Skocz do zawartości


Zdjęcie

Być Ateistą


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
7 odpowiedzi w tym temacie

#1

takitam.
  • Postów: 271
  • Tematów: 75
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Być ateistą


Autor tekstu: Andrzej Koraszewski


Czy przyznawanie się do ateizmu w Polsce AD 2007 wymaga cywilnej odwagi? Beata Zubowicz w dodatku Plus Minus z dnia 30 czerwca 2007 pisała o „Krucjacie wrogów Pana Boga" [_1_]. Rozmawiałem z autorką przed powstaniem tego artykułu i z przebiegu rozmowy bez trudu mogłem się domyśleć jaka będzie jego wymowa.

W czasach mojej młodości przyznawanie się do wiary w Boga wymagało odwagi cywilnej. Komunizm chwalił ateizm, lubił się chować za określeniem „naukowego socjalizmu", propagował „światopogląd materialistyczny". Przedwojenni rzecznicy ateizmu, tacy jak Tadeusz Kotarbiński, patrzyli na te zabiegi krytycznie, a często zgoła z obrzydzeniem. Wielu z nich wyciszyło swoją walkę o świeckie państwo, żeby nie uczestniczyć w czymś, co było sprzeczne z ich sumieniem.

Czasy się zmieniły, dziś premier i wicepremierzy koalicyjnych partii biorą udział w pielgrzymce na Jasną Górę, politycy pasjami lubią się fotografować w towarzystwie duchownych, a pytanie, czy przyznawanie się do ateizmu w Polsce AD 2007 wymaga cywilnej odwagi, jest jak najbardziej na miejscu.

Oczywiście bycie ateistą w środowisku akademickim, w wielkich ośrodkach uniwersyteckich, raczej nie stanowi problemu. Naukowiec nie tylko może być ateistą, ale może prowadzić kulturalny dialog z co bardziej otwartymi przedstawicielami wierzących. Również w świecie dziennikarskim nie jest to wielkim problemem, chociaż coraz więcej redakcji patrzy na niewierzących pracowników podejrzliwie. Załóżmy jednak, że ktoś jest młodym nauczycielem, czy młodym lekarzem, że ktoś jest urzędnikiem w urzędzie, w którym mianowano właśnie nowego dyrektora z partyjnego nadania...

Podobnie jak w czasach komunistycznych i dziś wiele rzeczy pozostaje w sferze niedomówień. Jest rzeczą bardzo mało prawdopodobną, aby ktoś stracił pracę ponieważ przyznaje się do ateizmu. Będą to raczej ciche naciski (czasem wręcz prośby), żeby podwładny nie obnosił się z tym swoim ateizmem, żeby wziął udział z kolegami w mszy świętej, żeby nie zadawał niewłaściwych pytań na zebraniach, w szczególności w obecności księdza.

Być może (znów podobnie jak w przeszłości), wielu ludzi zbyt łatwo daje się wyciszyć, chociaż czasem słyszą o przypadkach, w których niepokorność prowadziła do przykrych konsekwencji. Przypominam jak jedno zdanie jednego ministra spowodowało w kilku szkołach pospieszną zmianę dekoracji i usuwanie tablic ilustrujących proces ewolucji, bo mogą zostać zauważone przez wizytatora z kuratorium.

Skłonność do ateizmu lub religijnej obojętności jest silnie skorelowana z poziomem wykształcenia (na największych uniwersytetach amerykańskich liczba wierzących wśród nauczycieli akademickich nie przekracza 3 procent). Interesująca jest inna piramida, tym razem odwrócona, a mianowicie liczba przyznających się do ateizmu wśród osób piastujących funkcje publiczne, czy to w administracji państwowej, czy samorządowej, czy wreszcie w szeroko pojętym sektorze publicznym. Im wyższa pozycja w administracji czy w sektorze publicznym, tym mniej osób przyznających się do ateizmu. Czy oznacza to, że ateiści są gorszymi fachowcami od zarządzania? Należy w to wątpić.

Beata Zubowicz pisze o krucjacie wrogów Pana Boga. Nie wiem jak wyglądały jej rozmowy z innymi, ale w mojej rozmowie z Autorką bardzo starannie podkreślałem, że nie jest to walka z Panem Bogiem z tej prostej przyczyny, że trudno walczyć z czymś, w czego istnienie się nie wierzy. Większość stowarzyszeń skupiających ateistów ma w swojej nazwie nie ateizm a sceptycyzm, racjonalizm, humanizm, itp. Krótko mówiąc, zależy im na informacji, że kwestionują nie tylko religię, ale wszelkie przesądy, że ich zdaniem jest dokładnie wszystko jedno, czy głęboka wiara dotyczy leczenia raka korą brzozową, losów świata zapisanych w gwiazdach, jasnowidztwa, telepatii, zdolności łamania łyżeczek samą siłą woli, czy wierzeń w to, że Bóg stworzył świat kilka tysięcy lat temu, a człowieka ulepił z gliny. Krucjata przeciwko wierze w wszelkie głupstwo jest w artykule Beaty Zubowicz celowo prezentowana jako krucjata przeciw Panu Bogu. Tych (zapewne świadomych) przekłamań jest w artykule Beaty Zubowicz więcej. Ciekawe, że Autorka pisze o katakumbach, twierdząc, że strony internetowe, na których ateiści (sceptycy, racjonaliści, humaniści) prezentują swoje poglądy to wirtualne katakumby. Katakumby jednak były miejscem schronienia przed prześladowaniami, czyżby Autorka niechcący przyznawała, że ateiści muszą się chronić w katakumbach? Może to tylko niezręczne porównanie, w szczególności, że strony internetowe (w odróżnieniu od katakumb) są otwarcie reklamowane i powszechnie dostępne. Oczywiście bycie ateistą w Iranie, czy w innej teokracji może sprowadzać na człowieka śmiertelne niebezpieczeństwo, równie wielkie jak przyznawanie się do ateizmu w Europie aż do końca XVIII wieku. (W późniejszym czasie konsekwencje konfliktu z władczym kościołem nie były aż tak drastyczne, ale nawet Charles Darwin w liberalnej Anglii miał powody, aby zwlekać z publikacją swojej teorii równie długo jak Mikołaj Kopernik.)

Autorka (świadomie lub nieświadomie) odwraca pewną sekwencję wydarzeń, a raczej pomija jej jedną bardzo istotną część. Pisze o kolejnej krucjacie ateistów, jak gdyby nie zauważyła trwającego od kilku dziesięcioleci procesu ponownego wkraczania instytucji religijnych w sferę państwa, czy wręcz odbudowy teokracji.

Do pewnego czasu wszyscy, nawet notoryczni dyktatorzy, udawali demokratów. W świecie muzułmańskim wystrzałem z Aurory był upadek szacha i zwycięstwo Chomeiniego w Iranie. Wraz z tym zwycięstwem powstała pierwsza pełnokrwista teokracja w czasach najnowszych. W świecie zachodnim zdawało się, że konstytucja Stanów Zjednoczonych, a następnie konstytucja francuska wyznaczyły pewne normy rozdziału państwa i kościołów, które zostały zaakceptowane przez obydwie strony, tworząc warunki trwałego pokoju. Związana z wzrostem oświaty i dobrobytu postępująca laicyzacja wywołała reakcje obronne. (Zapewne nie tylko laicyzacja. Podejrzewam, że mamy tu do czynienia z całym splotem interesujących zmiennych, takich jak tabloidyzacja środków przekazu, rewolucja techniczna i rewolucja informatyczna, które w równym stopniu zwielokrotniły możliwości popularyzacji wiedzy, jak i przesądów, chociaż przesąd bez wątpienia ma większe wzięcie.) Reakcja katolicka i protestancka była zdecydowanie wcześniejsza niż owa „krucjata" ateistów.

Osobnym interesującym zjawiskiem były zmiany w Europie Wschodniej po upadku komunizmu. Prześladowane w czasach komunizmu kościoły w pierwszej fazie szukały sojuszu z liberalnymi odłamami antykomunistycznej opozycji, gdyż te, walcząc o demokratyczne prawa, walczyły również o prawo do swobody wypowiedzi i swobody wyznania. Po upadku komunistycznej dyktatury sytuacja jednak radykalnie się zmieniła i kościoły zaczęły uczestniczyć w walce na arenie politycznej (co, jak pamiętamy, wywołało mieszane uczucia również wśród wielu wierzących, a nawet opory niektórych hierarchów). Klerykalizacja oświaty, publicznych środków masowego przekazu, a wreszcie samej areny politycznej zaczęła szybko przyjmować alarmujące rozmiary.

Można długo dyskutować, gdzie była akcja, a gdzie reakcja, gdzie krucjata, a gdzie obrona. „Ateiści — pisze Beata Zubowicz — nie chcą chłodnej tolerancji. Oni chcą wojny i zwycięstwa." Dla udowodnienia tej tezy opisuje spotkanie w kalifornijskim mieście, które, jak pisze: „Niepostrzeżenie przekształciło się (...) jednak w coś, co obserwatorom przywiodło na myśl konwencję założycielską nowej partii albo — co bardziej paradoksalne — religijnej sekty, której program sprowadza się do jednego: wyrugowania Pana Boga z przestrzeni publicznej i prywatnej oraz zastąpienia Go nowym bóstwem: nauką." Autorka ma prawo do szukania sobie takich „obserwatorów" jakich uzna za stosowne, irytuje jednak wtrącenie słówka „prywatnej", gdyż wątpię, aby nie zdawała sobie sprawy z oczywistego przekłamania, co więcej, nie idzie tu również o przestrzeń publiczną jako taką, ale o państwo. Uważna lektura wszystkich publikacji, o których traktuje artykuł Autorki, (a mam wrażenie, że znam je w miarę dobrze) nie pozostawia żadnych wątpliwości, że spór, czy walka, toczy się o neutralność światopoglądową państwa, a nie jak fałszywie sugeruje Autorka o wyrugowanie Pana Boga z przestrzeni publicznej i prywatnej. Być może jestem w błędzie, ale proszę mi wskazać gdzie jest mowa w owych materiałach o państwie ateistycznym, czy o wyrugowaniu religii z przestrzeni publicznej (o prywatnej nawet nie wspominając).

