Napisano
08.01.2008 - 11:01
Czy media powinny mówić całą prawdę? Zawsze i bez względu na wszystko? Nawet w przypadku, gdyby stanowiło to realne zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi? Załóżmy takią hipotetyczną sytuację: jakiś dziennikarz zdobędzie, nieważne skąd, ściśle tajne informacje dotyczące np. jakiejś operacji wywiadowczej. Czy ma prawo, czy nawet, jak chcieliby niektórzy, obowiązek, poinformowania o tym opinii publicznej? Wiedząc, że naraża to na niebezpieczeństwo nie tylko samą operację, ale także i uczestniczących w niej ludzi? Zresztą dotyczy to nie tylko dziennikarzy. Również politycy mogą w ten sposób interpretować "wolność prasy i wypowiedzi" choć w tym przypadku chodzi raczej o korzyść osobistą, własnej partii czy opcji politycznej, jak miało to miejsce w przypadku sławnego czy raczej niesławnego "Raportu Macierewicza", który dokładnie rozwalił nam wywiad wojskowy, demaskując niejednokrotnie aktywnych agentów czy ujawniając metody działania.
Inny przykład, wzięty co prawda z filmu, ale nieźle oddający granice "wolności słowa". Pamiętacie "Speed"? I scenę, gdy zamachowiec obserwuje pokazywany na żywo w telewizji pędzący autobus, widzi próby ewakuacji pasażerów, stosownie do tego reagując i detonując bombę, która powoduje śmierć jednej z osób? Czy naprawdę media MUSZĄ, bez względu na koszty pokazywać prawdę i całą prawdę?
Jeszcze jeden przykład, tym razem z literatury, a konkretnie z powieści Toma Clancy'ego pt. "Racja stanu". Krótkie wprowadzenie: na Pacyfiku wybucha konflikt pomiędzy USA a Japonią, Japończycy zajmują Mariany, zatapiają dwa amerykańskie okręty podwodne, uszkadzają dwa lotniskowce. Lotniskowce zostają odholowane do Pearl Harbor i umieszczone w suchych dokach. Stacje telewizyjne codziennie nadają relacje ze stoczni i podkreślają, że lotniskowce zostały unieruchomione na wiele miesięcy, a może nawet na kilka lat. Dzięki temu Japonia doskonale orientuje się, że siły przeciwnika zostały poważnie nadwątlone, i nie będzie on w stanie zareagować. I tu dochodzimy do sprawy "prawdy w mediach": Strona amerykańska, wiedząc, że jeden z lotniskowców może zostać wyremontowany w ciągu kilku dni i skierowany w rejon konfliktu, prosi o współpracę dziennikarzy, aby podając fałszywe informacje, wprowadziły w błąd przeciwnika, i dzięki temu umozliwiły amerykanom osiągnięcie przewagi i odbicie zajętych terenów. Czy dziennikarze powinni się zgodzić na deziformację społeczeństwa, czy też bez względu na wszystko pokazywać prawdę?
Na koniec motto: "Twoja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innych ludzi"