http://cdn.theatlant...eracy_large.jpg
Według oficjalnych statystyk w Polsce nie ma analfabetów. Czyta i pisze ponad 95% Polaków powyżej 15 roku życia. To pozornie dobra, choć skrajnie przekłamana, wiadomość. Rzecz w tym, że potoczne rozumienie pojęcia analfabetyzmu ma korzenie w definicji sprzed ponad dwóch tysięcy lat i jest zdecydowanie przeterminowane.
Spory o definicję
Polskiej nazwie „alfabetyzm” odpowiada angielska – „literacy”. Termin pochodzi od łacińskiego - „litteratus” i oznacza osobę wykształconą. W czasach Cesarstwa Rzymskiego (w 1 wieku n.e.) wykształcenie oznaczało umiejętność czytania i pisania po łacinie. Tak rozumiana piśmienność decydowała o kształcie wykształcenia aż do końca średniowiecza. Z rozwojem edukacji i kultur narodowych narodził się „alfabetyzm” rozumiany jako czytanie i pisanie w języku ojczystym.
Rzymska definicja, z niewielkimi modyfikacjami, obowiązywała aż do 1950 roku, kiedy to dzięki staraniom UNESCO, dodano do zestawu umiejętności podstawowych działania matematyczne i rozpoczęto ogólnoświatową dyskusję nad tym, co piśmienność oznacza we współczesności.
Ostatecznie w 2000 roku UNESCO ogłosiło nową, zmienioną definicję: „Alfabetyzm (literacy) oznacza [nie]zdolność do rozpoznawania, rozumienia, kreowania, analizowania, obliczania i praktycznego użycia tekstów / materiałów i danych, pisanych i drukowanych o różnym charakterze.”
Niestety, ogłoszenie nowej definicji nie zakończyło sporów o nazwanie i opisanie umiejętności, które gwarantują „piśmienność” i przystosowanie społeczne w XXI wieku.
Wykształceni analfabeci
Kiedy UNESCO z dumą prezentowało nową definicję człowieka wykształconego, świat miał dopiero wejść w ostatnią, najintensywniejszą fazę rewolucji naukowo-technicznej.
W 2002 roku zaledwie 19% populacji naszego globu miało telefony komórkowe (1 174 miliona). Z Internetu korzystało zaledwie 631 milionów (10% populacji).
Pod koniec 2011 roku z telefonów komórkowych korzystało już 6 miliardów mieszkańców ziemi. Dostępem do Internetu cieszyło się ponad 2,3 miliarda. Pod koniec 2011 roku społeczność Facebooka była trzecim co do wielkości „państwem” świata, tuż za Chinami i Indiami.
Paradoksalnie łatwość dostępu do sieci i jej nieograniczonych zasobów wiedzy stała się jedną z głównych przyczyn specyficznego uwstecznienia w zakresie alfabetyzacji. Współcześni „analfabeci”, często z dyplomem wyższej uczelni, nie potrafią sprostać wymogom kompetencyjnym XXI wieku. W nowej, postindustrialnej rzeczywistości nie wystarczy już po prostu znać alfabet, umieć czytać i pisać. To stanowczo za mało.
Czytanie tekstów i wyszukiwanie danych w sieci skrajnie różni się od „tradycyjnej” pracy z książką. Zasoby sieci są ze sobą połączone milionami linków i odsyłaczy. Prowadzenie badań i zdobywanie informacji stało się proste, szybkie i dostępne jak nigdy wcześniej w historii. I tu pojawia się problem.
W czasach wiedzy czerpanej z książek mieliśmy do czynienia z tzw. kanonem wiedzy. Był to żelazny zestaw informacji, które powinien posiąść każdy, kto aspirował do bycia wykształconym. Niestety, to już przeszłość. Ludzkość jak do tej pory wygenerowała niewyobrażalne ilości wiedzy i danych. Nie ma człowieka, który ten zasób zrozumie i przyswoi. Współczesny piśmienny nie musi znać kanonu. Musi wiedzieć – jak i gdzie zdobyć, a przede wszystkim jak zweryfikować prawdziwość i analizować dostępne dane.
Brak umiejętności rozumienia tekstów pisanych i ich krytycznej analizy to jeden z podstawowych wyznaczników współczesnego analfabetyzmu.
Osoba dotknięta tzw. analfabetyzmem funkcjonalnym umie czytać i pisać. Jednak pozbawiona umiejętności krytycznego i analitycznego rozumienia przekazów pozostaje zamknięta w ograniczonym kręgu własnych, sztywnych przekonań i punktów widzenia. Pozostaje niezdolna do zmiany sposobu postrzegania i rozumienia otaczającego świata.
Analfabeci funkcjonalni to również osoby które nie potrafią rozliczyć podatków, poprawnie wypełnić urzędowych druków i formularzy. Współczesny analfabeta ma kłopot z czytaniem rozkładów jazdy i lotów. Nie rozumie map pogody i instrukcji obsługi. Nie umie czytać i przygotowywać wykresów, diagramów i infografik. Nie rozumie czym jest prywatność i dobry wizerunek w sieci.
Ze wszystkich badań i dyskusji toczących się wokół współczesnego analfabetyzmu wyłania się prosty wniosek. W XXI wieku, analfabetyzm oznacza po prostu niezdolność do sprawnego funkcjonowania w świecie bez granic, sztywnych zasobów wiedzy i schematów postępowania.
Czy jesteśmy analfabetami?
Wybaczcie, drodzy Czytelnicy, że nie poprawię Wam samopoczucia. Uważam, że jesteśmy analfabetami. Uściślę i dodam – jesteśmy analfabetami zawsze kiedy:
• Czytamy mniej niż siedem książek rocznie. (*)
• Nie znamy żadnego języka obcego.
• Nie umiemy pisać precyzyjnych, zwięzłych maili, raportów, sprawozdań.
• Zamiast merytorycznych dyskusji głosimy wywody pełne agresji i osobistych wycieczek.
• Nie wiemy jak kulturalnie i merytorycznie komentować teksty i wypowiedzi.
• Nie rozumiemy tekstów pisanych. Zamiast rzetelnej analizy i wyciągania wniosków prowadzimy pseudo-interpretacje, podszyte nieśmiertelnym „bo mnie się tak wydaje”.
Na podstawie raportu BN i TNS Polska "Społeczny zasięg książki w Polsce w 2012r"
(*) Autorzy Raportu BN i TNS Polska „Społeczny zasięg książki w Polsce w 2012r” przyjęli, że ilościową miarą bycia „rzeczywistym” czytelnikiem (w odróżnieniu od czytelników „sporadycznych”) jest deklaracja przeczytania siedmiu lub więcej książek w ciągu roku. Tekst źródłowy - http://www.bn.org.pl.../1362741578.pdf
Użytkownik Nick edytował ten post 28.08.2017 - 18:17