Skocz do zawartości


Zdjęcie

Nie dla wrażliwych. Co się dzieje z ciałem człowieka podczas spalania. Słów kilka

Ogień Śmierć Kostucha antropologia Medycyna Sądowa Kości spalenie palenie na stosie fizjologia

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Kwarki_i_Kwanty.
  • Postów: 510
  • Tematów: 44
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 14
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

inkwizycja_931i248923uoi23uirj23t8-746x2

 
 
Co pierwsze, podczas spalania się naszych ciał, zajmuje się ogniem, co topi, skwierczy, pęka, a co czernieje i anihiluje do grudki szarawego popiołu?Jak wygląda ,,przeciętny” proces spalania ludzkiego ciała, które nagle bądź celowo stanęło w ogniu? Trzeba było nie lada odwagi, mocnych żołądków, wytrwałości, zdrowego rozsądku i zachowanych dobrych intencji – jednak czemuś to musiało służyć - podczas ,,obserwacji” trawionego przez ogień ciała - miejmy nadzieję - niczemu winnej ludzkiej istoty. Bo chyba nawet najgorszemu wrogowi nikt nie życzyłby niewiarygodnie okrutnej męczarni, tortury rodem z technik stosowanych przez Hiszpańską Inkwizycję - tortury jaką jest spalenie żywcem.
 
Zajęcie ogniem kruchej konstrukcji cielesnej człowieka, z punktu widzenia biochemii, to proces tudzież zbiór skomplikowanych reakcji biochemicznych zawartych w ramach wielu etapów. Jest to zjawisko połączone z procesami fizjologicznymi, zresztą tak zwykłe, jak każde inne, ale dla świadomego gatunku ludzkiego, psychicznie dobijające, pozostawiające często na świadkach tego typu zdarzeń i procesów smętny, naruszający bezpieczeństwo psychiczne osad.
 
Co istotne, ,,spalanie się" istoty ludzkiej najczęściej utożsamiane jest z drugą stroną naszej natury, z demonami, diabłami, występkiem, plugastwem i najgorszym, bez wyjścia, piekłem, które zawsze ,,najlepiej” witają masy ognia topiące i trawiące ciało nieszczęśnika. Na szczęście w mocno opartym o naukę współczesnym świecie, istnieją specjaliści wyniki takich obserwacji skrzętnie notujący – wyniki, które, co normalne, kiedyś ktoś musiał zapisać jako pierwszy, które stały się swego rodzaju ,,Kanonem”, jeśli tak to można nazwać, dla anatomopatologów, antropologów i całej sekcji naukowo-technicznej medycyny sądowej. A wszystko po to, aby przysłużyć się społeczeństwu, wykorzystać swoje umiejętności i zadbać o sprawiedliwość i dobre imię życia ludzkiego w celu ustalenia przyczyny i czasu zgonu człowieka (jeśli nie jest on jasny), określić płeć, wiek, i pochodzenie etniczne denata… jeśli coś z niego zostało.
 
 

sdad.jpg

 
 
Przyjrzyjmy się więc procesowi ,,spalania” biologicznego jestestwa człowieka – kupy mięśni, tkanek i tłuszczu, opartych na rusztowaniu z wapnia, fosforu i innych pierwiastków. A wygląda to w ogólnym rozeznaniu mniej więcej następująco, co można przenieść do różnych przypadków ,,spalania” wynikłych z rozmaitych sytuacji:

Nawet drobny, szybko ugaszony pożar potrafi zabić. Ofiara umiera, dusząc się dymem, a na jej ciele  nie widać żadnych śladów obrażeń. Nieco dłuższe przebywanie w strefie pożaru powoduje złuszczenie skóry oraz obrzmienie oczu i języka. Mimo wyraźnego oszpecenia denata nadal można rozpoznać. Zwykle jednak ogień bywa znacznie bardziej brutalny:
 
 W pierwszej kolejności płomienie niszczą skórę czaszki, błyskawicznie spopielając włosy. W ciągu kilku sekund skóra twarzy pokrywa się pęcherzami, pęka, kurczy się i pali na wiór. Cienka warstewka, która decyduje o indywidualnym wyglądzie człowieka, znika, pozostawiając jedynie sczerniałą maskę opinającą policzki i szczękę. Zapomnijcie o tatuażach, bliznach, znamionach i znakach szczególnych – nie pozostaje po nich najmniejszy ślad.
 
 
 Następnie palą się mięśnie. A po nich kości. Najszybciej ogień trawi części ciała osłonięte tylko cienką warstewką lub całkowicie pozbawione tkanek miękkich: głowę, palce, dłonie i stopy. Głowa przeobraża się w czaszkę, a parę minut później ręce i nogi zmieniają się w suche, na wpół zmumifikowane walce mięśni i kości. W tym czasie wystawione na działanie wysokiej temperatury organy wewnętrzne i jelita nabrzmiewają wewnątrz klatki piersiowej i jamy brzusznej, skóra zaś kurczy się i pęka. W rezultacie zdarza się, że narządy wybuchają, wyskakując z brzucha niczym obcy. Również krew, ścinając się i kipiąc, przebija ścianki naczyń krwionośnych. Mniej więcej po godzinie pozostają same kości. Niestety zupełnie nie przypominają idealnych białych szkieletów, jakie znamy z pracowni anatomicznej. Naturalna barwa kości jest żółta jak masło. ,,Wyprażane” szalejącymi płomieniami brązowieją, by następnie stać się kolejno czarne, niebieskawo-szare, szare, białe i wreszcie... by obrócić się w popiół.
 
 
 Nawet najmocniejsze kości wykazują tendencję do odkształcania się i pękania, kiedy działanie płomieni pozbawi je osłony mięśni i skóry. Szczególnie łatwo ulega temu procesowi bezpośrednio wystawiona na działanie ognia czaszka. Gotujący się mózg wytwarza ciśnienie zdolne rozsadzić kruche, nadpalone kości. Ale nawet jeśli tak się nie stanie, pod wpływem wysokiej temperatury czaszka zazwyczaj szybko rozpada się na kawałki.
 
 
 Gdy ogień dokończy dzieła, kości, które nie zostaną do końca spopielone, nie mają już nic wspólnego z materią organiczną. Zostają zredukowane do soli mineralnych. (To właśnie owym solom mineralnym – z kości zwierząt – zawdzięcza porcelana kostna swą wyjątkową trwałość i delikatność). Ów proces redukcji kości do kruchego białego minerału fachowo nazywany jest kalcynacją. W bardzo krótkim czasie z ważącego osiemdziesiąt kilogramów ciała człowieka pozostaje kilka kilogramów wyprażonych kości i parę skrawków poczerniałych mięśni.
 
Na koniec niniejszym zaprezentowanego opisu skompresowanego procesu spalania się ciała człowieka – niszczenia całego biologicznego jestestwa, które go tworzy – i wszystkiego tego, co z tym jest wszakże związane, powinno się dodać co nieco o zębach, zbudowanych z najtrwalszej tkanki ciała:

Żeby nie było: po sztucznych zębach nie pozostaje żaden ślad! Jednak długo po tym, jak m.in. czyjeś biodra i kręgosłup przeobraziły się w kupkę popiołu, naturalne zęby zachowują się we względnie dobrym stanie. Co prawda spalone zęby stają się kruche i zazwyczaj tracą szkliwo. I jeśli, jak to się zwykle dzieje, kość, w której były osadzone, ulegnie spaleniu, leżą luzem w pogorzelisku. W przypadku masowych katastrof, jeżeli starannie i cierpliwie poszukać, nawet po najstraszliwszym pożarze udaje się zazwyczaj znaleźć ząb lub dwa.


Ciekawostką jest, że zęby wraz z fragmentami większości kości, pozostają nawet po profesjonalnym spopieleniu zwłok. Dlatego właśnie pracownicy krematoriów nie polegają wyłącznie na działaniu ognia – po wyjęciu spalonych szczątków z pieca przesypują je do specjalnego młynka rozdrabniającego fragmenty zębów i kości na proszek, który zmieści się w urnie.
 
Z prochu powstałeś... W proch się obrócisz... 
 
(Źródło materiałów / informacji użytych do artykułu: "Tajemnice wydarte zmarłym"; Craig Emily; Wyd. Znak litera nova; Kraków 2019)

Użytkownik Kwarki_i_Kwanty edytował ten post 11.05.2020 - 21:09

  • 2




Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Ogień, Śmierć, Kostucha, antropologia, Medycyna Sądowa, Kości, spalenie, palenie na stosie, fizjologia

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych