Od tygodnia w każdym moim śnie powtarza się motyw morza. Zaczęło się od tego ze byłam w jakimś mieście w trakcie huraganu po czym udałam się nad morze, na plażę obok tego miasta. Morze było normalne, nie za spokojne ale też nie wzburzone (czego mogłabym się spodziewać po pogodzie panującej w okół).
Kolejny sen nastał dzień później - byłam w nim na plaży (morze takie samo jak w poprzednim śnie - nie za spokojne ale też nie wzburzone) i razem z tatą wyławialiśmy z morza kamienie i mimo fal puszczaliśmy "kaczki". W morzu był wówczas czarny autobus z przyciemnianymi szybami który w pewnym momencie zaczął jechać(płynąć?) w naszym kierunku. Odepchnęłam tatę spod kół i sama też odskoczyłam, autobus przejechał pół metra od nas.
Snu z kolejnego dnia nie pamiętam.
Dwa dni po tym przyśniło mi się ,że jestem kimś w rodzaju morskiej wróżki. Byłam niezwykle lekka a wiał wiatr od morza więc pozwoliłam powietrzu zanieść mnie nad ląd gdzie wylądowałam w jakimś sadzie. Przyjemny sen, jakbym leciała (mogłam decydować gdzie chcę wylądować i jak wysoko chcę się wznieść).
Następnego dnia byłam znowu nad morzem z grupą ludzi i wszyscy razem wchodziliśmy do morza i robiliśmy falę (wszystkie fale były normalne, równoległe go brzegu, fala jaką my wywoływaliśmy była zdecydowanie wyższa i ułożona była prostopadle do brzegu) poprzez specjalny sposób pływania.
Wczorajszego snu nie pamiętam a dzisiaj znowu powtórzył mi się motyw morza. Była straszna mgła ale było ciepło. Spotkałam wielu ludzi w moim wieku. Mieli do mnie jakieś ale jednakże nie przejmowałam się nimi - wiedziałam ,że to ja mam rację. Później wszyscy ci ludzie łacznie ze mną weszli do morza i znów zrobiliśmy falę.
Może ktoś pomóc mi w interpretacji tych snów? Czy to ma związek ze studiami jakie właśnie rozpoczynam? (w zeszłą sobotę była inanguracja czy jakkolwiek to się zwie, wiecie, rozpoczęcie roku. Dzisiaj będą pierwsze wykłady.)