Wojny, które mają miejsce na Świecie, a w których my bierzemy udział - nie są naszymi wojnami... i moim zdaniem nie powinniśmy w nich brać udziału. Burzliwe dzieje dyplomatyki rozróżniają kilka typów wojen, a usprawiedliwiają tylko jeden - wojna obronna. Uważam, że konflikty zbrojne, których jesteśmy uczestnikami, pozostawiają niechlubne wpisy na kartach naszej historii.
To co mówicie o pomocy to tylko różne punkty widzenia, które i tak na losy Polski nie wpłyną, jeśli się nie zaczniecie organizować. W każdym z nich jest jakaś prawda, ale żadna opcja nie jest prawdą absolutną. Niemniej jednak mówienie o tym, że Polska to kraj, który robi z siebie wielką ofiarę to pozostałości po nurcie mesjanizmu i tworzeniu "ku pokrzepieniu serc", co - moim zdaniem - w teraźniejszej sytuacji prowadzi do nikąd (tu wypowiadam się jako historyk). Poza tym propagowanie poglądu, że Polsce nikt nigdy nie pomagał to totalna bzdura.
Prawda jest taka, że wcale nie wiecie czy "pomagamy" tym, którym "pomagamy". Skąd bowiem MY możemy wiedzieć co tam się tak naprawdę dzieje. Przecież może być całkiem logiczne, że nie będziemy tam walczyć o "demokrację" tylko o kolejne kopalnie diamentów/złota/srebra/o ropę (które niekoniecznie będą nam dawała profity). Badania socjologów (tu już jako ów człowiek
) - a w szczególności antropologów - już dawno temu dowiodły kilku praw. I bez wchodzenia w szczególy - jedno z nich mówi nam, że każde społeczeństwo rozwija się według tego samego schematu... zastanówmy się więc dobrze czy dając "demokrację" społeczeństwu słabo rozwiniętemu tak naprawdę nie zabijamy go... czy nie zabieramy mu lekcji jaką musi pojąć? Dobry nauczyciel prowadzi ucznia dając mu możliwości i pozwalając wybierać... kiepski daje "gotowca".
Co zaś do zgłaszania się "na ochotnika" to nie dawałbym takich pochopnych osądów. (Przepraszam, że generalizuję... ALE) Myślę, że jak się siedzi wygodnie przed monitorem z kawką/herbatką i czyta newsy z portali informacyjnych u siebie w pokoju - kiedy mama już dawno smacznie śpi, żeby iśc rano do pracy - to zupełnie odmienny typ punktu widzienia od tego, który zakłada, że musimy nakarmić rodzinę, ubrać dzieciaki na zimę, kupić im książki, zabrać do kina, załatwić komputer i opłacić Internet... żeby sobie te newsy mogły czytać.
I tu znów warto zadać pytanie do samego siebie. PO CO W OGÓLE siedzę na tym forum? Po co czytam te posty, po co się do nich odwołuję, po co zakładam tematy, czym jest forum, jaki jest cel jego istnienia? Odpowiedź jest raczej prosta dla każdego z nas - żeby dzielić się opinią, kształcić ją, rozwijać światopoglądy.
Ale po co to robić? Jakie jest tego głębszy sens? Kiedyś ludzie rozmawiali i przyjmowali odpowiednią postawę, żeby osiągać konkretny cel zgodny z ich interesem (prywatnym, narodowym), brali udział w życiu politycznym, podejmowali decyzje. Dziś już tego nie ma, dziś wasze gadanie do niczego nie doprowadzi, na tym czy na innym forum... będzie nadal nieusłyszanym głosem, jednym z wielu, który utopi się w próżni zero-jedynkowego kodu... chyba, że się zaczniecie organizować... (i tu znów pozdrawiam panów z ABW[?]
)
p.s.
przepraszam za offtopicową końcówę
p.s. 2
tak... musiałem