Próba jądrowa Korei Północnej spowoduje erupcję wulkanu?
Korea Północna w nocy przeprowadziła szósty już test broni jądrowej, który bardzo niepokoi ich sąsiadów. Kilka sekund po teście poinformowały nas o tym sejsmografy. Poczynania komunistycznego kraju mogą przyspieszyć erupcję groźnego wulkanu.
Fot. Pexels.com
Komunistyczne władze Korei Północnej w nocy z soboty na niedzielę (2/3.09) przeprowadziły szósty test broni jądrowej. Poprzednio miało to miejsce w 2006, 2009, 2013 i dwukrotnie w 2016 roku. Wszystkie one odbywały się w tajemnicy przed światem zewnętrznym.
Jednak naukowcy za każdym razem precyzyjnie określali ich lokalizację z dokładnością do metrów, a czas przeprowadzenia testu z precyzją do kilku sekund. Jak? Wszystko dzięki sejsmografom, które notują każde, nawet najsłabsze trzęsienie ziemi w skali całego świata.
W czasie rzeczywistym każdy internauta może się dowiedzieć, kiedy doszło do trzęsienia, na jakiej głębokości znajdowało się ognisko oraz jakie były jego współrzędne. Wiemy więc, że do testu doszło w tym samym miejscu, co podczas poprzednich czterech prób, a to nie może być przypadek.
Mieszkańcy regionu poczuli wstrząs o sile M6.3, który nastąpił o godzinie 5:30 czasu polskiego (11:30 czasu miejscowego). Jak poinformowała północnokoreańska telewizja, próba z użyciem bomby wodorowej do montażu na międzykontynentalnych pociskach balistycznych, zakończyła się sukcesem.
Epicentra wstrząsów spowodowanych przez testy jądrowe.
Według naukowców siła wstrząsu świadczy o tym, że odpalono ładunek o mocy 100 kiloton i był on dotąd największym użytym przez Koreę Północną. Również siła wstrząsu była jak dotychczas najpotężniejsza. Drżenie ziemi można było poczuć nie tylko w całej północnej części Korei Północnej, ale także na przyległych obszarach Chin i Rosji, w tym m.in. we Władywostoku.
Poprzednia próba miała miejsce 9 września 2016 roku w 68. rocznicę powstania Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej (KRLD). Wstrząs o sile M5.3, który nastąpił o godzinie 2:30 czasu polskiego (9:00 czasu miejscowego). Według naukowców siła wstrząsu świadczyła o tym, że odpalono ładunek o mocy 10 kiloton.
W ten sam sposób dowiedzieliśmy się o poprzedniej próbie jądrowej przeprowadzonej przez Koreę Północną w dniu 6 stycznia 2016 roku o godzinie 3:30. Odpalono wówczas ładunek o mocy 9 kiloton, który wyzwolił trzęsienie M5.1. Jeszcze wcześniej, 9 października 2006 roku o godzinie 3:35, odpalono ładunek o mocy 0,48 kilotony.
25 maja 2009 roku o godzinie 2:54 zdetonowano ładunek o mocy 2,5 kilotony. Trzeci test ładunku o mocy 7 kiloton przeprowadzono 12 lutego 2013 roku o godzinie 3:57 czasu polskiego. Wstrząs miał M5.0, zaś epicentrum trzęsienia znajdowało się w północno-wschodniej części kraju.
Zdjęcie satelitarne poligonu wojskowego Punggye-ri. Fot. Digital Globe.
Nie trudno było odgadnąć, że wstrząsy były efektem prób jądrowych, a nie naturalnej aktywności geologicznej, ponieważ ich ogniska położone były bardzo płytko, zaledwie na głębokości do 1 kilometra. Po pierwsze jest to obszar niemal nieaktywny sejsmicznie, a po drugie jeśli dochodzi już tam do wstrząsów, to ich ognisko znajduje się na głębokości co najmniej 500 kilometrów.
Spośród wszystkich odnotowanych tam wstrząsów tylko pięć było płytkich i każdy z nich był właśnie próbą jądrowego arsenału. Naniesienie współrzędnych na mapę satelitarną rozwiało wszelkie wątpliwości. Do nocnego trzęsienia doszło pod poligonem w rejonie miasta Punggye-ri na północnym wschodzie kraju, gdzie Koreańczycy budowali wcześniej głębokie tunele.
Eksperci szacują, że tym razem zdetonowany mógł zostać ładunek o mocy co najmniej 10 kiloton, czyli w przybliżeniu taki, jaki posiadała bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę w 1945 roku. Spowodowała ona natychmiastową śmierć co najmniej 80 tysięcy ludzi, a drugie tyle zmarło na chorobę popromienną.
Może zbudzić się groźny wulkan?
Zaledwie 130 kilometrów od poligonu znajduje się bardzo niebezpieczny wulkan Pektu-san, który jest jedną z wizytówek Korei Północnej. Góra pojawia się na ekranach tamtejszych telewizorów codziennie, w tle spikerki, która odczytuje wieczorne wiadomości.
Z górą wiąże się niezwykła legenda, mianowicie 16 lutego 1942 roku w obozie partyzanckim na szczycie wulkanu, miał się urodzić ukochany przywódca północnych Koreańczyków, Kim Dzong Il, co oczywiście nie jest prawdą, bo w rzeczywistości przyszedł na świat gdzieś w ZSRR.
Skąd wzięły się takie obawy? Otóż wulkan zaliczany jest do tych najbardziej niebezpiecznych. Od pewnego czasu w rejonie wulkanu dochodzi do wstrząsów, które nie dość, że zdarzają się coraz częściej, to jeszcze ich intensywność się zwiększa.
Jezioro Niebiańskie w kalderze wulkanu Pektu-san. Fot. Pexels.com
Serie trzęsień rozpoczęły się w 2002 roku, a nasiliły się po gigantycznym trzęsieniu w Japonii w 2011 roku. Centrala część kaldery podnosi się systematycznie w średnim tempie 3 milimetrów rocznie, jednak w ciągu dekady łącznie podniosła się o 10 centymetrów. Dzieje się tak dlatego, że rozrasta się komora magmowa pod powierzchnią ziemi, co stanowi jedną z najbardziej charakterystycznych oznak zbliżającej się erupcji, która może nastąpić w ciągu zaledwie kilku lat.
O zagrożeniu jakie wisi nad regionem świadczy fakt, że doszło do nadzwyczajnego spotkania naukowców z obu Korei. Co więcej, Północ zgodziła się, aby eksperci z Południa poczynili pomiary w kalderze wulkanu. W ten sposób dwoje niezależnych naukowców przeprowadziło pomiary na dotąd niedostępnym wulkanie. Od ich wyników zależeć będzie to, ile będziemy wiedzieć na temat tej niebezpiecznej góry.
W kraterze wulkanu znajduje się Jezioro Niebiańskie, które ma powierzchnię 9 kilometrów kwadratowych, objętość 2 kilometrów sześciennych, a jego głębokość sięga 373 metrów. Kaldera w której znajduje się jezioro, powstała podczas gigantycznej erupcji w 969 roku, która osiągnęła siódmy, przedostatni, punkt w Indeksie Eksplozywności Wulkanicznej (VEI).
Oznacza to, że jego erupcja była porównywalna z tą z 1815 roku, gdy wybuchł wulkan Tambora, odpowiedzialny za zjawisko nazywane "rokiem bez lata". W ciągu ostatnich 10 tysięcy lat odnotowano tylko cztery tak potężne erupcje. Pektu-san wyemitował tak duże ilości popiołów, że pokryły one znaczną część Półwyspu Koreańskiego warstwą o wysokości 1,2 metra. Skażenie gleby i powietrza doprowadziło do masowej degradacji środowiska naturalnego, stało się również przyczyną śmierci wielu ludzi.
Naukowcy są zdania, że erupcja mogłaby doprowadzić reżim Kim Dzong Una do upadku, a miliony ludzi stanęłyby w obliczu klęski głodu. Wyemitowane do atmosfery popioły mogłyby przysłonić Słońce nawet na 2-3 miesiące, a tym samym spowodować obniżenie się temperatur w różnych regionach świata.
Podczas erupcji w oka mgnieniu wyparowałyby 2 miliardy ton wody z Jeziora Niebiańskiego, co mogłoby spowodować wypiętrzenie się olbrzymich chmur burzowych, które niosłyby potężne ulewy i wyładowania elektryczne.
Na ludzi spadłby deszcz przemieszany w gęstym popiołem powodując skażenie ujęć wody pitnej, gleby i doprowadzając do upadku rolnictwa. Pektu-san jest obecnie najpoważniejszym zagrożeniem ze strony najbardziej eksplozywnych wulkanów na świecie, o wiele większym niż kaldera Yellowstone.