładów, faktycznych sposobów w jaki można nielegalnie i nieuczciwie wykorzystać takie informacje prawdopodobnie dziś nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.
Gdy zwiększano w Polsce uprawnienia służb do podsłuchiwania obywateli to byłem umiarkowanym zwolennikiem tych zmian. Myślałem tak jak i Ty, że przecież uczciwych i prawych się raczej nie podsłuchuje, a już na pewno nie pod nadzorem prokuratury i sądu (!) jak to ma miejsce u nas. Co jak co, ale sąd nie pozwoli podsłuchiwać kogo popadnie. I dziś już wiem, że bylem w błędzie. Wtedy do głowy by mi nie przyszło, że stenogramy z podsłuchów dziennikarzy będą bez żadnego problemu wydawane oficerom służb dla potrzeb ich prywatnych procesów cywilnych. Mogłem sobie wyobrazić podsłuchiwanie dziennikarzy, ale że to będzie robione pod pozorem legalności to już raczej nie. Podsłuchiwania adwokatów w rozmowach z ich klientami też sobie nie wyobrażałem, podobnie jak tego, że prokuratorzy będą chcieli przyznawać się do stosowania tego typu procedur (chodzi o tajemnicę adwokacką, w której łamaniu prokuratorzy jak widać nic zdrożnego nie widzą).
Reasumując, jeżeli państwo ma jakieś kompetencje to prędzej czy później zostaną one wykorzystane w sposób zupełnie sprzeczny z deklarowanymi celami. Zawsze pojawią się nadużycia. Dlatego wyposażając organy władzy w kompetencje musimy mieć świadomość tego, że pojawią się nadużycia, musimy kompetencje formułować w taki sposób żeby utrudnić ich nadużywanie. Ale przede wszystkim musimy pamiętać o tym, że państwo powinno móc jak najmniej i wiedzieć o nas jak najmniej żeby nie miało czego nadużywać, a w związku z tym w ogóle nie powinniśmy wyposażać państwa w kompetencje i w wiedzę, która nie jest mu absolutnie potrzebna do wykonywania swoich zadań.