Napisano
23.11.2008 - 15:44
Ateiści będą mieli własne święta!
Po wielu akcjach ateistów, które w ostatnim czasie zostały przeprowadzone w Europie, również amerykańscy ateiści zwierają szeregi. Dziennik "The Wall Street Journal" donosi, że najpóźniej na przyszły miesiąc zapowiadają oni przeprowadzenie akcji pod nazwą "Ludzkie Światło". W trakcie uroczystości, które prawdopodobnie zbiegną się w czasie ze świętami Bożego Narodzenia, niewierzący Amerykanie będą śpiewać hymny ku czci swoich bohaterów, przygotowywać specjalne zimowe wianuszki oraz zapalać świece. W ramach obchodów świąt przewidywane jest również wydanie okolicznościowych kartek, które mają być odpowiednikiem kart bożonarodzeniowych. Święta "niewiary" będą hucznie celebrowane w kilkudziesięciu amerykańskich miastach.
Amerykańcy ateiści w coraz dosadniejszy sposób domagają się respektowania swoich praw. Głównym przejawem jego przestrzegania miałby być rozdział państwa i kościoła. W Stanach Zjednoczonych wartości związane z państwowością i Bogiem są ze sobą bardzo silnie powiązane. Można mnożyć przykłady związane z łączeniem się dogmatów wiary i państwowości. Np. na każdym dolarowym nominale widnieje hasło "In God We Trust" ("W Bogu pokładamy nadzieję"), którego usunięcia niewierzący już się domagali. Jednak dwa lata temu ponieśli na tym polu sromotną porażkę. Amerykański sąd oddalił wtedy pozew złożony przez prawnika-ateistę, który domagał się usunięcia widniejącego od 1864 r. napisu. Tamtejszy wymiar sprawiedliwości stwierdził, że hasło to w żaden sposób nie wymusza na skarżącym wyznawania jakiejkolwiek religii. Niewierzącym jest także nie w smak to, że politycy kończą swoje przemówienia wezwaniem "God Bless America" ("Boże, błogosław Amerykę") oraz to, że w miejskich parkach można znaleźć tablice, na których znajduje się starotestamentowy dekalog.
Wielu ateistów zza wielkiej wody domaga się sekularyzacji podobnej do tej, którą dostrzec można w Europie. Znawcy tematu podkreślają jednak, że w tej chwili nie ma na to większych szans. W Stanach Zjednoczonych większość osób deklaruje bowiem swoją przynależność do któregoś z kościołów. 71% społeczeństwa jest pewna co do istnienia Boga lub jakiejś wyższej siły. Wg kolejnych 17% obywateli, obecność Boga jest wielce prawdopodobna, a tylko 5% osób nie wierzy w nic. Ateiści zacierają jednak ręce, bo mimo tego, że liczba ludzi wierzących wciąż stanowi przytłaczającą większość, to ich ilość zaczyna gwałtownie spadać. W Europie odsetek ludzi wierzących i niewierzących od dawna zarysowuje się inaczej.
Nie da się ukryć, że amerykańskim ateistom nie udało się osiągnąć planowanych celów. Stąd też uważają się za uciskaną mniejszość, której prawa są łamane. Planowane akcje społeczne mają zmienić ich wizerunek i podkreślić, że niewierzący też przestrzegają norm etycznych i moralnych. Już wkrótce oprócz zorganizowanych akcji takich jak święto "Ludzkiego Światła", pojawią się billboardy z wymyślonymi przez ateistów hasłami. Reklamy mają zostać umieszczone także w autobusach i Internecie, a w radiu będzie można usłyszeć specjalne ogłoszenia. Ateiści twierdzą, że dzięki takim kampaniom chcą znaleźć akceptację w społeczeństwie. Nie da się jednak ukryć, że ich akcja będzie dość ekspansywna, a hasła w sposób zdecydowany negujące istnienie Boga, do subtelnych należeć nie będą.
Wśród propozycji reklamowych sloganów można znaleźć takie przykłady: "Po co wierzyć w Boga? Wystarczy być dobrym na litość boską"; "Nie wierzysz w Boga? Nie jesteś sam"; "Wyobraź sobie życie bez religii"; czy "Strzeż się dogmatów". W akcji aktywny udział zabrał również syn byłego amerykańskiego prezydenta, Ron Reagan, którego słowa cytowane są w spotach reklamowych, emitowanych w radiu. A brzmią one: "Ron Reagan, dozgonny ateista. Nie boi się spalenia w piekle." Już teraz wielu chrześcijan uznało niektóre hasła za obraźliwe i dlatego pod wieloma plakatami reklamowymi ateistów można znaleźć billboardy opłacone przez organizacje religijne, z pytaniami typu: "Dlaczego ateiści nienawidzą Ameryki?"
Profesor Doug Krueger, filozof pracujący na jednej z amerykańskich uczelni, twierdzi, że cała akcja jest dopiero pierwszym krokiem do tego, by uświadomić wielu ludziom, że ateiści nie są szaleni. Są po prostu ludźmi, którzy czerpią "głęboką satysfakcję z tego, że żyją nie wierząc w Boga". Według ateistów ważne jest to, żeby wierzący zrozumieli, że niewierzący są częścią każdej grupy społecznej, zamieszkującej Stany Zjednoczone.
Wielu niewierzących upatruje szansy na zaznaczenie swojej obecności w społeczeństwie wraz ze zmianą warty w Białym Domu. Barack Obama w trakcie przemówień wyborczych często wspominał o tym, że chce, aby "chrześcijanie i żydzi, hindusi i muzułmanie, wierzący i niewierzący, pracowali razem", na rzecz wspólnego dobra, jakim jest Ameryka.
Przy tym wszystkim warto się jednak zastanowić, czy ateiści uskuteczniający podobne akcje i zrzeszający się w różnych kołach, sami nie zaczynają przypominać ruchu religijnego. Jeżeli tak jest, to nie powinni się niczego obawiać, bo amerykańska konstytucja zapewnia im wolność wyznania. Nawet wtedy, gdy będzie to wiara w "nic".
Źródło: www.niewiarygodne.pl
*
Osobiście uważam to za głupotę. Nie tyle sama idea takich "świąt", ale wszelkie związane z nim obrządki. Wianuszki? Świeczki? Toż to już niemal religia. Jako ateista nie zamierzam rezygnować z Bożego Narodzenia (choć uważam to raczej za tradycję niż święta), ale po co organizować coś takiego na siłę?
Uważam też, że organizacje religijne przesadzają z hasłem: "Dlaczego ateiści nienawidzą ameryki?" Te hasła atakują ateistów fałszywymi zarzutami.