Witam, wracając dzisiaj z kościoła przeżyłem dziwne zdarzenie. Do kościoła mam około 2 kilometry drogi.
Co niedzielę jeżdżę rowerem. Nie odbiegając od mojej "tradycji" pojechałem nim i dziś. Jadąc bardzo szybko zahaczyłem o kamyk i wpadłem do rowu, zatrzymując się głową na ogrodzeniu. Strasznie mnie to zabolało, jakby mnie ktoś kopnął w czoło. Kiedy tak leżałem w wodzie świat zaczął mi się kręcić dookoła głowy, nagle z mego nosa wyskoczyła zielona koza.
Krzyknęła: Ahoj!
Zdziwiłem się okropnie, pomyślałem, że to wina uderzenia więc leżałem dalej.
Koza spojrzała na mnie z pogardą i krzyknęła ponownie: Ahoj!
Denerwowało mnie to trochę zwłaszcza, że ból stawał się nie do zniesienia więc odpowiedziałem jej: Achuj!
Zaczęła się śmiać i weszła do nosa rozpychając się tyłkiem.
Okazało się, że byłem nieprzytomny i to działo się tylko w mojej podświadomości. To było tak realne, że aż nie do odróżnienia od naszej rzeczywistości.
Czy kiedyś przeżyliście równie realne 'przygody' podczas nieprzytomności / po jakimś wypadku?
Pozdrawiam
earth2058