Napisano 15.10.2016 - 22:23
Napisano 16.10.2016 - 10:15
To zależy w co wierzysz. Bo jeśli wierzysz, że np. świat został stworzony przez potwora spagetti, że stworzyli nas kosmici przez manipulacje genetyczne, channelingi z kosmitami, że można żyć bez jedzenia... czy inne bzdury. To nie powinieneś takiej wiary komuś przekazywać.
Użytkownik Wszystko edytował ten post 16.10.2016 - 10:23
Napisano 16.10.2016 - 13:33
Ale czy Władca Jarosław, nie zmusi już niedługo każdego jednego, do ochrzczenia tego, co się mu urodziło w Polsce? Bo mam pewne, smutne obawy... Jeśli dziś jest jakiś jeszcze wybór, to może lepiej skorzystać z możliwości poczekania?
Napisano 16.10.2016 - 13:45
Myślę że powinno być tak, że człowiek sam decyduje, bo przez takie kierowanie innymi ludźmi tak jakby inwigilujemy w jego światopogląd. Nie patrząc już na chrześcijańską religie, ale na każdą inną. Mało jest osób które wybierają inną drogę niż tą którą pokazali rodzice za młodu.
Napisano 16.10.2016 - 14:10
Napisano 16.10.2016 - 20:58
@Kronikarzu, w pełni zgadzam się z tym co napisałeś, dorzucę jednak jeszcze coś od siebie.
Otóż w naszym kraju, nie dość, że obecna władza ma układy z kościołem, to w dodatku kościół bierze wręcz czynny udział w agitacji politycznej. To co wyprawia pewna toruńska rozgłośnia, to jest ewidentna polityka. Akurat to są redemptoryści, ale to jedna woda po kisielu. W świeckim państwie (a takim podobno w teorii jest Polska) takie coś nie powinno mieć racji bytu. Pomijam już wałki jakie tam odchodzą i całą historię tego toruńskiego imperium. Ale nie tylko Toruń, bo i zwykłe kościoły na jesieni tamtego roku prowadziły sobie swoją własną kampanię wychwalając wiadomo kogo. Ten układ działa jak mafia.
Kościół absolutnie nie powinien mieć prawa mieszania się do życia publicznego, a religii nie powinno być w szkołach. Zamiast religii powinno być tam co najwyżej religioznawstwo, gdzie nauczano by o każdej religii po trochu. Zamiast tego mamy monopol na "jedyną słuszną religię" i absurdy takie, że w szkołach jest więcej religii, niż matematyki, czy fizyki. Rząd jeśli nie wyhamuje, to będzie ten kraj cofał do średniowiecza. Ew. jeśli już ma być religia, to niech księża opłacają to sami i robią zajęcia w salkach katechetycznych przy kościele, tak jak to było za moich czasów, z zaznaczeniem, że uczestnictwo powinno być dobrowolne, po godzinach lekcyjnych. Kto chce - idzie, kto nie chce - nie idzie. Takie rozwiązanie byłoby lepsze dla tych dzieciaków, które na religię chodzić zamiaru nie mają.
Tak na marginesie - w mieście może nie ma aż takiego wytykania palcami dzieciaka, który na religię nie chodzi, ale za to na wsiach to jest to wręcz nagminne. Miasto, a wieś to są w tej materii dwa zupełnie inne światy. A czy chodzenie na religię wpłynie na poglądy dziecka? W jakiś sposób na pewno tak, jest na to nawet odpowiednie słowo, a jest nim - indoktrynacja. Tyle tylko, że w dużej mierze dalsze myślenie będzie i tak zależało już od samego zainteresowanego i otoczenia w jakim będzie się obracać. Dziecko już jako dorosła osoba raczej zacznie sobie zadawać pytania na te tematy. Jeśli będzie racjonalne, to samo dojdzie do poprawnych wniosków.
