To było w Lipcu tego roku na obozie harcerskim.Mieliśmy z kumplem wartowac obóz(od 2.30 do 4.00 czy jakoś tak..),
a że nam się nie chciało to w namiocie zostaliśmy i sie bawiliśmy komórkami
![:P](https://www.paranormalne.pl/public/style_emoticons/default/tongue1.gif)
Nagle tak ok. godziny 3.00-3.30(nie pamiętam dokładnie godziny
![;]](https://www.paranormalne.pl/public/style_emoticons/default/smile5.gif)
Zastanawialiśmy się co to było...losowaliśmy kto ma wyjrzec..wypadło na mnie;/Wychyliłem głowę z namiotu, ale tam nikogo nie było ;/) Po ok. 5 minutach kroki znowu było słychac,to my odrazu głowy w śpiwory i tak czekac do konca...przy tym jeszcze mieliśmy dreszcze...Z ulgą odetchneliśmy jak była 4.00..
Rano spytaliśmy się kolegów czy jak oni wartowali to czy słyszeli kroki..Odpowiedzieli,że nie,tylko wycie wilków..
Jak już mówiłem nie było tam żadnych śladów...Czy to możliwe??Było słychac kroki a śladów nie było.
Czy ktoś wie co to mogło byc??