Oficerowie wydający rozkazy przez komórki, którzy boją się dowodzić tam, gdzie słychać strzały. Wywiad, który nie potrafi zbierać informacji. Awanse za łapówki i po znajomości. Tak gruzińską armię opisuje... najważniejszy sojusznik Tbilisi - USA. Ujawniony przez prasę raport jest miażdżący.
Gruzińska armia, która latem tego roku w ciągu trzech dni wojny o Południową Osetię została rozbita przez Rosjan - dziś pozostaje w stanie kompletnej ruiny. Złe zarządzanie, niewykwalifikowane dowództwo i brak doktryny obronnej, to tylko niektóre wady, jakie oddziałom gruzińskim zarzuca - główny sponsor Tbilisi - Waszyngton.
Opracowanie, do którego dotarł amerykański dziennik "The New York Times" nie pozostawia cienia złudzeń: dekada intensywnych szkoleń i ponad pięć lat liczonych w milionach dolarów dotacji, które USA przeznaczały dla gruzińskiego wojska poszły na marne.
Generałowie po znajomości
Według amerykańskich oficerów, którzy przez ostatnie dwa miesiące zbierali w kaukaskim kraju informacje do raportu - 30-tysięczna armia jest wyjątkowo scentralizowana, nie istnieje w niej jasny podział kompetencji między dowódcami, natomiast najwyższe stanowiska dostaje się w niej za znajomości, a nie zasługi czy zdolności.
Według autorów raportu właśnie to doprowadziło w sierpniu do sytuacji, w której Gruzini zaledwie po kilku godzinach walk z Rosjanami rozpoczęli szybki odwrót. Zostawiając na pastwę losu sprzęt, amunicję i zabitych.
Ostrzeliwanie własnych oddziałów
Całkowicie sparaliżowany wywiad wojskowy, który oprócz tego, że nie potrafi skutecznie zbierać informacji, to jeszcze nie dostarcza jej na czas dowódcom liniowym - doprowadził do tego, że gruzińska artyleria kilka razy ostrzelała swoje wojska. Najbardziej szokującą opinią w raporcie Pentagonu jest jednak to, że podczas walk z Rosjanami niektórzy oficerowie wydawali swoim oddziałom rozkazy... przez telefony komórkowe. Dlaczego? Dowódcom nie chciało się być na froncie, woleli obserwować pole walki z bezpiecznej odległości.
Amerykański raport zadaje kłam opinii rozpowszechnianej przez rząd Gruzji i prezydenta Micheila Saakaszwilego jakoby ich kraj dysponował nowoczesnym, skutecznym i dobrze wyszkolonym wojskiem.
Dla Tbilisi pocieszający może być jedynie fakt, że ocena sprawności Rosjan podczas tzw. wojny trzydniowej dokonana przez brytyjski instytut Jane's Defence wypada równie marnie.
dziennik.pl