
Co najgorsze nie moge tego procesu zatrzymać. Odlatuje jakiś kawałek od siebie i zaraz potem wracam z powrotem.
Zazwyczaj. Ale ostatnio, kiedy już jestem ten kawalek od siebie, albo nawet jak jestem jeszcze w ciele, obraz mi sie najpierw zamazuje, a potem...nie wiem jak to opisac...po prostu jeden zmysł jest bardziej wyostrzony i odczuwam bodźce, których nie powinno być w poblizu. Np. słyszę odgłosy, których nie ma wokół. Albo np. czuję zapach kwiatów tak jakbym była na łące. Dzisiaj szłam do sklepu i w pewnym momencie poczulam, że nie mam gruntu pod nogami. Nagle poderwalo mnie do góry. :aaa: Potrząsnęłam głową i wszystko wrócilo do normy.
Owszem jest to ciekawe doświadczenie, ale ja kompletnie nad tym nie panuje! Chcialam nawet wywołac to świadomie, ale z otwartymi oczami i w pozycji siedzącej czy stojącej nie umiem. A własnie w takich momentach to się dzieje. OBe udaje mi się wywołac jedynie na leżaco i z zamkniętymi oczami.
Boję sie, że umieram. Wiem, że to głupie, ale taka samowolna exterioryzacja bez kontroli nie jest zabawna ani miła. No bo co się stanie jesli nie wróce do ciała? Utknę gdzies? A nie umiem tego ani zatrzymac ani od razu wrócic do ciała.
Wiem, że pewnie pomóc mi nie bedziecie potrafili, ale może jest choć jedna osoba, której coś takiego sie przytrafiło?