Skocz do zawartości


Zdjęcie

Problematyka religijna w szkołach...


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
21 odpowiedzi w tym temacie

#1

.?..

    Medicus

  • Postów: 974
  • Tematów: 89
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 10
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Problematyka religijna w szkołach, oczyma Młodego Racjonalisty.


Z lekcjami religii w szkołach, jest zasadniczo dość prosta sprawa. Albo jesteś z nami, albo jesteś przeciwko nam, jeżeli jesteś przeciwko nam to jesteś mniejszością więc chcąc nie chcąc musisz być z nami. Skrajna generalizacja wydawało by się na pierwszy rzut oka, w rzeczywistości sprawa jest o wiele bardziej zawiła niż mogło by się wydawać.

W ostatnim czasie, na łamach serwisu Racjonalisty pojawiła się pokaźna liczba publikacji dotyczących lekcji etyki w szkołach. I to publikacji skrajnych, gdzie większością są opisy osób trzecich, które to odnoszą się do tego zagadnienia drogą poznawczą z źródeł pośrednich. Jakkolwiek nie mam zamiaru krytykować, starszych ode mnie adwersarzy gdyż ich teksty są bogatym źródłem, niosącym za sobą wartości merytoryczne. Ukryć się nie da iż są czysto obiektywne. W wielu aspektach naszego życia, gdy to wymaga się od nas podjęcia słusznej decyzji obiektywizm jest pożądaną cnotą, która pozwala nam spojrzeć na całe wydarzenie oczyma osoby trzeciej. Aby opisywać dzisiejszy stan rzeczy na lekcjach religii trzeba czegoś więcej, czegoś co wydaje się być postawą czysto abstrakcyjną. Bowiem jak nazwać polimeryzacje obiektywizmu podpartego własnym subiektywizmem, gdzie poprzez subiektywizm rozumiem własne doświadczenia. Każdy z redaktorów zakrawających o ten temat, uczestniczył w przeszłości czy to z własnej woli czy też z woli rodziców w lekcji religii. Statyczne poglądy każdego z nich, noszą piętno własnej wizji lekcji indoktrynacji, które zmuszony był przeżyć. Obraz dzisiejszych nauk, zanim zostanie przyjęty przez jakiegokolwiek z nich, przednio spotyka się z skontrowaniem go z wizją własną, przy czym tworzy indywidualny i z lekka iluzoryczny obraz, tego co jest dzisiaj. Jestem tego w pełnym stopniu świadomym, jak i tego iż moje przedstawienie tego tematu będzie zgoła odmienne.

Na przestrzeni ostatnich dwóch lat, lekcje religii przeszły spory proces ewolucji… z 45 minutowej przerwy przemieniły się w lekcję usilnej indoktrynacji. Czasy gdy religia była przedmiotem zapchajdziurą, na której jadło się śniadanie bądź odrabiało zadanie domowe na inną lekcję, zniknęły w momencie gdy religia zaczęła zaliczać się do średniej. Było to swojego rodzaju azylem dla ortodoksyjnych księży i katechetów, bowiem mogą od tego momentu wymagać traktowania religii przez uczniów na równi z przedmiotami ścisłymi jak matematyka czy biologia, choć bezdyskusyjne pozostaje to że w kwestii wartości merytorycznej jest daleko za nimi. To nie jest praca, w której wyrazić mógłbym swoje niezadowolenie podyktowane tym rozporządzeniem, tak więc pozwólcie iż skupię się na właściwym jej przesłaniu. Zasadniczą rolę w tym odgrywa gama własnych doświadczeń.

Plasująca się na poziomie przedmiotu ścisłego religia, tak jak już wcześniej wspomniałem stała się jawną indoktrynacją na szerszą skalę. Bowiem co jest tematem owych lekcji ?
Najczęstszym i w zasadzie ciągle przeplatającym się przez kolejne lekcje tematem jest umiłowanie w Bogu Ojcu. Z punktu widzenia katechety bezcenne z punktu widzenia młodego racjonalisty, niemiłosiernie niepotrzebne. Zadaniem religii w szkołach wedle rozporządzenia miało być „ustatecznienie wiary w młodych obywatelach” co przeze mnie rozumiane jest z wyższym rozpatrzeniem struktur wyznaniowych, którym poddane jest nasze państwo. Uświadomienie kim jest się jako katolik, na czym polega sedno katolicyzmu i jakie mogą być potencjalne skutki zniesławienia swojej wiary. Jednakże w skład tego kanonu umiłowanie do Boga nie wchodzi… Umiłowanie, które w tej chwili jest czystym neologizmem artystycznym, uwarunkowanym na potrzebę zastąpienia słowa „zastraszanie”. Większość tych tematów skupia się na przedstawieniu kontaktu jaki przeciętny katolik powinien mieć z Bogiem i w gruncie rzeczy nic w tym złego, jednakże sprawa nabiera innej barwy gdy miłość tą usiłuje się wymusić. Jedną sprawą jest uświadamiać kogoś w tym iż sacrum jego wiary powinno być dla niego rzeczą ważną, a zupełnie inną narzucać tą miłość zastraszając boskim gniewem i wyimaginowaną sferą piekła. Która sama w sobie dla człowieka rozumnego jest obrazą i niejednokrotnie napawa śmiechem, gdy usilnie podkreśla się jej piedestał jako coś naprawdę istniejącego. To trochę tak jakby wymuszać na innych wiarę w prawdziwość Pinokio bądź Akademii P. Kleksa. Moim zdaniem rzeczą straszną jest dla religii „miłości” wprowadzać terminy takie jak „kara boska” czy „ sąd ostateczny”. Po primo w tym momencie religia ta sama sobie przeczy, po priori robi młodym ludziom papkę z mózgu. Coś na zasadzie „Kocham Boga, Bóg Kocha mnie… jeżeli zranię Boga, to on mi nigdy nie wybaczy i będę cierpiał na wieki…” tym samym zakorzenia w nich odczucie pogardy i strachu przed osobami, które z swojego życia Boga się wyzbyły, bo przecież zaakceptowanie kogoś takiego wiązało by się z oznaką obrazy „prawdziwego” Boga.

Kolejną sprawą jest zaślepienie związane z indoktrynowaniem przeciętnemu nastolatkowi obrzydzenia do prezerwatyw i środków antykoncepcji. To już nie tyle zabawne co żenujące. Jestem w stanie zrozumieć argumenty mówiące o tym, że współżycie dwojga ludzi powinno wypływać z ich wielkiej miłości… no ale życia nie oszukamy i w rzeczywistości jest inaczej. Obecnie seks nie ma znaczenia prokreacji a jest najznamienitszą formą przyjemności, seks mający na celu posiadanie potomstwa jest już tylko ostatecznością. Tym bardziej w obecnych czasach, gdy rezerwa wiekowa odnosząca się do ukończenia szesnastego roku życia nie ma najmniejszego znaczenia. A motłoch ogłupiony dostępem zarówno do lekkiego jak i ostrego porno, decyduje się na współżycie coraz wcześniej. Osobiście nie przeszkadza mi to o tyle w wieku skrajno - gimnazjalnym, co razi po oczach w laickim przydziale wcześniejszym. Nie moim zadaniem jest analizować mentalność 13-letnich nimfomanek, malujących się jak ladacznice. Jednakże uważam, iż w danym momencie katecheci i księża nie powinni w ogóle poruszać tego tematu. Choćby i się usilnie starali, zarówno oni jak i my… stanu rzeczy nie zmienimy, uważam iż lepiej jest w jakikolwiek sposób nad tym zapanować przy udostępnieniu prezerwatyw niż spotkać się z falą nastoletnich matek. Oczywiście iż jedno gromi się z ambony lub nauczycielskiego biurka, a zupełnie inną rzeczą jest zastosowanie tego w praktyce. I choć zdecydowana większość nie posuwa się na tyle w swej bezmyślności by współżyć bez zabezpieczenia, religijne metody przyjmie mniejszość. A zatem, kolejne banialuki są opiewane w czułe słówka i podawane jako łatwo przyswajalna papka. Tym samym, takie nauczanie nie niesie za sobą żadnego pożytku na przyszłość a co najwyżej szkodzi. Co w moim rozumieniu klasyfikuje je na pozycji nauczania bezcelowego, wprowadzającego jedynie w zamęt i zaciemnienie.

Cóż co nam jeszcze pozostało, omówiliśmy zastraszanie… sprawę antykoncepcji… religijnych bajek nawet nie będę się tykał, bo żadna z nich wartość metaforyczna nie wypływa a co najwyżej pokazują tylko tkliwe przygody Jezusa z Nazaretu. Czyli pnie się ku nam troska o tolerancją i miłość do bliźniego.

Czyż nie jest abstrakcją, że religia gromko nawołująca do miłości ku bliźniemu swemu, jest religią niezmiernie nienawidzącą homoseksualistów. Wszystkim nam dobrze jest znana pozycja kościoła w tej sprawie, ale dlaczego takie myślenie jest z góry narzucane przez katolickich katechetów? Odnieśmy się zatem ku homoseksualistom jako pierwszym, bo to oni zbierają największe ciemięgi od społeczeństwa. Dlaczego młode osoby są piętnowane obrzydzeniem i niechęcią do homoseksualizmu, przecież to nie ich ta spraw dotyka. Jeżeli miłościwi prekursorzy szkolnych myśli nauczają o świecie bez miłości to coś tu jest nie tak. Oczywistym i naturalnym jest dla nas wszystkich zachowanie gdy miłością darzymy drugiego człowieka, człowieka płci przeciwnej. Za niedorzeczność uważamy homoseksualizm, ale czy samą niedorzecznością nie jest przypadkiem możliwość życia w świecie gdzie zabrania się miłości do osoby, którą szczerze kochamy. Miłość jest pięknym uczuciem i bezdyskusyjne pozostaje iż jest sprawą osobistą, dlatego też jakim prawem decydujemy co miłością jest a co chorobą? Jeżeli ktoś homoseksualistą się urodził, natury już nie przezwycięży tak samo jak i ksiądz, mimo swej wiary nie wyzbędzie się popędu naturalnego, z naturą wygrać się nie da. Tym bardziej kto katechetom nadał możność narzucania innym własnego poglądu, jednym jest religia a drugim prawdziwe życie. Moralność jest cnotą czysto świecką, którą Kościół Rzymsko – Katolicki, jedynie sobie przypisał… poza tym uwarunkowana jest od światopoglądu danej jednostki społeczeństwa i w tym momencie nie gra żadnej roli. W jaki sposób może rodzić się miłość do bliźniego w świecie gdzie brak tolerancji, jest to kolejne pustosłowie tak chętnie omawiane przez wszystkich księży, katechetów bądź teologów. Można odnieść się do braku tolerancji do niewierzących, jako że każdy ma możliwość własnej wiary… jednakże jest to tylko pozycja opozycyjna względem myślących inaczej i mając na uwadze laicyzm osób duchownych, nie uważam jej za coś doniosłego i naprawdę niewybaczalnego. Religia nigdy nie szła w parze z racjonalnym myśleniem, tym samym nie można oczekiwać iż nagle zapłonię ku niemu wielką miłością.

O braku jakiegokolwiek sensu w lekcjach religii można rozwodzić się długo, trzy przednie zarzuty wyeksponowane przeze mnie są tylko wierzchołkiem góry lodowej która ciągnie się jeszcze głęboko, głęboko pod wodą.

Zaś jak to jest z tą niechęcią, przecież lekcje religii nie są obowiązkowe i każdy może się z nich wypisać za zgodą rodziców. Marzenie ściętej głowy, jak wielokrotnie pokazuje życie rzeczywistość jest szara i ponura. A co za tym idzie nie tak łatwo uzyskać możliwość ku lekcjom etyki. Wypisać się z religii przeważnie znaczącym problemem nie jest… ale co komu z 45 minut „zajęcia się sobą” w szkolnej świetlicy, czy jak to tam kto pragnie nazywać. O wyegzekwowaniu zajęć praktycznych z etyki nie ma co marzyć, gdyż z reguły dyrekcja szkół wychodzi z założenia iż dla 4-5 osób nie ma co takich lekcji organizować. Więc albo chodzisz na religię albo siedzisz jak ten pustak w „świetlicy”. Drugą sprawą jest to, że można tylko śnić o prowadzeniu etyki w sposób obiektywny. Nauczycielem zostałby zapewne ksiądz bądź katecheta, bo szkole nie opłaca się zatrudniać nauczyciela etyki dla garstki osób a co za tym idzie, etyka była by luźniejszą formą religii. Zasada pozostaje ta sama, wciąż wtłaczany do młodych głów byłby subiektywizm nauczającego.
  • 0



#2

Imb.
  • Postów: 394
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

IMO to, jak wyglądają lekcje religii w szkołach zależy w głównej mierze od nauczyciela. Mnie na przykład w zeszłym roku (jeszcze to było gimnazjum) religii uczył ksiądz katecheta, który nas nie "indoktrynizował", lecz starał się nam pokazać, że chrześcijaństwo nie jest religią idealną, tak samo jak inne wyznania o których nam opowiadał (islam, judaizm, buddyzm), co zresztą robił w dość obiektywny sposób.

Ale najlepiej religia wygląda u mnie w tym roku (technikum ZSŁ) - uczy nas teolog (sam woli tak się nazywać), mający doskonały kontakt z młodzieżą a do tego nie wbija nam do głowy ciągle tych samych prawd i modlitw, ale starający się pokazać, że (jak on to ujął) wiara w Boga (taka prawdziwa wiara, z pominięciem księży i skostniałego Kościoła) to naprawdę coś fajnego, a Bóg jest prawdziwą Miłością. Do tego na lekcjach czyta na Pismo Święte i stara się nam je objaśnić jak najbardziej zrozumiałym językiem. Tak więc, jak już napisałem  na początku posta - to od nauczyciela zależy, czy religia w szkole będzie długą przerwą, czy też czymś potrafiącym nas zainteresować.


  • 0



#3

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

oczyma Młodego Racjonalisty


To zdanie przelało szalę goryczy. Wybacz Makbet (to zdecydowanie lepszy nick, więc pozwól, że tak się będę do Ciebie zwracał), ale nie czytałem artykułu, może znajdę na to chwilę czasu. Muszę jednak napisać kilka gorzkich, melancholijnych sentencji. Może nie jestem dobrym wzorem do naśladowania w kwestiach, o których zamierzam napisać, ale ze świeczką tu takich szukać. Otóż ostatnio razi mnie sposób w jaki obchodzisz się ze swoją niewiarą; ja wiem, to trzeba przejść, ja mam okres zadufania w sobie za sobą - wybacz mi za tę dosadność jak i za otwartą formę niniejszego przekazu. Pamiętaj, że najważniejsza jest pokora - niejeden się poślizgnął na jej braku, ja byłem prawie za bandą. Zaczynasz drogi Makbecie powoli być własną karykaturą, ta patetyczność jest mocno wyczuwalna. Czasem jest potrzebna osoba, która w porę potrząśnie naszym korpusem, a ja mogę chyba z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że wiem co mówię. Mam tylko nadzieję, że nie użyjesz swoich moderatorskich przywilejów i nie poślesz tego posta w niebyt, a parę tych słów potraktujesz jako przyjacielską radę, o której pamiętać należy.

Użytkownik Don Corleone edytował ten post 15.10.2009 - 17:09

  • 7



#4

martius.
  • Postów: 545
  • Tematów: 14
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Przesadzacie za bardzo ^^ U mnie na religii gdy jest kartkówka to sam ksiądz podpowiada hehe :) Raz nawet całą odpowiedz powiedział. W ogóle na religii fajnie, można o wszystkim pogadać, podyskutować (mam na mysli ateizm i racjonalizm i różne religie). No i smiesznie jest :]
  • 0

#5 Gość_Horror

Gość_Horror.
  • Tematów: 0

Napisano

Kilka, i tylko kilka słów w temacie:

„Kocham Boga, Bóg Kocha mnie… jeżeli zranię Boga, to on mi nigdy nie wybaczy i będę cierpiał na wieki…”


Pominę samą kwestię „zranienia Boga”. Wypisując takie rzeczy jak w cytacie proponuję zaliczyć jednak, chociaż kilka lekcji religii zanim podejmiesz się pisania o czymś, o czym masz mgliste pojęcie. Poznaj temat o miłosierdziu Boga i czego się tyczy wątek grzechu śmiertelnego. Potem sam przeczytaj to, co napisałeś i zajmij stanowisko w tej sprawie.

Obecnie seks nie ma znaczenia prokreacji a jest najznamienitszą formą przyjemności, seks mający na celu posiadanie potomstwa jest już tylko ostatecznością.


"Potomstwo" to kwintesencja słowa rodzina.

Czyż nie jest abstrakcją, że religia gromko nawołująca do miłości ku bliźniemu swemu, jest religią niezmiernie nienawidzącą homoseksualistów.


Kochać bliźniego, to nie to samo co kochać się z bliźnim. Miłować rodzeństwo a spać z bratem, lub siostrą, matką, ojcem etc. Ręce opadają. Wyobraź sobie że można też kochać psa! Pomyśl teraz jaka jest różnica pomiędzy „kochać się” a „kochać kogoś”.

Wybacz, ale Twoje frustracje są niesmaczne. A cały ten tekst jest w moim odczuciu krzykiem frustrata. Nie starasz się nawet spróbować zrozumieć czym jest krzyż a już wszystkie wyrywasz, bo szpecą twój krajobraz. Takie podejście się nie opłaca. Takie podejście to – ignorancja.
  • 1

#6

Sadow.
  • Postów: 69
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witam,
Według mnie problem religii w naszych szkołach polega głównie na kadrze naukowej i pewnym problemie metodologicznym - czy uczyć religii czy może o religii. To, czego się uczy bardziej przypomina teologię i apologetykę niż naukę o religii. Powiedzmy sobie szczerze - prawdziwej religii nie da się nauczyć w szkole. Moim zdaniem kadra powinna być przygotowana bardziej pod względem religioznawczym, czyli umieć pokazywać, że religia, która jest religią większości w tym kraju, jest tylko jedną z dróg, że to nasz wolny wybór, a nie tradycja powinny decydować o tym jak się w nas rozwinie wiara religijna. Powinniśmy wiedzieć jak to się rozwijało, skąd pochodziły dane koncepcje i jaki to miało wpływ na rozwój np religii w kraju gdzie religia jest nauczana.
Nie śmiem twierdzić, że wszyscy nauczyciele religii w szkołach są źli - wręcz przeciwnie. Zapewne każdy z nich chce dobrze lub ma dobre intencje, ale czy to właśnie tak powinno wyglądać? Z tym się raczej nie zgodzę.

Niestety Kościół się tak mocno zinstytucjonalizował, że to co powyżej napisałem pozostanie przez długi czas w sferze marzeń. Z tego wynika pewnie tak duża ilość konfliktów wewnętrznych u młodych osób, które często nie mogą lub nie chcą pogodzić się z taką wersją wydarzeń.

pozdrawiam
  • 3

#7

.?..

    Medicus

  • Postów: 974
  • Tematów: 89
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 10
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

@up Don,
tyś nawet nie wiesz jak ja się zeszmacił, dłuższy pobyt na kilku forach sprawił iż wpadłem w chwilowy samozachwyt. Strzałka Don, potrzebowałem postawienia na nogi.


Pominę samą kwestię „zranienia Boga”. Wypisując takie rzeczy jak w cytacie proponuję zaliczyć jednak, chociaż kilka lekcji religii zanim podejmiesz się pisania o czymś, o czym masz mgliste pojęcie. Poznaj temat o miłosierdziu Boga i czego się tyczy wątek grzechu śmiertelnego. Potem sam przeczytaj to, co napisałeś i zajmij stanowisko w tej sprawie.


Dziw, że jednostka na tyle myśląca jak Ty ma problem z wyróżnieniem na tle pracy sarkazmu(pracy niezbyt udanej ;p). Jako apologeta wiary katolickiej, z góry zakładasz wyższość swoich prawd odnośnie grzechu, miłosierdzia bożego i innych uzurpowanych sfer od których bije niezrozumieniem. A priori, na lekcje religii uczęszczam z czystej ciekawości lubię popadać w polemiki słowne z księdzem. Po primo, odwzorowujesz mi swój akt indoktrynacji starając się narzucić jakiś pseudofilozoficzny artykuł o miłosierdziu bożym. Zanim rzucisz się motyką na słońce, powiedz o miłosierdziu bożym umierającym z głodu, ludziom których nie stać na zapewnienie godnego życia dzieciom, ludziom którzy są zabijani bo komuś nie podoba się, ze są. Powiedz o miłosierdziu bożym cywilnym ofiarom wojen. Gdzie wtedy jest Bóg? Tnie komara ? Starasz się zrobić ze mnie infantylnego gnojka, który rzuca wygórowane teksty. Zaś sam posługujesz się sofizmatami, których nawet w pełni nie ogarniasz. Jeżeli potrafisz wytłumaczyć ludziom, że to iż ktoś zarabia na śmierci ich bliskich jest tak na prawdę planem bożym i aktem jego miłosierdzia, to możesz dopiero zwrócić się z tymi tezami do mnie. Nie traktuj mnie jak laika, za długo grzeję już ten dział... by rozwodzić się nad związkami frazeologicznymi, rzędu "Miłosierdzia Bożego" tym bardziej iż były one wielokrotnie wałkowane.


"Potomstwo" to kwintesencja słowa rodzina.


Jesteś prawdziwym semantykiem. Wyjrzyj za okno, kto z osób młodych ustanawia na piedestale rodzinę ? Aby mieć dzieci, należy najpierw mieć pracę i warunki ku temu by zapewnić dziecku godne życie. Nie sztuką jest dziecko powołać do życia, a wychować go na człowieka myślącego samodzielnie. Traktowałem o seksie, o seksie który jest doznaniem fizycznym wykorzystywanym jako przyjemność. Prokreacja jest ostatecznością...
Walisz jak grochem o mur... Na polskim się spało to teraz wyrywa się zdania z kontekstu ujmując je jako całość.

Kochać bliźniego, to nie to samo co kochać się z bliźnim. Miłować rodzeństwo a spać z bratem, lub siostrą, matką, ojcem etc. Ręce opadają. Wyobraź sobie że można też kochać psa! Pomyśl teraz jaka jest różnica pomiędzy „kochać się” a „kochać kogoś”.


O Jezu on ma różową koszulkę, na stos pedała...
Byłem święcie przekonany, że respektujesz prawa religii pałającej miłością do bliźniego. Uczepiłeś się homoseksualizmu, jak ja się uczepie to zaleję forum artykułami o pedofilii w sutannie albo stosunkami homoseksualnymi w zakonach. Jestem mizantropem ale w przeciwieństwie do Ciebie nie oceniam ludzi za to kim są, a za to jacy są... Pochwyć złote pióro, arkusz papieru i pobaw się w nową inkwizycję. Oczyść nasz świat od grzechu homoseksualizmu. Rozwodzisz się nad tym, iż moje słowa są słowami frustrata i są niesmaczne, sam równo najeżdżasz na innych tylko dla tego, że mają inne odczucia. Homoseksualizm nie jest domeną tylko ludzką, występuję na tle wielu gatunków ssaków chodź jest oczywiście wyjątkiem. Tego w Strażniku Niedzielnym nie piszą ?

Co do słów którymi zakończyłeś swoją wypowiedź, przyganiał hipokryta frustratowi.
Mam nadzieję, że nie uraziłem aż nad to...
  • 0



#8

SapereAude.
  • Postów: 276
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Makbet, zbytnio wchodzisz w szczegóły, gdy największym problemem jest ogół.

Nie ma znaczenia jak źle czy dobrze przebiega indoktrynacja, tylko że przebiega w ogóle. Problemem jest to, że taki przedmiot jak religia katolicka (bo religioznawstwem tego nie nazwiesz, a ewentualnie tylko taki przedmiot, połączony z etyką, mógłby mieć rację bytu) jest nauczana w szkołach państwowych. Problemem jest to, że jakiekolwiek wierzenia mają wstęp do oświaty i są nauczane jako prawdy objawione. Problemem jest to, że religii uczy się tyle samo godzin, co chemii, biologii czy fizyki (a nawet więcej), problemem jest to, że ocena z niej ma taką samą wartość jak ocena z dziedzin nauki. Problemem jest to, że w wielu szkołach nie ma żadnej alternatywy (często etyka to fikcja). Problemem jest to, że niby żyjemy w niekościelnym państwie, a jednak religia uzurpuje sobie miejsca, z których już dawno powinna zostać wykurzona.

Problemem jest w końcu sposób przeprowadzania zapisów na religię, czyli automatyczne zapisanie wszystkich, a dopiero potem udzielenie możliwości zrezygnowania z tego przedmiotu. Jest to moim zdaniem efekt psychologiczny, typu: "jak ja powiem rodzicom, że nie chcę?" lub "co jak pójdę do księdza i zacznie mnie wypytywać?".
  • 2

#9

tatik.
  • Postów: 1982
  • Tematów: 291
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Z przerażenem przeczytałem ten temat.....problem religii w szkołach ? Oczywiście typowo komercjalny, całe szczęście że nie dotyczy moich dzieci które skończyły katolicką szkołę podstawową i w tej chwili uczęszczają do I klasy gimnazjum katolickiego. Jako ateista uważam że ze względu na ponad przeciętny poziom nauczania w tej szkole był to strzał w dziesiątkę. Przede wszystkim o programie nauczania decydują rodzice płacący czesne za swoje szkodniki (ups dzieci).....klasy maksymalnie 16-sto osobowe, kadra nauczycielska dbająca o wykształcenie dzieci (ze wzgędów chyba oczywistych...każda skarga rodzica na nauczyciela kończy się wylotką z elitarnej szkoły).
Osobiście jako uczeń byłem totalnym leserem....paluszek i główka to szkolna wymówka, moje motto z czasów lat szkolnych. Niestety w sytuacji moich dzieci sytuacja jest z goła inna, jeśli któreś jest w stanie powiedzmy "chorobowym" grypa itp: zaraz jest afera.....nie zostanę w domu chcę iść do szkoły. Co do programu nauczania, zapewnie wielu nie da wiary.....obowiązkowy angielski, niemiecki oraz łacina...dodatkowo francuski. Oraz o zgrozo.....obowiązkowy przedmiot szachy (z oceną na świadectwie) Chyba każdy sobie zdaje sprawę że szachy raczej rozwijają umysł niż go tłamszą. Zapewne kilku z foromowiczów zaraz mnie zaatakuje ponieważ podstawową zasadą szkolnictwa w szkołach powszechnych są broszurki typu....do Unii należeć chcę bo Unia to mój dom, oraz słynne z naszego forum homoseksualne pingwinki. Płacę krocie lecz jedniocześnie wymagam aby moje dzieci (które mają obowiązkową modlitwę przed zajęciami.....5 minut) dalej za pomocą tej szkoły zostały patriotami.
  • 0



#10

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

@up - tatik, szlachetne, że nie indoktrynując swoich dzieci skazałeś je na jeszcze większą indoktrynację. Katolicka szkoła na pewno w interesie i samej strukturze swego bytowania ma zapewnienie obiektywizmu światopoglądowego. Coś jak "gay republican". Może masz po prostu sentyment do tego półświatka religijnego?

Użytkownik Don Corleone edytował ten post 17.11.2009 - 22:05

  • 0



#11

Mr. Mojo Risin'.
  • Postów: 988
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Sam chodzę do katolickiego liceum i mogę powiedzieć, że cały mit o super indoktrynacji, zero wolności, zakonach i linijkach po łapach, to bzdura. Mogę rzec, że niektóre ekscesy, to tylko w radomskim KLO.

Sam zresztą, nie będąc katolikiem, czasem mogę ostro podyskutować z jednym z księży lub sióstr na temat Kościoła Katolickiego, KKK, czy czegokolwiek kontrowersyjnego i nikt mnie nie chce palić na stosie.
  • 0



#12 Gość_Horror

Gość_Horror.
  • Tematów: 0

Napisano

Bez zbędnych prologów i kwiecistych słów odpowiem, bo krzykiem zostałem wywołany do przysłowiowej „tablicy”.

Ten pierwszy post jest Twój. Chyba temu nie zaprzeczysz?
Moja odpowiedź jest reakcją na treści w nim zawarte. Oczywiście możesz zarzucić mi, że odniosłem się tylko do wybranych fragmentów Twojego tekstu, ale nie widziałem sensu cytowania każdego zdania i poddawania go dogłębnej analizie. Jeżeli masz z tym problem to zaznacz, że teksty twoje mogą być przytaczane tylko w całości lub wcale.

Wypalę więc w punktach (chronologia jest moim wyborem):
1.Odczytałem sarkazm i podobnym stylem odpisałem.
2.Jak będę chciał napisać że jesteś "laikiem" to wierz mi, że nie musisz mnie w tym wyręczać. Z drugiej strony to oczywiste że ani ja, ani Ty, nie jesteśmy „kompletni”, więc nie pysznij się swoim stażem bo ten w konfrontacji z tym co napisałeś w pierwszym poście wypada blado.
3.Przyjmuję do wiadomości Twój opis mojej osoby (oczywiście bez akceptacji). Twoje prawo.
4.Jeżeli chcesz wiedzieć co dokładnie o Tobie myślę, to zapytaj. Nie ma sensu samemu sobie lżyć bo to dziecinada.

Na temat:
1.Jeżeli chcesz się dowiedzieć gdzie jest Bóg, gdy dzieje się krzywda, to zapytaj tych co ją czynią. To żaden Boży plan.
2.Nie ma też takiego planu Bożego, który zakłada zarabianie kasy na śmierci bliskich. Chodzi Ci o grabarzy? Kościół? Chcesz chować to płać? Nie wiem do czego pijesz, ale jak się dowiem to zwrócę się do Ciebie z własnymi tezami ( sarkazm )
3.Być może ludzie młodzi nie myślą o rodzinie... – bo Ty tak twierdzisz.
Żyję na tym samym świecie i wiem że jest inaczej. Np. zmieniają się realia. Pierwsze wykształcenie, dom a potem związki rodzinne. Trudno to osiągnąć w wieku 18 lat. To w wielkim skrócie.
4.Itd., itp...

No i jest jeszcze podstawowa kwestia. Zostawiłem to na koniec.
Homoseksualizm.
Napisz gdzie napisałem (KONKRETNIE) że chcę wytępić homoseksualistów, że się czepiam, etc. W którym poście? W jakim dziale. Albo spreparuj taki tekst przez edycję Moderatorze.
Zacznij czytać ze zrozumieniem, albo zapytaj o intencje w chwili gdy masz z tym kłopot. Pisałem mój poprzedni post w świetle ogólnych, dostępnych dla wszystkich nauk. To wiedza „powszechna”.
Moje zdanie i stosunek do wielu zagadnień w tematyce wiary, możesz poznać czytając inne posty.

Zadowolony nie jestem. Przyczyna jest prosta. Zdrowo sobie pojeździłeś po mnie w blasku fleszy słownikowych ozdobników „Moderatorze”.
Grunt to dobre samopoczucie.
  • 0

#13

.?..

    Medicus

  • Postów: 974
  • Tematów: 89
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 10
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Hymm... tak się teraz zastanawiam jakby tutaj zacząć. Bycie z lekka infantylnym i bezpośrednim na tym forum nie popłaca, no to spróbujmy dyplomatycznie(jak za starych dobrych czasów).

Przyznaję trochę po tobie pojeździłem, może aż nad to... jednakowoż bycie moderatorem nie ma z tym nic wspólnego. Zwykłem nie szanować ludzi, których nie znam, którzy nie mają żadnego odzwierciedlenia w moim życiu... wychodzę z bezpośredniego założenia, że dyskusje z ogółem nie prowadzą do niczego, ewentualnie pomniejszają moją liczbę punktów gwiazdek, czy co to tam jest. Jednakże z tego tłumu wyłamują się jednostki, z którymi polemika przynosi mi satysfakcje, zarówno mi jak i oponentowi. Osoby takiej nie sprawdzisz retorycznym pytaniem, czy dyskusja z tobą coś wniesie do mojego światopoglądu, czy jest sens w jakikolwiek sposób ją podejmować? To też, przy pierwszym kontakcie nigdy nie jestem za miły... staram się wyczuć osobę stojącą na przeciwko mnie i względem tego ułożyć dalszy plan wypowiedzi. Jeżeli moje powyższe zwroty, ścisnęły ci mosznę... to wybacz :) Powiedzmy, że sprawdzałem Cię... myślę, że teraz ułoży nam się łatwiej.

4.Jeżeli chcesz wiedzieć co dokładnie o Tobie myślę, to zapytaj. Nie ma sensu samemu sobie lżyć bo to dziecinada.


To odbiera całą przyjemność i zabawę, ze snucia teorii o innej osobie, analizowania jego słów i kreowania go na postawie jednego wpisu. Odnośnie forum nie zawsze się sprawdza, ale w życiu codziennym bywa przydatne.

2.Jak będę chciał napisać że jesteś "laikiem" to wierz mi, że nie musisz mnie w tym wyręczać. Z drugiej strony to oczywiste że ani ja, ani Ty, nie jesteśmy „kompletni”, więc nie pysznij się swoim stażem bo ten w konfrontacji z tym co napisałeś w pierwszym poście wypada blado.


Siedzę w tym na tyle długo by wiedzieć, że nic nie wiem. A dokładniej nie miałem na myśli angażowania swojego stażu na forum czy w internecie, względem porównywania nas. Okazałbym się niezmiernie płytkim i żałosnym osobnikiem, kreując obraz inteligencji rozmówcy poprzez jego internetowy staż. A cóż, moje prace... to zależy od dnia. Bywa iż napiszę dobry tekst, chwytający za wora, gdzie grono czytelników racjonalisty biję poklask, ale bywają i teksty infantylne, wymuszone i w rzeczywistości słabe jak ten. Lecz zamieszczanie większości tekstów na tym serwisie, pozwala mi zauważyć co w tych tekstach było złego, do czego w zbyt błahy sposób podchodzę. Oczywiste jest przecież, że w branży dziennikarskiej nie można być "geniuszem literackim" okresowo, a przez cały czas. Tym samym, forum to służy mi za kolejnego "profesora".

1.Jeżeli chcesz się dowiedzieć gdzie jest Bóg, gdy dzieje się krzywda, to zapytaj tych co ją czynią. To żaden Boży plan.

Gdzie jest Bóg, prawdopodobnie Bóg już dawno umarł. Umarł wraz z ludźmi szczerej wiary. Jednakowoż czy Bóg ten w swej doskonałości nie powinien być bogiem miłosiernym( co wcale nie wnioskuje za jego doskonałością) a skoro i jest Bogiem doskonałym, to jego zachowanie zakrawa o lakonizm. Jeżeli spojrzymy na to z perspektywy takiej, że powija ludzi do życia tylko po to by zginęli przedwcześnie. Jeżeli jest bogiem doskonałym, powinien być świadom swojego postępowania, jeżeli jest wszechwiedzący to wie wszystko, to co było, co jest i co będzie. Tak więc odsyłanie mnie do ludzi czyniących "zło", jednocześnie spycha Boga na margines, robiąc z niego zapchajdziurę. O której można mówić w pozytywach, ale kwestii negatywów poruszać nie wolno. Nie można mówić jednocześnie, że Bóg jest miłosierny gdy zajada się popcornem oglądając ziemską telewizje, do której sam napisał scenariusz. Skoro traktujemy go jako Boga, wszystkowiedzącego to równoznaczne jest to z obarczaniem go winą, za obecną sytuację.

Oczywiste jest, że w kolejnym swoim wpisie odwołasz się do "wolnej woli", jak każdy apologeta wiary katolickiej. Jednakowoż wolna wola w tym kontekście jest niczym więcej jak sofizmatem, ułaskawiającym boga. Te dwa pojęcia wzajemnie się wykluczają, wolna wola i wszechwiedza. A jeżeli nie jest wszechwiedzący to i nie jest doskonały, a skoro nie jest doskonały to marny z niego Bóg. Ciężko jest istotą niedoskonały wykreować istotę doskonałą, gdyż będzie ona tworzona przez pryzmat ich samych. A więc rozpatrywana w kontekście czysto ludzkim, a co za tym idzie Bóg ten będzie otaczał się iluzoryczną doskonałością, wykreowaną przez swoich twórców.

3.Być może ludzie młodzi nie myślą o rodzinie... – bo Ty tak twierdzisz.
Żyję na tym samym świecie i wiem że jest inaczej. Np. zmieniają się realia. Pierwsze wykształcenie, dom a potem związki rodzinne. Trudno to osiągnąć w wieku 18 lat. To w wielkim skrócie.


Przecież mówię, że założenie rodziny przyświeca jako cel wyższy. Jednakże ciężko jest założyć rodzinę, jednocześnie ucząc się i nie posiadając pracy. Jeżeli chcemy posiadać rodzinę, to musimy posiadać wiedzę i fundusze, by rodzinie tej zapewnić godne życie. A co za tym idzie, seks w obliczu prokreacji, jest możliwy dopiero po spełnieniu dwóch wcześniejszych wymagań. Więc wpajanie dzieciom do głowy, że prezerwatywy są złe. Gdy codziennością w tym świecie, jest seks w formie doznania fizycznego. Jeden stosunek jedna gumka, jest głupie. Bo rodzi w nich chore przeświadczenie, że niezależnie od ich sytuacji finansowej czy wykształcenia powinni zakładać rodziny. Ja im tego nie bronię, ale niech będą tego świadomi. Nie uśmiecha mi się wizja, płacenia podatków z których utrzymuję się bezrobotnych a ponad to jeszcze ich rodziny, bo ksiądz mówił że prezerwatywy są złe. A dziecko samo się powiło.

Moje zdanie i stosunek do wielu zagadnień w tematyce wiary, możesz poznać czytając inne posty.

No sęk w tym, że w tym temacie rzuciłeś mi się w oczy po raz pierwszy :) Nie przypominam sobie bym wcześniej snuł z tobą jakąś polemikę.

Pozostaję nam jeszcze opcja homoseksualizmu, wybacz może odebrałem ją zbyt pochopnie. Jednak w dzisiejszych czasach w jaką dysputę z katolikami się nie wdam, czy to na tym forum, czy na innym ciągle atakują oni homoseksualizm. Z góry przekreślając wszystko co z nim związane. Gejem nie jestem, jednakże historia egzystencji na ziemi nauczyła mnie, że ludzi powinno się oceniać na podstawie tego jacy są a nie na podstawie tego kim są. (Jako ateiście o wiele lepiej dogaduje mi się z katolikami w szkolę, ateiści wszędzie doszukują się kontekstu i ograniczają się do ciągłego wytykania błędów tych innych, wychodzę z założenia, że mój talerz moja sprawa, twój talerz twoja sprawa). Odniesienie "Kocha bliźniego swego, nie jest równoznaczne z kochaj się z bliźnim swym". Jakoś tam mnie poruszyło, zrównanie zoofilii z homoseksualizmem mimowolnie w moim odczuciu zrównało tych ludzi ze zwierzętami. Nie obchodzi mnie co czujesz do nich, czy jesteś bezstronny czy czujesz obrzydzenie. To ich sprawa i w moim odczuciu powinna być rozumiana tak jak religia, twoje wyznanie, twoja seksualność... zachowaj ją dla siebie.

Liczę na to, że po kiepskim początku ustatkujemy tok tej dysputy :)
  • 0



#14

Mich4.
  • Postów: 19
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Moim zdaniem lekcje religii w szkole to jedna wielka pomyłka.
Nie chodzi o to, że nie wierzę i takie tam ale o to, że przenosząc religię do szkół (kiedyś odbywały się w kościołach) zrównano coś tak ogromnie ważnego dla większości osób do przedmiotów takich jak WOS, WF, itd.
Inna sprawa, że religia -było nie było - przedmiot szkolny, jest zupełnie do życia człowiekowi nie potrzebny a ponadto zabiera czas.
W jaki sposób ? Prócz bezsensownego siedzenia na tejże lekcji i wysłuchiwania jak fanatyczna siostra w transie recytuje kolejne słowa ( u mnie) , trzeba poświęcać czas na jej (religii) naukę, ponieważ (u mnie przynajmniej) na każdej lekcji jest jakiś teścik a do nauki jest u nas sporo.
Już od dawna usiłuję nakłonić moich rodziców, żeby pozwolili mi na niechodzenie nadal bez skutku (a bierzmowania jakoś nie mam)
  • 0

#15

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

takich jak WOS


Hola! Wypraszam sobie. Wiedza o społeczeństwie to super przedmiot. Byłem pupilem nauczycielki.

Inna sprawa, że religia -było nie było - przedmiot szkolny, jest zupełnie do życia człowiekowi nie potrzebny a ponadto zabiera czas.


Tak samo przydatny jak i chemia, czyli wcale.
  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych