Swoją drogą, co do komunikacji. Skoro chcą się z nami skomunikować, to czemu nie użyli naszych technologii?
Zadałem właśnie takie pytanie, ale za pomocą przykładów.
Byłoby prościej, pomijając wszelkie konsekwencje takiego kontaktu.
Bingo. A co do konsekwencji, to być może zaliczam się do tego znikomego procentu ludzkiej społeczności ( mam nadzieję, że nie jestem odosobniony ) po którym to spływa, jak wizyta obcokrajowca.
Mam własne ukierunkowania i świadomość bycia w danym miejscu. W danej chwili. Nie postrzegam otoczenia z perspektywy własnej wyjątkowości. Moja wyjątkowość to sam fakt bycia człowiekiem ( dalej tego nie będę tutaj rozwijał ). To zaś upoważnia mnie do akceptacji otoczenia takim jakie jest. Jakie by nie było. Są najprościej mówiąc wyższe wartości i cele.
Możliwe, że nie mogą jej użyć albo oczekują, że to my znajdziemy sposób (bardziej sensowny).
Czyli na przykład taki jak wygniatanie zboża?
Jeśli tak, to odłóżmy na najwyższą półkę w najwyższym z możliwych miejsc pomysły na kontakty ze wszystkim co kryje się pod pojęciem „kontaktu” stricte.
Poczekam spokojnie na rozwój sytuacji i przyznam szczerze, że w takich momentach jak ten, życzyłbym sobie i innym by to się jednak wydarzyło. W bajecznym stylu. Bo lądowania na trawniku, przed białym, czy jakimkolwiek innym domu, najnormalniej w świecie sobie nie wyobrażam.
Powrócę jeszcze do jednego wątku w temacie głównym. Chodzi mianowicie o chęć pomocy. Podobno ludzkość nie jest gotowa o nią poprosić, bo najnormalniej w świecie nie wie jakiej pomocy potrzebuje. W mojej ocenie obserwacja obcych jest gapieniem się w wyłączony telewizor albo, co jest bardziej prawdopodobne, ta obserwacja to wkręt. Nie ma chyba człowieka, który by czegoś nie chciał. A o co może prosić cała ludzkość? Wychodzi na to, że w ocenie obcych jesteśmy doskonali na miarę naszego rozwoju intelektualnego. Doskonale sobie radzimy w każdej dziedzinie, wycinając się nawzajem w wojnach jednocześnie rozmnażając się na potęgę. Wspaniale idzie nam budowa „muru” pomiędzy społecznością konsumpcyjną i głodującym III światem. Jesteśmy kompatybilni w 100% z naturą. Spektakularnie współtworzymy genialne projekty służące poprawie bytu całego rodzaju ludzkiego, całej faunie i florze. Jednym głosem i wspólnymi siłami przygotowujemy się do tworzenia nowego gatunku ludzkiego. Niezniszczalnego, nieśmiertelnego, gotowego na podbój kosmosu.
Kiedy więc dorośniemy/dojrzejemy do proszenia o pomoc? Brzmi to niewiarygodnie. Zresztą jak cała reszta. Według mnie już samo odczytywanie odpowiedzi na pytania z kręgów jest wielce improwizowane. Może jest tak, że czegoś nie zrozumiałem. A może jest tak, że właśnie zrozumiałem wszystko.
Nie chcę odbierać nikomu nadziei i wiary, bo sam je cenię, lecz w świetle znanych mi faktów wątpię w to wszystko. A autorytet Filipova nie jest żadnym gwarantem. Nie takich wielkich mieliśmy. Nie takich.
Jak pisałem wyżej. Poczekam. A co mi tam. Życie to ciągłe czekanie...dla jednych na śmierć, dla innych na... życie.