Po pierwsze - co już zauważyli moi przedmówcy, w źródłowym tekście rozpoczynającym temat nie ma nigdzie mowy, że te kobiety walczyły. Po prostu podązały za armią jako towarzyszki swoich mężów.
W wielu legendach, mitach wspomina się o kobietach wojowniczkach, np skandnydnawska Hervor, celtycka królowa Boudica, etc, amazonki, etc, nawet w azjatyckich legendach pojawiają się takie postaci, jak piratki czy wojowniczki. Ale właśnie, ile w tych legendach prady, ile fikcji? Oglądałam programy i czytałam teksty archeologiczne, w kótych pisano o odkrywanych krobowcach kobiet, których sposób ich pochówku wskazywał że istotnie mogły być wojowniczkami. Sądzę, że takie przypadki mogły się zdarzać, ale były sporadyczne. Owszem wojowicze ludy jak wikingowie mogi uczyć (w niekótrych przypadkach) kobiety posługiwania się bronią, ale to chodziło raczej o samobornę na wypadek ataku wroga, pod nieobecność swoich mężczyn niż zabieranie tych kobiet na wojnę, lub wyprwawę łupieszczą,. W sagach i ogólnie nordyckim folklorze pojawiają się wzmianki o skjaldmær, czyli wojwoniczych- dziewicach, których niewielkie odziały miały podobno istnieć i walczyć na równi z męzczyznami. Niemiej też nie ma potierdzenia, czy to tylko legendy czy prawda - jakby nie było przypuszcza się, że mity o nich dały podstawy do powstania postaci walkirii, o kórych sagi zaczęły wspominać w późniejszym okresie.
Po drugie, przyznam że choć jestem kobietą (nie jestem zwolenniczką dwóch walczących z sobą skrajności - ani feminizmu, ani szowinizmu) to zgodzę się ze zdaniem tych osób, które wypowiadają się, że kobiety w armii nie są (delikatie mówiąc) wydajne. Nie chce nikogo obrażać, po prostu uważam że całe to gadanie by kobiety mogły wykonywać "męskie" zawody jak górnik, policjant, żołnierz jest nie dopuszczalne. Chodzi o predyspozycje fizyczne... i psychiczne w wielu przypadkach też. Nie każdy mężczyna - choć może być świetnie wysportowany psychicznie może nie podołać realiom bezpośredniego uczestniczenia w walce. Co innego gry komputerowe, a co innego brać na żywo udział w kacji gdzie walczy się o swoje życie, albo odbiera je komuś innemu. Osoba chcąca wykonywać zawód żołnierza musi posiadać odpowiednie predyspozycje zarówno psychiczne jak i fizyczne.
Na upartego kobiety w armii mogą spełniać jakieś lżejsze (tak to ujmijmy) funkcje (o czym pisano w postach powyżej), ale nie wyobrażam sobie by odział kobiet wysłany bezpośrednio do walki poradził sobie z misją równie dobrze co ich koledzy - mężczyźni. Widząc wątłe panie strażniczki miejskie czy policjantki śmiem wątpić czy faktycznie potrafiły by poradzić sobie z silniejszym od siebie przeciwnikiem, a co dopiero ich grupą, a co dopiero obronić kogokolwiek.
Poza tym kobiety wykonujące męskie zawody czasem domagają się "taryfy ulgowej" bo nie są w stanie wyrobić normy lub jakiegoś zadania... o przepraszam ,wybierając taki nie inny zawód taka osoba miała świadomość z czym to się wiąże. Dlaczego zatem ma być traktowana inaczej, niż męscy koledzy? Zasada prosta - chcesz wykonywać daną pracę - wykonuj ją na równi z innymi, albo wcale.
Poza tym sam fakt traktowania kobiet ulgowo w armii, policji czy gdziekowliek (związanego z męskimi zawodami) świadczy o tym, że one same (korzystając, bądź domagając się owych ulg) potwierdzają, iż nie posiadają do końca odpowiednich predyspozycji zawodowych.
Użytkownik Ireth edytował ten post 26.07.2016 - 12:12