Skocz do zawartości


Zdjęcie

Synchroniczność – czym są dziwne przypadki w naszym życiu?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
5 odpowiedzi w tym temacie

#1

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6626
  • Tematów: 764
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jeszcze nie można udowodnić, że określone wydarzenia zachodzą na skutek tajemniczej (kosmicznej?) koincydencji. Są jednak ludzie, którzy nie tylko spotkali się z tym zjawiskiem, ale go doświadczyli.

 

Czym są wydarzenia synchroniczne? Ogólnie rzecz ujmując, są to doświadczane przez określone osoby przypadki lub nieoczekiwanie wydarzenia (w których przychodzi im uczestniczyć), które nigdy by nie zaistniały tu i teraz, gdyby w przeszłości coś się nie stało.

 

Qu-est-ce-que-la-synchronicite?.gif

fot/google

 

Najprostszym przykładem na wytłumaczenie działania mechanizmu synchronizmu, z którym stykamy się na co dzień, jest nasza mowa. Nim dany przekaz dotrze do naszej świadomości (wywołując określoną reakcję), wcześniej musi być gramatycznie „pomyślany” i wyartykułowany. Upraszczając, działa to na zasadzie przyczyna – skutek.

 

Kiedy jednak zbieg okoliczności powoduje, że wychodzimy cudem z dramatycznego w naszym życiu wydarzenia, niejednokrotnie nie uświadamiamy sobie, że ów „cud” jest niczym innym jak tylko efektem czegoś, co ma swój początek w przeszłości.

 

Impuls z dni minionych

 

Wydarzenie to miało miejsce w dniu 18 lipca 1991 w Baltimore (w Stanach Zjednoczonych). Dochodziła godzina 13.10, gdy Mary Tucker zatrzymała samochód na Windsor Mill Road przed wejściem do Leakien Park. Umówiła się tam ze znajomym, któremu miała oddać defibrylator. Kilka dni wcześniej pożyczyła go, by w czasie zajęć, które dotyczyły pierwszej pomocy, zaprezentować uczniom zasady jego budowy i działania.

 

– Przez dłuższą chwilę siedziałam w samochodzie – wspominała po latach – czekając na przyjaciela. Pogoda była ładna, a mnie w samochodzie popsuła się klimatyzacja (pierwszy przypadek). Postanowiłam zatem wysiąść. Na przednim siedzeniu leżała torba z defibrylatorem. W czasie prezentacji aparatu zauważyłam, że znajdująca się przy nim bateria przekroczyła okres przydatności do użytku. Wydatek był niewielki, więc za własne pieniądze nabyłam nową (drugi przypadek).

 

Zamknięta w samochodzie (gdzie grało radio) słabo słyszałam odgłosy dochodzące z zewnątrz. W chwili, gdy z niego wysiadałam, dobiegły mnie krzyki z parku. Wydało mi się, że słyszę głosy dzieci, które wzywały pomocy. Nie wiem dlaczego, lecz otworzyłam samochód, chwyciłam torbę z defibrylatorem i pobiegłam w stronę nawoływania.

 

Kilkanaście minut przed przyjazdem Mary Tucker wycieczka szkolna przekroczyła bramę parku. Nauczycielka zadecydowała, że nie będą szli w jego głąb (trzeci przypadek), lecz dzieci otworzą bloki rysunkowe, żeby namalować fragment pejzażu. Wśród uczniów znajdował się Ron Parker. Tego dnia chłopiec nie czuł się najlepiej – uskarżał się na bóle w klatce piersiowej. Już rano powiedział o tym rodzicom, ci jednak uznali, że syn chce się wymigać od czekającej go tego dnia klasówki z matematyki i wysłali go do szkoły.

 

Kilka minut po rozłożeniu bloków rysunkowych Ron poczuł ukłucie w mostku. Potem zabolała go lewa ręka, aż wreszcie ból objął całą klatkę piersiową. Nauczycielka, do której zgłosił się chłopiec, rozpoznała objawy zawału serca.

Kiedy kobieta wzywała przez telefon karetkę pogotowia, Ron stracił przytomność, a koledzy zaczęli głośno wzywać pomocy.

 

Odpowiedni czas i miejsce

 

Mary Tucker nadbiegła, jak stwierdził to później lekarz, w ostatnim momencie. Wezwane pogotowie przyjechałoby do chłopca zbyt późno (choć zjawiło się kilka minut po otrzymaniu wezwania). Na szczęście Mary miała przy sobie defibrylator (wyposażony w nową baterię) i potrafiła go prawidłowo użyć. Jak potem stwierdzono, pasmo przypadkowych wydarzeń spowodowało, że mały Ron przeżył zawał serca.

 

Można powiedzieć, że jest to jedna z typowych historii, w której zbieg szczęśliwych okoliczności ogniskuje się w jednym czasie i miejscu. Oczywiście, gdyby owa historia nie miała dalszych następstw, z pewnością przyznałbym rację.

 

A jednak 15 lat później ów niesamowity zbieg przypadków powtórzył się, z zastanawiającą precyzją w ściśle określonym czasie i miejscu.

 

18 lipca około godziny 13.10 (znowu zbieg okoliczności?) 2006 roku Mary Tucker weszła ze znajomym do baltimorskiej restauracji Tavern na lunch. Oboje zamówili dania i czekając na ich podanie, zagłębili się w rozmowie.

 

Ron Parker w tym czasie skończył 23 lata. Był na ostatnim roku University of Baltimore, gdzie studiował prawo. Ponieważ w tamtych latach jego rodzinie zaczęło się gorzej powodzić, Ron zatrudnił się w restauracji Tavern, gdzie pracował za barem.

 

18 lipca po raz wtóry

 

Tego dnia Ron miał mieć wolne, jednak postanowił pracować za kolegę (kolejny zbieg okoliczności?).

– Właściwie to nie były mi potrzebne dodatkowe pieniądze – stwierdzi później w jednym z wywiadów prasowych. – Mogłem spędzić ten czas inaczej. Nie bardzo więc potrafię wytłumaczyć, dlaczego chciałem wówczas pracować.

 

Dodajmy w tym miejscu, że choć Ron i jego dawna wybawczyni (Mary Tucker) spotkali się w jednym miejscu, żadne z nich nie rozpoznało drugiego. No cóż, od tamtego dnia w baltimorskim parku upłynął wystarczająco długi okres, żeby zapomnieć o minionych wydarzeniach.

 

Kilka minut po przybyciu Mary i jej znajomy zaczęli jeść podane im danie.

– Nie wiedzieć dlaczego – wspomina Mery Tucker – poprosiłam kelnera o ziemniaki z wody a nie puree. Dotąd nigdy takich nie zamawiałam, więc być może był to tylko zwykły kaprys?

 

Sprawił on jednak, że w pewnym momencie kobieta zadławiła się przełykanym kęsem. Przyjaciel Mary nieporadnie próbował pomóc jej „wyrzucić” tkwiący w gardle kawałek kartofla. Daremnie.

 

– W pewnej chwili – kobieta wyzna później – byłam przekonana, że to już mój koniec. Daremnie walczyłam, by złapać w płuca zbawienny haust powietrza.

Stojący wokół kobiety goście restauracji byli bezradni.

 

Wówczas przez bar przeskoczył Ron Parker, który kilkanaście tygodni wcześniej przeszedł kurs udzielania pierwszej pomocy (kolejny przypadek?), w tym osobom, które uległy zadławieniu jedzeniem.

Dzięki pomocy Rona Mary Tucker pozbyła się tkwiącego w przełyku ziemniaka i odzyskała możliwość swobodnego oddychania.

 

Pytania bez odpowiedzi

 

W jaki sposób zinterpretować ów dziwny przypadek? Jedni nazwą go cudem. Inni szczęśliwym zbiegiem okoliczności lub wreszcie czymś, co wydarzyło się bez konkretnej przyczyny.

