Skocz do zawartości


Zdjęcie

Czy Rządy Światowe ukrywają prawde o UFO i Obcych ?


  • Please log in to reply
42 replies to this topic

Ankieta: Czy Rządy Światowe ukrywają prawde o UFO i Obcych ? (135 użytkowników oddało głos)

  1. Tak (121 głosów [89.63%])

    Procent z głosów: 89.63%

  2. Nie (8 głosów [5.93%])

    Procent z głosów: 5.93%

  3. Nie jestem pewny(-a) (6 głosów [4.44%])

    Procent z głosów: 4.44%

Głosuj Goście nie mogą oddawać głosów

#16

NHolokaust.
  • Postów: 653
  • Tematów: 40
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Hahahaha :) Kapitalne krzywe zwierciadło aktualnego stanu rzeczy ;) :lol :
  • 0



#17

dj_cinex.

    VRP UFO Researcher

  • Postów: 3305
  • Tematów: 412
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 20
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

[center:8a8dd387dd]1947-1949: W Stanach Zjednoczonych obowiązuje tajemnica[/center:8a8dd387dd]

Dlaczego gdy mówimy o UFO, interesują nas szczególnie Stany Zjednoczone? Odpowiedź zakrawa na paradoks. Z jednej strony, w tym kraju obowiązuje od 1975 roku prawo o wolności informacji, które pozwala każdemu obywatelowi amerykańskiemu zapoznać się z każdym dokumentem sporządzonym przez administrację, jeśli nie stanowi on tajemnicy państwowej i nie narusza prywatności. Dzięki FOIA dysponujemy dziś bogatą dokumentacją dotyczącą obserwacji UFO na terenie USA, poczynając od 1947 roku. Z drugiej strony, analiza tej masy dokumentów dowodzi, że sprawy te były od samego początku konsekwentnie utrzymywane w tajemnicy. Powiedzmy sobie otwarcie: tajemnica pozostaje tajemnicą nawet w Stanach Zjednoczonych. I mylą się sceptycy, którzy twierdzą, że nie ma tajemnicy państwowej na temat UFO, ponieważ stosowne dokumenty są oficjalnie dostępne. Udostępnione materiały zostały niewątpliwie dokładnie wyselekcjonowane, a niektóre poddane cenzurze...

[center:8a8dd387dd]Tajemnice? Jakie tajemnice?[/center:8a8dd387dd]

Jaką prawdę chce się ukryć przed zwykłym człowiekiem? Że nad naszą planetą latają niezależnie od naszej woli tajemnicze pojazdy, które w każdej chwili mogą stać się zagrożeniem? Już tego wystarczy do uzasadnienia konieczności utrzymywania pewnego zakresu tajemnicy: trudno sobie wyobrazić, żeby przywódcy polityczni informowali swoich wyborców o takiej sytuacji. Chyba że zmuszą ich do tego jakieś szczególne okoliczności. Nasuwa się więc inne pytanie, które intryguje badaczy, wzbudza polemiki i wydaje się leżeć u podstaw niejednego manewru dezinformacyjnego: jaką wiedzę o UFO uzyskały na przestrzeni tych lat tajne służby? Mamy prawo zadać takie pytanie, gdy twierdzimy, że znaczna część znajdujących się w obiegu od początku lat osiemdziesiątych informacji na temat tajemniczych gości pozaziemskich pochodzi od pracowników cywilnych i wojskowych służb wywiadowczych, a jednocześnie władze podają oficjalnie w wątpliwość prawdziwość świadectw uzyskanych przez niezależnych badaczy.

Prowadzona przez administrację amerykańską polityka utrzymywania tajemnicy jest wyraźnie wyczuwalna w licznych dokumentach sklasyfikowanych początkowo jako tajne, a "odtajnionych" w latach siedemdziesiątych. Jeśli w dokumentach tych dopuszcza się nawet w jakimś stopniu istnienie UFO, to nie ma w nich żadnej wzmianki o hipotezie na temat katastrof pojazdów kosmicznych. Jest to zresztą koronny argument sceptyków na rzecz tezy, że do wypadków takich nigdy nie doszło. Jaką wartość ma taki "dowód"?

Załóżmy, że w 1947 roku w Roswell rzeczywiście nastąpiła katastrofa UFO. Władze amerykańskie podjęły wówczas na najwyższym szczeblu decyzję o utrzymaniu tego faktu w najgłębszej tajemnicy. Decyzję taką można uznać za rozsądną, obawiano się bowiem powszechnej paniki, biorąc pod uwagę fakt, że umysły ludzkie nie były w owym czasie zupełnie przygotowane na taki szok kulturowy. Przecież już nawet słuchowisko radiowe "Wojna światów" Orsona Wellesa, nadane w 1938 roku, wywołało panikę.

Dodajmy do tego, że pierwsze lata zimnej wojny wymagały wzmożonej czujności. Jak więc zachować absolutną tajemnicę wokół takiego odkrycia? Umożliwiając dostęp do informacji minimalnej liczba odpowiedzialnych czynników cywilnych i wojskowych, godnych pełnego zaufania, a zarazem wystarczająco kompetentnych do ich analizowania. Ekspertom spoza pierwszego "kręgu wtajemniczenia" wystarczyłoby powierzyć jedynie zadania bardzo wycinkowe, na przykład przeprowadzenie analizy próbek różnych odnalezionych substancji. W takich warunkach można by nawet uznać za usprawiedliwione upowszechnianie dokumentów, które wskazywałyby na brak jakichkolwiek badań w tej dziedzinie ... Istnieje jednak co najmniej jeden tajny dokument, w którym wspomina się o tych badaniach. Chodzi o udostępniony, dzięki obowiązującemu również w Kanadzie prawu o wolności informacji, pewien kanadyjski raport z 1950 roku, zakwalifikowany początkowo jako ściśle tajny, ale "odtajniony" w 1969 roku (być może przez pomyłkę...). Wynika z niego, że informacje dotyczące UFO były bardziej tajne niż dane o bombie atomowej...

[center:8a8dd387dd]Notatka inżyniera Wilberta Smitha[/center:8a8dd387dd]

W 1950 roku w Stanach Zjednoczonych wzrosła liczba obserwacji UFO. Od kilku miesięcy czynniki oficjalne trudziły się nad totalnym negowaniem istnienia "talerzy" i innych nie zidentyfikowanych pojazdów latających. Powołanej w Siłach Powietrznych komisji zlecono zadanie podawania w każdym przypadku, kiedy pojawiała się nowa sprawa, "racjonalnych" i uspokajających wyjaśnień...

W tym samym roku ukazały się dwie pierwsze książki poświęcone tematyce UFO. Chodzi o The Flying Saucers Are Real ("Latające talerze istnieją") majora Donalda Keyhoe i Behind The Flying Saucers ("Za latającymi talerzami") dziennikarza Franka Scully'ego . Publikacje te stały się natychmiast bestsellerami. Autor drugiej z tych książek usiłował udowodnić, że armia amerykańska przejęła w największej tajemnicy cztery "latające talerze". Zdumiewające, że Scully nawet nie wspomina w swej pracy o sprawie Roswell, która 8 lipca 1947 roku trafiła, na krótko wprawdzie, na pierwsze strony gazet. Dodajmy od razu, że publikacja ta dwa lata później została całkowicie zdezawuowana w wyniku dochodzenia przeprowadzonego przez innego dziennikarza, który odkrył, że autora wprowadzili w błąd oszuści. Nie jest przy tym wykluczone, że Scully dysponował jednak również pewnymi autentycznymi informacjami.

Książka Scully'ego zyskała sobie wnikliwego czytelnika w osobie inżyniera z kanadyjskiego Ministerstwa Transportu, Wilberta Smitha, którego szczególnie zainteresowała wzmianka o wykorzystywaniu przez UFO magnetyzmu ziemskiego. Smith zajmował się właśnie wykorzystaniem energii geomagnetycznej. Przy okazji podróży studyjnej do Waszyngtonu inżynier starał się dotrzeć do informacji o osławionych talerzach. .. O wynikach tych starań poinformował w wysłanej notatce J swoich zwierzchników. Dokument ten, datowany 21 listopada 1950 roku, został początkowo zakwalifikowany jako ściśle tajny, a następnie, w 1960 roku, uznany za poufny.

A oto kluczowy fragment notatki inżyniera Smitha :

a) Sprawa ta ma nadaną jej przez rząd Stanów Zjednoczonych klauzulę najwyższej tajności, wyższej od bomby j wodorowej.
B) Latające talerze istnieją.
c) Ich "modus operandi "jest nieznany, ale niewielka grupa badaczy pod kierunkiem doktora Vannevara Busha podejmuje duże wysiłki w celu ich poznania.
d) Władze nadają tej sprawie wysoką rangę. Profesor Vannevar Bush, w owym czasie dyrektor Komitetu do Spraw Koordynacji Wojskowych Badań i Rozwoju, jest wybitną postacią w zakresie badań wojskowych. W latach drugiej wojny światowej nadzorował w Stanach Zjednoczonych całokształt badań w dziedzinie zbrojeń. W jaki sposób inżynier Smith i ambasada kanadyjska mogli uzyskać wówczas informacje o takiej doniosłości? Wilbert Smith wyjaśnia to w swoich odręcznych notatkach odnalezionych po jego śmierci: dzięki rozmowie z pewnym wysoko postawionym uczonym amerykańskim, doktorem Robertem I. Sarbacherem. Spotkanie odbyło się 15 września 1950 roku w Waszyngtonie w obecności pracowników ambasady kanadyjskiej.

Robert Sarbacher, profesor fizyki Uniwersytetu Harvarda, pełnił podczas wojny funkcję doradcy naukowego marynarki wojennej. W okresie spotkania z Wilbertem Smithem był konsultantem w Komitecie do Spraw Koordynacji Wojskowych Badań i Rozwoju resortu obrony. Jest specjalistą w dziedzinie rakiet sterowanych. Później został prezydentem Waszyngtońskiego Instytutu Technologicznego.

A oto kilka fragmentów rozmowy Wilberta Smitha z tym wybitnym uczonym amerykańskim :

[center:8a8dd387dd]NOTATKA ZE ZORGANIZOWANEGO PRZEZ PORUCZNIKA C. BREMNERA SPOTKANIA Z DOKTOREM ROBERTEM I. SARBACHEREM[/center:8a8dd387dd]

Wilbert B. Smith: Zajmuję się obecnie badaniami nad wykorzystaniem ziemskiego pola magnetycznego jako źródła energii. Przypuszczam, że nasze prace mogłyby mieć związek z latającymi talerzami.

Robert I. Sarbacher: Czego chce się pan dowiedzieć?

W.B.S.: Przeczytałem książkę Franka Scully'ego o talerzach i chciałbym wiedzieć, czy jest w niej coś z prawdy.

R.I.S.: Ujawnione w książce fakty są w zasadzie prawdziwe.

W.B.S.: A więc talerze istnieją?

R.I.S: Tak.

W.B.S: Czy funkcjonują one, jak sugeruje Scully, na zasadach magnetycznych?

R.I.S.: Nie byliśmy w stanie odtworzyć ich osiągów.

W.B.S.: A więc przybywają z innej planety?

R.I.S.: Wiemy jedynie, że my ich nie stworzyliśmy. Nie ma cienia wątpliwości, że nie pochodzą z Ziemi.

W.B.S.: Rozumiem, że temat talerzy jest tajny.

R.I.S.: Dokładnie tak. Jest sklasyfikowany o dwa punkty wyżej niż bomba wodorowa. Obecnie jest przez rząd amerykański najwyżej sklasyfikowanym tematem.

W.B.S.: Czy mógłbym pana zapytać o przyczynę takiej klasyfikacji? !

R.I.S.: Zapytać pan może, ale ja nie mogę panu odpowiedzieć.

W.B.S.: Czy mógłbym uzyskać informacje, które mogłyby być wykorzystane w naszych pracach?

R.I.S.: Sądzę, że mogłoby pana do tego upoważnić nasze Ministerstwo Obrony. Jakieś porozumienie mające na celu! wymianę informacji wydaje mi się możliwe. Gdyby miał pan i
konstruktywne propozycje, chętnie podjęlibyśmy rozmowy. ! W tej chwili nie mogę panu jednak nic więcej powiedzieć.

Jak można ocenić ten dokument? Nie ulega wątpliwości, że notatka kanadyjskiego Ministerstwa Transportu jest dokumentem oficjalnym, sklasyfikowanym jako ściśle tajny. W celu bezspornego ustalenia jego prawdziwości należało by zweryfikować słowa inżyniera Smitha. Udało się to ufologowi amerykańskiemu Williamowi Steinmanowi, który w 1983 roku dotarł do doktora Roberta Sarbachera.

Potwierdził on, a nawet uzupełnił na piśmie informacje, jakich udzielił Wilbertowi Smithowi:

Nie byłem personalnie związany z osobami, które miały do czynienia z operacjami przejęcia latających talerzy -zastrzega się na wstępie doktor Sarbacher. -Nie są mi też znane daty tych operacji (...). Nie ulega wątpliwości, że miał z nimi do czynienia John von Neuman. Vannevar Bush był również z nimi związany i sądzę, że także Robert Oppenheimer. Mój udział w pracach Komitetu do Spraw Koordynacji Wojskowych Badań i Rozwoju pod kierunkiem doktora Comptona był za czasów administracji Eisenhowera raczej niewielki. Byłem zapraszany na kilka dyskusji na temat operacji przejęcia, nie mogłem jednak wziąć w nich udziału. Przypuszczam, że zapraszano na te spotkania doktora von Brauna, jak również inne wymienione przez pana osoby. Kiedy pracowałem w Pentagonie, miałem wgląd do kilku raportów, musiałem je jednak tam zostawić, ponieważ nie byłem upoważniony do wynoszenia ich z mojego biura. Dziś pamiętam tylko, że pewna część materiałów, których pochodzenie przypisywano UFO, była niezwykle lekka, a równocześnie trwała. Jestem pewien, że poddano je dokładnej analizie w naszych laboratoriach (...). Mówiło się, że aparaty lub istoty pilotujące te pojazdy musiały być również na tyle lekkie, aby znieść niesamowite przyspieszenia i spowolnienia. Z rozmów z niektórymi osobami wyciągnąłem wniosek, że te istoty pozaziemskie przypominały swoją budową owady. Niewielka masa wskazywałaby na to, ze użyte do uruchomienia tych aparatów siły bezwładności musiały być bardzo niewielkie.

Ostatnia część oświadczenia Roberta Sarbachera jest raczej mętna. Odnotujmy zwłaszcza brak precyzji odnośnie do rodzaju omawianych aparatów: czy chodzi o żywe istoty, czy też o maszyny? Niezależnie jednak od tego dokument, którego autentyczność nigdy nie została podważona, potwierdza, że rozbite UFO były przejmowane i dokładnie badane przez amerykańskie władze wojskowe.

[center:8a8dd387dd]Lato 1947: Siły Powietrzne potwierdzają istnienie UFO[/center:8a8dd387dd]

Większość zarówno poufnych, jak i tajnych dokumentów udostępnionych od początku lat sześćdziesiątych zawiera pewne elementy wspólne: uznaje się w nich istnienie UFO, to znaczy realnych nie zidentyfikowanych obiektów latających o niezwykłych osiągach; podaje się zarazem w wątpliwość lub kategorycznie odrzuca koncepcję ich pozaziemskiego pochodzenia, wysuwając na plan pierwszy hipotezę, że chodzi o amerykańskie lub radzieckie tajne pojazdy; żąda się od wszystkich kompetentnych czynników cywilnych i wojskowych raportów z obserwacji.

Lansowana przez armię w latach 1947 i 1948 hipoteza, że chodzi o tajne pojazdy skonstruowane w Stanach Zjednoczonych, była wyłącznie argumentem koniunkturalnym. Została też szybko obalona przez wysokich przedstawicieli Sił Powietrznych w Pentagonie, a konkretnie przez odpowiedzialnego za wywiad generała McDonalda i jego zastępcę, generała Schulgena, a także przez odpowiedzialnego za wojskowe badania i rozwój generała Curtisa LeMaya. 10 lipca raport FBI przekazał kierownictwu następującą informację: "Generał Schulgen zapewnił pana X (nazwisko zostało ocenzurowane), że żaden projekt badawczy ministerstwa wojny ani marynarki nie ma związku z latającymi dyskami".

Inny raport FBI, z dnia 17 sierpnia 1947 roku, donosi, że generał Schulgen i jego zwierzchnik, generał McDonald, zamierzają zażądać od generała Curtisa LeMarya potwierdzenia tego stanowiska. 5 września generał Schulgen pisze do dyrektora FBI: "Kompleksowy przegląd naszej ! działalności badawczej pozwala na wyciągnięcie wniosku, że ł Siły Powietrzne nie pracują nad żadnym projektem o cechach przypominających cechy przypisywane latającym I dyskom" .

Dlaczego Siły Powietrzne przekazały FBI taką informację w sytuacji, kiedy same lansowały w kręgach wojskowych wersję o amerykańskim tajnym pojeździe? Dlatego, że zależało im wówczas na pozyskaniu tej agencji do współpracy w dochodzeniach dotyczących latających talerzy. A żeby ją pozyskać, trzeba było przekonać o znaczeniu tej sprawy.

Notatka z 10 lipca odzwierciedla te intencje generała Schulgena, ale od tej chwili wojskowi spotykają się z nieufnością FBI, czego dowodem jest słynna w annałach ufologii amerykańskiej odręczna uwaga Edgara Hoovera skreślona na końcu tej notatki:

Zrobię to. Ale zanim dojdziemy do porozumienia, musimy mieć dostęp do znalezionych dysków. N a przykład w przypadku przechwyconego przez armię "La" nie pozwoliła nam ona nawet pobieżnie zbadać tego obiektu.

Ufolodzy dziś jeszcze zastanawiają się nad tym tajemniczym przypadkiem "La", który sprawia wrażenie zwykłego żartu. Ale nie to jest ważne. Istotny jest fakt, że Hoover odmawia faktycznie Siłom Powietrznym wszelkiej współpracy FBI, dopóki nie zostanie poinformowany o ich rzeczywistych zamiarach. Inna notatka dociera do Hoovera 25 września. Informuje, że wojskowi wytłumaczyli cel operacji w adresowanym do wszystkich baz piśmie okólnym z 3 września: chodziło o obarczenie FBI zadaniem prowadzenia w terenie dochodzeń w sprawie "klap na śmietnikach i w toaletach". Odpowiedź Hoovera nie kazała na siebie długo czekać. W liście do generała McDonalda pisze on:

Polecam regionalnym instancjom FBI zaprzestać wszelkich dochodzeń dotyczących raportów o obserwacjach latających dysków. Nakazuję im odesłać wszystkie zeznania do kompetentnych władz Sił Powietrznych w danym regionie.

Przez kilka tygodni po pojawieniu się sprawy Roswell narastała w całym kraju fala fałszywych tropów. Nasuwa się pytanie, skąd w tych okolicznościach brały się takie mistyfikacje. FBI faktycznie nadal interesowała się UFO. Świadczą o tym liczne notatki terenowych agentów zbierających informacje na ten temat. Pierwszy wojskowy dokument w sprawie UFO ukazał się 30 lipca 1947 roku, a pierwsza fala obserwacji pojawiła się już w czerwcu. Dokument sporządzony przez służby techniczne Sił Powietrznych w bazie Wright-Patterson potwierdzał już autentyczność latających talerzy i próbował wyjaśnić ich naturę.

Po przeanalizowaniu osiemnastu przypadków obserwacji eksperci Sił Powietrznych doszli do następujących wniosków:

a) "latające talerze" nie są produktem wyobraźni; nie da się ich wytłumaczyć za pomocą źle zinterpretowanych zjawisk naturalnych. Coś naprawdę lata;
B) brak żądań informacji ze strony najwyższych czynników pozwala przypuszczać, że chodzi o tajny projekt znany prezydentowi i jego otoczeniu;
c) niezależnie od natury tych obiektów, o ich wyglądzie fizycznym można powiedzieć, co następuje:
-obiekty mają powierzchnię metalową;
-gdy daje się zaobserwować smugę, ma ona lekkie zabarwienie o odcieniu blękitno-brązowym, podobnym do spalin wydzielanych przez silnik rakiety;
-obiekty mają kształt okrągły lub eliptyczny, są płaskie od dołu i lekko wypukle od góry. Ich rozmiary mieszczą się między wielkością C-54 i Constelation (oba wyposażone w silniki tłokowe);
-w niektórych raportach jest mowa o dwóch apendyksach z tylu pojazdu, równoległych do osi lotu;
-zaobserwowano od trzech do dziewięciu obiektów lecących w szyku z prędkością przekraczającą zawsze 300 węzłów (500 km/godz); -lecąc w szyku, pojazdy wykonują boczne ruchy wahadłowe, sprawiając wrażenie falowania .

Dziś wiemy, że żaden pojazd wojskowy nie miał takich cech, o czym władze w Pentagonie były oczywiście doskonale poinformowane. Fakt ten potwierdza hipotezę o odkryciu I w największej tajemnicy UFO w Roswell. Wiadomo również, że sztab amerykański bardzo się interesował tajemniczymi zjawiskami powietrznymi zaobserwowanymi przed 1947 rokiem, zarówno słynnymi foo-fighterami, tymi błyszczącymi kulami, które towarzyszyły samolotom amerykańskim nad Niemcami w czasie wojny, jak i "rakietami-widmami" zarejestrowanymi w 1946 roku w Finlandii i Szwecji.

Były to szczególne bezskrzydłowe pojazdy. Latały jak samoloty, tyle że bezgłośnie. Unosiły się zawsze na jednakowej wysokości, niezależnie od rzeźby powierzchni; taki osiąg skrzydlate rakiety uzyskały znacznie później dzięki komputerowemu zapamiętywaniu terenu. 15 lipca 1946 roku na fali licznych obserwacji (200 raportów w jednym tylko dniu 9 lipca) szwedzkie ministerstwo obrony zwołało konferencję z udziałem wojskowych i naukowców. Zaledwie po upływie dwóch dni od tego posiedzenia w szwedzkim ministerstwie wojny złożył wizytę amerykański minister marynarki James Forrestal. 11 sierpnia wieczorem w okolicach Sztokholmu odnotowano 300 obserwacji.

Następnego dnia "New York Times" podał, że znany lotnik i człowiek cieszący się zaufaniem Pentagonu, generał Jimmy Doolittle, któremu powierzono dochodzenie w sprawie Joo-fighterów, został zaproszony przez Szwedów w charakterze eksperta. Prawdziwy cel wizyty nie został ujawniony, ale już następnego dnia po jego przybyciu do Szwecji zaczęto cenzurować informacje na temat tajemniczych zjawisk. Rząd szwedzki udostępnił swoje archiwa dopiero w 1984 roku. Wynikało z nich, że przed 38 laty w ciągu kilku miesięcy odnotowano ponad 1500 obserwacji rakiety-widma. Nie podano w tej sprawie żadnego wyjaśnienia .

[center:8a8dd387dd]Tajny list generała Twininga[/center:8a8dd387dd]

We wrześniu 1947 roku szef służb technicznych Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, generał Nathan Twining, w tajnym liście do sztabu w Pentagonie potwierdził w sposób nie budzący wątpliwości istnienie UFO. Na paradoks zakrawa fakt, że dokument ten figuruje jako załącznik do opublikowanego w 1969 roku słynnego raportu wieńczącego
oficjalne badania prowadzone przez uniwersytet w Kolorado pod kierunkiem wybitnego fizyka Edwarda Condona, raportu negującego istnienie UFO.

Wiadomo, że wśród członków zespołu badawczego wystąpiły istotne rozbieżności: zastępca Condona, David Saunders, opublikował książkę, w której twierdzi, że wyniki badań zostały narzucone z góry . Ale przecież list generała Twininga uznawał istnienie UFO! List generała Nathana Twininga, szefa Dowództwa Techniki Powietrznej w Dayton w stanie Ohio, do generała George'a Schulgena, zastępcy generała McDonalda, szefa służb wywiadowczych Kwatery Głównej Sił Powietrznych w Waszyngtonie, ma fundamentalne znaczenie dla zrozumienia historii UFO. List ten nosi datę 23 września 1947 roku i składa się z dwóch części. Pierwsza to nadzwyczaj klarowny opis "latających dysków" zaobserwowanych przez wielu świadków, wśród których znajdują się piloci Sił Powietrznych.

Druga część zawiera raczej kontrowersyjne hipotezy i świadczy o pewnej konsternacji autora wywołanej tymi zjawiskami. Na wstępie list wymienia liczne służby techniczne uczestniczące w dochodzeniu, a następnie stwierdza, co następuje:

a) opisane zjawisko ma w sobie coś rzeczywistego, co nie jest ani płodem wyobraźni, ani fikcją;
B) obiekty te, najprawdopodobniej w kształcie dysku, są wielkości porównywalnej z samolotami wytwarzanymi przez ludzi;
c) możliwe, że niektóre przypadki są wywołane zjawiskami naturalnymi, na przykład meteorami;
d) opisywane cechy, takie jak ogromna szybkość wznoszenia się, zwrotność (zwłaszcza przy wykonywaniu beczki), a także szereg manewrów unikowych w momencie przechwytywania ich przez nasze samoloty lub radary, pozwalają przypuszczać, że niektóre z tych obiektów kierowane są ręcznie lub automatycznie, bądź zdalnie sterowane; e) obiekty opisywane są zazwyczaj następująco:
-powierzchnia metalowa lub odblaskowa;
-brak smugi poza rzadkimi przypadkami, zwłaszcza gdy obiekt wydaje się uzyskiwać wysokie osiągi; -kształt okrągły lub eliptyczny z płaskim spodem i wypukłością u góry;
-zgodnie z kilkoma raportami lot w dobrze utrzymanym szyku składającym się z trzech do dziewięciu obiektów;
-z reguły nie odnotowuje się żadnych dźwięków poza trzema przypadkami, kiedy dał się słyszeć potężny warkot;
-szybkość lotów poziomych została oceniona na 300 węzłów (500 kmjgodz).

Po tym opisie tajemniczych "latających dysków" generał Twining podejmuje różne próby ich wyjaśnienia. Na wstępie zakłada, że w przyszłości nie jest wykluczone skonstruowanie tego rodzaju aparatów, lecz byłoby to przedsięwzięcie niesłychanie kosztowne:

a) zbudowanie samolotu o cechach zbliżonych do opisanego wyżej obiektu byłoby przy obecnym poziomie wiedzy w Stanach Zjednoczonych możliwe pod warunkiem, że zostałyby zapoczątkowane poważne badania rozwojowe. Samolot taki mógłby mieć zasięg około 7000 mil (11 000 km) przy prędkościach poddźwiękowych;
B) każdy taki projekt byłby niesłychanie kosztowny i czasochłonny, i jego realizacja musiałaby się odbywać kosztem innych bieżących projektów, a więc gdyby podjęto taką decyzję, musiałby być wdrażany niezależnie od projektów istniejących.

Dalej generał Twining rozpatruje hipotezy stojące w sprzeczności z tym, co dotąd powiedział: należałoby rozważyć następujące punkty:
-możliwość rodzimego pochodzenia tych obiektów
-projektu nie znanego ACAS-2 (kryptonim generała McDonalda, bezpośredniego zwierzchnika adresata listu, generała Schulgena) ani tutejszemu dowództwu (Dowództwu Techniki Powietrznej);
-brak namacalnych dowodów w postaci przedmiotów znalezionych po katastrofie, które potwierdzałyby formalnie istnienie tych obiektów; -możliwość, że jakieś obce kraje prowadzą doświadczenia z nowym rodzajem napędu, być może jądrowego, o czym nie wiemy. Nie warto nawet mówić, w jak rażącej sprzeczności stoi ten punkt z poprzednimi.

Ta część listu Twininga jest zaskakująca i sprawia wrażenie, że nie mówi on całej prawdy. Zastanowienia wymaga również zakończenie listu, ponieważ jest wręcz zdumiewające:

Zaleca się, żeby Kwatera Główna Sil Powietrznych wydala dyrektywę wyznaczającą priorytet, tajną klasyfikację i kod dla dokładnego zbadania tego zagadnienia i dla przygotowania pełnej dokumentacji wszystkich dostępnych i odnoszących się do sprawy danych, która byłaby przeznaczona dla armii, marynarki, Komisji do Spraw Energii Atomowej, JRDB (Joint Research and Development Board -Wspólny Zarząd Badań i Rozwoju: najwyższy wojskowy organ naukowy), dla zespołu Rady Naukowej Sil Powietrznych, NACA (National Advisory Committee of Aeronautics -Komitet Doradczy do Spraw Aeronautyki: poprzednik NASA zajmujący się zaawansowanymi badaniami w dziedzinie aeronautyki), dla projektów RAND i NEP A (Nuclear Energy for Propulsion Applications -Energia Jądrowa w Zastosowaniu do Napędu) w celu wydania opinii i
rekomendacji oraz sporządzenia wstępnego raportu w ciągu 15 dni od otrzymania tej dokumentacji, a następnie szczegółowych raportów co 30 dni w miarę postępów w badaniach. Konieczna jest pełna wymiana danych.

Ten fragment listu może jedynie świadczyć o tym, że istniał stan pogotowia i że UFO wzbudzały poważny niepokój wojskowych. Sceptycy nie omieszkali zwrócić uwagę na fakt, że generał Twining twierdzi, iż nie dysponuje powypadkowymi szczątkami UFO. A więc w Roswell nic się nie wydarzyło. Argument ten ma niewielką wartość. W lipcu musiała zapaść decyzja w sprawie uznania tematu za ściśle tajny, generał Twining nie mógł zatem wspomnieć o tym w dokumencie, który miał wyjść poza Kwaterę Główną.

Z drugiej strony list ma wyraźnie na celu zmobilizowanie wszystkich wysiłków na rzecz gromadzenia informacji, a także zapoczątkowanie praktyki udzielania odpowiedzi wszystkim, zwłaszcza wojskowym, którzy dysponują już jakimś zasobem wiadomości na temat pojawiania się UFO i wśród których sprawa ta budzi niepokój. Z tego punktu widzenia wystąpienie to nie odbiega od postępowania w przypadkach znacznie bardziej utajnionych operacji.

[center:8a8dd387dd]Komisja dochodzeniowa i jej ściśle tajny raport[/center:8a8dd387dd]

Reakcja na list generała Twininga nie kazała na siebie długo czekać. Kwatera Główna powołała niebawem w ramach Dowództwa Techniki Powietrznej (Air Material Command -AMC) generała Twininga w Centrum Technicznego Wywiadu Powietrznego, (Air Technical Intelligence Center -ATIC) w bazie Wright-Patterson w pobliżu Dayton w stanie Ohio komisję dochodzeniową "Sign", która w następnych miesiącach zajmowała się aktywnie analizowaniem nowych obserwacji UFO.

Członkowie komisji nabrali wkrótce przekonania nie tylko o ich autentyczności, ale także o ich pozaziemskim pochodzeniu. Sporządzili nawet w tej sprawie raport uznany za ściśle tajny. Przekazany on został pod koniec września władzom wojskowym i otrzymał nazwę "Sytuacja bieżąca". Siły Powietrzne do dziś nie potwierdzają istnienia raportu "Sign", chociaż fakt ten uznaje nawet taki sceptyk jak Philip Klass . Istnienie raportu ujawnił w 1956 roku kapitan Edward Ruppelt, który w latach 1951-1953 odpowiadał za komisję dochodzeniową "Błękitna Księga". Po odejściu z tego stanowiska opublikował w 1956 roku książkę zatytułowaną The Report on Unidentified F/ying Objects ("Raport o nie zidentyfikowanych obiektach latających"). W książce, w której wyraża własną opinię, przychyla się do poglądu o istnieniu UFO.

Ruppelt, z zawodu inżynier, został zmobilizowany podczas wojny koreańskiej i stał się wyróżniającym się oficerem. W swojej pracy autor odwołuje się do stanu umysłów ówczesnych badaczy. Rok 1948 obfitował w obserwacje. Jedna z nich odnosiła się do śmierci kapitana Mantella, który na pokładzie myśliwca Mustang udał się w pościg za UFO. Opublikowana po trwających rok dochodzeniach oficjalna wersja głosi, że Mantell ujrzał albo planetę Wenus, albo balon i że wzniósł się bez aparatu tlenowego na wysokość 6000 m. Wytłumaczenie to wydaje się Ruppeltowi bardziej niż wątpliwe. Przypomina, że wszyscy piloci doskonale wiedzą, iż nie wolno w żadnym wypadku przekraczać bez tlenu pułapu 5000 m, a Mantell słynął z wielkiej ostrożności. Ruppelt przytacza opinię przyjaciela Mantella, który latał z nim kilka lat: "Jedynym wytłumaczeniem może być to, co, jego zdaniem, było ważniejsze od własnego życia i od rodziny" .

Po tym dramatycznym i nie wyjaśnionym przypadku napływały liczne inne obserwacje badane przez komisję "Sign". W związku z jedną z nich zespół postanowił niezwłocznie sporządzić raport. Chodziło o relację dwóch pilotów rejsowych, Clarence'a S. Chilesa i Johna B. Whitteda, z lotu odbytego 24 lipca 1948 roku z Houstonu do Atlanty na pokładzie DC-3linii Eastern Airlines. O godzinie 2.45 w nocy w pobliżu miasta Montgomery kapitan Chiles dostrzegł nagle przed sobą szybko zbliżające się z wielką szybkością światło. Jak zeznał później przed zespołem dochodzeniowym ATIC, w pierwszej chwili wydawało mu się, że to J odrzutowiec. Jednak natychmiast zdał sobie sprawę z tego, .j że nawet odrzutowiec nie mógł się poruszać z taką prędkością. Odwrócił się do Whitteda i wskazał mu palcem pojazd. UFO znajdowało się blisko przed nimi. Chile s gwałtownie skierował DC-3 w lewo. W chwili gdy UFO wymijało ich z prawej strony w odległości około 700 stóp (250 m), samolot wpadł w turbulencję. Whitted obejrzał się za siebie akurat w chwili, kiedy UFO zaczęło się wznosić. Obaj piloci, którzy mieli dość czasu, aby przyjrzeć się sylwetce obiektu, byli w stanie podać przesłuchującym ich przedstawicielom Sił Powietrznych dość dokładny jego opis. Kadłub wielkości B-29 był od spodu iluminowany ciemnoniebieskim światłem. Miał dwa rzędy jaskrawo oświetlonych okienek i pozostawiał za sobą czerwono-pomarańczowy płomień długości 50 stóp (15 m) .

Ruppelt twierdzi, iż ta relacja wstrząsnęła "weteranami" zATIC jeszcze bardziej niż wypadek Mantella i sprawiła, że zespół "Sign" zdecydował się na bezzwłoczne sporządzenie raportu:

W wywiadzie -pisze Ruppelt -jeśli ma się coś do powiedzenia w sprawie istotnego problemu, sporządza się raport zatytułowany "Ocena sytuacji". W kilka dni po tym, jak DC-3 otarł się o tajemniczy pojazd, członkowie ATIC doszli do wniosku, że czas już przystąpić do "oceny sytuacji". Sytuacją była w tym wypadku obecność UFO, oceną zaś fakt, że były to pojazdy międzyplanetarne .

Według kapitana Ruppelta raport komisji "Sign" jest obszernym dokumentem w czarnej oprawie, oznaczonym klauzulą "ściśle tajne". Zawiera analizę licznych przypadków. Wszystkie są opisane przez naukowców, pilotów i innych wiarygodnych świadków. Stwierdza, że wprawdzie relacja Kennetha Arnolda jest pierwszą o tak szerokim rozgłosie w mediach, to jednak nie jest pierwszą tego rodzaju relacją w ogóle. W raporcie znajduje się na przykład wzmianka o zaobserwowaniu za pomocą teodolitu "srebrzystego dysku" "przez wielu pilotów samolotów myśliwskich, a także o "samolotach-widmach", zarejestrowanych na radarze na początku 1947 roku w Wielkiej Brytanii. Jak twierdzi Ruppelt, "gdy raport zostaje ukończony, przepisany i przyjęty, rozpoczyna swoją drogę po szczeblach hierarchii aż do najwyższego dowództwa. Wywołuje wiele komentarzy, ale nikt go nie powstrzyma w marszu" .

W jednym z rozdziałów swojego długo nie publikowanego rękopisu Ruppelt tak kończy analizę "Oceny sytuacji":

Końcowy wniosek raportu sprowadza się do tego, że UFO są pojazdami międzyplanetarnymi. Na poparcie tej tezy przytacza się liczne obserwacje niewytłumaczalnych zjawisk: obserwację Kennetha Arnolda; serię obserwacji pochodzących z bazy Muroc, tajnego ośrodka prób lotniczych Sił Powietrznych; obserwację kul latających w szyku w pobliżu jeziora Mead dokonaną przez pilota F-51 (myśliwiec Mustang); raport pilota F-80 (myśliwiec odrzutowy Shooting Star), który dojrzał dwa kuliste obiekty nurkujące w kierunku ziemi w pobliżu Wielkiego Kanionu; i wreszcie raport pilota samolotu szkoleniowego T -6 Gwardii Narodowej, który zarejestrował manewry czarnego obiektu w Idaho. Raport cytuje wywiad z oficerem Sił Powietrznych, dowódcą bazy Rapid City (obecnie baza Ellsworth), który widział dwanaście UFO lecących w zwartym szyku przypominającym kształt kryształu diamentu. Kiedy je ujrzał, znajdowały się na dużej wysokości. Po chwili wykonały z ogromną prędkością fantastyczny manewr nurkowy, a następnie powróciły do pierwotnej pozycji, weszły we wzorowym szyku w wiraż i wzniosły się pod kątem 30 do 40 stopni w ciągłym przyśpieszeniu. UFO miały kształt owalny i dawały żółtobiały odblask .

C.D.N.

Fragment książki "UFO - 50 tajemniczych lat"
  • 0



#18

kokojambo.
  • Postów: 38
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Oczywiście,że ukrywają.
Kolejne pytanie powinno brzmieć dlaczego to robią i jakie mają z
tego korzyści?


A może nie mają z tego żadnych korzyści?
Może są pod presją "obcych"...
  • 0

#19

Rysiu.
  • Postów: 21
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ja napisze tak. Nie ujawniają oficjalnie UFO bo jeżeli by ich obecność potwierdzili to nasza cywilizacja byłaby bez sensu.

Wtedy byśmy się dowiedzieli, że istnieje wiele innych cywilizacji które są dalece bardziej rozwinięte i np. wydawanie kasy na wiele projektów naukowych, kasa na wojsko to wszystko by straciło sens...

Nie chce mi się rozpisywać ale tak jest.
  • 0

#20

PikseL.
  • Postów: 44
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wtedy byśmy się dowiedzieli, że istnieje wiele innych cywilizacji które są dalece bardziej rozwinięte i np. wydawanie kasy na wiele projektów naukowych, kasa na wojsko to wszystko by straciło sens...


Moim zdaniem nie masz racji.W czasie zimnej wojny co chwilę ktoś okazywał się "bardziej zaawansowany", a nie słyszałem żeby ktokolwiek uznał, że dalsze badania nie mają sensu.
  • 0

#21

Gajor.
  • Postów: 20
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

OCZYWIśCIE ,[/b]TAK
To jest niemożliwe , że tylko my jesteśmy we wszechświecie jako jedyne istoty myślące
  • 0

#22 Gość_prb

Gość_prb.
  • Tematów: 0

Napisano

Nic nie ukrywają.

Oni tak samo się nad tym zastanawiają, jak i my. ^^
  • 0

#23

michalp.
  • Postów: 1792
  • Tematów: 98
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Nic nie ukrywają.

Oni tak samo się nad tym zastanawiają, jak i my. ^^

Mam nadzieję że to ironia ;-)
  • 0

#24 Gość_prb

Gość_prb.
  • Tematów: 0

Napisano

Nic nie ukrywają.

Oni tak samo się nad tym zastanawiają, jak i my. ^^

Mam nadzieję że to ironia ;-)

Połowiczna.

Bo taki prezydent Mozambiku (o ile taka posada istnieje) zapewne nie zdaje sobie sprawy nawet z istnienia innych krajów, a co dopiero z obecności form obcej cywilizacji ;) ...

Inne rządy - może coś mają. Jakiś rozbity talerz, może jakieś zwęglone zwłoki... Raczej wątpie w bardziej rozbudowane relacje.
  • 0

#25

Cote-d'Or.
  • Postów: 614
  • Tematów: 16
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

nasza cywilizacja nie jest jeszcze mentalnie przygotowana na ujawnienie się obcych, spróbujcie sobie wyobrazić co by się działo, 98 % społeczeństwa całkowicie złamałby się światopogląd, przez jakiś czas panowałby chaos.
  • 0

#26

OliviaValentine.
  • Postów: 363
  • Tematów: 4
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

a może ta "prawda" wcale nie dotyczy Ufo i obcych , bo może wcale nie istnieją ,a wszystkie te niezwykłe zjawiska mające miejsce na ziemi od lat nie mają nic wspólnego z obcymi cywilizacjami lecz z nami .... zwykłymi ludźmi , Nol-e , chupacabras .... i inne dziwne stworzenia/zjawiska są stworzone przez człowieka w wyniku eksperymentów genetycznych i innych , które wymknęly im się z pod kontroli i nad którymi nie mogą zapanować .... kto by się to tego przyznał ,że tak spaprał sprawę , ludzie bawią się w Boga i tworzą rzeczy , które przechodzą ich najśmielsze wyobrażenia , potem nie ma już odwrotu , gdyby mieli dowody na to ,że istnieją pozaziemskie cywilizacje , niby dlaczego mieli by to ukrywać ? przecież byłoby to największe odkrycie w historii ludzkości ..... pewnie prawda jest "banalna" ,albo poprostu nie taka jakiej wielu by się spodziewało ,więc moim zdaniem jeszcze długo o niczym się nie dowiemy .
  • 0

#27

dj_cinex.

    VRP UFO Researcher

  • Postów: 3305
  • Tematów: 412
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 20
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

UFO a rząd USA



Oficjalne zainteresowanie USA zjawiskiem UFO zaczęło się we wrześniu
1947. Wtedy właśnie ATIC (Centrum Technicznego Wywiadu Lotniczego) powołał
do życia tzw. Projekt Sign (Znak). Moim zdaniem projekt ten był niczym innym
jak tylko próbą wyciszenia wrzawy jaka narosła wokół latających spodków
(wtedy jeszcze nie używano nazwy UFO). Powstał on po 3 miesiącach od słynnej
obserwacji Kennetha Arnolda 24 czerwca 1947 która była początkiem współczesnej
"ery UFO" oraz ok. 2 miesiące po katastrofie w Roswell, kiedy to baza
wojskowa do której przewieziono szczątki obiektu który się tam rozbił
stwierdziła, że był to łatający spodek (czyli pojazd pozaziemski).
Informacja ta trafiła do radia i gazet, ale następnego dnia została
zdementowana (na rozkaz Pentagonu). Podano, że nie był to łatający spodek
ale balon meteorologiczny!

Skupmy się jednak na projekcie Sign. Początkowo projekt ten działał jak
powinien. Zbierał raporty dotyczące UFO i obiektywnie je analizował starając
się znaleźć jakieś ich wyjaśnienie. Tak było do lutego 1949 kiedy to
Projekt Sign zmienił się w Projekt Grudge (Uraza). Teraz zamiast badać
raporty obiektywnie wszystko było oceniane pod katem nieistnienia UFO, a
wszystkie obserwacje z których można było wyciągnąć inne wnioski były
odrzucane. Do projektu przyszli nowi ludzie. Część starych dostosowała się
do nowego sposobu działania. Ci którzy nie chcieli tego zrobić musieli opuścić
projekt. Projekt Grudge rozpoczął kampanie która miała położyć kres
wszelkim obserwacja UFO. W prasie zaczęły się ukazywać artykuły mające
przekonać społeczeństwo, że wszystkie obserwacje UFO to tylko
"halucynacje", "mistyfikacje" lub " nie rozpoznane
powszechnie znane obiekty". Pierwszym z nich był artykuł Sidneya Shalleta,
będący jednocześnie pierwszym oficjalnym raportem sil powietrznych na temat
UFO. Po nim przyszły kolejne artykuły. Oczekiwano, że ludzie po przeczytaniu
takich artykułów zapomną o UFO i obserwacje się skończą. Jednak skutek był
odmienny od zamierzonego. Fala obserwacji UFO zamiast zmaleć tylko przybrała
na sile. Spowodowały one jeszcze jedno. Ludzie zaczęli się zastanawiać czy
siły powietrzne mówią prawdę o UFO? A może chcą tylko zatuszować i utajnić
cala sprawę. Wielu rożnych dziennikarzy zaczęło zbierać informacje na własną
rękę. Już pod koniec 1949 roku zaczęły się ukazywać artykuły zaprzeczające
temu co twierdziły siły powietrzne. Pierwszy był artykuł w "True"
który sugerował, że UFO pochodzą z kosmosu. Siły powietrzne usiłowały
zdyskredytować ten artykuł ale nic z tego nie wyszło.

Pod koniec 1949 władze ogłosiły, że zamknęły Projekt Grudge i wkrótce
potem ukazał się raport z działalności projektu zwany Raport Grudge.
Podsumowując go można stwierdzi, że raport w ten czy inny sposób wyjaśnił
77% obserwacji UFO, natomiast o pozostałych 23% stwierdził, że nie można ich
obecnie wyjaśnić, ale na pewno jakoś da się to zrobić bo latających spodków
nie ma.
Na tym zamknęła się działalność pierwszej oficjalnej grupy powołanej w
USA do badania UFO. Jednak już niedługo uruchomiono następny projekt mający
badać te zjawisko. A oto jak do tego doszło.

Jak już wspomniałem ludzie nadal obserwowali UFO pomimo tez głoszonych przez
siły powietrzne. Raporty na ten temat nadal napływały również do Projektu
Grudge. Projekt ten w zasadzie istniał nadal chociaż tak naprawdę nic nie
robił. I byłoby tak nadal gdyby nie pewna obserwacja z 12 września 1951. Nie
będę jej tu przytaczał (jest opisana w książce "Raport w sprawie
UFO" Edwarda J. Ruppelta z której tez pochodzi duża część podanych tu
informacji) ale oprócz Projektu Grudge trafiła ona również do Waszyngtonu i
wywołała zainteresowanie szefa Wywiadu Sil Powietrznych gen. Cabella. Wkrótce
potem szef ATIC dostał telefon. Generał Cabella chciał aby ktoś z ATIC wyjaśnił
ta sprawę. Chciał mieć wyczerpujący raport. Obserwacja zajął się por.
Cummings. Po zakończeniu dochodzenia które zresztą nie trwało długo udał
się do Waszyngtonu aby tam zdać raport.

Wyniki dochodzenia przedstawił on na naradzie w której wzięli udział gen.
Cabell, cały jego sztab i przedstawiciel Republic Aircraft Company który
reprezentował grupę ważnych przemysłowców i naukowców. Narada trwała 2
godziny. Pod jej koniec gen. Cabell poprosił por. Cummingsa aby przedstawił
przebieg badań UFO przez ostatnie 1,5 roku. Wtedy por. Cummings powiedział
generałowi prawdę, że cały projekt badań UFO jest martwy i przedstawił
szczegółowo stosunek ATIC do tej sprawy.

Jego wypowiedz wywołała prawdziwa burze której skutkiem była
reorganizacja Projektu Grudge. Wkrótce został on przemianowany na Projekt Blue
Box (Niebieskie Pudełko) a jego szefem został Edward J. Ruppelt (wspomniany
wcześniej autor "Raportu w sprawie UFO"). Projekt Blue Box istniał dłużej
niż Projekt Sign (potem Grudge) i działał od 1953 do 1969. Przez pierwsze
lata projekt prowadził obiektywne naukowe badania UFO lecz później jego
metody zaczęły przypominać Projekt Grudge.

W 1953 roku działała jeszcze jedna grupa zwana Zespołem Robertsona. Grupa ta
została powołana przez CIA i składała się z 5 naukowców. Oficjalny raport
z jej działalności był podobny w wymowie do raportu Grudge. Ale wróćmy do
projektu Blue Box.

Do jego zamknięcia przyczynił się raport tzw. Komitetu Condona (nazwa
utworzona od nazwiska jego szefa dr Edwarda Uhlera Condona). Utworzenie Komitetu
było odpowiedzią na szum jaki prasa uczyniła wokół pewnej obserwacji w
Michigan oraz na zainteresowanie Kongresu USA ta sprawa (W 1966 Komisja Wojskowa
Izby Reprezentantów rozpoczęła przesłuchania w sprawie obserwacji UFO).

Już od początku utworzenia Komitetu Condona było jasne, że Komitet chce za
wszelka cenę udowodnić, że żadnych UFO nie ma i że to wszystko bzdura.
Projekt skupił się na takich obserwacjach które były łatwe do wyjaśnienia,
mistyfikacjach oraz głupich historyjkach opowiadanym przez rożnych maniaków,
pomimo tego, że w latach działania Komitetu (66-68) było również wiele
innych, ciekawych, nie dających się tak łatwo wyjaśnić obserwacji. Jak
stwierdził w późniejszym wywiadzie znany uczony dr Allen Hynek kiedy odwiedził
siedzibę Komitetu na początku jego działalności, widział, jak Bob Low
koordynator projektu wypisywał na tablicy wnioski końcowe raportu który miał
powstać dopiero za dwa lata!

Taka a nie inna filozofia projektu doprowadziła do odejścia z niego wielu
ludzi którzy nie chcieli się pogodzić ze stronniczym nienaukowym podejściem
Komitetu do sprawy UFO.

Komitet opublikował raport końcowy w listopadzie 1968. Jego wnioskiem końcowym
napisanym osobiście przez dr Condona było stwierdzenie, że nie istnieją żadne
dowody potwierdzające tezę, że którykolwiek z UFO jest pojazdem pozaziemskim
oraz, że dalsze badania UFO są bezcelowe. Zaleca on siłom powietrznym
przerwanie Projektu Blue Box co zostało zrobione w grudniu 1969.

Wkrótce wielu ludzi związanych z badaniem UFO doszło do wniosku, że rząd coś
ukrywa, że Projekt Blue Box i jemu podobne służyły jedynie za parawan dla
innych organizacji zajmujących się badaniem tego zjawiska. W 1975 roku powołując
się na znowelizowana Ustawę o Wolności Informacji, Ground Saucer Watch zażądała
od CIA udostępnienia jej egzemplarza Raportu Zespołu Robertsona. CIA ujawniła
raport stwierdzając jednocześnie, że Zespól Robertsona był jedyna grupa w
CIA zajmująca się badaniem UFO. GSW nie chciała w to uwierzyć. W trzy i pół
roku później po długotrwałym procesie CIA przyznała się do tego, że
prowadziła badania UFO przed i na długo po okresie działalności Komitetu
Robertsona, oraz ujawniła ponad 900 stron dokumentów dotyczących tego
zjawiska. W wyniku gromadzenia dowodów przeciwko CIA, GSW odkryła, że
badaniem UFO zajmowała się również Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA).
Na zadanie ujawnienia posiadanych przez nią informacji NSA oświadczyła, że w
żaden sposób nie interesowała się tym zjawiskiem co okazało się nieprawda.

W wyniku kolejnego przewlekłego procesu NSA przyznała się do posiadania 239
dokumentów dotyczących UFO. Sad zezwolił na ujawnienie tylko dwóch z nich ze
względu na bezpieczeństwo narodowe !!! . W latach siedemdziesiątych i
osiemdziesiątych różne organizacje ufologiczne doprowadziły ogółem do
ujawnienia ok. 3000 stron tajnych dokumentów dotyczących UFO. Ich treść
wskazuje, że różne agencje rządowe Stanów Zjednoczonych już od dawna
interesują się UFO, gromadzą na ten temat materiały, że działania te miały
i nadal maja pomimo ujawnienia części dokumentów wysoki stopień tajności i
traktowane są jako bardzo ważne oraz, że celowo bagatelizowano w mediach
sprawę UFO, aby odwrócić od niego uwagę społeczeństwa.

Na koniec mała uwaga: wydawać by się mogło, że tylko USA interesuje się
UFO ale to nieprawda. Rządy wielu innych krajów również prowadza badania
tego zjawiska w miej lub bardziej tajny sposób, ale przynajmniej mnie nie są
one znane tak dobrze jak te prowadzone w USA. Również u nas w Polsce istnieje
grupa - działająca przy lotnictwie wojskowym - badająca zjawisko UFO.

Źródło : były dział artykułów Vortalu Rzeczy Paranormalnych
  • 0



#28 Gość_coś_innego

Gość_coś_innego.
  • Tematów: 0

Napisano

Rząd to instytucja, która tak na prawdę zajmuje się tylko ukrywaniem przed nami faktów...Traktują nas jak idiotów i myślą, że wszystko da się zatuszować..My wiemy swoje a oni swoje..tylko kiedy się zorintują, że tracą nad tym kontrolę i ukrywanie prawdy odwróci się przeciwko im :hmm:
  • 0

#29

Cin.
  • Postów: 10
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

zgadzam się z przedmócą cały czas mają nas za idiotów żę można nam wmówić jakieś głupoty napewno wiedzą więdzej niż my a możę nawet dużo więcej niż my :wow:
  • 0

#30

vcore.
  • Postów: 833
  • Tematów: 26
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Pewnie ze ukrywają ... ponieważ nie maja pomysłu jak to przedstawic obywatelom ... lub poprostu boją sie reakcji :) ale predzej czy pozniej to jak i wszystko wyjdzie na jaw ...
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych