Wizyty pokutujących dusz, manipulacje diabła albo objawy psychoz na podłożu dysocjacyjnym
Więcej ludzi Zachodu wierzy w istnienie duchów i zjawisk paranormalnych niż w Boga.
Niewielkie miasto, dom państwa A., oboje z wyższym wykształceniem. On jest inżynierem, ona lekarką. Kupili niezamieszkaną od wojny działkę. Postawili wymarzony dom, duży, stylizowany na staroświecki. Pewnej nocy obudził ich siedmioletni syn, opowiadając, że zobaczył czarną postać.
Tę postać widywali przez kolejne noce. Gdy było cicho, słyszeli płacz dziecka. Gdy urwał się potężny, ciężki żyrandol w salonie, stracili nerwy. W poszukiwaniu historii działki pomógł im proboszcz. W parafialnej księdze zmarłych przeczytali, że wiele lat temu zamordowano tam kiedyś małżeństwo i dziecko.
B., chłopak, wyjechał z dziewczyną do innego miasta, gdzie miał wolne mieszkanie. Chcieli pobyć ze sobą. Nic z tego. Wieczorami zaczęły się dziać te rzeczy: B. widział, jak drzwi od pokoju same się otwierają. Słychać było niewyjaśnione odgłosy. Nie wytrzymał, wyjechali.
Pani C. chce sprzedać dom po matce, w którym mieszkała. Nie, nic jej w tym domu nie straszyło, nie słyszała głosów ani kroków.
Ale najpierw czuła tam dziwną, nagromadzoną agresję. A potem zmarło kolejno dwoje jej dzieci. Właściwie bez powodu udusiły się w nocy. Półroczna córeczka i siedmioletni, cierpiący na porażenie mózgowe syn.
Zaczęły się sny. Pani C. kilkakrotnie śniła się córeczka. "Ja jeszcze przyjdę po Karola" mówiła. Karol (imię zmienione) to trzecie dziecko pani C. Właśnie wtedy zauważyła, że synek zawsze śpi twarzą do poduszki.
Wizje bez bodźca
U państwa A. i pani C. był ksiądz Andrzej (imię zmienione), wyznaczony przez biskupa egzorcysta dużej polskiej diecezji. U państwa A. pierwsza modlitwa pomogła na krótko. Później dopiero w rozmowie z panią A. doszli do wspomnienia, że jej matka eksperymentowała kiedyś z magią. Od pół roku nic złego się tam nie dzieje mówi ks. Andrzej.
Do podobnych wniosków doszli z panią C. Jej matka parała się podobno okultyzmem. W tydzień po modlitwie uwalniającej egzorcysta zadzwonił, czy wszystko w porządku. "Karol śpi normalnie" usłyszał.
B. był pacjentem dr. Zenona Waldemara Dudka, psychiatry i psychoterapeuty. Od lat cierpiał na nerwicę lękową i natręctwa opowiada lekarz. Człowiek tak "zainfekowany" różnymi fobiami jest podatny na wizualizowanie ruchu drzwi czy wyobrażanie odgłosów. Do tego mógł się dołączyć problem relacji erotycznej: znali się z dziewczyną od niedawna. W pewnym stanie świadomości jesteśmy tak sugestywni, że mózg tworzy wizje bez zewnętrznego bodźca.
O duchach mówi się albo w kategoriach sacrum, albo profanum. A one same przełamują granicę, objawiają się pomiędzy tymi sferami. A zatem wykraczają poza jedne z najważniejszych podziałów porządkujących świat. Naruszają ład, wprowadzają chaos, zagrażają. Straszą.
Duchy pojawiają się praktycznie we wszystkich kulturach. Na przecięciu religii z wierzeniami ludowymi powstały przekonania czerpiące z obu tradycji, wyjaśniające przy okazji to, co niewytłumaczalne: błędne ogniki, zjawiska atmosferyczne czy optyczne złudzenia. Po bagnach, lasach i traktach pokutowały dusze w postaci zjaw i istot rodem z ludowej demonologii, a rozróżnienia między diabłami, duchami i upiorami się rozmywały.
W podaniach ludowych pojawia się np. "świcek" to najczęściej duch nieuczciwego geometry, który skrzywdził chłopa na obmiarze ziemi, i pokutuje jako błędny ognik. Były to, pisze etnograf Bohdan Baranowski, "żywe płomienie lub wysokie, białe postacie, wydające dziwny, niebieskawy blask".
Romantyczna kontrkultura, pisze Maria Janion, odrzuciła rygory oswajania śmierci, która "miała wkroczyć do kultury w całym mroku inności niepokojącej obcości, jak można przetłumaczyć freudowskie das Unheimliche. Freudowskie odkrycie nieświadomości pisze Janion możliwe dzięki romantycznej fantastyce, przyjęło za wzór nawiązanie kontaktu z tym, co odrzucone i powracające w postaci prześladowczych wizji albo przeczuć...".
Romantyzm lubował się w zjawach z cmentarzy, zamczysk i dworów. Baranowski uważa nawet, że sami posiadacze ziemscy dla splendoru ogłaszali, że ich stare siedziby są nawiedzone, a z drugiej strony "domownicy lub oficjaliści magnackiego pałacu lub ziemiańskiego dworu, wyczuwając pseudoromantyczne upodobania dziedziczki lub ich córek, samorzutnie tworzyli legendę postaci pokazującego się tam ducha, która dość szybko akceptowana była przez okoliczną ludność". Oczywiście nie wyklucza to, że sama sceneria sprzyjała wyjaśnianiu siłami pozaziemskimi tajemniczych zjawisk. Ważne, że miejsc, w których straszyło, było bez liku tak jak i interpretacji: niekiedy potępieńcze jęki lub dziwne kształty uznawano za pokutującą duszę, czasem za ducha-zwiastuna zbliżającej się śmierci lub choroby, czasem też za samego demona.
Wywoływanie wieszcza
Co najważniejsze, czas przeszły nie jest tu tak naprawdę uzasadniony. W XXI w. nie przestaliśmy wierzyć w duchy, nie zmieniły się też interpretacje. Mamy więcej racjonalnych wyjaśnień na podorędziu, jednak przy spotkaniu z niewyjaśnionym idą one nieodmiennie na bok. Według badań z połowy lat 80. sześć na dziesięć osób w Europie i w USA twierdziło, że zaznało doświadczeń paranormalnych. Trzy czwarte wierzyło w istnienie duchów to ponad dwukrotnie więcej niż wierzących w Boga. W 1991 r. co czwarty Amerykanin wierzył w duchy, a co dziesiąty twierdził, że ducha spotkał.
Nie ma powodu sądzić, że od tamtego czasu wiele się zmieniło. Nie staliśmy się bardziej racjonalni. Niektórzy sądzą, że wręcz przeciwnie.
Trwa spór, czy popkulturę można nazwać współczesną kulturą ludową niemniej to właśnie kultura popularna dostarcza dziś głównie opowieści o duchach. Pożywkę zaś dla niej stworzył także współczesny spirytyzm czyli praktykowanie wywoływania duchów i komunikowania ze zmarłymi. Po romantycznym rozkwicie spirytyzm odrodził się na nowo 31 marca 1948 r., kiedy dwie siostry Margareta i Katie Fox z Hydesville w stanie Nowy Jork po raz pierwszy miały usłyszeć stukanie w ścianę swojego domu. Nauczyły się rozmawiać przy pomocy stukania z duchem, który miał się okazać zamordowanym w tym domu wiele lat wcześniej komiwojażerem o nazwisku Charles B. Rosma. Motyw domu, w którym straszy ktoś ongiś tam zamordowany, nie był nowy, ale też będzie jeszcze wiele razy powracał. A spirytyzm stał się modą. Duchy widywał Arthur Conan Doyle, w 1989 r. medium Debra Senate miała komunikować się z Marylin Monroe opisującą, jak została zamordowana, a wywołująca na początku XX w. duchy Polka Jadwiga Domańska skontaktowała się z duchem Słowackiego i wydała tomik podyktowanych przez niego pośmiertnych wierszy (dowodzących, że talent wieszcza umarł razem z nim). W 1959 r. wywołano w Anglii ducha zmarłego w 1945 r. arcybiskupa Canterbury, który przez 20 minut mówił o niebezpieczeństwach... spirytyzmu.
Bo wywoływania duchów zabronił już Jahwe królowi Saulowi, który kazał wywołać ducha Samuela (1 Sm 28, 6-20). Katechizm Kościoła Katolickiego w kanonach 2116 i 2117 zabrania wszelkich form wróżbiarstwa, przywoływania demonów czy zmarłych, bo "są przejawami chęci panowania nad czasem, nad historią i wreszcie nad ludźmi są sprzeczne ze czcią i szacunkiem (...) które należą się jedynie Bogu".
Egzorcyzm na dom, w którym straszy
Ksiądz Andrzej jest egzorcystą zupełnie niestereotypowym. Pogodny, budzący sympatię, spokojny. Jedyne jego narzędzie pracy to niegruba książka w twardej, fioletowej oprawie. Słowa "wypędzam cię", wydrukowane grubą, staroświecką czcionką, przeplatają drukowane na czerwono didaskalia instrukcje dla kapłana. Egzemplarz ks. Andrzeja jest podarty: egzorcyzmowana osoba wyrwała mu kiedyś książkę i cisnęła nią o ścianę.
Co ma wspólnego egzorcysta z duchami? Według Kościoła historie, w których pojawia się wzmianka o duchu, a których nie sposób wytłumaczyć racjonalnie, to zadanie właśnie dla niego. Kościół wierzy w duchy uśmiecha się ks. Andrzej. Ale w takim sensie, że duchem jest to, co stanowi dalszy ciąg człowieka. Kościół wierzy też w dobre duchy anioły, i duchy złe demony.
I z punktu widzenia egzorcysty spirytyzm nie przyciąga duchów zmarłych, lecz właśnie złe. Jeszcze przed Soborem Kongregacja Nauki Wiary, wówczas jeszcze jako Święte Oficjum tłumaczyła potępienie spirytyzmu argumentem, że Bóg nie posłałby dobrego ducha tylko dla zaspokojenia ludzkiej ciekawości rozkłada ręce ks. Andrzej. Jeżeli więc jakieś duchy się ukazują, są to złe duchy, które próbują zwieść człowieka.
Co więc robi egzorcysta, gdy przychodzi doń wierny, który twierdzi, że spotkał ducha? Modlimy się odpowiada ks. Andrzej.
Kościół przewidział nawet odpowiedni egzorcyzm przeznaczony na sytuacje, gdzie coś złego dzieje się nie w związku z człowiekiem, lecz z miejscem. To modlitwa na miejsca, gdzie straszy uśmiecha się egzorcysta. Z mojego doświadczenia wynika, że takie sytuacje wiążą się z praktykowaniem w tym miejscu okultyzmu czy spirytyzmu. Potwierdziło się to w przypadku państwa A. i pani C. Oczywiście zastrzega nie chcę przez to powiedzieć, że magia działa, lecz człowiek, który ją praktykuje, świadomie otwiera się na zło. Da się wywołać ducha kończy egzorcysta ale złego.
Modlitwa zaczyna się od wezwania do Ducha Świętego i recytacji psalmu, a po nich następuje egzorcyzm miejsca: modlitwa błagalna do Boga ("Pokornie błagamy Twój majestat, wyzwól nas swoją potęgą spod wszelkiej przemocy, podstępu i niegodziwości duchów piekielnych...") i ewentualnie tzw. modlitwa rozkazująca, zaczynająca się od "wyklinam cię i wypędzam...".
Schizofrenia czy depresja
W praktyce psychiatrycznej doświadczenie obecności ducha, jego oddziaływania na umysł, jest powszechne opowiada dr Zenon Dudek. To objawy typowych psychoz na podłożu dysocjacyjnym: reaktywnym, histerycznym, pourazowym, a także schizofrenii czy depresji.
Częstą formą odbierania duchów jest odczuwanie niezwykłej energii, która pomaga lub szkodzi, a uniemożliwia prowadzenie normalnego życia. Kiedy takie doświadczenie zalęgnie się w psychice i prowadzi do dziwactw, mamy do czynienia z patologią mówi dr Dudek, wspominając młodego mężczyznę, który namawiał żonę do nieustannych przeprowadzek, bo, jak utrzymywał, przeszkadzały mu cieki wodne.
Egzorcysta nie zaczyna od modlitwy wypędzającej. Ks. Andrzej często odsyła do psychologa lub psychiatry. Jeśli osoba, która do mnie przyszła, nie miała żadnych doświadczeń z okultyzmem czy spirytyzmem, sugeruję kontakt z psychiatrą tłumaczy. Ważne, że praca z psychiatrą wymaga czasu i samodyscypliny, wielu ludziom zaś wydaje się, że egzorcysta zrobi hokus-pokus i problem zniknie, że zastosuję jakąś magię przeciwko magii dodaje. Tymczasem nic z tego, modlitwa o wyzwolenie może trwać lata.
Zjawy z katowni
Duchy w kulturze ludowej wspierały poczucie sprawiedliwości. Chłop nie mógł jej szukać ani na dworze, skąd pochodziło jego poczucie krzywdy, ani w związanym z dworem kościele. Sprawiedliwości oczekiwał po zaświatach. I tak po bagnach, lasach i traktach pokutowały dusze okrutnych panów i ekonomów, wysoko postawionych krzywdzicieli.
Po wojnie cały teren w sąsiedztwie warszawskiej ulicy Koszykowej, gdzie dziś mieści się kilka instytucji rządowych, zajęło Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Powstała ubecka warownia z katowniami w piwnicach. W czasie wojny była tu niemiecka dzielnica, niedaleko stąd jest aleja Szucha, ulicę dalej AK wykonało wyrok na Kutscherze.
Duchów mogło nagromadzić się sporo.
Był lipcowy wieczór, jeszcze jasno. W pomieszczeniach jednej z instytucji rządowych nieopodal Koszykowej nie było już nikogo. Zostałam tylko ja i dyrektor tej instytucji opowiada pracująca tam osoba. Nie wierzę w duchy, jestem racjonalistką, ale nie potrafię wytłumaczyć tego, co się tam stało. Nagle usłyszałam, że ktoś chodzi po głównym pomieszczeniu. To były kroki, otwieranie drzwi i szaf. Dyrektor, który wiele razy wcześniej zostawał tam do późna, powiedział ze stoickim spokojem: "nie przejmuj się, oni tu często chodzą".
Podobnych zdarzeń doświadczało wiele pracujących tam osób. Jak z filmów grozy! opowiada nasza rozmówczyni. Słyszało się głosy, choć nie dawało się rozróżnić słów. Miewało się wrażenie, że ktoś stoi za plecami.
Jej zdaniem mogły to być duchy sprawców, nie ofiar. Nie słychać było żadnych potępieńczych jęków. Słyszeliśmy tu odgłosy czysto zastanawia się nad doborem słowa urzędowe. Bardzo obojętne. Kroki, drzwi szafy, suwanie szuflad, spokojny głos.
Od pewnego czasu nieopodal Koszykowej odgłosy ustały. Opowiada się, że nowy dyrektor wezwał egzorcystę.
Kraków, sroga zima 1963 r. Janusz Chyliński miał wtedy 16 lat. Rodzice po wojnie dostali przydział na mieszkanie przy dzisiejszej ulicy Pomorskiej. Tam, gdzie za okupacji mieściło się gestapo. Na ścianach piwnic były jeszcze wtedy napisy zostawione przez więźniów. Tego wieczora Janusz zszedł do piwnicy po węgiel. Otworzył zamknięte na klucz drzwi, włączył światło, przeszedł kilka metrów w prawo, potem skręcił wąskim korytarzem w lewo, do swojej piwnicy.
Na końcu tej odnogi korytarza zobaczył może sześcioletnią dziewczynkę w letniej sukience.
Minęła go i zniknęła za węgłem. I dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że nie miało jej tam prawa być opowiada Chyliński. Bo skąd miała się tam wziąć, i to tak ubrana? Włosy stanęły mi dęba, pobiegłem do domu. Potem przez pół roku bałem się tam zejść.
Nikt w budynku nie wiedział nic o podobnej dziewczynce. Pan Janusz uważa do dziś, że w dawnej gestapowskiej katowni zobaczył wtedy ducha.
Dr Dudek sięga po teorię Carla Gustava Junga, który pisał o tzw. autonomicznych kompleksach psychicznych. Zdarzają się urazy tak silne, jak brutalne morderstwo, tortury, gwałt, że przekraczają zdolności racjonalnego pojmowania i obrony emocjonalnej tłumaczy dr Dudek. Takie doświadczenie ulega odszczepieniu od struktury "ja" i wyparciu do nieświadomości. Ta obca energia w nieświadomości drzemie, ale w pewnych okolicznościach się uaktywnia i działa jako autonomiczna siła zewnętrzna. To tzw. zjawisko rozszczepienia. Intensywna emocja odłącza się według Junga od świadomości cierpiącej osoby i staje się nośnikiem pamięci o tym zdarzeniu. Jung opisał też fenomen nieświadomości zbiorowej mówi dr Dudek. W jego rozumieniu przeżycia z dawnych epok nie przemijają, ale są gdzieś dostępne. A niektórzy potrafią do nich dotrzeć.
Te, które przychodzą
Księża zauważają, że często osoba, która prosi o odprawienie Mszy za zmarłego, napomyka, że ów zmarły już kilka nocy z rzędu się śni. Opowieści o zmarłych, którzy przyszli w snach, powtarzają się w każdej rodzinie.
Wizyta zmarłego we śnie dowodzi, że wiele mnie z nim łączyło mówi dr Dudek Zmarły przekazuje zazwyczaj napomnienie, inspirację dla żywych, czasem też prosi o pomoc. W ten sposób nasza nieświadomość pobudza nas do zmiany np. postaw lekceważących, płytkich. Często okazuje się, że śniącego łączą ze zmarłym problemy nierozwiązane za życia. Wtedy "dogadanie się" ze zmarłym jest rozwojowe dla osobowości śniącego.
Nauka Kościoła nie pozwala na wzywanie duchów. Co innego, jeśli przychodzą one same.
Ks. Wiesław jest wikarym w niewielkiej parafii. Zaprzyjaźnił się z jedną ze swoich parafianek, 80-letnią staruszką. Wiele miałem w życiu do czynienia z osobami "nawiedzonymi", żyjącymi iluzjami i wmawiającymi sobie złudzenia, ale to było coś innego opowiada.
Starsza pani od dzieciństwa spotykała się z duchami. Widziała żołnierza z czasów I wojny światowej, pochowanego w pobliskim lesie. Zaczęła się za niego modlić, a on spokojnie odszedł. Czasem wtrącała w rozmowie, że odwiedziła ją koleżanka. Taka, która od dawna nie żyje.
Ks. Wiesław: Opowiedziałem jej o śmierci wspólnego znajomego. Odparła "Wiem. Przyszedł się pożegnać ze mną dziś w południe". Zaniemówiłem on właśnie wtedy zmarł.
Ks. Wiesław w to wierzy. A nie jestem skłonny do wiary w takie rzeczy zastrzega. Ona tego nie szukała i mówiła o tym zupełnie zwyczajnie. Odbierała te spotkania jako prośbę o modlitwę.
Rozum domaga się dystansu mówi egzorcysta ks. Andrzej. Wierzymy, że modlitwą możemy pomóc duszom czyśćcowym, ale czy zmarli mogą przychodzić we śnie, by prosić o modlitwę? Nie wiem.
Według dr. Zenona Dudka wiara w duchy, oprócz traumatycznej, ma również korzystne dla człowieka skutki. W wielu kulturach rozmawia się z przodkami. Rzecz nie w tym, czy ich duchy rzeczywiście istnieją, ale w tym, że np. poskarżenie się zmarłemu dziadkowi daje realne wsparcie psychiczne. Wreszcie dodaje psychiatra pielęgnowanie pamięci o zmarłych integruje nas jako społeczność.
Psychiatra zaleca twardo chodzić po ziemi, ale pozostać otwartym na zjawiska niepoznane, ze sfery metafizycznej. Kiedy dopuścimy istnienie rzeczywistości pośredniej, duchy nas nie zaskoczą mówi. Nie bójmy się duchów, nawet jeśli one istnieją.
Małopolska, bielony dom stylizowany na dworek. Przed wejściem kolumny, brązowe, drewniane okiennice, czerwona dachówka. Elegancki ogród, studnia z kołowrotem. A nad gankiem pokaźny szyld z napisem "na sprzedaż".
O tym domu usłyszeliśmy, że od lat nikt tu długo nie wytrzymał. Najemcy i kupcy przychodzą i prawie od razu uciekają. Ktoś opowiada, że czuć tu przejmujący niepokój.
Panowie żartują pan Staszek z sąsiedniego domu patrzy szerokimi oczami. To nie żadne duchy, tylko ta droga krajowa za płotem. Tiry jeżdżą dzień i noc, aż w kredensie szklanki dzwonią.
Korzystaliśmy z książek: Bohdan Baranowski "W kręgu upiorów i wilkołaków", Maria Janion "Niesamowita Słowiańszczyzna", Andrzej Zwoliński "Kontakty ze zmarłymi i wędrówki dusz czyśćcowych".
źródło: http://wiadomosci.on...1,kioskart.html