Napisano
04.08.2007 - 15:01
Witam! Ja myślę, że przypadki typu pękające lustro, pękający kieliszek czy spadający przedmiot w momencie czyjejś śmierci są sprawami raczej do wyjaśnienia. Jak wiadomo, ciężka choroba kogoś bliskiego powoduje w nas wiele negatywnych emocji. Przez te emocje właśnie mamy zaburzenia uwagi. Nie zwracamy na przykład uwagi na to jak coś postawiliśmy, lecz kiedy rzecz ta upada natychmiast przykuwa to nasze zainteresowanie. Chodzi o to, że organizm zmęczony zmartwieniami powoli rozregulowuje się. Takich stuknieć, trzaśnięć w normalnym trybie pracy umysłu raczej nie zauważamy. Kiedy zaś czymś się martwimy, jesteśmy smutni, nasz umysł także się w pewnien sposób wycisza i skupia na błahych rzeczach. Kiedy coś takiego się wydarzy kojarzymy to z niemiłą sytuacją (śmiercią, chorobą), a samoczynnie pękające szkło również nie jest niczym dziwnym. Podczas produkcji takiego kieliszka szkło jak wiadomo zastyga i traci temperaturę. Wady technologiczne powodują powstawanie wielu naprężeń w jego strukturze. Często taki wadliwy kieliszek latami jest potrącany, dotykany i trzyma się twardo, a jakieś drobne wibracje np. przejazd w niedalekiej odległości od domu ciężarówki, tramwaju czy pociągu uwalnia naprężenia, co kończy się jego pęknięciem. Jest także pewien gatunek szkła, z którego robi się "wszystkoodporne" naczynia. Ma on to do siebie, że choć jest żaroodporny potrafi zachowywać się niebezpiecznie podczas stygnięca - w ten sposób "wyleciał w powietrze" cały zestaw szklanek mojej znajomej. Dlaczego wyleciał w powietrze ? Otóż te naczynia nie pękają, lecz po prostu z głośnym trzaskiem rozsypują się w drobny mak. Jakież musiało być zdziwienie rodzinki, kiedy po niedzielnym obiedzie z kuchni dobiegły dziwne dźwięki, a przybyli zastali w zlewie tylko cztery uszka i szczątki szklanek. Niedługo po tym "życie" w podobny sposób zakończyła reszta żaroodpornych szklaneczek. Podsumowując - wszystko tkwi raczej w umyśle oraz fizyce...