Chciałam opisać dla Was dziś miejsce z moich rodzinnych stron, które według podań, jest "dziwne" i "tajemnicze".
Miejscowość znajduje się nieopodal Sandomierza, gdzie pośród bogatych sadów i upraw warzywnych, piętrzą się zielone pagórki z rozległym widokiem na dolinę dwóch rzek: Opatówki i Wisły. Tam właśnie, pewnie jak i w każdej małej miejscowości, krążą opowieści mówiące o tajemniczych siłach, niespotykanych zdarzeniach, niewyjaśnionych tajemnicach.
Pojechałam do rodziców w ostatni weekend, i choć już dawno nikt nie wspominał o niczym niezwykłym, nowa historia, jakiej jeszcze nie znałam wysnuła się z zakamarków pamięci sąsiada. Wcześniej nadmienię, że wzgórza na których znajdują się nieliczne gospodarstwa były zamieszkiwane niegdyś przez ludy Kultury Ceramiki Sznurowej, ale również słyszałam o mających miejsce wydobyciach archeologicznych, mówiących o wpływach kultury Łużyckiej na te ziemie. Na przeciwległym wzgórzu znajdował się cmentarz ciałopalny, co można dostrzec gołym okiem - zrudziała ziemia na środku pola.
Kiedy byłam dzieckiem, słyszałam jak, głównie starszyzna wsi twierdziła, że na wzgórzach coś wodzi. Inni mówili, że w pobliskim lesie widuje się czasem dziwne postacie, jeszcze inni przytaczali historię sprzed wojny, kiedy to chłop wracając z pola schronił się przed burzą w lesie, nie wrócił do domu, następnego dnia odnaleziono go zupełnie obłąkanego, majaczącego i przerażonego. Mówią, że coś widział o czym nie chciał mówić. Inna opowieść jest o gospodarzu, który próbował budować pod wzgórzem dom. Ponoć gdy zaczynał, wszystko osuwało się w lessową ziemię, tak, że należałoby zaczynać pracę na nowo. Po podjęciu kilku prób, jego żona ubłagała go by się tam nie budowali. Pamiętam, że gdy rodzice kupili dom na skarpie wzgórza, dużo osób kręciło głowami, bo to złe miejsce. Sąsiad, który pobudował się niedawno nad nimi, również znał te legendy, słyszał ostrzeżenia, zwłaszcza, że jego rodzina żyła tu od pokoleń. I właśnie on opowiedział mi ostatnio swoją historię.
Wzgórzami władał duch/bóg/siła na którą mówiono Rebu. I to właśnie Rebu miał stać za wszystkimi tajemnicami związanymi z tym terenem. Nie wiadomo kto to, co to, skąd się wywodzi i dlaczego zachował się o nim przekaz ustny. Jednak kilka osób miało z nim do czynienia. Sąsiad będąc młodym chłopakiem, biegł do lasu z kumplem, kiedy rzekomo wpadli na niewidoczną ścianę od której się odbili i wylądowali na tyłkach. Kolega próbował przejść jeszcze dwa razy, napierając na "ścianę", jednak musieli zawrócić. Podobno tego wieczoru inni, wracający z pola, widzieli człowieka w czarnym płaszczu snującego się po bezdrożach bez celu.
O człowieku w płaszczu słyszałam wzmianki również od innych miejscowych. Ja, mimo, że wychowałam się na tych wzgórzach, nie spotkałam dziwnej postaci, nie wpadłam w przezroczystą ścianę, nie słyszałam nawoływań Rebu. Jednak zawsze czułam wyjątkowość tego miejsca. Być może przez niezwykłą urodę okolicy, przez jej bogactwo w zieleń i plony, przez pełen zwierząt las... A być może dlatego, że faktycznie działa tam siła zwana przez miejscowych Rebu, jednak dla mieszkańców wzgórz jest łagodna i pozytywna...
Myślałam o tym czy nie zająć się spisywaniem tych przekazów ustnych, boję się, że w pewnym momencie one zanikną i wzgórza pozostaną zupełnie bez tajemniczej magii.