Do dziś nie przykładałem do tego zbyt dużej wagi, ale przyśniło mi się coś co najmniej niepokojącego.
Zacznę od początku:
Nie mam opinii o jasnowidzeniu itp. bo lubię myśleć, że przyszłość zależy ode mnie. Nie posiadam też żadnych wrodzonych (bo chyba każdy może się nauczyć) parapsychicznych zdolności jak telekineza, czy czytanie w myślach.
Pamiętam dobrze tylko 2 takie sny, choć jestem pewny, że było ich więcej. Oba były niesamowicie realistyczne, dokładnie jak bym tam był.
W pierwszym siedziałem na obozie przy ognisku (była noc) z kolegami (wtedy ich jeszcze nie znałem) i spoglądałem w kierunku samochodów stojących 100m dalej. Kiedy ta sytuacja zdarzyła się naprawdę również tam spojrzałem, ale nic ciekawego nie zauważyłem. Tej nocy później wszyscy byliśmy nie wiadomo czemu nerwowi.
Drugiego nie będę streszczał bo był podobny.
Na sen który przyśnił mi się wczoraj nie zwrócił bym uwagi gdyby nie to, że zapamiętałem wszystko (normalnie pamiętam tylko słabo ostatnie chwile) i był niezwykle realistyczny i szczegółowy:
Uciekałem z jakimiś ludźmi (około piętnastu) przez las. Prowadziłem ich zarośniętymi ścieżkami chodź jestem pewien, że nigdy w życiu ich nie widziałem (puszki po polskim piwie pozwalają mi sądzić, że było to w Polsce). Nieśli ze sobą koce i najcenniejsze rzeczy. Nikt się nie odzywał, tylko jedno dziecko płakało. Byli przerażeni, biegliśmy bardzo szybko. Gdy jedna kobieta upadła nikt jej nie pomógł. W końcu dobiegliśmy do gęściejszego lasu gdzie było już kilku ludzi. Upadłem na ziemie i miałem wrażenie, że zrobiłem co do mnie należało i mogę być już spokojny.
Ten sen to wymysł mojego śpiącego mózgu?
Też zdarzyły wam się sny które się spełniły, nawet jeśli nie dotyczyły niczego ważnego?