Skocz do zawartości


Zdjęcie

Tajemnicze epidemie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1

Asieńka.

    Wiedźma

  • Postów: 979
  • Tematów: 28
  • Płeć:Kobieta
  • Artykułów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Tajemnicze epidemie

Myśl, że choroba rodzi się w naszej głowie, dla wielu jest nie do przyjęcia.
Dlatego wymyślono "syndrom chorego budynku" – po to, by zastąpić bardziej kontrowersyjne określenie "masowa histeria".

Przebywając w biurze ma wrażenie, jakby gotował się w środku. – Nie mogę wytrzymać tam dłużej niż dwadzieścia minut. Od dwóch lat niszczy mi to życie. Reda Goudjil, zajmujący się szkolną informatyką w merostwie w Villejuif (departament Val-de-Marne), nie potrafi wytłumaczyć tego zjawiska. Podobnie jak jego koledzy padł ofiarą "epidemii niewyjaśnionych objawów podrażnień" – uznali badający ten fenomen epidemiolodzy.

Wszystko zaczęło się 4 lutego 2004 roku. W budynku merostwa przegrzanie falownika spowodowało wydzielenie się kwaśnych oparów. Ewakuowano ponad sześćdziesiąt osób z objawami lekkiego zatrucia. W następnych miesiącach odnotowano wiele przypadków podrażnień błon śluzowych i skóry, bólu głowy i zmęczenia, pojawiających się sporadycznie i bez wyraźnej przyczyny. W lutym 2005 roku, niemal dokładnie rok po wypadku, wybuchła epidemia. Jej ofiarą padło w krótkim czasie 30 proc. pracowników mieszczącego się w centrum miasta merostwa.

Liczne, błyskawicznie wykonane analizy wykazały tylko tyle, że w dziale opieki społecznej, przez który przewija się dużo ludzi, panuje duszna atmosfera. Specjaliści od spraw sanitarnych szybko postawili diagnozę: "syndrom niezdrowego budynku". W literaturze fachowej termin ten oznacza choroby pojawiające się w miejscach o złej wentylacji, gdzie klimat społeczny lub warunki pracy są niekorzystne dla człowieka.

– Wyraźnie widać było, że trudno tu funkcjonować – twierdzi Franck Périllat-Bottonet, kierujący działem kadr. Podjęto odpowiednie kroki: ulepszono organizację stanowisk pracy, odnowiono system wentylacyjny budynku. W sumie remont pochłonął około 300 tysięcy euro. Ale "zły duch" nie zniknął. W 2007 roku w głównym merostwie zdiagnozowano lżejsze przypadki choroby u urzędników, którzy nie chcą ujawniać swoich nazwisk.

– Kryzys minął, przechodzimy rekonwalescencję – twierdzi Eric Bénisti, dyrektor generalny działu technicznego. Jego zdaniem "największym wyzwaniem jest powiedzieć urzędnikom, że chociaż ich cierpienie jest prawdziwe, jego przyczyna nie tkwi już w budynku". Nawet jeśli – zaznacza – ogrzewanie może być czynnikiem podrażniającym. Franck Périllat-Bottonet nie wyklucza, że istnieje fizjologiczne wyjaśnienie epidemii. – Być może niektórzy urzędnicy cierpieli na nadwrażliwość czy skłonność do alergii – mówi. Faktycznie, w rodzinach osób, u których wystąpiły najsilniejsze objawy, zdarzały się przypadki alergii, zwłaszcza astmy.

Władze miejskie przeniosły niektórych pracowników w inne miejsce. Tak było w przypadku Florence Daverat: objawy chorobowe ustąpiły u niej natychmiast po przeprowadzce. Kobieta walczy teraz o uznanie spowodowanych epidemią przerw w pracy za skutek choroby zawodowej. – Jeśli zrobili remont, to znaczy, że coś tam było nie w porządku – przekonuje urzędniczka. Jednak wiele osób woli nie ujawniać swoich problemów i potajemnie bierze leki przeciwhistaminowe. – Nie chcą być wytykani palcami – mówi Reda Goudjil.

Wszyscy bowiem zrozumieli, że "syndrom niezdrowego budynku" jest politycznie poprawną wersją "zbiorowej histerii". W Krajowym Instytucie Nadzoru Sanitarnego (INVS) mówi się też o "objawach psychogennych". Instytut przygotowuje nawet poświęcony tym problemom przewodnik dla lekarzy.

Hubert Isnard z międzyregionalnej komórki epidemiologicznej z Ile-de-France miał już do czynienia z podobnymi sprawami. Przyznaje, że fascynują go owe "absolutnie niezwykłe" wydarzenia. Prawie zawsze występują w nich te same elementy: najpierw pojawia się jakiś niepokojący incydent, a następnie wiele osób zauważa u siebie objawy chorobowe. – Wykonujemy wtedy badania techniczne, analizy środowiskowe czy inne – tłumaczy Hubert Isnard. – Ale nie znajdujemy niczego, co mogłoby wyjaśnić zachodzące zjawiska. Jak działać w takich wypadkach?

Jego zdaniem zmiana systemu wentylacji nie wystarczy. Niewskazane jest też podejście czysto psychologiczne. – Telefon zaufania w tej sytuacji może być przyjęty bardzo źle, w stylu: "biorą nas za świrów" – uprzedza. Zaleca jawność. Należy informować zainteresowanych o wynikach badań, ale też szybko zwrócić ich uwagę na to, że choroba jest najprawdopodobniej psychosomatyczna. To "jedyny sposób zatrzymania diabelskiej machiny ciągłych badań", których negatywne wyniki jeszcze podsycają niepokój. Koniecznie trzeba też zwrócić uwagę na społeczne warunki pracy.

Zalecana jest najwyższa ostrożność. "Choć minęło ponad sto lat od czasu, gdy Charcot pokazał, że histerycy nie są symulantami, a Freud odkrył istnienie nieświadomości, wciąż z trudem przychodzi nam przyjąć, że nasze cierpienie może być realne, mimo że nie ma materialnej przyczyny" – pisze w kwietniowym biuletynie epidemiologicznym poświęconym chorobom psychosomatycznym Georges Salines, specjalista od spraw zdrowia i środowiska w Instytucie Nadzoru Sanitarnego. (...)

Z kolei w artykule z 2002 roku opublikowanym w "British Journal of Psychiatry" Robert Bartholomew (Queensland University) i Simon Wessely (King’s College, Londyn) podkreślali "wielokształtną naturę socjogennych masowych dolegliwości". Natrafili na ślady takich zjawisk w średniowiecznych klasztorach, ale również w 1987 roku w szkole muzułmańskiej w Malezji, w stanie Kedah.

Podobne objawy zaobserwowano wśród robotników w fabrykach po rewolucji przemysłowej. "Dziwne zapachy" związane z zupełnie nieszkodliwymi substancjami sprowokowały w XX wieku wiele ataków masowej histerii, zwłaszcza w kontekście międzynarodowych napięć, jak konflikt Iran-Irak, pierwsza wojna w Zatoce Perskiej czy 11 września – odnotowali naukowcy. Podkreślili, że jednym z dodatkowych czynników jest kryzys zaufania do otaczającego nas środowiska.

Redzie Goudjilowi nie wystarczą te "w stu procentach psychologiczne", zbyt wygodne tłumaczenia. Docenia wysiłki władz miejskich, ale nie kryje nieufności wobec władz sanitarnych, jakże zawodnych "w czasach Czarnobyla, zakażonej krwi, prób atomowych w atolu Mururoa..."

Od pewnego czasu gromadzi wiedzę na temat objawów psychosomatycznych, ale także o formaldehydach i lotnych związkach organicznych zanieczyszczających atmosferę. Ich także poszukiwano – bez skutku – w merostwie Villejuif.

Dowiedział się, że "nie wszystkie lotne związki organiczne można wykryć". Służby techniczne nie zdementowały tej informacji. – Myśl, że choroba bierze się częściowo z głowy, jest dla mnie do przyjęcia. Ale nie uwierzę, że choć w połowie nie ma zewnętrznych przyczyn. Jestem pewien, że istnieje jakiś fizyczny czynnik, którego jeszcze nie wykryto – mówi z przekonaniem.

Żródło: Kiosk Onet.pl
  • 0



#2

kyrys.
  • Postów: 136
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

na syndrom chorego budynku składa sie wiele czynników wydających sie prozaicznymi:

-oświetlenie
-wentylacja ( ilośc powietrza, jakośc, szybkość przepływu)
-materiały budowlane
-balterie
-grzyby

to moze tłumaczyc dlaczego pewna pani po zmianie budynku - przestały ją nękac dolegliwości, ale nie wypowiadam sie z całą pewnością poniewaś sam tego nie badałem i mnie tam nie było :)
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych