Skocz do zawartości


Zdjęcie

30 lesbijek zostało zapłodnionych nasieniem


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
72 odpowiedzi w tym temacie

#46

Trajan.
  • Postów: 358
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

@Qliphoth
Dzieci należy oddawać na wychowanie osobom, które się do tego nadają. Niedobrze jeśli dziecko jest w domu dziecka, ale skoro tak to należy mu zapewnić jakąś "dobrą" alternatywę. Dobrą, a nie co najwyżej średnią w postaci zakrojonego na wielka skalę eksperymentu z zakresu inżynierii społecznej jakim są adopcje homo.
Co można robić?
Należy dofinansowywać i realnie wspierać tzw. rodzinne domy dziecka, a przede wszystkim zachęcać do ich zakładania. Należy zracjonalizować procedury adopcyjne, żeby nie dochodziło do takich sytuacji jak oddane od razu po porodzie dziecko, na które od dłuższego czasu czekali konkretni rodzice i które trafiło do nich dopiero po roku jak komuś zechciało się podpisać odpowiednie papierki. Są realne możliwości ułatwienia życia dzieciom z domów dziecka, świadczy choćby ilość rodzin czekających na to, żeby pozwolono im adoptować dziecko. O tym nikt nie mówi, nikt nie zamierza reformować i usprawniać tego systemu, zamiast tego mówi się tylko o homo adopcji.
  • 0

#47

Qliffot.
  • Postów: 208
  • Tematów: 5
  • Płeć:Nieokreślona
  • Artykułów: 1
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Trajanie, piszesz wciąż to samo, jak gdybyś był na szerzenie tych opinii "zaprogramowany". Wciąż te same argumenty - jak nie z lewej, to z prawej. O możliwości przyspieszenia procedur adopcyjnych już się wypowiedziałem - jak najbardziej zgadzam się ze słusznością wprowadzenia w życie tego rodzaju reform. I jeśli miałoby to zmniejszyć liczbę mieszkańców sierocińców - wspaniale.

Z punktu widzenia biologiczno-psychologicznego należałoby wprowadzić pewną dyskryminację par homoseksualnych na gruncie ich niezdatności do ukształtowania w dziecku pełni właściwych wzorców, jednakowoż czy zalecane przez ciebie "rodzinne domy dziecka" są bardziej odpowiednim wyjściem? - Śmiem wątpić. Primo - bo potencjalny opiekun dziesięciorga dzieci nie jest zwyczajnie w stanie zwrócić na wszystkie pociechy jednakowej i odpowiedniej ilości uwagi, mogą następować pewne zaniedbania etc. Dlatego osobiście byłbym zwolennikiem ograniczania liczby adoptowanych dzieci do góra 3-5 - bojkotu następnych wniosków rodziców opiekujących się większą już ich ilością. Secundo - ze względu na kwestie finansowe; więcej dzieci otrzymuje stosunkowo mniejszą ilość pieniędzy na rozwój swoich potrzeb, zainteresowań, czesne dla szkół z kieszeni ich opiekunów poza zwykłą wspomogą socjalną. Czy mieszkanie z piątką obcych Tobie rówieśników jest dla Ciebie lepszą alternatywą od bycia jedynakiem u pary "homo"? Czemu nie odniesiesz się do argumentów prezentowanych przeze mnie, do porównania możliwości finansowych itp.?

Żeby nie było całkowitego offtopa: co sądzicie o jawności nazwisk mężczyzn oddających nasienie, możliwości wglądu w to kobiet poddających się badaniom in vitro oraz powstającym w ten sposób dzieciom? Taki biologiczny ojciec mógłby podpisać pisemne oświadczenie, iż nie wyraża zgody na kontakt z potencjalnym potomstwem, a nazwisko i np. zdjęcie pozwoliłoby uzyskać pewność, że ojciec dwojga partnerów urodzonych w omawiany sposób nie jest tym samym człowiekiem...

Aha, kilka lat temu czytałem w "Wiedzy i życiu", iż z powodu m.in. postępującej niepłodności wskutek oddziaływania nowoczesnych technologii typu laptopy czy telefony komórkowe, a także wprowadzania sterylizacji jako formy antykoncepcji, zamyślano się wprowadzić obowiązkowy bank spermy dla wszystkich mężczyzn na całym świecie. Kiedy wraz z partnerkami podejmowano by decyzję o powiększeniu rodziny, kobieta taka poddawałaby się po prostu zapłodnieniu in vitro. Gdyby nastąpiła powszechna sterylizacja mężczyzn, nie miałyby więcej miejsca również przypadki "osiedlowych ogierów", o których była w tym temacie mowa :-)
  • 0

#48

Trajan.
  • Postów: 358
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

@Qliphoth
Piszę wciąż to samo, żeby utrzymać spójność wypowiedzi, czasem nie da się uniknąć powtórzeń.
I. Adopcja homo
Możliwe, że dziecko adoptowane przez homoseksualistów byłoby nazwijmy to umownie "odpowiednio finansowane". Możliwe nawet, że cieszyłoby się z zabawek, wyjazdów itd. Ale to nie zmienia tego o czym wciąż piszę - homoseksualiści nie są w stanie przeprowadzić prawidłowej socjalizacji pierwotnej.
Co z tego, że dziecko bawiłoby się świetnie, skoro celem przysposobienia nie jest nie jego dobre samopoczucie samo w sobie, a wychowanie go i przygotowanie do życia w społeczeństwie.

Państwo w momencie gdy oddaje dziecko w adopcję podejmuje decyzję, która zaważy na całym jego życiu. Dlatego musi to być decyzja przemyślana i odpowiedzialna. Tu nie ma miejsca na eksperymenty, decyzja musi być dobra, nie średnia, nie "może będzie dobrze", decyzja musi być dobra.

W pewnym momencie okaże się, że adopcje homo kończą się nie za dobrze i co wtedy? Co powie nam ustawodawca, który na to pozwolił? "Sorry, nie udało się"??

Oddanie dziecka homoseksualistom byłoby decyzją nieodpowiedzialną z powodów o jakich pisałem. W związku z czym należy szukać innych rozwiązań o jakich już też pisałem (nie chcę się znowu powtarzać :) ). I te rozwiązania konsekwentnie wdrażać.
Nie może być tak, że z jednego patologicznego środowiska jakim jest dom dziecka oddajemy dziecko do innego patologicznego środowiska. Państwo skoro wzięło na siebie odpowiedzialność za dzieci pozbawione rodziców nie może oddawać dziecka w ręce niepewne na zasadzie "mniejszej patologii", jest to dysponowanie osobą ludzką, która sama nie jest w stanie swoim losem pokierować i tak jak pisałem tu nie ma miejsca na eksperymenty. Nie można mu świadomie paprać życia poprzez skierowanie z premedytacją do miejsca o którym wiemy, że nie jest dla niego właściwe i o którym wiemy, że spędzi tam kawał swojego życia i tam zostanie ukształtowany jego dalszy los. Jeżeli już komuś oddajemy dziecko na stałe po to, żeby ten ktoś je wychował, to rozwiązanie musi być dobre, inaczej świadomie krzywdzimy takie dziecko.
II. Rodzinne domy dziecka
Obecnie "limit" dzieci przyjętych do rodzinnego domu dziecka wynosi od 4 do 8. I to jest w miarę sensowne rozwiązanie. Warunki w jakich przebywa dziecko nie są może idealne, ale uzyskuje możliwość wychowywania się w normalnej rodzinie, czerpanie normalnych wzorców i odpowiedni wikt i opierunek. Tłok jaki panuje w takich rodzinach jest do pewnego stopnia porównywalny z rodzinami wielodzietnymi, w których wychowanie przebiega w sposób prawidłowy (z reguły lepszy niż w przypadku np. jedynaków pozbawionych kontaktu i odpowiedzialności za rodzeństwo). Dzieci często są w różnym wieku i nie każde potrzebuje takiej samej ilości uwagi, a podobnie jak w rodzinach wielodzietnych takie dzieci dbają o siebie nawzajem. Nie ma więc powodu, żeby przypuszczać, że dojdzie tu do jakiegoś zaniedbania. W każdym razie taka placówka daje dziecku szansę na normalna socjalizację, na poznanie normalnych relacji międzyludzkich, na nauczenie się roli normalnego mężczyzny/kobiety, ojca/matki. Kolejna kwestia - o ile dobrze pamiętam, to wychowanek nie musi opuszczać rodzinnego domu dziecka po ukończeniu 18 roku życia.

co sądzicie o jawności nazwisk mężczyzn oddających nasienie, możliwości wglądu w to kobiet poddających się badaniom in vitro oraz powstającym w ten sposób dzieciom?

Jak wynika m.in. z artykułu będącego przyczynkiem do całej tej dyskusji dawcy nasienia unikają jak ognia podawania swojej tożsamości i możliwości ich identyfikacji w przyszłości. Wprowadzenia takiego obowiązku ograniczyło liczbę dawców.
  • 0

#49

Qliffot.
  • Postów: 208
  • Tematów: 5
  • Płeć:Nieokreślona
  • Artykułów: 1
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Trajanie, piszesz:

Warunki w jakich przebywa dziecko nie są może idealne.


No i pięknie. Dla Ciebie bardziej normalne od bycia jedynakiem dwóch ojców jest przymus życia z siedmiorgiem obcych Tobie rówieśników. - OK, Twój wybór, ale chyba nie każdy, w miarę możliwości, byłby skłonny podjąć się tego samego. Piszesz o wychowaniu dzieci przez pary homoseksualne, jak o jakimś eksperymencie, czymś niezwykłym, po czym nie wiadomo czego w przyszłości oczekiwać. A to IMO błąd. Spójrz na mój przykład wychowania przez kobiety: babcię i matkę chrzestną. Twoje "patologiczne wzorce zachowań" są rzeczywiste, ale nie tak groźne, jak starasz się je przedstawiać. I sam przyznajesz, że Twoje wyjście również nie jest pozbawione niedociągnięć. Kierujesz się summa summarum własnymi wnioskami, odczuciami - to dla mnie taką samą patologią jest mieszkanie z siedmiorgiem młodszych dzieci z którymi nie chciałbym mieć niczego wspólnego i w praktyce - załóżmy - poza wspólnym domem niczego takiego nie miałbym. I co? Winien bym był się nimi jeszcze zajmować? Dbać o nie? Przychodzić po nie do szkoły, pomagać w lekcjach? - Arigatou gozaimasu :-/

Wychowanie przez pary homoseksualne, odpowiednio ukierunkowane - w żadnym razie nie na szerzenie homoseksualnej propagandy! - może moim zdaniem przygotować dziecko do życia w społeczeństwie w takim samym stopniu jak pary hetero. Śmiem twierdzić nawet, iż lepiej niż przez pary, które podejmują się utworzenia tych Twoich "rodzinnych domów dziecka". Wszak sam przyznałeś mi rację, iż w takich domowych sierocińcach "rodzice" nie mogą poświęcić wszystkim dzieciom takiej samej uwagi, te zaś zajmują się więc sobą same, co w praktyce nie zmienia znacząco ich sytuacji. Nie ma dzieciństwa, nie ma zwykłego infantylizmu, "niewinności" - jest odpowiedzialność i próba ucieczki poprzez używki etc. i nihilizm, równy temu, o którego szerzeniu się pisałeś w "Pokoju Opinii".

Jak wynika m.in. z artykułu będącego przyczynkiem do całej tej dyskusji dawcy nasienia unikają jak ognia podawania swojej tożsamości i możliwości ich identyfikacji w przyszłości. Wprowadzenia takiego obowiązku ograniczyło liczbę dawców.


Doszedłem do takich samych wniosków :-) Tyle tylko, że chyba Ty i ludzie o podobnych do Twoich poglądach byliby z tego raczej zadowoleni, nie? A jak zapatrujesz się na in vitro w przypadku walki z niepłodnością itp.?
  • 0

#50

judas666.
  • Postów: 1468
  • Tematów: 12
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Tak się zastanawiam, skoro homoseksualizm jest w genach, to może gdyby homoseksualiści nie byli przymuszani do znajdywania sobie żon i przekazywania genów, to byśmy teraz nie mieli tematu.

Trajan, nie napisałeś mi nic czego bym nie wiedział. Ale nie ma sensu żebym "walczył", bo po co? Dla przedłużenia gatunku? Jedynym sensem ludzkiego istnienia jest przedłużenie gatunku, ale w naszych czasach z naszym rozwojem techniki ten sens przestał istnieć. Żyjemy po 70-80 lat, nie mamy naturalnych wrogów poza nami samymi, jest nas coraz więcej, coraz bardziej niszczymy środowisko, jest coraz mniej miejsca. Natura nie potrafi sobie z ta choroba zwaną ludzkością poradzić. My jesteśmy naszą zagładą. Ale ja mam to gdzieś, bo nic się nie stanie za mojego życia.

Rozumiem, że nikt mi nigdy nie poda definicji normalności. Bo normalność narzucamy sobie sami. Także mówienie, że coś jest nienormalne jest normalnie nienormalne.
  • 0

#51

Qliffot.
  • Postów: 208
  • Tematów: 5
  • Płeć:Nieokreślona
  • Artykułów: 1
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Judas, w przypadku homoseksualizmu stawiam znak równości między normalnością a naturalnością. Homoseksualizm, mimo że pojawia się również u innych gatunków zwierząt, jest jedynie formą dewiacji będącą w mniejszości do innej, ustanowionej i istotnej na drodze ewolucji dla bagatelizowanego przez Ciebie przetrwania gatunku. Racja, w dzisiejszych czasach jest ono właściwie niepotrzebne, ale nie zmienia to podstaw, fundamentów, na których na przestrzeni dziejów się takie a nie inne zachowania ukształtowały. Nie twierdzę, iż homoseksualizm jest nienaturalny sam w sobie, gdyż jako dewiacja, błąd, który pojawił się w naturze i jako taki - w teoretycznym algorytmie założeń i praw Wszechświata - jest możliwy, zdarza się, a więc można przyjąć go jako teoretycznie "normalny" w "marginesie błędu". Nie zmienia to jego istoty jako wypaczenia, pomyłki i w sensie głównym - dlaczego istniejemy, czemu trwa życie etc. - jest to nienormalne, gdyż bezcelowe, do niczego (w tym przypadku do przetrwania) nie prowadzące, nierozwijające, ślepe.

Właściwie nie piszę niczego odkrywczego. Oczywiście, iż definicje narzucamy sobie sami, ale część z nich wypływa z jakiejś obserwacji oraz próby zrozumienia świata i rządzących nim praw. Do takich należy nazywanie "normalnymi" zachowań częściej pojawiających się w przyrodzie, a dewiacjami - takimi, które są jakimś "błędem", "pomyłką" podczas powtarzania się tamtych najczęstszych. Wydaje się wręcz oczywiste, że kopulacja zachodzić może bez świadomości, a więc można założyć, że jeśli nieświadomie - jak teraz z udziałem jaźni - większość łączyłaby się w pary heteroseksualne, takie działanie wydawałoby się "właściwe", byłyby więc, jako dominujące, najczęstsze - normalne. Błędem, przypadkiem, pomyłką, skrzywieniem byłoby wtedy łączenie się w pary homo. Ale to, że coś jest formą dewiacyjną nie oznacza jeszcze, że jest to z punktu widzenia innego niż ten naukowy, stricte-biologiczny, coś "złego", co należy szykanować, próbować zmieniać, ratować czy niszczyć. Jako "błąd", który "wystąpił", dane zjawisko jest przecież czymś możliwym, a więc również naturalnym, tak samo jak każdy inny błąd czy niedopatrzenie. Jako takie zasługuje na taką samą tolerancję i prawa, przywileje w społecznościach je posiadających jak zachowania częstsze, normatywne. Taka przypadkowa dewiacja nie jest lepsza ani gorsza z żadnego innego punktu widzenia niż ten biologiczny. Poza jej przypadkowością i niepotrzebnością warta jest takiego samego szacunku, takiego samego respektowaniea jeśli nie przyczynia się do żadnych negatywnych oddziaływań, nie czyni nikomu krzywdy. I taki Trajan stara się wykazać, że homoseksualizm takie negatywne oddziaływanie niesie. W moim mniemaniu w naturze tak nie jest. Co innego w polityce, gdzie następują tak dalece idące wypaczenia pokroju obowiązku uczenia dzieci homoseksualnej propagandy, iż piętnowanie ich zasługuje na pochwałę.

Wydaje mi się, że ludziom chyba trudno się w temacie homoseksualizmu wyważyć, wysilić na jakiś większy obiektywizm. Albo w jedną stronę, albo w drugą, a przegięcie w każdą jest czymś niewłaściwym. Żeby tylko tak łatwo było złapać równowagę, zrozumieć, co oznacza równouprawnienie etc...
  • 0

#52

Trajan.
  • Postów: 358
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Spójrz na mój przykład wychowania przez kobiety: babcię i matkę chrzestną.

Sorry, ale nie wmówisz mi, że Twoja babcia i matka chrzestna były parą lesbijską. :) Nie wmówisz mi też, że nie dostrzegasz różnicy pomiędzy babcią i matką chrzęsną a parą lesbijek i wzorcami jakie przekazują.

dla mnie taką samą patologią jest mieszkanie z siedmiorgiem młodszych dzieci z którymi nie chciałbym mieć niczego wspólnego i w praktyce - załóżmy - poza wspólnym domem niczego takiego nie miałbym

Dzieci w rodzinnych domach dziecka mają tworzyć rodzeństwo. Na tym polega różnica, to nie ma być "bidul" w którym się nawzajem terroryzują itd, mają tworzyć rodzinę. Uważasz rodziny wielodzietne za patologiczne?

Dla Ciebie bardziej normalne od bycia jedynakiem dwóch ojców jest przymus życia z siedmiorgiem obcych Tobie rówieśników. - OK, Twój wybór, ale chyba nie każdy, w miarę możliwości, byłby skłonny podjąć się tego samego.

Nie mówimy o tym co kto lubi, tylko o tym jakie rozwiązanie systemowe ma przyjąć państwo. Tu nie ma nic do rzeczy co się komu podoba, rozważamy jaki scenariusz jest dla rozwoju dziecka najbardziej korzystny.
Jeżeli dziecku będzie się bardzo podobać u homo, ale skończy jako zmanierowany homoseksualista, to z punktu widzenia państwa i społeczeństwa jest to po prostu porażka na całej linii.
Mówiąc najbrutalniej - w tej sytuacji nikogo nie powinno obchodzić czego dziecko chce - państwo ma podjąć odpowiedzialną decyzję dot. jego wychowania i żadne lubię/nie lubię nie może tu mieć nic do rzeczy.

I co? Winien bym był się nimi jeszcze zajmować? Dbać o nie? Przychodzić po nie do szkoły, pomagać w lekcjach?

Eeeee... O_o Sorry, pewnie źle Cię zrozumiałem, ale to zdanie trąca socjopatią. Na tym między innymi polega rodzina, że jej członkowie dbają o siebie i sobie pomagają. Rodzina zastępcza czy rodzinny dom dziecka to nie mają być darmowe sypialnie i stołówki dla sierot, do których one przychodzą warcząc na siebie. One maja tam znaleźć rodzinę i samemu uczestniczyć w jej budowaniu.

Wychowanie przez pary homoseksualne, odpowiednio ukierunkowane

Czytałeś kiedyś wypowiedzi homoseksualistów? Uczestniczyłem kiedyś w dyskusji z takimi osobami, na zarzut, że mogą wychować dziecko na homoseksualistę odpowiadali, że to przecież nic nie szkodzi...
Oni nie mogą niczego "odpowiednio kierunkować". Wychowanie i socjalizacja polega m.in. na tym, że dziecko obserwuje postawy, zachowania i życie rodziców i czerpie z nich wzór. Jak mają odpowiednio kierunkować wychowanie? Nie pokazywać się dzieciom na oczy? :)

Śmiem twierdzić nawet, iż lepiej niż przez pary, które podejmują się utworzenia tych Twoich "rodzinnych domów dziecka". Wszak sam przyznałeś mi rację, iż w takich domowych sierocińcach "rodzice" nie mogą poświęcić wszystkim dzieciom takiej samej uwagi, te zaś zajmują się więc sobą same, co w praktyce nie zmienia znacząco ich sytuacji.

Skąd czerpiesz takie informacje? Twoje wyobrażenia są naprawdę osobliwe. Widziałeś kiedyś w ogóle rodzinę wielodzietną?
Rodzinne domy dziecka organizują często małżeństwa z odchowanymi własnymi dziećmi, z doświadczaniem itd. Dzieci jakimi się zajmują są w różnym wieku, dwulatkowi poświęcają oczywiście więcej uwagi, niż piętnastolatkowi. Tak samo jak w każdej innej rodzinie. Rodzeństwo nie jest "pozostawione same sobie", ale potrafi o siebie dbać. Rozumiesz różnicę? To znaczy, że pomagają rodzicom w prowadzeniu domu, pilnowaniu najmłodszych, wszystkim tym co robi się w domu. Tak jak w rodzinach wielodzietnych.
Jeżeli piszesz, że rodzinny dom dziecka nie poprawia sytuacji dzieciaka z domu dziecka, to wybacz, ale najwyraźniej nie masz pojęcia o czym piszesz. Dom dziecka jest miejscem gdzie sieroty pod opieką mogą spać i jeść, a rodzinny dom dziecka jest dużą rodziną zastępczą, z relacjami rodzinnymi, z normalnym procesem wychowania i socjalizacji. Różnica jest gigantyczna.

A jak zapatrujesz się na in vitro w przypadku walki z niepłodnością itp.?

In vitro "leży" z powodu uśmiercania zarodków. Ale to nie jest temat naszej dyskusji.
  • 0

#53

Qliffot.
  • Postów: 208
  • Tematów: 5
  • Płeć:Nieokreślona
  • Artykułów: 1
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Na wstępie chciałbym przeprosić, że odpowiadam dopiero dzisiaj. Wczoraj wieczorem dwukrotnie zabierałem się do polemiki, niestety obie próby okazały się nieudanymi ze względu na zmęczenie umysłu. Pomyślałem tedy, iż lepiej dać sobie spokój i napisać odpowiedź kiedy indziej, następnego dnia ze świeżym już umysłem. Oto piszę więc teraz.

Sorry, ale nie wmówisz mi, że Twoja babcia i matka chrzestna były parą lesbijską. :) Nie wmówisz mi też, że nie dostrzegasz różnicy pomiędzy babcią i matką chrzęsną a parą lesbijek i wzorcami jakie przekazują.


Nie staram się Ci tego wmówić :-) Oczywiście, że babcia i matka chrzestna nie były lesbijkami, dla wyjaśnienia - była to matka z córką; matka chrzestna to siostra mojej mamy. Chyba zaczynam domyślać się, jakie wzorce zachowań degustują Cię tak bardzo w związkach homoseksualnych: czy nie chodzi Ci czasem o sferę uczuciową, seksualną takiego homoseksualnego związku? Pocałunki, trzymanie się za dłonie etc.? Jeśli tak, chyba nie ma sensu więcej na tym tle dyskutować, gdyż wydaje mi się, że w wypadku racji moich domysłów sugerujesz się przede wszystkim własnymi odczuciami, "ograniczeniem emocjonalnym" czy "właściwą, naturalną estetyką". Twoja domniemana na razie (jeśli przez "niewłaściwe wzorce" w wychowaniu dzieci przez pary gejów i lesbijek rozumiesz coś innego, proszę, sprostuj) stronniczość jest tutaj o tyle niewłaściwa, iż, jak sam piszesz kilka wersów niżej:

Nie mówimy o tym co kto lubi, tylko o tym jakie rozwiązanie systemowe ma przyjąć państwo. Tu nie ma nic do rzeczy co się komu podoba, rozważamy jaki scenariusz jest dla rozwoju dziecka najbardziej korzystny (...) Mówiąc najbrutalniej - w tej sytuacji nikogo nie powinno obchodzić czego dziecko chce - państwo ma podjąć odpowiedzialną decyzję dot. jego wychowania i żadne lubię/nie lubię nie może tu mieć nic do rzeczy.


No, właśnie. Doszukałem się w Twoich słowach pewnej sprzeczności. Z jednej strony dobro dziecka, wychowanie go na obywatela przyzwoitego względem prawa, kodeksów, choćby moralnych nawet wbrew woli samego podmiotu; z drugiej - decyzja o zakazaniu szerzenia "takich" wzorców postępowania. Uważasz, że cenzura byłaby właściwa? Nie dopuszczać do dziecka prawdy o istnieniu "kochających inaczej"? To może tak samo nakażmy wychowywać dzieci w jednej słusznej religii bez informacji o innych lub jedynie z takimi danymi, które przedstawiają alternatywy w odpowiednim świetle propagandy oczerniania i wypaczania ich idei? Najlepiej weźmy przykład z Izraelczyków z tamtego sławnego zdjęcia, na którym uczą swe pociechy szczerości w dawaniu prezentów - bomb ich palestyńskim rówieśnikom. Wkładajmy w ręce dzieci kamienie, noże, niech nie uczą się na naszych błędach, niech nie będą od nas mądrzejsze, a jedynie tak samo głupie, pyszne, zacofane albo - najlepiej - jeszcze od nas gorsze.

Czy uważasz, że nie należy uczyć dzieci tolerancji, otwartości, prawdy? Że należy przedstawiać im prawdę tak, jak my ją postrzegamy zamiast jedynie wskazywać drogę i możliwości, ścieżki, pozwalając im na dokonanie samodzielnego wyboru, zgodnego z ich własną naturą? W takim razie moim zdaniem nie różnisz się znacząco od potępianych przez Ciebie, wojujących "kochających inaczej".

Zgadzam się, iż pozwolenie na adopcję to ze strony odpowiednich organów rządu wielka odpowiedzialność i nie powinno się kierować tutaj własnymi sympatiami bądź antypatiami, a mieć na względzie przede wszystkim dobro dziecka, jego przyszłość. Ale po prostu inaczej zapatrujemy się na pewne kwestie, inaczej rozumiemy takie same, znane przez nas konsekwencje hipotetycznego w Polsce jeszcze wychowywania dzieci przez pary homo.

Właściwie nie pragnąłbym, żeby ludzie o poglądach podobnych Twoim mieli na to jakiś wpływ, co jest chyba tak samo naturalne w Twoim przypadku - wolałbyś pewnie, żeby zwolennicy homoseksualizmu zostali pozbawieni możliwości wpływania na decyzje rządu, najlepiej pozbawieni wolności lub spaleni na stosie, nie? :-) Jednak ja staram się spojrzeć na to z punktu widzenia takiego dziecka i - jak mogłeś już wywnioskować - stokrotnie wolałbym być jedynakiem przygarniętym przez parę gejów, niż cisnąć się z siódemką obcych mi dzieciaków w jednym domu.

Na tym między innymi polega rodzina, że jej członkowie dbają o siebie i sobie pomagają (...) maja tam znaleźć rodzinę i samemu uczestniczyć w jej budowaniu.



Tak, ale czy myślisz, że tworzenie rodziny jest proste? I to jeszcze z obcymi, młodszymi od Ciebie dziećmi z którymi wcale nie możesz nawiązać kontaktu; o których sama myśl wywołuje u Ciebie mdłości? czy potrafisz wyobrazić sobie dramat dziecka w sierocińcu albo w takim "rodzinnym domu dziecka"? Trud, z jakim przychodzi klimatyzacja w nowym domu, w przypadku występowania stada takiego "rodzeństwa" jest moim zdaniem jeszcze większy niż w takim, gdzie jest się jedynym lub jednym z dwojga-trojga dzieci, gdzie łatwiej i szybciej nawiązuje się nić kontaktu, bliskości choćby dlatego, że jest się zmuszonym do integracji z mniejszą liczbą osób.

Piszesz o zachowaniach, jakie występować mają w rodzinach wielodzietnych, podziale obowiązków itp. A kiedy czas na naukę? Czy tacy rodzice zastępczy mogą dopilnować, czy wszyscy ich wychowankowie przygotowali się do szkoły, zaszczepić odpowiednie wzorce uczenia się, czytania książek? Gdzie wspólne dyskusje, kreowanie postawy aktywnego działacza społecznego? Sam wspominasz o wykazywaniu wzorców poprzez wzajemny kontakt, branie z rodziców przykładu. Kiedy rodziców nie ma lub nie mają czasu, taki dzieciak jest zmuszony na czerpanie wzoru ze środowiska, od rówieśników, a jeśli inne dzieci są równie "skrzywione" (bo kto miał z kolei im cokolwiek wytłumaczyć?), nic dobrego z tego wyjść nie może. Samodzielność - tak, ale rodzice - obojętnie, biologiczni czy zastępczy - powinni z dzieckiem rozmawiać, wywierać jakiś wpływ na jego rozwój emocjonalny. Takiego 10-13 latka nie zresocjalizujesz, każąc mu tworzyć rodzinę z dwulatką i trzema sześciolatkami. Zastanów się, co piszesz! Bo jak dla mnie wychowanie w odpowiednich rodzinach, choćby homo, jest alternatywą znacznie lepszą, wiele bardziej poprawiającą los tych dzieci, niż to, co proponujesz, mając na uwadze ich rozwój psychiczny, który i tak - w przypadku starszych mieszkańców "bidulów" - uległ już pewnym zaburzeniom.

Twoje wyobrażenia są naprawdę osobliwe. Widziałeś kiedyś w ogóle rodzinę wielodzietną?



Tak, widziałem wiele takich, może nie zastępczych, ale "naturalnych" rodzin. Wszystkie żyją na granicy ubóstwa, ledwie wiążą koniec z końcem, a o Nietzschem, Jungu czy Goethem choćby w życiu nie słyszały. Powtarzam: jeśli to są dla Ciebie "lepsze" wzorce, to zwyczajnie nie potrafię wytłumaczyć tego inaczej, jak poglądowymi "klapkami na oczach". I abstrahuję teraz od ich słuszności, gdyż nie przeczę, iż może to Ty masz rację, a ludzie nie mający nic przeciwko związkom homoseksualnym są w błędzie i kiedyś się o tym przekonają.

Jednak na tę chwilę niewłaściwość wzorców, jakie przekazywać mogą swoim zachowaniem pary homo, nie jest dla mnie żadnym argumentem. Tak samo można by także zakazać okazywania sobie przy dzieciach uczuć par hetero. Nie zrobimy tego, bo należy pokazywać odpowiednie wg Twojej opinii przykłady, tak? Szerzyć odpowiednie wzory? A może dla niektórych dzieci takie zachowanie również wydaje się obrzydliwe? Nienaturalne? I co? Są zmuszone do przyjmowania "propagandy" właściwego biologicznie zachowania nawet wbrew ich woli lub, częściej, nieświadomie? I to jest już właściwe? Jeśli zachowania hetero byłyby (a są, nie przeczę) właściwymi z punktu widzenia biologicznego, większa część populacji nie potrzebowałaby żadnych wzorców (ale absolutnie żadnych), aby wykazywać po czasie seksualnej dojrzałości odpowiednie preferencje. Na cóż więc taka propaganda w wychowaniu? Na cóż stronniczość? Wypaczenia umysłów? Czy jesteś pewien, że nie zawyżasz statystyk rzeczywistych ofiar takich zachowań, takich przykładów? Czy analogicznym nie byłby przykład z Judasem, ojcem-alkoholikiem i przymusem picia? Możliwości się jemu oparcia?

In vitro "leży" z powodu uśmiercania zarodków. Ale to nie jest temat naszej dyskusji.


Dziękuję za wypowiedź, która na tą chwilę zaspokoiła w pełni moją ciekawość w tej materii :-)
  • 0

#54

DrStorm.
  • Postów: 13
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

@DrStorm

Teraz 50% mojego genotypu pochodzi od mojej matki, podobnie z moją kuzynką 50% jej genotypu pochodzi od jej matki. Jednak w obu przypadkach 50% genotypu pochodzi od naszych ojców którzy mają wspólnych rodziców wink2.gif .

Ale te 50% jakie dostajesz Ty i Twoja kuzynka to jest 50% z mieszanki jaką stanowią Twoi i jej rodzice.
Dziadek - 100% genów dziadka
syn/córka dziadka - 50% genów dziadka i 50% genów obcych
Ty i kuzynka - połowa z mieszanki jaką stanowi (syn/córka dziadka z 50% genów dziadka + osoba obca), czyli 25% genów dziadka :) Nie dziedziczysz 50% genów dziadka, tylko jakiś ich fragment zmieszany z genami obcymi.

Ale ryzyko jest niewiele większe. Te metody nadal są mało powszechne i pewnie takie zostaną.

Oto jest pytanie, oto chodzi żeby tak zostało. W moim przekonaniu nie powinno być tak, że jeden dawca może zapłodnić aż 30 (czy więcej) kobiet. Jeżeli sytuacja będzie się rozwijać, to w efekcie po iluś tam pokoleniach może być nieciekawie. Trzeba temu zapobiec, póki jeszcze jest taka możliwość. Nie wiesz na pewno, czy medycyna opracuje jakieś "inne metody". Na razie mamy ten komfort, że możemy analizować sytuację raczej teoretycznie i nikogo nie musimy na gwałt leczyć. Za kilka pokoleń mogą już nie mieć takiego komfortu, więc to my dziś, teraz powinniśmy zacząć się zastanawiać co z tym fantem zrobić.


Ale syn/córka dziadka ma też 50% genów babki, prawda ? Dlatego też mieszanie w to dziadka nie ma chyba sensu. Dziedziczę 25% genów dziadka ze strony ojca i 25% genów babki ze strony ojca ;) Podobnie moja kuzynka, ma 25% genów dziadka ze strony ojca i 25% genów babki ze strony ojca. Więc mamy tylko 50% genów od obcych osób. Aktualna sytuacja jest spowodowana tym że dawców jest za mało, a po wprowadzeniu dodatkowych przepisów będzie jeszcze mniej. To że medycyna opracuje inne metody wiem na pewno. Już to robi. Niestety grupy oszołomów wierzących w różnego typu bajki uznają to za zabawę w ich boga i starają się zablokować badania.

Jeszcze a propos braku "obcych genów" - przez szereg lat kobiety z Anglii i Niemiec były znane ze swojej "niezwykłej" urody. Ta chroniczna brzydota była spowodowana właśnie tym, że wciąż się kotłowali w ramach tych samych genów. A jednak pewna różnorodność materiału genetycznego jest potrzebna. Szczególnie legendarna jest brzydota kobiet z Wysp Fryzyjskich, gdzie nie było prawie żadnego dopływu genów z zewnątrz przez pokolenia. :)

Ale zamiast zastanawiać się nad problemem 30 bliskich kuzynów w mieście z milionem mieszkańców może pora zastanowić się nad mechanizmami wykrywania i naprawy wad genetycznych ?

Jeszcze raz chcę podkreślić, te 30 kobiet i ich dzieci to nie jest żadna katastrofa, ale przyczynek do dyskusji i powód do zastanowienia. W tym jednym konkretnym przypadku to "najwyżej" kilka osób przepłaci osobistą tragedią "prawo" swojej mamuśki do sztucznego zapłodnienia. Z punktu widzenia ludzkości to nie jest problem, jakkolwiek brutalnie by to nie zabrzmiało (co nie zmiana faktu, że dobrze by było, żeby i w tym wypadku dzieci znały ojca, tragedia jednostki nawet nie odczuwana przez nas nie przestaje być tragedią, mimo wszystko).
Problem jest szerszy niż ta jednak miejscowość i 30 kobiet ją zamieszkujących.


Jeszcze raz, dyskusji o czym ? Bogowie, ten problem szeroki nie jest i nigdy nie będzie. Nie jest nawet problemem. Szanse są znikome teraz i znikome będą w przyszłości. Społeczeństwa są zbyt mobilne, a nasze miasta zbyt duże. Dzieci znały ojca ? Jakiego ojca ? Raczej dawcę materiału genetycznego. Tylko po co ? Nic to nie zmieni.

Nie znam się na naprawie wad genetycznych, nie wiem czy i na ile jest to możliwe. Póki co uważam, że nie należy świadomie dopuszczać do zwiększenia ryzyka wystąpienia takich wad poprzez dopuszczanie do takich sytuacji jak ta omawiana w wątku. Nie wspominając już o tak chorych pomysłach, jak forsowana legalizacja kazirodztwa.


Ależ my świadomie dopuszczamy do zwiększania ryzyka, nawet często nie ryzyka a pewności. Tu ryzyko jest znikome.
W przypadku rodziny której jedno dziecko umarło już z powodu wad lub rodzice sami z ich powodu cierpią jest już praktycznie pewność.
  • 0

#55

Ivellios.

    ÓSMY ZMYSŁ

  • Postów: 1625
  • Tematów: 401
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 109
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ja może trochę odbiegnę, tak leciutko, od tematu :P
Moim zdaniem, skoro lesbijka chce mieć dziecko, to mogłaby się przemóc, przezwyciężyć swój chłopowstręt i ptaszkowstręt, i "stworzyć" brzdąca naturalnie, z facetem. Oh, pardon... z mężczyzną.
Gdyby choć część lesbos tak zrobiła, to mniejsze byłoby ryzyko,że wszystkie lesby we wsi zostaną zapylone spermą tego samego faceta.
  • 0



#56

judas666.
  • Postów: 1468
  • Tematów: 12
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Ivellios, to tak jakbyś Ty miał się przemóc i uprawiać seks z facetem. Powodzenia.
  • 0

#57

Ivellios.

    ÓSMY ZMYSŁ

  • Postów: 1625
  • Tematów: 401
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 109
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

judas666, ale ja mowie o bara-bara lesba-facet w celach prokreacyjnych, a nie dla przyjemnosci.
  • 0



#58

Alyna.
  • Postów: 328
  • Tematów: 14
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Ja może trochę odbiegnę, tak leciutko, od tematu :P
Moim zdaniem, skoro lesbijka chce mieć dziecko, to mogłaby się przemóc, przezwyciężyć swój chłopowstręt i ptaszkowstręt, i "stworzyć" brzdąca naturalnie, z facetem. Oh, pardon... z mężczyzną.
Gdyby choć część lesbos tak zrobiła, to mniejsze byłoby ryzyko,że wszystkie lesby we wsi zostaną zapylone spermą tego samego faceta.

Iv, a Ty byś spróbował z facetem? Wątpię. To dla Ciebie tak samo nienaturalne jak dla lesbijki (wyłączam biseksulanych ludzi, bo oni są dziwni :P )
Nie wyszeł by z tego temat "czy les powinny rodzić dzieci?" gdyby było napisane 30 KOBIET zostało zapłodnionych nasieniem".
  • 0

#59

Trajan.
  • Postów: 358
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

@Qliphoth

Chyba zaczynam domyślać się, jakie wzorce zachowań degustują Cię tak bardzo w związkach homoseksualnych

Tu zupełnie nie ma znaczenia co mnie degustuje, co mnie brzydzi, a co mi się podoba.
Gdy piszesz:

Jednak na tę chwilę niewłaściwość wzorców, jakie przekazywać mogą swoim zachowaniem pary homo, nie jest dla mnie żadnym argumentem. Tak samo można by także zakazać okazywania sobie przy dzieciach uczuć par hetero.

To rozumiem, że Ty nie rozumiesz co mam na myśli. :)
Problem adopcji homo polega na pokazywaniu fałszywego wzorca związku uczuciowego dwóch osób, fałszywego fundamentu "rodziny". Ty byłeś co najwyżej pozbawiony właściwego wzorca relacji małżeńskich i wzoru ojca, ale nie pobierałeś wzorca fałszywego. Lepiej nie mieć żadnych informacji niż mieć informacje fałszywe przedstawiane jako prawdziwe. Tu nie chodzi o jakieś całusy itd, to zupełne pomieszanie pojęć. Mylisz zewnętrzne objawy zjawiska z samym zjawiskiem.

Ty nie uczyłeś się od swoich opiekunek jak wygląda na ich przykładzie związek miłosny dwóch osób, pary homo właśnie takie wzorce przekazują w procesie wychowania. Wzorce zaburzone, nie mające nic wspólnego z normalnością, wzorce nieprawdziwe, które budują w dziecku fałszywe schematy rozpoznawania świata, budują fałszywe przekonanie o tym jak powinna wyglądać miłość małżeńska, jak powinien się zachowywać dorosły mężczyzna/kobieta w swoim dorosłym życiu. Tu tkwi klu całej sprawy, w fałszywym przekazie.

No, właśnie. Doszukałem się w Twoich słowach pewnej sprzeczności. Z jednej strony dobro dziecka, wychowanie go na obywatela przyzwoitego względem prawa, kodeksów, choćby moralnych nawet wbrew woli samego podmiotu; z drugiej - decyzja o zakazaniu szerzenia "takich" wzorców postępowania. Uważasz, że cenzura byłaby właściwa? Nie dopuszczać do dziecka prawdy o istnieniu "kochających inaczej"?

Szczerze mówiąc nie rozumiem co masz na myśli. Jest różnica pomiędzy świadomością, że jest coś takiego jak homoseksualizm a ukazywaniem od maleńkości wzorca homoseksualnego jako czegoś właściwego czy normalnego. Naprawdę trudno mi zaakceptować kwalifikację sprzeciwu wobec wychowywania dzieci przez homo jako... cenzurowanie wiedzy na temat homoseksualistów. Idąc Twoim tropem można by się zastanawiać, czy zakaz prezentowania treści pornograficznych małoletniemu jest naganną cenzurą? Albo może lepszy przykład - czy moralny sprzeciw przeciwko informowaniu małego dziecka np. o praktykach zoofilskich, nekrofilii itd. jest naganną cenzurą?

Każdy człowiek powinien posiadać jakąś tam wiedzę na temat patologii seksualności, choćby po to, żeby mógł się przed takimi rzeczami bronić, znał zagrożenia itd. Ale na tego typu wiedzę przychodzi czas wtedy, gdy dziecko już dobrze pozna i przyjmie do wiadomości jak wygląda naturalna seksualność.

Czy uważasz, że nie należy uczyć dzieci tolerancji, otwartości, prawdy? Że należy przedstawiać im prawdę tak, jak my ją postrzegamy zamiast jedynie wskazywać drogę i możliwości, ścieżki, pozwalając im na dokonanie samodzielnego wyboru, zgodnego z ich własną naturą? W takim razie moim zdaniem nie różnisz się znacząco od potępianych przez Ciebie, wojujących "kochających inaczej".

Odnoszę wrażenie, że identyfikujesz wychowywanie dziecka jako jakieś szkolne nauczanie. Wychowanie polega przede wszystkim na pokazywaniu jak dziecko powinno funkcjonować i zachowywać się w swoim życiu, chodzi o kwestie podstawowe, których jak widzę chyba nie dostrzegasz. Piszesz o nauce otwartości o religiach itd. Tu nie chodzi o to, tu chodzi o wiedzę jak zachowuje się mama i co robi, jak zachowuje się tata i co w życiu robi, co to jest za relacja jaka łączy mamę i tatę itd. Chodzi o kwestie elementarne, podstawowe, których Ty w w Twoim wieku nie rozważasz, przyjmujesz za pewnik, masz na ten temat wiedzę, ale nawet nie zastanawiasz się nad tym, że ją masz. A dziecko musi być tego wpierw nauczone.

Gdy piszesz, że nie różnie się od wojujących homo zastanawiam się, czy Ty z kolei uważasz, że homoseksualizm jest normalną, akceptowalną, dopuszczalną tyle, że po prostu "inną" droga?
Homoseksualizm jest seksualnością patologiczną, dzieci trzeba chronić przed czerpaniem takich wzorców, podobnie jak trzeba je wychowywać tak, żeby nie stały się sadystami, pedofilami itd.
Dziecko musi być chronione po to, żeby mogło w przyszłości toczyć normalne życie w normalnym małżeństwie, założyć normalną rodzinę. Dziecko samo nie jest w stanie zdać sobie nawet sprawy z zagrożeń i konsekwencji różnych rzeczy jakie mogą je spotkać. Ludzie dorośli zdają, a przynajmniej powinni zdawać sobie sprawę z tych zagrożeń i ich psim obowiązkiem jest robić wszystko, żeby dzieci przed nimi ochronić.

Na takie kwestie jak światopogląd przychodzi czas wtedy, gdy osobowość dziecka jest już prawidłowo ukształtowana, gdy nie ma ryzyka, że coś co dla Ciebie czy dla mnie jest tylko obrzydliwym wybrykiem dla niego stanie się wzorcem zachowania.

stokrotnie wolałbym być jedynakiem przygarniętym przez parę gejów, niż cisnąć się z siódemką obcych mi dzieciaków w jednym domu

Dlatego właśnie nie uważam, żeby "ja wolę" miało znaczenie :) Skonstruowałeś sobie podział zupełny i rozłączny na parę gejów i męczarnię wśród siedmiorga obcych dzieci i tego się trzymasz. A ta alternatywa jest fałszywa, rodzinny dom dziecka ma być dużą rodziną zastępczą, dzieci mają w nim spędzać dzieciństwo i nie mają być sobie obce, a mają być dla siebie rodzeństwem.

Tak, ale czy myślisz, że tworzenie rodziny jest proste? I to jeszcze z obcymi, młodszymi od Ciebie dziećmi z którymi wcale nie możesz nawiązać kontaktu; o których sama myśl wywołuje u Ciebie mdłości? czy potrafisz wyobrazić sobie dramat dziecka w sierocińcu albo w takim "rodzinnym domu dziecka"?

No naprawdę nie wiem co na to odpowiedzieć :( Mdłości?!? Miałeś jakieś naprawdę ciężkie przeżycia.
Nikt nie powiedział, że budowa jakiejkolwiek rodziny jest prosta. Ale rodzinny dom dziecka może się okazać jedyną szansą na znalezienie normalnej rodziny dla takiego dziecka, dostaje być może niepowtarzalną szansę na to, żeby mieć rodziców i rodzeństwo. Jednym z elementem socjalizacji jest także umiejętność życia wśród ludzi, człowiek nie powinien być wychowywany na egoistę, który ma wszystkich w około głęboko w nosie. W normalnych rodzinach starsze rodzeństwo opiekuje się młodszym w ramach swoich obowiązków i jakoś nikt nie robi z tego tragedii. A jeśli robi, to celem wychowania jest wprasowanie mu do głowy, że obok niego istnieją ludzie, którymi powinien się opiekować i ma porzucić postawę egoistyczną. To jest właśnie wychowywanie.

W alternatywie jaką prezentujesz dziecko może być samo, może mieć śliczne łóżeczko, własne biurko, duży pokój, komputer, telewizor, szafę, kolorowy dywan itd. Ale jest pozbawione tego co jest w wychowaniu najważniejsze, czyli prawidłowych wzorców. A nowy dom ma być dla dziecka miejscem, w którym zostanie wychowane i poddane procesowi tzw. pierwotnej socjalizacji a nie pięknym hotelem, w którym śpi i je. Homo mogą dzieciakowi zapewnić wikt i opierunek, ale nie mogą mu zapewnić prawidłowych wzorców, których istnienie jest warunkiem koniecznym procesu prawidłowego wychowania.

Piszesz o zachowaniach, jakie występować mają w rodzinach wielodzietnych, podziale obowiązków itp. A kiedy czas na naukę? Czy tacy rodzice zastępczy mogą dopilnować, czy wszyscy ich wychowankowie przygotowali się do szkoły, zaszczepić odpowiednie wzorce uczenia się, czytania książek? Gdzie wspólne dyskusje, kreowanie postawy aktywnego działacza społecznego?

Od ogółu do szczegółu tak? :) Dobrze. Znam kilka rodzin wielodzietnych, których rodzice znajdowali czas na pracę i na pomoc dzieciom w nauce z jak się okazało po latach świetnym skutkiem. Nie były to rodziny patologiczne, a zdrowe i dobrze funkcjonujące. Ponadto, w takich domach dzieci mogą pomagać sobie nawzajem w miarę możliwości. Kreowanie postawy działacza społecznego zalatuje mi zajęciami z WOSu na temat podręcznikowej wizji społeczeństwa obywatelskiego :P To jest już zupełnie odrębny temat.
Życie rodzin wielodzietnych to nie jest ciągła harówka starszych nad młodszymi, ciągły zapieprz w wirze domowych obowiązków itd. Im więcej rąk do pracy tym mniej pracy dla każdego, to jedynak mógłby nie mieć czasu na naukę a nie dzieci z rodzin wielodzietnych.
Zresztą krytyka RDD w Twoim wykonaniu opiera się na alternatywie, czyli adopcji homo. Jaką masz gwarancję, że odpowiednią pomoc w nauce i zaszczepienie "odpowiednich wzorców" w dziecku będą uskuteczniać akurat homoseksualiści?

Takiego 10-13 latka nie zresocjalizujesz, każąc mu tworzyć rodzinę z dwulatką i trzema sześciolatkami. Zastanów się, co piszesz!

Oj tak, o wiele lepszą alternatywę dla takiego zbuntowanego 10-13 latka stanowią dwaj homosie, oj na pewno. :D :D Przemyśl to. :)
Jeżeli takie dziecko ma dostać jakąkolwiek szansę na nazwijmy to umownie "resocjalizację" to właściwie w środowisku, w którym przejdzie przyspieszony kurs życia w rodzinie. Gdzie znajdzie i rodzeństwo z którym nauczy się nawiązywać normalne relacje i rodziców z którymi również nauczy się nawiązywać normalne relacje. Co w Twoim przekonaniu jest tak straszne dla dzieciaka? Że mamusia każe mu obrać ziemniaczki, czy to że będzie musiał przypilnować młodszego rodzeństwa przez chwilę? Byłaby to dla niego doskonała okazja, żeby nauczył się odpowiedzialności, funkcjonowania w rodzinie itd.
Ty nie szukasz dla dziecka rodziny i szkoły życia, Ty szukasz dla niego hotelu.

A może dla niektórych dzieci takie zachowanie również wydaje się obrzydliwe? Nienaturalne? I co? Są zmuszone do przyjmowania "propagandy" właściwego biologicznie zachowania nawet wbrew ich woli lub, częściej, nieświadomie? I to jest już właściwe? Jeśli zachowania hetero byłyby (a są, nie przeczę) właściwymi z punktu widzenia biologicznego, większa część populacji nie potrzebowałaby żadnych wzorców (ale absolutnie żadnych), aby wykazywać po czasie seksualnej dojrzałości odpowiednie preferencje

Słuchaj, jeżeli dopuszczasz homoseksualizm jako jedną z alternatyw, która by dzieciom nie zaszkodziła i w zasadzie to niech się stają homo, nic nie szkodzi, to napisz mi to wyraźnie, żebym wiedział, że nie mamy o czym rozmawiać. Bo dyskusja jest możliwa jedynie w przypadku, gdy interlokutorzy porozumiewają się ze sobą, a porozumiewanie się ze sobą jest możliwe jedynie, gdy posiadają wspólne aksjomaty. Jeżeli ich nie mamy, to nie ma sensu dyskutować, bo każdy pisze o czymś innym i marnujemy tylko czas. :)
Jeżeli dla dziecka "propaganda heteroseksualna" jest obrzydliwa i nienaturalna, to znaczy, że już doszło do tragedii i teraz już nie zastanawiamy się nad tym jak je zacząć normalnie wychowywać, ale czy da się z tego cokolwiek uratować.
  • 0

#60

SapereAude.
  • Postów: 276
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wzorzec zachowania przekazywany przez homo polega na pokazywaniu fałszywego wzorca związku uczuciowego dwóch osób


Wzorzec związku seksualnego, czy może akty seksualne homoseksualistów mogą się dla Ciebie lub dla mnie wydać nieestetyczne etc., lecz jednak proponowałbym nie próbować sądzić związku stricte uczuciowo-emocjonalnego takiej pary, bo to jest moim zdaniem brutalna potwarz dla tych ludzi. Pisząc to, tym samym insynuujesz spaczenie lub niedojrzałość emocjonalną homoseksualistów, co jest po prostu bzdurą i to o bardzo homofobicznym wydźwięku. Chyba nie muszę wyjaśniać dlaczego.

Ty nie uczyłeś się od swoich opiekunek jak wygląda na ich przykładzie związek miłosny dwóch osób, pary homo właśnie takie wzorce przekazują w procesie wychowania. Wzorce zaburzone, nie mające nic wspólnego z normalnością, wzorce nieprawdziwe, które budują w dziecku fałszywe schematy rozpoznawania świata


Proszę Cię, wiem, że dla niektórych cały świat kręci się wokół seksu, ale jako ludzie, mam nadzieję, działający z nieco wyższych pobudek, oddzielmy seksualność jako coś odrębnego, a nie od razu cały świat.

Naprawdę trudno mi zaakceptować kwalifikację sprzeciwu wobec wychowywania dzieci przez homo jako... cenzurowanie wiedzy na temat homoseksualistów. Idąc Twoim tropem można by się zastanawiać, czy zakaz prezentowania treści pornograficznych małoletniemu jest naganną cenzurą? Albo może lepszy przykład - czy moralny sprzeciw przeciwko informowaniu małego dziecka np. o praktykach zoofilskich, nekrofilii itd. jest naganną cenzurą?


A mi naprawdę trudno zaakceptować, że człowiek prowadzący takie dysputy, który powinien być nieco obeznany w temacie, próbuje używać tak, IMO, żenujących przykładów. Po pierwsze jak można porównywać wychowanie przez homoseksualistów do pokazywania filmów porno. Powiedz mi: czy kiedykolwiek podczas Twojego wychowywania u Twoich rodziców pokazywali Ci, lub chociaż dopuścili byś widział jak uprawiają seks? (Który zresztą, mam nadzieję, różni się pewnie od tych z hardcorowych pornosów). Zgaduję, że Twoja odpowiedź brzmi: NIE (popraw, jeśli jestem w błędzie). Więc skoro Twoi rodzice nie umożliwili Ci oglądania takich scen, to dlaczego sądzisz, że para homoseksualna by tak postąpiła? Drugi przykład (lepszy w twojej opinii) to porównanie homoseksualizmu do zoofilii, nekrofilii i innych zboczeń, którym - tu wyjaśniam - homoseksualizm NIE jest. Jest to następna obraza dla tych ludzi. Musisz wiedzieć, że homoseksualizm nie występuje na wykazie chorób, ni dewiacji, natomiast wymienione przez Ciebie zboczenia - owszem.


Gdy piszesz, że nie różnie się od wojujących homo zastanawiam się, czy Ty z kolei uważasz, że homoseksualizm jest normalną, akceptowalną, dopuszczalną tyle, że po prostu "inną" droga?
Homoseksualizm jest seksualnością patologiczną, dzieci trzeba chronić przed czerpaniem takich wzorców, podobnie jak trzeba je wychowywać tak, żeby nie stały się sadystami, pedofilami itd.


No cóż, tu mamy dowód kolejnego niedoinformowania. Otóż pozól mi Cię uświadomić, że, nie wiem czy wiesz, homoseksualizmu nie można się nauczyć. To nie jest seksualność nabyta, czy coś tego pokroju. Seksualność kształtuje się już w okresie zarodkowym.

Żywię nieśmiałą nadzieję, że jednak zechcesz się nieco dowiedzieć o tym i owym, by móc konstruktywnie polemizować, bo póki co, bez urazy, wyzierają jeszcze z Ciebie, nie informacje naukowe, lecz zakorzenione w tobie błędne i mylące przekonania.
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych