ZSRR tak naprawdę było świadome tego wszystkiego, ale dogadali się z USA, bo wiele kwestii (jak na przykład wiedza o UFO, itp) ich łączy.
Tak, i pomimo zimnej wojny i ciągłej walki o dominację na świecie ZSRR pokornie zgodziło się na rolę tego przegranego? Świadomie zgodziło się na utratę prestiżu największego mocarstwa kosmicznego? Przecież gdyby ujawnili tak monstrualny spisek, zyskaliby na wiele lat przewagę nad USA i wstrząsnęliby samymi podstawami swojego największego wroga. Rząd USA straciłby zaufanie nie tylko swojego społeczeństwa, ale całego świata. Przecież kilka lat później Nixon musiał odejść za założenie podsłuchu w siedzibie konkurencyjnej partii. Czy myślicie, że ostałby się w przypadku ujawnienia takiego gigantycznego przekrętu? Gwarantuję, że gdyby ZSRR miało najmniejsze podejrzenia co do prawdziwości programu Apollo, nie zastanawialiby się ani sekundy i natychmiast roztrąbiliby to na cały świat, obojetnie czy ktoś chciałby ich słuchać czy nie... A Rosjanie wiedzieli dokładnie co się dzieje w NASA i do końca walczyli o wyprzedzenie ich w wyścigu na Księżyc. A gdy już stało się dla nich jasne, że nie zdołają wysłać ludzi przed Amerykanami, usiłowali przekonać świat, że wyprawy załogowe wcale nie są konieczne, a zamiast kilogramów gruntu księzycowego, jakie miała przywieść na ziemię wyprawa załogowa, wystarczą gramy, dostarczone przez automatyczne próbniki. Aby chociaż pod tym względem wyprzedzić rywala, Rosjanie wysłali na kilka dni przed startem Apollo 11 swój pojazd Łuna 15, który miał przywieźć na Ziemię próbkę gruntu księżycowego. Spotkało się to zresztą z gwałtownym protestem Amerykanów, którzy obawiali się, że sam próbnik lub części rakiety nośnej mogą znaleźć się na kursie Apollo i zagrozić jego bezpieczeństwu. Na szczęście obawy okazały się płonne. Niestety dla Rosjan, nawet to im się nie udało: Łuna rozbiła się o powierzchnię Księżyca kilka godzin przed lądowaniem Apollo 11...