Witam osoby czytające mój wpis. Na początek powiem że mam 16 lat, jestem chrześcijanką, nie piję, nie biorę żadnych psychotropów i nie mam żadnej choroby psychicznej. I chcę po prostu aby ktoś kto ma podobne doświadczenia napisał mi co o tym sądzi. Prowadzę dziennik w którym zapisuję co się dzieje i napiszę kilka tych wpisów : Pierwsze co mi się przytrafiło i jeszcze to pamiętam to kiedy maiłam około 7 lat to przestraszyłam się czegoś w moim i siostry pokoju. Pamiętam to tak: bez jakiej kolwiek przyczyny poszłam do pokoju i kiedy stanęłam w jego progu czegoś się bardzo przestraszyłam i jak to małe dziecko chciałam zacząć piszczeć ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Poszłam z powrotem do pokoju rodziców i co było potem to już nie pamiętam. Wiem że później o tym zapomniałam i miałam problemy z zasypianiem. Potem nic się nie działo, lecz po kilku latach, wtedy już 12,13 lat, zaczynałam widzieć u babci na drzwiach szafy rozmazujący się a raczej taki mglisty cień człowieka (miał posturę mężczyzny). Widziałam go codziennie po zgaszeniu światła. Myślałam na początku że to moja wyobraźnia i się zbytnio tym cieniem nie przejmowałam, później dopiero wzięłam na poważnie więc mdliłam się codziennie w intencji zmarłych, za dusze w czyśćcu cierpiące. Po kilku modlitwach cień zniknął. Ale kiedy zniknął cień zaczęłam mieć tak zwane "prorocze sny", zdawało mi się a raczej wyraźnie słyszałam że gdy jestem na jakiejś uroczystości kościelnej typu: nabożeństwo, msza to słyszę jak woła mnie półszeptem takim miłym głosem kobieta, przestała mnie wołać kiedy przestałam chodzić do takiej służby "maryjnej" pod nazwą "Biel". A co do proroczych snów to kilka razy śniły mi się szkoły, ludzie i wydarzenia z nimi związane z którymi nie miałam wcześniej do czynienia a teraz mam i wiele innych późniejszych faktów z mojego życia. Potem miałam coś takiego że jak jestem sama w pokoju dziadka(dziadek już dawno nie żyje), na przedpokoju lub w kuchni w babci mieszkaniu to czułam wyraźnie obecność (chyba)istot duchowych, nie było to zbyt przyjemne uczucie gdyż wiesz że jesteś sam a tu nagle coś ci przelatuje albo siedzi lub stoi obok ciebie. Tak się działo do 14 roku życia. Po moich 15 urodzinach zaczęłam mieć kilku sekundowe wizje o przyszłości, znów myślałam że wyobraźnia mi figle płata ale jak te wizje zaczęły się spełniać to przestałam zwalać wszystko na wyobraźnię. Kiedy zbliżały się wakacje, jakiś czas przed ślubem kuzynki byłam lekko chora(nie wystąpiła gorączka, więc nie miałam omamów), był weekend, wyszłam razem z siostrą na spacer z psem, to była późna godzina gdzieś tak mniej więcej między godz. 21:00 a 22:00, kiedy miałyśmy wracać do domu coś mnie "tknęło" i stanęłam pod drzewem przy którym zaczynała się ścieżka i zobaczyłam na zakręcie ulicy na której mieszkam chłopaka może rok,2 lub 3 lata starszego odemnie(wnioskuję to z postury i włosów), miał białą twarz, to znaczy nie zabardzo można tego nazwać twarzą bo nie miała zarysów oczu, ust czy chociażby nosa, był ubrany w czarny długi płaszcz i kruczoczarne włosy, i jakoś nie czułam lęku tylko zainteresowała mnie ta postać, bardziej martwiłam się o siostrę, więc poszłyśmy do domu, ona go nie widziała szła już do domu i wtedy kazałam jej w pośpiechu iść do domu ,później jej powiedziałam co widziałam. Na dziś kończę ten wpis, później jeszcze napiszę o swoich przeżyciach.