Ludzkość ma to do siebie, że co jakiś czas popada w tak zwany nastrój millenarystyczny. Oznacza to przekonanie, że końca tego łez padołu tylko patrzeć. Z reguły jednak termin mija i wszyscy są rozczarowani. Bo, jak to określił Woody Allen, przychodzi poniedziałek i znowu trzeba iść do roboty.
Pan Patric Geryl, lat 53, postanowił rozegrać sprawę inaczej. Mianowicie dwa lata temu rzucił posadę laboranta we francuskiej firmie naftowej. Uznał, że koniec świata będzie w roku 2012, a uskładał już dość pieniędzy, by przed tą wiekopomną datą nie zemrzeć z głodu.
Geryl, chemik łagodnego charakteru, zebrał grupę współmillenarystów, i wraz z nimi jął gromadzić zapasy. Taczki (z oponami na zmianę), maski przeciwpyłowe, nasiona warzyw i środki do uzdatniania wody. Łącznie 11 stron artykułów pierwszej potrzeby, o które po końcu świata będzie trudno. Można się bowiem spodziewać, że handel będzie wówczas funkcjonował mniej więcej tak, jak w Polsce w święto kościelne.
Musicie zrozumieć, że nie zostanie nic, zupełnie nic. Będziemy musieli stworzyć całą cywilizację od zera.
Wieszczył pan Geryl ekipie telewizyjnej ze swego domu w póki co Antwerpii, póki co Belgia. Geryl swoich nastrojów millenarystycznych nie wziął z powietrza. Studiował pilnie cykliczne kalendarze Majów. Majowie, podobnie jak większość cywilizacji starożytnych, nie posiadali koncepcji czasu linearnego, lecz liczyli go w kołowych cyklach. Przeplatanych katastrofami.
Dla większości uczonych nic to nie znaczy - po prostu cywilizacje oparte na rolnictwie postrzegały czas na podstawie cyklu wegetacji roślin. Zaś apokaliptyczną katastrofą mogła być w ich rozumieniu lokalna susza, wylew rzeczki Miri-miri, jak również straszliwa zagłada wioski Bububu od uderzenia pioruna.
Cykl majański ma około 5125 lat i jego zmiana nastąpi właśnie w roku 2012. Doświadczenia Majów uczą, że każdej zmianie cyklu towarzyszy katastrofa. Podobnie, wskazuje pan Geryl, sądzili Egipcjanie - a także NASA. Która uważa, iż rok 2012 będzie obfitował w cuda jeszcze większe, niz polsko-ukraińskie Euro. Ma być zwiększona aktywność słoneczna, plamy, awarie satelitów, brak prądu, oraz płacz i zgrzytanie zębów.
Wszystko to podnosi Patricowi Gerylowi resztkę włosów na głowie i od nadmiaru wrażeń zaczyna on "robić nostradamusa":
Najpierw odwrócą się bieguny. Północ stanie się południem. Słońce wzejdzie na zachodzie. Nastąpią straszliwe trzęsienia ziemi, wielkie fale tsunami, oraz wybuchy wulkanów. Stopią się reaktory jądrowe, budynki zwalą, a chmura pyłu zakryje Słońce na lat czterdzieści. Tylko przygotowani ocaleją - a i to nie wszyscy.
Geryl w swym apokaliptycznym szale nie wyjaśnia, po co mu nasiona warzyw, skoro nie będzie słońca. Albo jak taczki (z oponami na zmianę) ocalą go przed wybuchem wulkanu. Jednak nie jest szaleńcem - i nie jest sam. Na świecie do kataklizmu przygotowują się tysiące osób. Grupy przeżycia istnieją w Europie, USA i Kanadzie.
Google wyrzuca 300 tys. trafień na zapytanie "Koniec świata 2012" (podejrzewamy, że część z nich jest jednak związana z naszym Euro). Na YouTube zamieszczono już podobno 65 tys. dramatycznych posłań video, ostrzegających ludzkość przed zagładą. Cóż więc czynić?
Na początek można by spróbować przenieść następne mistrzostwa Europy w piłce nożnej gdzie indziej - może to uspokoi nastroje. Poza tym, nic nam nie przychodzi do głowy. Może Czytelnicy mają jakiś pomysł?
www.pardon.pl, autorem jest Magda Hartman
O ile dla każdego człowieka zainteresowanego tematyką 2012 roku, artykuł nie jest nowością, to może przynajmniej zainteresują ich dwa komentarze do tego artykułu:
Szullecc
Taaa tylko że my mamy już rok 2015. Ten co obliczał na kalendarz pomylił się o około 7 lat zmianę wykryto ale nie skorygowano. Faktycznie w 2005 (czyli 2012) była zwiększona aktywność słońca. Geryl twierdzi że co ileś tysięcy lat następuje przebiegunowanie, to jak wytłumaczy jak rozwinęły się różne gatunki na danym terenie które na ewolucje potrzebują milionów lat? Ich nie zalazło ?? Twierdzi że tylko Afryka będzie bezpieczna ale myślę że w wypadku takiej katastrofy Polska też ma duże szanse, gdyż nie mamy połączenia z oceanem i jesteśmy w centrum Europy.
Henryk_P
obecnie mamy rok 2013 lub nawet 2015...
Jest to związane z błędem w naszym kalendarzu...
I co? Końca świata nie było w 2012...;-))
Jak na takie "zarzuty" zareagują nasi 2012-entuzjaści?