zmora, fakt... bzdura za bzdurą... żadne kolki, żadne warunki w stajni, zadne takie... to jest dość proste i proste jest odwrócenie tego ale gdy się nosi ciasny berecik to wszystko co dawne jest stare i głupie, nie istnieje... powiem tak, nie znam nechanizmu tego zjawiska ale znam przyczynę, objawy i sposób na odwrócenie tego stanu rzeczy ale na forum nie będę tego tłumaczył... mądrale, domorośli filozofi i im podobni niech nadal sie produkują.
Zamiast "przepisu" opowiem cos... dawno temu gdy byłem młodziutkim chłopcem mój ojciec mieł taki sam problem, pomagałem mu rozplątywać grzywę i w tym czasie powiedział mi, ze dawniej starzy ludzie mieli na to sposób... opowiedział jaki... ja od razu wybiegłem ze stajni, przyniosłem co trzeba i zacząłem wprowadzać w życie opoqwiedziany "przepis", ojciec cały czas mnie zniechęcał, mówił, ze to stare zabobony i abym dał sobie spokój ale ponieważ nikomu to nie szkodziło wiec nie przeszkadzał mi, zrobiłem... następnego dnia stało sie tak jak ojciec opowiadał no i od tamtego czasu nie było żadnych problemów z koniem!
To szczera prawda, fakt, opowiadałem to kilka razy moim znajomym na przestrzeni tych wielu lat... pamiętam dokładnie ten przypadek... słowo w słowo to co ojciec opowiadał a dlatego, ze potem to był dla mnie prawie szok... ja, który przeczytałem (wtedy) pół biblioteki książek, współczesny człowiek a spotkałem się z czymś co nie da się racjonalnie wyjaśnić a jednak dzieje się i jest na to rada a na dodatek widać efekt poza tym, ze zmora przestaje męczyć konia.
I na koniec... pomogę, jeśli ktoś naprawdę ma taki problem i ma otwarty umysł, w niepoważnych dyskusjach nie zamierzam brać udziału.
Moja rodzina jest w posiadaniu koni od 6 lat i nigdy coś takiego się nie wydarzyło, słyszę też o tym po raz pierwszy. Takie wiejskie urban legends? 
hmm, to nie jest obowiązkowe zjawisko a zdarza się tylko w określonych przypadkach, powinienes być szczęśliwy ale nie myśl, ze wraz z rozwojem cywilizacji takie przypadki przestały istnieć.
Sam słyszałem o tym zjawisku. Dziadek mi opowiadał, że po rozplątaniu takiego warkocza koń zdychał
nieprawda, ze od rozplątywania, ale to tylko połowiczna "robota" aby uratować konia.
Moi dziadkowie opowiadali mi taką historię że jak raz przyszła zmora do ich obory to wszystkie konie o mało co nie zamęczyła ale była na nią rada. trzeba było wziąć świecę z cmentarza i kubeł, kubłem zakryć palącą sie świeczkę tak żeby nie zgasła ale i tak by nie dawała światła na drzwi wejściowe i przyczaić się w nocy a kiedy zmora przyszła trza było odsłonić świeczkę, wtedy nie mogła się ruszyć i odmówić modlitwę. Tak przez kolejną noc a potem trzeciej nocy trzeba było zostawić nie palącą się tą samą świeczkę w miejscu gdzie koczowało sie 2 poprzednie noce oraz worek z owsem. Zawsze rano worek był podziurawiony nożem a zmora znikała. Zmora to ogółem była opętana lub przeklęta osoba która w ten sposób mściła się na ludziach... Przynajmniej Babcia mi tak mówiła
... taaak, jeśli stajnia sie spali, najlepiej z koniem to nie będzie problemu i daj sobie spokój z religijnymi aspektami... zadna "opętana", "przeklęta", żadne modlitwy... przyczyna jest dużo prostsza (choć sprawa jest poważna) i odwrócenie także