W niedzielę dowiedziałem się, że dostaję wolny dom do środy. To był zwykły dzień. Poszedłem na grilla, wróciłem późno, po czym poszedłem spać. Nie ważne. Wszystko zaczęło się w Poniedziałek.
Poniedziałek
Wstałem po 12, wziąłęm śniadanie, odpaliłem kompa, zjadłem i kontynuując standardową procedurę "poranka" poszedłem się umyć. Rzut okiem na wannę - mrówka. Rzut okiem na ścianę - mrówka. Zlew, szafka, sufit - to samo. Razem kilka-kilkanaście mrówek. Nieco zdziwiony kontynuowałem jednak poranną toaletę. Wróciłem na kompa, zebrałem się i wyszedłem coś załatwić.
Wróciłem do domu koło 16-17. Grupki mrówek w łazience, nieco mniejsze grupki w sąsiednim pokoju [mam w nim kompa], pojedyncze w kuchni. No nic, trzeba się zabrać za obiad. Zrobiłem, zjadłem, jeszcze jakieś pomniejsze zajęcia i 20.15 mecz. Po meczu i kolacji odwiedziłem łązienkę. Mrówek coraz więcej. Wkurzyłem się i zacząłem je tłuc. Po chwili poszedłem po odkurzacz. Wessałem to co było w łazience i przeniosłem się na pokój. Po chwili zmęczony zajrzałem do spowrotem do łazienki. To samo - grupki hasających mrówek. Poszedłem na kompa, poszukałem czegoś o firmach zwalczających insekty z postanowieniem rozwiązania problemu we wtorek [godzina sprawiła, że tego dnia byłem już bezradny] i włączyłem jakiś film na kompie. Film niedawno się skończył, a mrówki opanowały prawie cały dom [z wyjątkiem dwóch pokojów na drugim końcu mieszkania]. Są wszędzie - na parapetach, na ścianach, na podłodze, na biurku, na kanapie, w przedpokoju, w kuchni, a o łazience nie wspomnę. Wszędzie. Najwięcej w łazience i tym pokoju, którym teraz siedzę. W niektórych miejscach po kilkanaście, mają całe szlaki przez pół mieszkania na linii łazienka-pokój-kuchnia. Teraz są ich setki. To prawdziwy blitzkrieg.
Zabawne. Zainspirowany filmem "Jestem Legendą", który ogłądałem z 2 tygodnie temu i tym, że mam pierwszy raz w życiu wolny dom na tyle dni [w swoim mieście, bo podczas studiów w KRK to zwyczajna sytuacja], przypomniał mi się ten film [też mam psa tutaj
] i dostałem od razu nawiązanie do niego. Jak na życzenie. Ciekawe co będzie jak jutro [a właściwie już dzisiaj] się obudzę. Pewnie dojdą do tych dwóch nieruszonych pokojów. Jutro jak wstanę [jeśli mnie nie zjedzą] napiszę rozdział "Wtorek", żeby dopełnić 24 godzin, a tym czasem stąd spierd***m. Wszystko mnie swędzi [zapewne to ten sam efekt, gdy lata koło nas osa]. Możecie to przenosić do humoru, czy dawać złotą malinę, ale jest przeje***e
. Pamiętajcie - zobaczycie w domu kilka mrówek, to dzwońcie od razu do odpowiednich służb. Dodam jeszcze, że mam wybitnie, wręcz chorobliwie dbającą o porządek matkę. Wszystko w domu lśni, nie ma kurzu. Mieszkam w bloku na parterze. W łazience znajduje się taka jakby dziura w ścianie [zamykana na klapę] umożliwiająca odczyt z wodomierzy. Musiały się dostać tutaj z piwnicy, ale żeby tak nagle i błyskawicznie ? W niedzielę nic takiego nie było. Są dość małe. Pewnie dopiero się wykluwają. Ile bym dał teraz za 1. dorwanie ich królowej i 2. stado mrówkojadów. Ktoś uzdolniony lepiej by to opisał co się tu dzieję, sorry za powtórzenia i błędy interpunkcyjne, ale cały się muszę "głaskać", bo wszędzie je czuję.
Jak wstanę chcę mieć odpowiedź na moje pytanie, o co proszę: czy mrówki [takie najbardziej pospolite, bo pewnie z takimi mam do czynienia], topią się ? Jutro zamierzam wziąć odkurzacz, wessać ile się da, po czym rurę skierować do wanny z napuszczoną wodą
Tak wiem, prościej wyrzucić worek. Chcę to zrobić po swojemu. Do jutra
Trzymajcie kciuki