"Wspólnota"- minęło 20 lat
Whitley Strieber: Dwadzieścia lat temu, w nocy, około 3:30 nad ranem, 26 grudnia 1985 roku, usłyszałem głośne hałasy i poczułem się tak jakbym opuścił łóżko. Otworzyłem swoje oczy, aby ujrzeć scenę tak niezwykłego horroru, że jeszcze dziś ciągle boję się myśląc o tamtych wydarzeniach, dwie dekady później. To co zobaczyłem przed sobą wyglądało jak małe pomieszczenie podobne do wnętrza jakiegoś namiotu zamieszkanego przez niezwykłe insekty. Wszystkie te insekty (sic!) były tak dziwne, potworne, zupełnie niepodobne do mnie i bez możliwości komunikacji werbalnej, typowo ludzkiej. W tamtym momencie, świadome mnie w sposób wymowny i straszny sygnalizowały swoją inteligencję. Nagle, zostałem pochwycony od tyłu a wokół mnie zrobiło się tłocznie. Dziwny mechaniczny głos ciągle powtarzał tą samą frazę: "co możemy zrobić abyś przestał krzyczeć?" Strach i terror był nie do opisania, nie do wyobrażenia. Oni byli w stosunku do mnie bardzo chłodni, wbili mi igłę w głowę i gwałcili mnie przyrządem, który jak się potem okazało znałem jako elektrostymulator. W tamtych dniach, takie przyrządy były używane do wywoływania erekcji czy pobierania od zwierząt spermy. Nie jestem pruderyjny, ale nieśmiały owszem. Byłem w szoku, kiedy uświadomiłem sobie, że jestem nagi pośród tych istot. Pamiętam, że ciągle starałem obudzić się z tego koszmaru, znaleźć z powrotem w łóżku i obudzić żonę. Jej jednak nie było w pobliżu. Byłem sam tej nocy z tymi istotami i nie miałem pojęcia co jeszcze mogło mnie spotkać. Te doświadczenia pozostawiły we mnie trwały ślad w postaci horoby zwanej "stresem pourazowym".
Po tym wydarzeniu, pięć kolejnych nocy z siedmiu było dla mnie przerażających. Budziłem się pomiędzy trzecią a czwartą nad ranem. Próbowałem wielu środków na te dolegliwości, począwszy od konwencjonalnej medycyny, psychiatrii i psychoterapii kończąc na zabiegach ezoterycznych, wszystko bezskutecznie. Wydarzenia z tamtej strasznej nocy i ich skutki pozostaną ze mną do aż do mojej śmierci, jednak nie zamieniłbym tych doświadczeń na nic innego. Wszystko dlatego, że tamtej nocy dziwna kobieta, której portret znajduje się na okładce mojej książki o tych wydarzeniach pt. "Wspólnota" (ang. "Communion") powiedziała do mnie: "Jesteś największym szczęściarzem spośród szczęściarzy". Tak, było ciężko, wydarzenia te wywarły na mnie piętno w największy możliwy sposób. Reakcja publiczna na moje rewelacje zraniła mnie tak bardzo, jak bardzo mnie zainspirowała. W pełni wykorzystałem to co zostało mi zaoferowane.
Autor książki "Wspólnota"
źródło: unexplained-mysteries.com