Mojemu kumplowi całkiem nie dawno przydarzyła się podobna sytuacja co Tobie
wksslask44. Było to jakiś miesiądz temu, postanowiliśmy zrobić sobie z kumplami grila na działkach(taka mała bibka). Umówiliśmy się wszyscy na 20h ale jeden z kumpli stwierdził, że nie może przyjść o tej godzinie i dojdzie do nas troszkę później.
Faktycznie przyszedł ok godz. 24 blady jak by ducha zobaczył po czym stwierdził, że tą drogą już nie wraca. Kiedy zaczęliśmy się dopytywać dlaczego tak mówi powiedział, iż szedł do nas na skróty dróżką która jest dosyć kręta, porośnięta i nie oświetlona a żeby się dostać na działki trzeba nią iść jakieś 700m. Miej więcej w połowie tej drogi na poboczu rosną bardzo bujne i wysokie krzaczory, które nagle się kończą i zaczyna się zakręt(z resztą czasem jeżdże tamtędy rowerem). Stwierdza on, że kiedy szedł tamtędy i minął krzaki, coś dużego zerwało się z miejsca i jakby "pogalopowało" w przeciwnym do niego kierunku. Zaznaczył on tutaj, że wyraźnie słyszał stukot niby kopyt i głośne sapanie jakby zźajanego psa.
Wtedy go wyśmialiśmy, ze się przestraszył byle czego, ale teraz sam już nie wiem...
O i proszę
http://www.paranorma...showtopic=21175 a może w obu przypadkach był/a to Chupacabra.
Szczególnie zaintrygowały mnie te oto filmiki:
Morze to było to, stukot kopyt by się zgadzał

Dziwi mnie tylko, że wystraszyło się mojego kumpla

Może było najedzone