Napisano 14.10.2008 - 17:28
Napisano 14.10.2008 - 17:52
Napisano 14.10.2008 - 18:34
Jak wynika m.in. z artykułu będącego przyczynkiem do całej tej dyskusji dawcy nasienia unikają jak ognia podawania swojej tożsamości i możliwości ich identyfikacji w przyszłości. Wprowadzenia takiego obowiązku ograniczyło liczbę dawców.co sądzicie o jawności nazwisk mężczyzn oddających nasienie, możliwości wglądu w to kobiet poddających się badaniom in vitro oraz powstającym w ten sposób dzieciom?
Napisano 14.10.2008 - 19:14
Warunki w jakich przebywa dziecko nie są może idealne.
Jak wynika m.in. z artykułu będącego przyczynkiem do całej tej dyskusji dawcy nasienia unikają jak ognia podawania swojej tożsamości i możliwości ich identyfikacji w przyszłości. Wprowadzenia takiego obowiązku ograniczyło liczbę dawców.
Napisano 14.10.2008 - 19:16
Napisano 14.10.2008 - 19:48
Napisano 14.10.2008 - 20:00
Sorry, ale nie wmówisz mi, że Twoja babcia i matka chrzestna były parą lesbijską. Nie wmówisz mi też, że nie dostrzegasz różnicy pomiędzy babcią i matką chrzęsną a parą lesbijek i wzorcami jakie przekazują.Spójrz na mój przykład wychowania przez kobiety: babcię i matkę chrzestną.
Dzieci w rodzinnych domach dziecka mają tworzyć rodzeństwo. Na tym polega różnica, to nie ma być "bidul" w którym się nawzajem terroryzują itd, mają tworzyć rodzinę. Uważasz rodziny wielodzietne za patologiczne?dla mnie taką samą patologią jest mieszkanie z siedmiorgiem młodszych dzieci z którymi nie chciałbym mieć niczego wspólnego i w praktyce - załóżmy - poza wspólnym domem niczego takiego nie miałbym
Nie mówimy o tym co kto lubi, tylko o tym jakie rozwiązanie systemowe ma przyjąć państwo. Tu nie ma nic do rzeczy co się komu podoba, rozważamy jaki scenariusz jest dla rozwoju dziecka najbardziej korzystny.Dla Ciebie bardziej normalne od bycia jedynakiem dwóch ojców jest przymus życia z siedmiorgiem obcych Tobie rówieśników. - OK, Twój wybór, ale chyba nie każdy, w miarę możliwości, byłby skłonny podjąć się tego samego.
Eeeee... O_o Sorry, pewnie źle Cię zrozumiałem, ale to zdanie trąca socjopatią. Na tym między innymi polega rodzina, że jej członkowie dbają o siebie i sobie pomagają. Rodzina zastępcza czy rodzinny dom dziecka to nie mają być darmowe sypialnie i stołówki dla sierot, do których one przychodzą warcząc na siebie. One maja tam znaleźć rodzinę i samemu uczestniczyć w jej budowaniu.I co? Winien bym był się nimi jeszcze zajmować? Dbać o nie? Przychodzić po nie do szkoły, pomagać w lekcjach?
Czytałeś kiedyś wypowiedzi homoseksualistów? Uczestniczyłem kiedyś w dyskusji z takimi osobami, na zarzut, że mogą wychować dziecko na homoseksualistę odpowiadali, że to przecież nic nie szkodzi...Wychowanie przez pary homoseksualne, odpowiednio ukierunkowane
Skąd czerpiesz takie informacje? Twoje wyobrażenia są naprawdę osobliwe. Widziałeś kiedyś w ogóle rodzinę wielodzietną?Śmiem twierdzić nawet, iż lepiej niż przez pary, które podejmują się utworzenia tych Twoich "rodzinnych domów dziecka". Wszak sam przyznałeś mi rację, iż w takich domowych sierocińcach "rodzice" nie mogą poświęcić wszystkim dzieciom takiej samej uwagi, te zaś zajmują się więc sobą same, co w praktyce nie zmienia znacząco ich sytuacji.
In vitro "leży" z powodu uśmiercania zarodków. Ale to nie jest temat naszej dyskusji.A jak zapatrujesz się na in vitro w przypadku walki z niepłodnością itp.?
Napisano 15.10.2008 - 05:22
Sorry, ale nie wmówisz mi, że Twoja babcia i matka chrzestna były parą lesbijską. Nie wmówisz mi też, że nie dostrzegasz różnicy pomiędzy babcią i matką chrzęsną a parą lesbijek i wzorcami jakie przekazują.
Nie mówimy o tym co kto lubi, tylko o tym jakie rozwiązanie systemowe ma przyjąć państwo. Tu nie ma nic do rzeczy co się komu podoba, rozważamy jaki scenariusz jest dla rozwoju dziecka najbardziej korzystny (...) Mówiąc najbrutalniej - w tej sytuacji nikogo nie powinno obchodzić czego dziecko chce - państwo ma podjąć odpowiedzialną decyzję dot. jego wychowania i żadne lubię/nie lubię nie może tu mieć nic do rzeczy.
Na tym między innymi polega rodzina, że jej członkowie dbają o siebie i sobie pomagają (...) maja tam znaleźć rodzinę i samemu uczestniczyć w jej budowaniu.
Twoje wyobrażenia są naprawdę osobliwe. Widziałeś kiedyś w ogóle rodzinę wielodzietną?
In vitro "leży" z powodu uśmiercania zarodków. Ale to nie jest temat naszej dyskusji.
Napisano 15.10.2008 - 08:50
@DrStorm
Ale te 50% jakie dostajesz Ty i Twoja kuzynka to jest 50% z mieszanki jaką stanowią Twoi i jej rodzice.Teraz 50% mojego genotypu pochodzi od mojej matki, podobnie z moją kuzynką 50% jej genotypu pochodzi od jej matki. Jednak w obu przypadkach 50% genotypu pochodzi od naszych ojców którzy mają wspólnych rodziców wink2.gif .
Dziadek - 100% genów dziadka
syn/córka dziadka - 50% genów dziadka i 50% genów obcych
Ty i kuzynka - połowa z mieszanki jaką stanowi (syn/córka dziadka z 50% genów dziadka + osoba obca), czyli 25% genów dziadka Nie dziedziczysz 50% genów dziadka, tylko jakiś ich fragment zmieszany z genami obcymi.Oto jest pytanie, oto chodzi żeby tak zostało. W moim przekonaniu nie powinno być tak, że jeden dawca może zapłodnić aż 30 (czy więcej) kobiet. Jeżeli sytuacja będzie się rozwijać, to w efekcie po iluś tam pokoleniach może być nieciekawie. Trzeba temu zapobiec, póki jeszcze jest taka możliwość. Nie wiesz na pewno, czy medycyna opracuje jakieś "inne metody". Na razie mamy ten komfort, że możemy analizować sytuację raczej teoretycznie i nikogo nie musimy na gwałt leczyć. Za kilka pokoleń mogą już nie mieć takiego komfortu, więc to my dziś, teraz powinniśmy zacząć się zastanawiać co z tym fantem zrobić.Ale ryzyko jest niewiele większe. Te metody nadal są mało powszechne i pewnie takie zostaną.
Jeszcze a propos braku "obcych genów" - przez szereg lat kobiety z Anglii i Niemiec były znane ze swojej "niezwykłej" urody. Ta chroniczna brzydota była spowodowana właśnie tym, że wciąż się kotłowali w ramach tych samych genów. A jednak pewna różnorodność materiału genetycznego jest potrzebna. Szczególnie legendarna jest brzydota kobiet z Wysp Fryzyjskich, gdzie nie było prawie żadnego dopływu genów z zewnątrz przez pokolenia.
Jeszcze raz chcę podkreślić, te 30 kobiet i ich dzieci to nie jest żadna katastrofa, ale przyczynek do dyskusji i powód do zastanowienia. W tym jednym konkretnym przypadku to "najwyżej" kilka osób przepłaci osobistą tragedią "prawo" swojej mamuśki do sztucznego zapłodnienia. Z punktu widzenia ludzkości to nie jest problem, jakkolwiek brutalnie by to nie zabrzmiało (co nie zmiana faktu, że dobrze by było, żeby i w tym wypadku dzieci znały ojca, tragedia jednostki nawet nie odczuwana przez nas nie przestaje być tragedią, mimo wszystko).Ale zamiast zastanawiać się nad problemem 30 bliskich kuzynów w mieście z milionem mieszkańców może pora zastanowić się nad mechanizmami wykrywania i naprawy wad genetycznych ?
Problem jest szerszy niż ta jednak miejscowość i 30 kobiet ją zamieszkujących.
Nie znam się na naprawie wad genetycznych, nie wiem czy i na ile jest to możliwe. Póki co uważam, że nie należy świadomie dopuszczać do zwiększenia ryzyka wystąpienia takich wad poprzez dopuszczanie do takich sytuacji jak ta omawiana w wątku. Nie wspominając już o tak chorych pomysłach, jak forsowana legalizacja kazirodztwa.
Napisano 15.10.2008 - 09:58
Napisano 15.10.2008 - 13:22
Napisano 15.10.2008 - 13:48
Iv, a Ty byś spróbował z facetem? Wątpię. To dla Ciebie tak samo nienaturalne jak dla lesbijki (wyłączam biseksulanych ludzi, bo oni są dziwni )Ja może trochę odbiegnę, tak leciutko, od tematu
Moim zdaniem, skoro lesbijka chce mieć dziecko, to mogłaby się przemóc, przezwyciężyć swój chłopowstręt i ptaszkowstręt, i "stworzyć" brzdąca naturalnie, z facetem. Oh, pardon... z mężczyzną.
Gdyby choć część lesbos tak zrobiła, to mniejsze byłoby ryzyko,że wszystkie lesby we wsi zostaną zapylone spermą tego samego faceta.
Napisano 15.10.2008 - 14:08
Tu zupełnie nie ma znaczenia co mnie degustuje, co mnie brzydzi, a co mi się podoba.Chyba zaczynam domyślać się, jakie wzorce zachowań degustują Cię tak bardzo w związkach homoseksualnych
To rozumiem, że Ty nie rozumiesz co mam na myśli.Jednak na tę chwilę niewłaściwość wzorców, jakie przekazywać mogą swoim zachowaniem pary homo, nie jest dla mnie żadnym argumentem. Tak samo można by także zakazać okazywania sobie przy dzieciach uczuć par hetero.
Szczerze mówiąc nie rozumiem co masz na myśli. Jest różnica pomiędzy świadomością, że jest coś takiego jak homoseksualizm a ukazywaniem od maleńkości wzorca homoseksualnego jako czegoś właściwego czy normalnego. Naprawdę trudno mi zaakceptować kwalifikację sprzeciwu wobec wychowywania dzieci przez homo jako... cenzurowanie wiedzy na temat homoseksualistów. Idąc Twoim tropem można by się zastanawiać, czy zakaz prezentowania treści pornograficznych małoletniemu jest naganną cenzurą? Albo może lepszy przykład - czy moralny sprzeciw przeciwko informowaniu małego dziecka np. o praktykach zoofilskich, nekrofilii itd. jest naganną cenzurą?No, właśnie. Doszukałem się w Twoich słowach pewnej sprzeczności. Z jednej strony dobro dziecka, wychowanie go na obywatela przyzwoitego względem prawa, kodeksów, choćby moralnych nawet wbrew woli samego podmiotu; z drugiej - decyzja o zakazaniu szerzenia "takich" wzorców postępowania. Uważasz, że cenzura byłaby właściwa? Nie dopuszczać do dziecka prawdy o istnieniu "kochających inaczej"?
Odnoszę wrażenie, że identyfikujesz wychowywanie dziecka jako jakieś szkolne nauczanie. Wychowanie polega przede wszystkim na pokazywaniu jak dziecko powinno funkcjonować i zachowywać się w swoim życiu, chodzi o kwestie podstawowe, których jak widzę chyba nie dostrzegasz. Piszesz o nauce otwartości o religiach itd. Tu nie chodzi o to, tu chodzi o wiedzę jak zachowuje się mama i co robi, jak zachowuje się tata i co w życiu robi, co to jest za relacja jaka łączy mamę i tatę itd. Chodzi o kwestie elementarne, podstawowe, których Ty w w Twoim wieku nie rozważasz, przyjmujesz za pewnik, masz na ten temat wiedzę, ale nawet nie zastanawiasz się nad tym, że ją masz. A dziecko musi być tego wpierw nauczone.Czy uważasz, że nie należy uczyć dzieci tolerancji, otwartości, prawdy? Że należy przedstawiać im prawdę tak, jak my ją postrzegamy zamiast jedynie wskazywać drogę i możliwości, ścieżki, pozwalając im na dokonanie samodzielnego wyboru, zgodnego z ich własną naturą? W takim razie moim zdaniem nie różnisz się znacząco od potępianych przez Ciebie, wojujących "kochających inaczej".
Dlatego właśnie nie uważam, żeby "ja wolę" miało znaczenie Skonstruowałeś sobie podział zupełny i rozłączny na parę gejów i męczarnię wśród siedmiorga obcych dzieci i tego się trzymasz. A ta alternatywa jest fałszywa, rodzinny dom dziecka ma być dużą rodziną zastępczą, dzieci mają w nim spędzać dzieciństwo i nie mają być sobie obce, a mają być dla siebie rodzeństwem.stokrotnie wolałbym być jedynakiem przygarniętym przez parę gejów, niż cisnąć się z siódemką obcych mi dzieciaków w jednym domu
No naprawdę nie wiem co na to odpowiedzieć Mdłości?!? Miałeś jakieś naprawdę ciężkie przeżycia.Tak, ale czy myślisz, że tworzenie rodziny jest proste? I to jeszcze z obcymi, młodszymi od Ciebie dziećmi z którymi wcale nie możesz nawiązać kontaktu; o których sama myśl wywołuje u Ciebie mdłości? czy potrafisz wyobrazić sobie dramat dziecka w sierocińcu albo w takim "rodzinnym domu dziecka"?
Od ogółu do szczegółu tak? Dobrze. Znam kilka rodzin wielodzietnych, których rodzice znajdowali czas na pracę i na pomoc dzieciom w nauce z jak się okazało po latach świetnym skutkiem. Nie były to rodziny patologiczne, a zdrowe i dobrze funkcjonujące. Ponadto, w takich domach dzieci mogą pomagać sobie nawzajem w miarę możliwości. Kreowanie postawy działacza społecznego zalatuje mi zajęciami z WOSu na temat podręcznikowej wizji społeczeństwa obywatelskiego To jest już zupełnie odrębny temat.Piszesz o zachowaniach, jakie występować mają w rodzinach wielodzietnych, podziale obowiązków itp. A kiedy czas na naukę? Czy tacy rodzice zastępczy mogą dopilnować, czy wszyscy ich wychowankowie przygotowali się do szkoły, zaszczepić odpowiednie wzorce uczenia się, czytania książek? Gdzie wspólne dyskusje, kreowanie postawy aktywnego działacza społecznego?
Oj tak, o wiele lepszą alternatywę dla takiego zbuntowanego 10-13 latka stanowią dwaj homosie, oj na pewno. Przemyśl to.Takiego 10-13 latka nie zresocjalizujesz, każąc mu tworzyć rodzinę z dwulatką i trzema sześciolatkami. Zastanów się, co piszesz!
Słuchaj, jeżeli dopuszczasz homoseksualizm jako jedną z alternatyw, która by dzieciom nie zaszkodziła i w zasadzie to niech się stają homo, nic nie szkodzi, to napisz mi to wyraźnie, żebym wiedział, że nie mamy o czym rozmawiać. Bo dyskusja jest możliwa jedynie w przypadku, gdy interlokutorzy porozumiewają się ze sobą, a porozumiewanie się ze sobą jest możliwe jedynie, gdy posiadają wspólne aksjomaty. Jeżeli ich nie mamy, to nie ma sensu dyskutować, bo każdy pisze o czymś innym i marnujemy tylko czas.A może dla niektórych dzieci takie zachowanie również wydaje się obrzydliwe? Nienaturalne? I co? Są zmuszone do przyjmowania "propagandy" właściwego biologicznie zachowania nawet wbrew ich woli lub, częściej, nieświadomie? I to jest już właściwe? Jeśli zachowania hetero byłyby (a są, nie przeczę) właściwymi z punktu widzenia biologicznego, większa część populacji nie potrzebowałaby żadnych wzorców (ale absolutnie żadnych), aby wykazywać po czasie seksualnej dojrzałości odpowiednie preferencje
Napisano 15.10.2008 - 15:20
Wzorzec zachowania przekazywany przez homo polega na pokazywaniu fałszywego wzorca związku uczuciowego dwóch osób
Ty nie uczyłeś się od swoich opiekunek jak wygląda na ich przykładzie związek miłosny dwóch osób, pary homo właśnie takie wzorce przekazują w procesie wychowania. Wzorce zaburzone, nie mające nic wspólnego z normalnością, wzorce nieprawdziwe, które budują w dziecku fałszywe schematy rozpoznawania świata
Naprawdę trudno mi zaakceptować kwalifikację sprzeciwu wobec wychowywania dzieci przez homo jako... cenzurowanie wiedzy na temat homoseksualistów. Idąc Twoim tropem można by się zastanawiać, czy zakaz prezentowania treści pornograficznych małoletniemu jest naganną cenzurą? Albo może lepszy przykład - czy moralny sprzeciw przeciwko informowaniu małego dziecka np. o praktykach zoofilskich, nekrofilii itd. jest naganną cenzurą?
Gdy piszesz, że nie różnie się od wojujących homo zastanawiam się, czy Ty z kolei uważasz, że homoseksualizm jest normalną, akceptowalną, dopuszczalną tyle, że po prostu "inną" droga?
Homoseksualizm jest seksualnością patologiczną, dzieci trzeba chronić przed czerpaniem takich wzorców, podobnie jak trzeba je wychowywać tak, żeby nie stały się sadystami, pedofilami itd.
0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych