Były szumy, że za dużo jest tekstów antyklerykalnych, tak więc teraz coś z innej beczki, jednak tak naprawdę tego typu rozumowanie, można zastosować wszędzie
Podejrzany ateizm
Ateizm jest zawsze podejrzany. Ateizm jest zawsze wątpliwy. Ateizm jest zasadniczo niemożliwy, więc każdy ateista jest z góry podejrzany o to, że tylko udaje ateistę, to tylko kwestia dowodów.
Ateista zamierza dokonać apostazji? Wypisywać się z Kościoła? A po co? A co to daje ateiście? Widocznie nie do końca jest taki od religijnego myślenia wyzwolony, skoro czuje taką potrzebę. Jakby naprawdę był ateistą, to by to olał i się nie przejmował.
Ateista nie zamierza dokonać apostazji? Pewnie się boi, że kiedyś będzie chciał wrócić, pewnie sobie zostawia furtkę na stare lata, na łożu śmierci. Widać nie jest taki tego ateizmu pewien, skoro nie stać go nawet na wypisanie się z Kościoła. Trzyma się jedną drżącą ze strachu ręką, potem wróci zapłakany. Tylko udaje takiego wyzwolonego.
Ateista jest antyklerykałem? Pewnie tak tylko gada, że nie wierzy, bo mu się Kościół nie podoba. Nikt mu, głupiemu, nie powiedział, że Kościół to nie to samo, co Bóg, nie wie, że może sobie być antyklerykałem, ale to nie znaczy, że Boga nie ma.
Ateista nie jest antyklerykałem? No to ładny z niego ateista. Niby nic, niby nie wierzy, ale do księży to bardziej się garnie, niż wierzący. Pewnie z mu ten "ateizm" z partii został.
Ateista ma znajomych ateistów? Upodabnia się do nich, żeby go zaakceptowali. Nie ma własnego zdania. Palą papierosy, to i on pali, biorą narkotyki, to i on bierze, więc i ateistą został. Jak się go wyciągnie ze złego środowiska, to się może otrząśnie.
Ateista ma znajomych teistów? Sili się na oryginalność za wszelką cenę. Tani pozer. Wydaje mu się, że zaraz będą go wszyscy podziwiali, że będzie atrakcją towarzyską. Pewnie ma zaniżone poczucie wartości i gada byle co, byle się podbudować.
Ateista ma rodziców ateistów? No tak go wychowali właśnie, takie są skutki. Biedny, nie pokazali mu wiary. Poszedłby na pielgrzymkę, pochodził na roraty, to by były szanse. A pewnie zresztą wierzy potajemnie, tylko się boi przyznać przed rodzicami. Oni zresztą pewnie na kocią łapę, a w telewizji coraz to słychać, jak to z tymi konkubentami jest...
Ateista ma rodziców teistów? Zbuntował się głupio i tak mu zostało. Przy dojrzewaniu dzieci się zawsze buntują, jeden sobie nos przekłuwa, drugi pali, trzeci z domu ucieka, a ten sobie ateizm wymyślił. "Na złość mamie odmrożę sobie uszy". Ale teraz to już chyba czas wydorośleć, ile można się zachowywać jak dziecko?
Ateista kiedykolwiek wchodzi do kościoła? Oho, jednak coś go ciągnie, coś w nim tam widać w podświadomości siedzi i męczy. Jeszcze są szanse, a nuż trochę posiedzi w środku, to się nawróci. Widocznie coś go musiało nieprzyjemnego odrzucił, miał w szkole wrednego księdza czy coś, ale potrzeba wiary w nim płonie.
Ateista nie przekracza progu kościoła? Boi się jak diabeł święconej wody. Nie czuje się godny. Zbuntował się głupio za młodu, a teraz pewnie czuje, jaki jest grzeszny. Ale niech tylko się przełamie i przyjdzie, a wszystko zostanie mu przebaczone.
Ateista wpisuje się na listę ateistów? By był prawdziwym ateistą, to by sobie żył po swojemu. A tak to się musi ciągle upewniać, że wszystko jest w porządku – widocznie widzi, że coś jest nie tak, jakiś niepokój w nim ciągle tkwi, zduszona wiara ciągle się gdzieś tam w nim tli.
Ateista nie wpisuje się na listę ateistów? Widać tak naprawdę nie ateista. Przecież jakby był prawdziwym ateistą, to by się tego nie wstydził.
Ateista nie gada o swoim ateizmie? Katolik, tylko niepraktykujący. Pewnie przeżywa akurat jakieś wątpliwości, dlaczego czasem mówi, że nie wierzy. W każdym bądź razie nie jest przekonany do ateizmu, bo jakby był przekonany, to by jakieś poglądy formułował.
I wreszcie: ateista o ateizmie mówi, pisze, dyskutuje? To oczywiste: na pewno sam nie jest do końca przekonany i musi się ciągle na nowo upewniać. By był pewien swoich poglądów, to by o tym tyle nie gadał.
Źródło artykułu: KLIK