Witam. Jestem tu kompletnie nowa i szczerze mówiąc założyłam konto aby podzielić się z wami dziwną sprawa i zapytać czy spotkaliście się kiedyś z czymś takim bo być może można to zwyczajnie wytłumaczyć i nie mam już nad czym główkować
Zatem... od miesiąca wynajmuję z chłopakiem mieszkanie, na 9 piętrze, od jakiegoś czasu zauważyłam, że w jednym z mieszkań w bloku na przeciwko do bardzo późna palą się światła i nie było w tym nic dziwnego, czasami zerkłam w ich strone przez okno, wycierając szmatką naczynia, ale nigdy nie przypatrywałam się im dłużej niż 10 sekund. Dzisiaj zaprosiłam do siebie mamę i przyjaciółkę, siedząc przy blacie w kuchni zauważyłyśmy zupełnie przypadkiem, ze właśnie w mieszkaniu w bloku na przeciwko (jest to również 9 piętro) dzieją się jakieś "dziwne" rzeczy i może nie było by w tym nic dziwnego gdyby trwało to pare minut, być może mogła by być to włówczas zwyczajna modlitwa czy cokolwiek innego, ale nigdy nic podobnego nie widziałyśmy więc zaczęło nas to zastanawiać. Od godziny 18 do godziny 21, widać było stojącą ciągle w tym samym miejscu kobietę z uniesionymi rękami, machała nimi (przepraszam za porównanie, ale podobnie do papieża w geście pozdrowienia ludzi, czasami robiła dziwne pokłony, rozkładała je itp, wyglądała jak by była jakiś hersztem? przewodniczącym? dookoła stołu stali ludzie, chyba z 4 osoby w tym jedno dziecko ( siegało im ponad pas), cały czas stali i albo nic nie robili albo kiwali się na boki, co jakiś czas siadali i chyba jej słuchali, a ona coś tłumaczyła i gestykulowała, w ogóle z pokoju nie wychodzili....po 21 chwilę się żegnali, ubrali kurtki, czapki i wyszli z mieszkania. Zapaliło się światło na korytarzu i podejrzewam, ze wsiedli do windy, bo światło na korytarzu zgasło więc raczej nie siedzieli tam po ciemku. Po jakieś minucie po tym jak winda zjechała na dół, światło znowu sie zapaliło ale oni z bloku nie wyszli. Na moment w drzwiach wyjściowych pojawiła sie jakas osoba ale skręciła w bok... jak by do piwnicy (nie wiem co tam jest, nie jestem pewna czy piwnica) ale reszta nigdzie się nie ulotniła. Kobieta została sama w domu, przyciemniła swiatło i chrzatała sie po pokoju jeszcze jakiś czas, teraz światło się pali tak jak zawsze lekkie, niebieskawe. Próbowałam zrobić zdjęcie, albo nagrać cos, ale nie da rady.... blok stoi za daleko, musiała bym mieć jakaś lustrzankę czy coś Co to mogło być? Jakieś obrzędy? Jutro zobaczę czy to się wieczorem powtórzy. Może to rodzaj jakieś modlitwy, ale na prawde wyglądało to bardzo dziwnie. Macie jakieś pomysły, bo ciekawi mnie to strasznie? Pozdrawiam