Rzeczywiście, tegoroczne lato było...dziwne. Na przemian długotrwałe okresy suszy lub przerażającej wilgoci. Praktycznie nic pośredniego, dopiero w sierpniu się trochę uspokoiło. Najciekawszy był czerwiec. Non stop gorąco i parno, ogromna wilgotność powietrza, maliny i inne owoce okrywała pleśń zanim zdążyły dojrzeć. Wieczorami burze, zdarzało się, że było ich 4 na dzień. Przeszła jedna porządnie podtopiwszy ogródek a za godzinę znowu to samo. Nie było tygodnia, zeby nie zalało piwnic w którymś z bloków choc umieszczone sa one na wzniesieniu i górują nad okolicą. Nad sąsiednią miejscowością gdzie mieszka moja babcia zaobserwowałam ładną chmurę tunelową która nie sięgnęła jednak ziemi. Był też epizod z tornadem, na szczęście nie w mojej miejscowości tylko w którejś z okolicznych wsi.
Ale nie narzekam, ja tam lubię takie pogodowe anomalie (wkurzał mnie tylko brak malin, od roku miałam na nie chrapkę). Do wszystkiego się człowiek przyzwyczai. Najbardziej lubię tornada bo chyba mam dar do ich przewidywania (btw, na jedno takie "przewidzenie" mam dowody w postaci logów z czata
Cytuję z pamięci: "Ciekawe kiedy będzie jakies tornado, przy takiej pogodzie możemy się go spodziewać lada dzień" - i następnego dnia faktycznie przeszło
). Ostatnie też najwyraźniej przewidziałam. Wczoraj około południa spojżałam na chmury i stwierdziłam "Ładne chmury, z tych akurat tornada nie będzie (byłam na terenie małopolski, Libiąż konkretnie) ale gdzies na przestrzeni kraju tornado się pojawi", no i proszę, nie dalej niż następnego ranka faktycznie usłyszałam nowinę w radio o trąbie na Pomorzu która przeszła wczorajszego wieczora.