Mój drugi temat na forum, tym razem nt. moich snów, a dokładniej o dwóch snach, które były bardzo dziwne.
Nie wiedziałem do końca gdzie umieścić ten temat - jeśli jest tam gdzie nie powinien być to przepraszam i proszę o przeniesienie czy cuś.
Zazwyczaj dobrze pamiętam moje sny, ba - czasami kiedy się obudzę staram się jak najszybciej zasnąć i kontynuować sen "bo taki fajny był". Jednak miałem 2 sny - każdy powtórzył się po 2 razy w odstępie (nie jestem do końca pewien...) roku.
Pierwszy sen. Idę ulicą(nie wiem gdzie - pamiętam tylko chodnik, ścianę budynku , latarnię, a reszta to była ciemność). Idę za kimś - nie mam pojęcia kto to jest, ma tylko płaszcz z takim wysokim kołnierzem i kapelusz. Idziemy tak bez słowa i nagle skręcamy w jakąś uliczkę. Uliczka okazuje się ślepym zaułkiem na końcu, którego stoi śmietnik. Dochodzimy do tego śmietnika i postać sie odwraca przodem do mnie. I tutaj się przeraziłem, bo okazało się, że pod płaszczem i kapeluszem nic nie ma - po prostu tak jakby ubrania same chodziły. Po chwili "postać" rozpłynęła się w powietrzu. Sen ten powtórzył się - tak jak pisałem - dwa razy i za każdym razem był identyczny. Za każdym razem moja reakcja była taka sama obudziłem się zlany potem i jak to się zdarza w filmach zerwałem się i siedziałem przez chwilę na łóżku.
Drugi sen. Wychodzę za dom(mieszkam na wsi) naokoło tylko puste pole. Gdzieś w oddali widzę na niebie 2 lub 3 punkty, które zbliżają się do mnie. Czuję strach - kiedy punkty zbliżyły się dostatecznie(leciały płynnym lotem - żadnych zygzaków na niebie, etc.), żeby rozpoznać co to jest, stwierdziłem, że to UFO(jednak nie miało ono standardowego "spodkowatego" kształtu - było raczej podłużne, owalne). Kiedy obiekty przeleciały mi nad głową zemdlałem. Koniec snu. Pamiętam jeszcze jedno - im bliżej mnie były te obiekty tym niżej leciały.
Kiedy sen się powtórzył wyglądał trochę inaczej - otóż wiedziałem co się zaraz stanie - tak jakby to było deja vu - wychodzę za dom i kiedy popatrzyłem na pole od razu pomyślałem "nie, no znowu!" Inaczej wyglądała też sama sytuacja - kiedy obiekty zbliżyły się, zatrzymały się w miejscu gdzie stałem w poprzednim śnie. Teraz nie jestem pewien, ale chyba z jednego z obiektów padł słup światła - mój śniący umysł rozkazał mi zaatakować ten snop(albo i sam obiekt - wiem... głupie...), wziąłem jakiś kawał blachy, uniosłem go nad głowę i zacząłem biec w stronę obiektu - kiedy byłem w połowie drogi zostałem sparaliżowany i znowu zemdlałem.
Nie wiem czy te sny mogą coś znaczyć, czy to może tylko taki kaprys mojego umysłu.