Wiele tutaj tez zależy od samego człowieka i jego dojrzałości myśleniowej, ja np. nigdy za młodu zbyt poważnie do religii nie podchodziłem, traktowałem to jako bajki, na równi z mitologiami. Znajomi, z którymi miałem styczność za szczeniaka, w podstawówce, potem w średniej też zbytnio na poważnie do tego nie podchodzili. Może było raptem kilka osób takich "wierzących" i na tym koniec. Do kościoła mnie wyciągnąć to był hardcore dla moich rodziców, ale ja odkąd pamiętam to lubiłem chodzić swoimi ścieżkami. Mimo jednak tego, pewien przekaz podprogowy siedzi w głowie do dziś - niedziela kojarzy się z kościołem, kościół z klęczeniem, klęczenie z poddaństwem i niepotrzebnym umartwianiem się, itd. itp. Pewne wzorce zaszczepione w człowieku od małego pozostają w nim na długo. Nawet, gdy człowiek się z nimi nie zgadza i nimi nie kieruje, to one gdzieś tam na dnie są.
Użytkownik szczyglis edytował ten post 16.10.2016 - 21:00
Napisano 16.10.2016 - 21:17
Nim założę rodzinę minie pewnie sporo czasu, jednak mam takie pytanie. Czy gdy urodzi mi się dziecko powinienem decydować za niego w sprawach religijnych? Może samo będzie chciało wybrać swoją wiarę, albo i nie wiarę. Ktoś powie że jak będzie miał 18 lat to sam sobie wybierze, narazie niech chodzi, ale czy to chodzenie nie wpłynie na jego decyzję? Jak należy postąpić prawidłowo?
Twoja wiara jest, że tak się wyrażę niewyrażna. Zaszczepienie dziecku wiary z którą sami mamy pewne watpliwości nie jest dobrym pomysłem. Masz jednak zasady moralne i według nich postepujesz. Wychowaj dziecko w ten sposób by było dobrym człowiekiem. Zyjemy jednak w parszywym świecie i powinnas zadbac o jego sukces społeczny, ochrzczenie dziecka i wychowanie na dobrego katolika jest bezcennym darem od rodziców w kraju gdzie jest to wyznacznik normalnosci. Jesli zalezy Ci na tym by dziecko zadecydowało o swojej przyszłości, ucz go samodzielnego myslenia. Wyznaczaj mu zadania wykraczajace poza standardowe wychowanie. Naucz go marzyć i kochać. To chyba wystarczy?
Napisano 16.10.2016 - 22:49
Napisano 16.10.2016 - 22:52
A ja jestem nie wierzący, ale nie mam żadnego problemu z tym, że zostałem ochrzczony, czy doprowadzony do komunii. W niczym mi to nie ujmuję, nie godzi, ani nie przeszkadza. Pewnie większy problem z moimi sakramentami mają wierzący, niż ja sam.
Dziecko i tak jest nieświadome wyborów, a jak dorośnie to sam podejmie najlepszą dla niego decyzję.
Napisano 16.10.2016 - 23:53
Myślę że najrozsądniej będzie wychowywać dziecko tak aby poznało pewne podstawy religii ale bez specjalnego nacisku i w miarę możliwości dawać mu świadomość że może wybierać. Na przykład puścić na rok na religię a potem z nim pogadać, że jeśli nie chce na nią chodzić i woli robić w tym czasie inne zajęcia, to może zdecydować, rodzice mu napiszą papierek.
Napisano 17.10.2016 - 08:35
Użytkownik Enetra edytował ten post 17.10.2016 - 08:40
Napisano 17.10.2016 - 18:30
Z bierzmowania pamiętam najbardziej muchę, która latała nad kolegą ławkę przede mną i krótkie spódniczki dziewczyn z klasy, a że klasa była sportowa, to miały ładne nogi Z pierwszej komunii pamiętam czytanie listu do Koryntian. Byłem czytającym na rozpoczęciu i pamiętam, że miałem stresa, bo jako pierwszy wchodziłem na mównicę przed zapełnioną po brzegi katedrą. Po komunii najbardziej pamiętam, że zacięły się drzwi w samochodzie ojca i nie mogłem dostać się do środka. Z drugiej znowu komunii w pamięci najmocniej utkwił mi palec u ręki, którego to palca przyciął mi przypadkiem drzwiami balkonowymi mój cioteczny brat. Paznokieć schodził przez miesiąc. Tyle pamiętam z tych sakramentów, bo tego po co tam byłem, jaki to miało sens i o czym były te msze - nie pamiętam. Nikt w tym wieku nie zadawał sobie takich głębokich pytań - ot, kazali być, to się było, bez żadnego wielkiego zastanawiania się nad sensem istnienia.
Zmierzam do tego, że w tym wieku się nie rozumie takich rzeczy, idzie się z nurtem, idą inni - idę i ja. No i myślę, że tak jak napisała wyżej Enetra - powinno się dzieciaka wysłać na te obrządki - niech odbębni co trzeba. Ani to nie boli, ani nikt tam nie robi krzywdy, a papierek jest. A co z tym papierkiem zrobi dziecko jak podrośnie to już samo będzie wiedziało i samo zdecyduje. To nie cyrograf, ani umowa z bankiem - do niczego nie zobowiązuje, a może się przydać (np. podczas ślubu).
Użytkownik szczyglis edytował ten post 17.10.2016 - 18:31
Napisano 17.10.2016 - 19:05
@ReSanter
Z perspektywy ojca dorosłej już córki (który dylematy wspomniane przez ciebie ma już za sobą), powiem tak - nie zawracałbym sobie tym głowy w sytuacji, kiedy nie masz jeszcze rodziny (w sensie - żony / partnerki i dziecka).
To znaczy, jak chcesz, to możesz to obmyślać na wszelkie możliwe sposoby ale życie ma to do siebie, że weryfikuje takie plany na 100 sposobów.
Więc niezależnie od tego, co wymyślisz teraz, cała masa przeróżnych składników przewróci to i tak do góry nogami.
Poczynając od twojej odporności na sugestie rodziny i znajomych (ogólnie - otoczenia), poprzez sposób w jaki wychowasz swoje dziecko / dzieci (jakie wartości i sposób myślenia mu przekażesz), na zmianie twoich poglądów kończąc (bo twoje poglądy w tej kwestii będą ewoluować - nawet jeśli teraz w to nie wierzysz).
O poglądach twojej przyszłej partnerki / żony i twojej zdolności, chęciach (i możliwościach ) zmierzenia się z nimi nawet nie wspominam - a uwierz mi, TO właśnie może mieć kluczowe znaczenie.
Bo, takie jest życie - ciężko w nim zaplanować cokolwiek i nie ma jednego, uniwersalnego szablonu, według którego mógłbyś je przeżyć.
Nie znajdziesz też sposobu zmierzenia się z problemem, o którym piszesz, pytając ludzi - nawet na tym forum.
Każdy sprzeda ci swoje doświadczenia - i tylko swoje. W dobrej wierze ale co z tego?
Dla każdego z nas mogą być one niezwykle cenne i utwierdzające go w przekonaniu o słuszności wybranej drogi co wcale nie oznacza, że pasować one będą tobie i twoim bliskim..
Bo, nawet, gdybyś chciał je wcielić w (swoje) życie literalnie, to i tak nie da ci to gwarancji osiągnięcia zamierzonego celu.
Więc nie łam sobie tym głowy teraz, bo póki co - najwyżej nabawisz się jej bólu. A efekt na dzień dzisiejszy z tego będzie żaden.
Powoli sam znajdziesz receptę na swój problem - ale na to trzeba czasu (no i założenia rodziny oczywiście )
Napisano 17.10.2016 - 19:43
Napisano 17.10.2016 - 23:41
0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych