Witam. Dzisiaj jechałem sobie normalnie powoli koło takiej skarpy ( droga na jej szczycie) . Nagle zauważyłem człowieka ( cały był ubrany na czarno, na głowie miał taką jakby chustę). Postać ta zaczęła przechodzić przez jezdnię (ale nie tak normalnie jakby szła, ale jakby fruwała, posuwała się czy coś takiego.) Prowadził mój father, ale jakoż że jest kompletnym sceptykiem powiedział " Patrz na tą babe jak dziwnie chodzi" . Ja byłem w szoku, bo myślałem że mam halucynacje, a że jestem hipochondrykiem zaraz se w myślach powiedziałem " kurde mam guza mózgu". Ale pomijając to patrzyłem na nią. To coś się do mnie obróciło... Kurde miałem pełne gacie strachu. To coś miało czarne przeraźliwie oczy ( tęczówki) jakoś jakby pomalowanie, czarne usta i jakieś znaki na twarzy ( od czoła do policzków takie dwie linie przecinające się jakby w taki x ), i jakieś literki , znaczki chińskie czy coś. ZAWAŁ NA MIEJSCU. Serce mi kołatało jak najęte. Byłem w szoku, ale patrzyłem dalej temu czemuś w oczy. Nagle to coś się obróciło w stronę krzaków i jakby te krzaki to coś "wchłonęły" . Jak myślicie co to mogło być? Przysięgam na Boga że takie coś widziałem!!! Bóg mi świadkiem!!!!! Pozdrawiam i czekam na wasze opinie.
SORKI ALE MI SIĘ TEMAT DWA RAZY POJAWIŁ. PROSZĘ MODERATORA O USUNIĘCIE JEDNEGO !!!!