Charakterystyczny, a zarazem intrygujący, jest inny fragment artykułu Beaty Zubowicz: „Ateiści zdają się głęboko wierzyć, że odtrutką na wirusa wiary jest nauka. Że tylko ona jest prawdziwa i tylko jej wyznawanie ma sens. To, że w swej niewierze ocierają się o fundamentalizm, ich nie razi. To, że ten fundamentalizm ogranicza się do słownych argumentów ich nie razi." Trzykrotnie czytałem ten fragment zastanawiając się, czy aby czegoś nie pomyliłem. Czy nie razi mnie, że mój fundamentalizm ogranicza się do słownych argumentów? Daję najświętsze słowo honoru, że mnie to nie razi, przeciwnie raziłaby mnie najmniejsza ochota odwoływania się do przymusu, czy przemocy. Nie mam żadnej chęci na wysadzanie w powietrze kościołów, jak to robią muzułmanie w Pakistanie, pomników Buddy, strzelania do lekarzy jak to robią katoliccy i protestanccy fundamentaliści w USA, ani nawet na stosowanie terroru psychicznego, z jakim wielu z nas spotyka się na co dzień, czy to w internecie, czy czasem w życiu prywatnym. Prawdą jest natomiast głębokie przekonanie, że warto budzić miłość do nauki i to z wielu powodów. Pierwszy i najważniejszy, dlatego, że nauka dostarcza narzędzi pozwalających na poznanie i dlatego, że pokazuje cuda o jakich się nie śniło żadnym teologom. Drugi, że jedynym naprawdę liczącym się bogactwem naturalnym każdego społeczeństwa jest jego potencjał intelektualny. Nie jest ważne czy posiadamy zasoby ropy naftowej, złota, diamentów, czy innego bogactwa, jeśli nie umiemy rozwijać i wykorzystywać potencjału intelektualnego całego społeczeństwa, skazani jesteśmy na przegraną; i odwrotnie, nawet społeczności pozbawione wszelkich bogactw naturalnych, jeśli potrafią rozwijać i wykorzystywać potencjał intelektualny, nieodmiennie osiągają sukces ekonomiczny.

Przez długi czas zajmowałem się zawodowo historią gospodarki i analizowałem związki między różnymi religiami a rozwojem gospodarczym. Są to niezwykle ciekawe i pouczające badania, pokazujące jak często religia blokuje rozwój oświaty, innowacyjności, demokracji i dobrobytu. Wolność słowa, wolność zgromadzeń, neutralność światopoglądowa państwa, radykalnie przyspieszają rozwój cywilizacyjny. Te wolności są również wolnościami dla religii, ale pozbawiają ją monopolu. Czy jest to krucjata przeciwko Panu Bogu? Pozwolę sobie zadać pytanie, przeciwko któremu Panu Bogu? Pierwszy dobrze opisany proces bezbożnika to proces Sokratesa, który wątpił w Zeusa, Demokryt, który wierzył, że materia składa się z atomów uszedł cało, ale już jego zwolennicy byli prześladowani, młodszy o dwieście lat od Sokratesa Eratostenes przedstawił teorię, że Ziemia jest kulą i oszacował średnicę Ziemi. Również jego poglądy budziły wzburzenie kapłanów i sprowadziły na niego represje prawne. W późniejszych wiekach wielu wielkich uczonych nosiło sutanny i próbowało przekonać kościelnych hierarchów, by nie obawiali się wiedzy.

Największe postaci polskiego Oświecenia to Tadeusz Kościuszko, przyjaciel Thomasa Jeffersona i zdecydowany zwolennik rozdziału kościoła i państwa oraz ksiądz Stanisław Staszic, tłumacz Woltera i autor chwalącego poznanie naukowe poematu „Ród ludzki". Autor słów polskiego hymnu, członek Konfederacji Barskiej, potem Legionów Dąbrowskiego, a potem sędzia Sądu Najwyższego, pisał: „Myśleć nas nie uczono, nawet zakazywano. Być inaczej nie mogło. Rządu opieka nie rozciągła się do edukacji publicznej. Poruczona zupełnie została jezuitom, i od nich jeszcze ciemniejszym ... tak nazwanych dyrektorom, w których dzikie i tyrańskie ręce z woli rodziców wpadliśmy. W nich żywość dowcipu, ciekawość, łatwe pojęcie, te dary najdroższe natury, gdy dobrze z młodości prowadzone, były w ich oczach przywarą; mimo wiek i krew samą należało być zlodowaciałym, ponurym, milczącym i jak zwykle mnichy, aż do podłości pokornym. Nie dano duszy pokarmu i nawet ciału gimnastyki broniono. Barbarzyńcy! Chcieli mieć z młodzieży cienie i mary, z obywateli przeznaczonych do służenia ojczyźnie radą i orężem — nieczułe stwory... Oni to rzucili nasienie zguby naszej publicznej, które nam wydało owoc hańby i niewoli..." [_1_] Józef Wybicki nie był ateistą, ale troszkę się zastanawiam, jakie wcześniejsze antyreligijne krucjaty Beata Zubowicz miała na myśli pisząc w ostatnim akapicie swego artykułu: „Bo dla ateistów to Bóg jest problemem, a wiara w niego — jeszcze większym. Czy ta nowa batalia zakończy się na kilku niegroźnych wystrzałach, czy da sygnał do kolejnej antyreligijnej krucjaty, którą fundamentalni ateiści z taką ochotą rozniecają co jakiś czas od XVIII wieku?" Czyżby Józef Wybicki był równie groźny jak Dawkins i czy to powrotu tej tradycji publicznego wyrażania swoich poglądów tak bardzo obawia się Autorka?

Ateizm w dzisiejszej Polsce nie przynosi zysków, nie otwiera drogi do stanowisk, ani nie przynosi sławy. Oprócz innych powodów, dla których ateizm wydaje mi się atrakcyjny, jest to dziś jeszcze jedna jego zaleta.
_________________
Przypisy:
[_1_] Józef Wybicki: Moje życie, Kraków 1927, str.9-10.
  • 0

#2

Vivere Parvo.
  • Postów: 238
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Powiem szczerze, nie czytałem artykułu, po prostu znam rzeczywistość. Jest zaś ona taka, że ateistę na sygnał proboszcza lud...wierzący by powiesił na gałęzi, pamiętam lekcje historii i na każdej nauczycielka wrzucała na "innowierców" i nie tylko ona. Wśród polskiego społeczeństwa - a w każdym razie zdecydowanej jego większośći - nie ma tolerancji dla niekatolików, tym bardziej ateistów i wiem co piszę, gdyż przeżyłem, widziałem, słyszałem i doświadczyłem na własnej skórze.
  • 0

#3

Blant Man.
  • Postów: 21
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Bo często mylimy ateizm z anty-teizmem a to wlaśnie to drugie jest w Polsce masowo prezentowane przez lewactwo na czele z Senyszyn małpującą papieża - więc trudno się dziwic że ludzie reagują niechętnie. :roll:

Nie możemy też na każdego niewierzącego mówić ateista bowiem wielu z nich jest deistami bądź agnostykami. :cafe:
  • 0

#4

Mithras.
  • Postów: 26
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

To także zależy od tego na jakiego człowieka trafisz. Jednak z reguły w Polsce katolicy nie są zbyt tolerancyjni zapewne przez to,że są to ludzie po prostu ograniczeni niedopuszczający możliwości wiary w innego boga itp.
  • 0

#5

tatik.
  • Postów: 1982
  • Tematów: 291
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Ateizm w dzisiejszej Polsce nie przynosi zysków, nie otwiera drogi do stanowisk, ani nie przynosi sławy. Oprócz innych powodów, dla których ateizm wydaje mi się atrakcyjny, jest to dziś jeszcze jedna jego zaleta.


Święta prawda w najgorszym przypadku założą Ci teczkę i koniec kariery :drink:
  • 0



#6

metody11.
  • Postów: 317
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

No cóż katolicy mają specyficzny pogląd na pojmowanie miłość do bliźniego, nie mogą znieść, że ktoś jest mądrzejszy, że widzi słyszy a przede wszystkim myśli. Są jak rdza. :cafe:
  • 0

#7

Mithras.
  • Postów: 26
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Metody: Ciekawe i trafne spostrzeżenie :brawo: . A ta rdza... hmmm... :D
  • 0

#8

tatik.
  • Postów: 1982
  • Tematów: 291
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Ateista vs katolik

Film

EDIT AlienGrey: Który do ateista, a który katolik? :P


do uzgodnienia :rotfl: :rotfl:

Ale dla mnie ateista to ten który nie chciał dać się uszukać :rotfl: :rotfl:
  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych