Witajcie, to mój pierwszy post na tym forum. Długo czytałem i w końcu postanowiłem cos napisać. Ale do rzeczy. Co prawda długo wahałem się czy upublicznić to co wiem, ale uważam że już czas.
wprowadzenie:
Pewien znajomy naszej rodziny, mieszkaniec W-wy, młody, ambitny i co najważniejsze bardzo ciekawy świata wyjechał do USA w 1989 roku szukać szczęścia. W Polsce zostawił rodzinę, dom oraz nowo odziedziczone gospodarstwo na wsi (pałał chęcią bycia rolnikiem) Z natury cała jego "warszawska rodzina" to antysemici z krwi i kości, ich opowieści w stylu: "jak rozpoznać żyda" znam chyba na pamięć. Bardzo przyjaźnił się z moim tatą, wspólna pasja do robienia czegoś nowego...Mieli plany, że jak On już tam się "zalokuje" na dobre postara się ściągnąć tam mojego ojca. Nie udało się (3 odmowy w ambasadzie USA i pieczątka w paszporcie, która zamknęła na zawsze drogę Ojca do USA)
Pierwsze listy "Janusza" z USA - tragiczne, pisał że co prawda coś tam zarabia, ale jest ciężko harówka i praca po 12 godzin (pracował na budowie) Mijają miesiące i tu zaczyna się prawdziwa historia, poniekąd związana z 9/11
"Janusz" mieszka w NY, poznaje kogoś, kto zmienia jego los, zostaje najpierw kierownikiem budowy, a potem o dziwo ma własna firmę najpierw remontowa a potem budowlaną. Wiedzie mu się bardzo dobrze. Jego znajomy ma spore wpływy w NY. Potem staje się coś niewytłumaczalnego. Janusz przylatuje do Polski i oświadcza, że został.... ciężko to nazwać ale on określił to jako: "sekretarzem, człowiekiem 24 na dobę odpowiedzialnym za praktycznie wszystko u pewnego starego, jednego z najbogatszych w USA żyda" mówił, że ten jest współwłaścicielem JFK, pól naftowych, ma rezydencje w Miami, NY, Puertoryko. Opowiadał, że ma stajnie mercedesów ok 120 szt., od najstarszych do najnowszych modeli, Janusz pokazuje złotą kartę American Express i pozwolenie na broń, oraz mówi że na Mazurach buduje mu się juz własne ranczo... !!?? Powiem tak przez kilka miesięcy po prostu inny człowiek, słuchamy tego jak jakiejś bajki...
Finał:
Tuż po 9/11 Janusz po raz ostatni raz nas odwiedził i powiedział mi coś czego nigdy nie zapomnę. Lubił mnie, mówił, że jestem jak on w młodości, dociekliwy szukający nowych wyzwań...
Powiedział tak:
"Słuchaj Marcin, Ja nienawidzę żydów, to śmieszne, ale teraz dla jednego z nich pracuje ale wiesz to inne życie inne możliwości, oni rządza stanami i światem sam widziałem, woziłem "starego" na spotkania gdzie zbiera się ich kilkunastu najbogatszych gadają o takich rzeczach o jakich nam tu w Polsce sie nawet nie śni... Pamiętasz 11 września, to powiem Ci jedno my wiedzieliśmy o tym 2 tygodnie wcześniej, stary pewnie jeszcze wcześniej, na początku nie kojarzyliśmy, kazał wynieść się z rezydencji 200 m od obydwu wierz WTC, sprzedał mieszkanie i nieruchomości w tej części miasta 3 dni przed atakami powiedział do mnie: Janusz my już tu nie wrócimy, to co się stanie zmieni świat...
To była moja ostania rozmowa z Januszem
Nie szukam rozgłosu, chcecie to wierzcie, nie chcecie to nie. Ja wiem że tak było i to wystarczy.
Pozdrawiam
