Odpowiedziałeś, ale tak, jakbyś w ogóle tego posta nie czytał. Ale OK, spróbuje jeszcze raz, choć nie lubię się powtarzać.Odpowiedziałem na Twój post, Ty natomiast całkowicie zignorowałeś mów.
Zestawiłeś ze sobą dwie moje wypowiedzi i nazwałeś je sprzecznością, hipokryzją:
Człowiek pojawił się na arenie dopiero "wczoraj", a zaczął myśleć zaledwie "przed chwilą". To dla mnie wystarczający powód, aby tak jednoznacznie nie odrzucać innych możliwości.
A co do mojej pewności. Tak, jestem pewny tego, w co wierzę i tego, co z tej wiary wynika.
Zacznę od pierwszego mojego stwierdzenia. Przytoczę go w całości i przypomnę do czego ono nas doprowadziło:
mariush:
U większości ateistów zawsze rzucał mi się w oczy zupełny brak pokory w odniesieniu do rzeczywistości.
Człowiek pojawił się na arenie dopiero "wczoraj", a zaczął myśleć zaledwie "przed chwilą". Czy nie jest za wcześnie na formułowanie ostatecznych wniosków?
judas666:
U większości wierzących zawsze rzucał mi się w oczy zupełny brak pokory w odniesieniu do rzeczywistości.
Człowiek pojawił się na arenie dopiero "wczoraj", a zaczął myśleć zaledwie "przed chwilą". Czy nie jest za wcześnie na formułowanie ostatecznych wniosków?
mariush:
A kto judasie założył, że rzeczywistość ogranicza się tylko do materii.
Wierzący?
judas666:
A jaka masz podstawę by sądzić inaczej? Niepewne informacje przekazywane od jednego wierzącego do drugiego. Wiarę w halucynacje, wiarę w oszustwa szarlatanów. Ludzką naiwność i łatwowierność. Dziecięcy mózg chłonący wszystko co wpajają mu autorytety i z wielkim trudem wyzbywające się części gdy dojrzeje.
mariush:
Powtórzę: Człowiek pojawił się na arenie dopiero "wczoraj", a zaczął myśleć zaledwie "przed chwilą". To dla mnie wystarczający powód, aby tak jednoznacznie nie odrzucać innych możliwości. Nawet mimo tego, że może nam się dziś wydawać, że jest inaczej. Jesteśmy dopiero na początku drogi, nie na jej końcu.
judas666:
I to nagle czyni coś, na co nie ma dowodów prawdopodobnym? Oczywistym (dla mnie) jest, że nie można być niczego pewnym. Milion razy zaznaczałem to na tym forum, ale wierzący dalej twierdzą, że ich bóg istnieje, że duchy są, że to, że tamto. I po co mam się wyróżniać? Też będę mówił tak jakbym pozjadał wszystkie rozumy. Przy okazji jest to odpowiedź na Twoje pytanie, chociaż nie było skierowane do mnie.
Może tyle wystarczy. Dokąd dotarliśmy?
Donikąd. Każdy przedstawił oczywiste dla siebie racje, a nie posunęliśmy się w dyskusji nawet o milimetr.
I napisałem dlaczego tak było. Przypomnę więc:
Cała dyskusja w tym wątku toczy się na zasadzie:
Ateista: Wierzący są chorzy psychicznie, mają urojenia. Bóg nie istnieje, bo nie ma żadnych dowodów. Po śmierci nic nie ma.
Teista: Jesteście ograniczeni w poznaniu. Ja doświadczam Boga codziennie. A skąd wiecie, że po śmierci nic nie ma. Byliście tam? Jesteście potępieni i będziecie smażyć się w piekle *.
Taka jałowa, tocząca się bez końca gadanina.
Moim pierwszym pytaniem w tym wątku (tym dotyczącym ograniczenia się przez ateistów do materializmu) postanowiłem wkomponować się w ten cyrk i efekt tego był prosty do przewidzenia. Oprócz bezwartościowego, wzajemnego obrzucania się, oczywistymi tylko dla siebie argumentami, nic z tego pytania nie wynikło.
I dlatego też w dalszej części moich wypowiedzi zwróciłem uwagę na przyczynę powstawania tej nie prowadzącej donikąd słownej tyrady - różnicy światopoglądowej. Różnicy w samych fundamentach tego, co się swoimi wypowiedziami reprezentuje, różnicy założeń..
Oboje w zakresie wyznawanej przez siebie opcji światopoglądowej argumentowaliśmy w sposób zasadny. W oparciu o przyjmowane założenia formułowaliśmy poprawne i prawdziwe twierdzenia. Każdy z nas mógł stwierdzać, że jest pewny, tego do mówi. Ty - na temat materializmu; ja - na temat dualizmu. Moje drugie stwierdzenie dotyczące mojej wiary, właśnie w tym kontekście było wypowiedziane.
Niestety, nasze twierdzenia tracą zasadność, gdy staramy się wyjść z nimi dalej, poza ramy własnego światopoglądu. I efekt tego widać właśnie w przytoczonym wyżej fragmencie naszej dyskusji. O tym też pisałem wcześniej:
Niestety, w starciu światopoglądów racji przyznać nie da się nikomu, nie da się niczego zweryfikować w kategorii prawda/fałsz.
Mam nadzieję, że teraz już jest wszystko jasne i tego...:
... nie muszę już komentować.Ale faktycznie nie ma sensu rozmawiać z kimś, kto w 100% wierzy w swoje subiektywne opinie i jednocześnie zabrania innym w 100% wierzyć w ich subiektywne opinie.
Tu nie chodzi o jakąś tam wiarę, ale wiarę w nadnaturalną wyższą przyczynę, w skrócie mówiąc - Boga. Czyli coś, co składnikiem poglądów ateisty nie jest. A skoro nie jest, ateista musi potrafić się bez tego obejść. Między innymi, chcąc odpowiedzieć na moje pytanie dotyczące zaufania w zdolności poznawcze umysłu.BTW, nie da się odpowiedzieć na Twoje pytanie nie odnosząc się do wiary.