Opowiem teraz o duchach, ze wsi w której mieszka moja babcia, dziadek, wujek i ciocia (i wielu moich znajomych). Jeżdżę tam co roku na wakacje i na święta . Nie jest to bajka, to są jak najbardziej prawdziwe opowieści.
Duchy w lesie
Niedaleko domu mojej babci jest las ( nazywa sie Jałowce o ile pamiętam), potem jest następny ( Styrek), potem kolejny (przed dziołem), potem jest dzioł i wreszczie ostatni las Za dziołem. Tam jak wierzyć opowieścią straszy.
Jak moja mama była w moim wieku była tam z babcią na borówkach. Zrywały sobie je z krzaczka gdy nagle mama zobaczyła białą "kupę". Powiedziała o tym babci , ale babcia odpowiedziała aby nie myślała o głupotach ino borówki zbierała, bo to pewnie ktoś szmaty zostawił i tyle . Po chwili kupa zniknęła od tak i mama z babcią uciekły.
Ta opowieść jest dużo ciekawsza i bardziej niewiarygodna, ale prawdziwa.
Dziadek miał pole Za dziołem. Pojechał tam siano zwozić z wujkiem. Gdy przejeżdżali przez las, koń stanął jak wryty, gdy ni z tąd ni z owąd pojawiła się postać w kapturze. Przeszła bezszelestnie koło dziadka, konia i wujka (który nic nie widział) i rozpłynęła się między drzewami.
Kolejna historia która spotkała mojego dziadka.
Dziadke wracał z za działu z siatką grzybów. Bylo juz troszkę ciemno. Usłyszał gwizd, jak by ktoś gwizdał na palcach. Pomyślał, że to pewnie ktoś z lasu wraca, ale gwizdy wciąż się przybliżały. Pies, który towarzyszył dziadkowi uciekł do domu. Dziadek się wystraszył i szybko wyszedł z lasu. Gwizdy ustały
Dziadek zawsze chodzi do lasu po choinkę na święta. Pewnego razu długo nie wracał. Opowiadał nam, że jak już wracał nie mógł wyjść z lasu. Widział światła domów, poznawał okolicę, ale nie mógł wyjść z lasu. Po jakimś czasie w końcu udało mu się wyjść.
W tych lasach w czasie II wojny światowej stacjonowali Niemcy. Podobno wieszali tam ludzi.
Znam jeszcze pare takich historii związanych z tamtymi lasami. Jak bedziecie chcieli to je napiszę.