Super ExpressLubelska prokuratura bada przyczynę paranormalnych zjawisk
FOTO: WOJTEK PACEWICZ
Czy to dusze zmarłych chciały, aby ta ponura makabra wreszcie ujrzała światło dzienne? Bo jak inaczej wytłumaczyć, że przerażające rzeczy działy się w lubelskiej kamienicy!
Nagle pękały szyby, ludzie umierali w tajemniczych okolicznościach, słychać było dziwne szepty i głosy. Gdy pod podłogą odkryto szczątki dwóch zamordowanych osób, ludzie zaczęli mówić, że to właśnie ich dusze pragnęły, by ponura tajemnica ujrzała światło dzienne.
To, że kamienica przy ul. Szopena, w samym śródmieściu Lublina, przez lata była milczącym świadkiem mordu i grobowcem zabitych ludzi, wyszło na jaw przypadkiem. Ludzkie szczątki, piszczele, żebra i fragmenty czaszki ukryte były pod grubą warstwą piachu, pod podłogą jednej z suteren.
Wygrzebał je remontujący pomieszczenie robotnik.
- To bez wątpienia ludzkie kości. Należą do osoby dorosłej i kilkunastoletniego dziecka - odkrywają śledczy. Badają, kiedy i w jakich okolicznościach doszło do śmierci tych ludzi.
Robert Abramowicz (37 l.), ma swój warsztat szewski dokładnie nad tajemniczym grobowcem. Gdy dowiedział się o makabrycznym odkryciu, omal nie zemdlał. - Struchlałem. To przerażające uczucie uświadomić sobie takie towarzystwo - wzdryga się.
Zresztą ta część wybudowanej w 1912 roku kamienicy, gdzie ktoś pochował ludzkie zwłoki, od dawna cieszyła się złą sławą. Widziała więcej niż tylko te dwa trupy. W czasie drugiej wojny światowej młody mężczyzna rzucił się z okna na trzecim piętrze. Uciekając przed gestapo, wolał śmierć samobójcy, niż dostanie się w ręce oprawców. A po wojnie na klatce powiesił się jeden z mieszkańców.
- Był jeszcze pan Stasio, który skręcił sobie kark, spadając ze schodów - dorzuca starsza mieszkanka domu.
Dziwnych wydarzeń było wiele. W samej suterenie kilka razy pękały szyby.
- Myślałem, że to łobuzy. Teraz nie wiem, co o tym myśleć - kręci głową Jerzy Kozak (68 l.). - Czułem, że coś jest nie tak - wzrusza ramionami. Jest przekonany, że wie, kto i jak tam zginął. Słyszał o ukrywającej się w czasie wojny Żydówce i jej córce, którą chciwy i bezwzględny Polak ograbił i zabił. - Może to te biduleńki - myśli głośno.
Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo, ale trzeba pamiętać, że zbrodnia zabójstwa przedawnia się po 30 latach.