 

Podobne historie zdarzały się i wciąż będą się zdarzać. Jak często się z nimi spotykamy w naszym życiu?

 

Żyjący w ubiegłym wieku brytyjski matematyk, John Littlewood uważał „cuda” za coś najzwyklejszego w świecie, czemu nie warto nawet poświęcać uwagi. Ba, sformułował on nawet „Prawo Littlewooda”. Napisał je w Cambridge University na początku XX wieku i opublikował w zbiorze prac Matematyka rozmaitości.

 

Brytyjczyk zdefiniował „cud” jako wydarzenie o szczególnym znaczeniu, które występuje z częstotliwością jeden do miliona. Według badacza, zajmującego się głównie analizą matematyczną i teorią liczb, w ciągu 35 dni w życiu człowieka zachodzi około miliona wydarzeń (które dzieją się w związku z nim i wokół niego). W efekcie, co 35 dni (statystycznie rzecz ujmując) jesteśmy świadkami „cudu”. Zgodnie z takim rozumowaniem pozornie cudowne wydarzenia w rzeczywistości są czymś bardzo powszechnym i często przez nas niezauważalnym.

 

link_ShIZfIPdLzc78vN2hnzdgd9Sq4mIB8Up,w300h223.jpg

fot/wykop.pl

 

Francuski pisarz Émile Deschamps twierdził w swoich wspomnieniach, że w 1805 roku doświadczył dziwnego (i groteskowego) zbiegu synchronicznych wydarzeń: „Ilekroć w moim towarzystwie padało nazwisko Monsieur Fontgibu, tylekroć w tym zestawieniu pojawiał się pudding śliwkowy. Po raz pierwszy wnoszony przez kelnera pudding rozbił się, gdy lokaj zaanonsował wejście Monsieur Fontgibu.

 

Kilka lat później w restauracji zamówiłem pudding śliwkowy. W odpowiedzi usłyszałem od kelnera, że niestety ostatni taki puding przed chwilą zamówił Monsieur Fontgibu. Po pewnym czasie relacjonowałem w towarzystwie ów dziwny zbieg okoliczności. W chwili, gdy opowiadałem o puddingu, jeden ze znajomych stwierdził: Brakuje nam zatem tylko, by na tym przyjęciu pojawił się Monsieur Fontgibu.

 

Proszę sobie wyobrazić nasze zaskoczenie, gdy moment później lokaj zaanonsował wejście owego pana. Doprawdy nadal nie wiem, co myśleć na ten temat”.

 

Trójkolorowa

 

Inny przypadek synchronizmu w 2002 roku opowiedział dziennikarzowi Jean Francois Arnou: „Kiedy jeszcze byłem dzieckiem, nie wiedzieć czemu, matka stale kupowała mi piłki lub zabawki, które miały nalepkę lub nadruk z francuską flagą. Nie pamiętam zabawki, która nie miałaby trójkolorowego znaku naszych barw narodowych. Potem były ubranka i koszulki w niebiesko-biało-czerwone barwy.

 

Kiedy byłem nastolatkiem, pewnego dnia rodzice rozwiesili nad moim łóżkiem trójkolorowy sztandar. Potem twierdzili, że wszystko to robili z pobudek patriotycznych, jednak teraz jestem pewien, że przeczuwali, że nasz narodowy znak uratuje mi życie.

 

Po latach zostałem marynarzem i pływałem jako mechanik na masowcach po Morzu Śródziemnym. W czasie jednego z rejsów, miałem wtedy około 50 lat, doszło do wypadku i statek zaczął tonąć. Trzech z nas, którzy pełnili wówczas wachtę w maszynowni, zostało uwięzionych pod pokładem. Ponieważ kończyło się powietrze, musieliśmy, nurkując, poszukać drogi ocalenia.

 

Pierre, jako najmłodszy zszedł pod wodę. Kiedy wrócił, powiedział, że do wyboru są dwie drogi, które prowadzą przez zalane korytarze. Na jednej z grodzi, przez którą prowadziła możliwa droga ucieczki, jest nalepka z naszą flagą. Druga otwarta śluza znajduje się po prawej stronie. Ja z Jeanem wybrałem drogę oznaczoną naszą flagą. W tamtym momencie wspomniałem lata dziecinne i zdecydowałem, że trójkolorowa na pewno oznacza moje ocalenie. Tak stało się w rzeczywistości. Pierre prawdopodobnie wybrał drugą drogę i już więcej go nie zobaczyliśmy”.

 

......

 

Czy kiedykolwiek tajemnica wydarzeń synchronicznych zostanie rozwiązana i czy w ogóle w tym przypadku możemy mówić o jakiejkolwiek tajemnicy?

 

Jak dotąd wszyscy, którzy zetknęli się z tym zjawiskiem, mówią o „niezwykłym zbiegu okoliczności” albo też „cudach”. Nauka (prócz Junga) również pomija synchronizm obojętnością. Może dlatego, że w większości przypadków następujące po sobie wydarzenia kończą się szczęśliwie dla osób, które w nich uczestniczą.

 

Autor: Paweł Szlachetko

 

Źródło: logo.jpg

 





#2

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

W pewnym stopniu jest to konsekwencja prawa wielkich liczb - gdy liczba szans jest odpowiednio duża, częstość pewnych zdarzeń zbliża się do ich prawdopodobieństwa, w efekcie przy ogromnej ilości szans bardzo mało prawdopodobne zdarzenia przydarzają się często. Szansa na wystąpienie toksycznej nekrolizy naskórka po zażyciu paracetamolu jest skrajnie mała, rzędu raz na milion; ale co roku kilka milionów Polaków łyka kilkanaście milionów tabletek, przez co TNN zdarza się 40-50 osobom rocznie.

 

Można też podejść do sprawy bardziej filozoficznie - cały kształt naszego życia, to że żyjemy i że znaleźliśmy się teraz w tym miejscu, jest skutkiem niewiarygodnej ilości przypadków, zdarzeń i szans. Synchroniczność polega zatem na tym, że czasem jesteśmy w stanie zauważyć ten ciąg, wiążący zdarzenia i fakty które w danym momencie znalazły się blisko siebie, a uświadomienie sobie małego prawdopodobieństwa wywołuje w nas poczucie paradoksu. Ponieważ zaś nie uświadamiamy sobie (i nie chcemy) że podobnie może być z tym co uznajemy za pewne, prawdopodobne i zwyczajne w naszym życiu, wyróżnienie tych kilku zdarzeń powoduje wrażenie iż doszło do czegoś absolutnie wyjątkowego.

Do tego dochodzi zjawisko swoistego "odsiewu" relacjonujących - ci którzy doznali dziwnego zbiegu okoliczności, który nie uratował im życia, nie mogą nam o tym opowiedzieć.


  • 0



#3

MP-ror.
  • Postów: 71
  • Tematów: 1
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

A tak wygląda żółty kolorek podtytułów, gdy się czyta artykuł na urządzeniu mobilnym:

http://screencast.com/t/531rikHqYa

Warto by takiego nie używać, bo nic nie widać :)


  • 0

#4

Endinajla.

    Empatyczny Demon

  • Postów: 2169
  • Tematów: 162
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ta synchroniczność to jest ciekawe zjawisko.

Nawet Nasz Papież Jan Paweł II powiadał

iż " Nic nie dzieje się bez przyczyny"

 

Ja w swoim życiu często doświadczam takich zjawisk.

1. Idę na zakupy i znajduje 1 zł na chodniku. Podczas płacenia okazuje się, że ta złotówka się przydała :)

2. Chcę wyjechać, ale coś wiecznie staje mi na drodze, i nie jadę. Za pół godziny dostaje tel. że znajomi musieli gdzieś wyjechać i nie ma ich w domu.

3. Wymawiam jakieś słowo nawet nie wiem co oznacza, tak nagle pojawiło się w mojej głowie, za chwilę słyszę je w telewizji.

4. Uczyłam się na egzamin i cały czas otwierałam przypadkowo książkę na jednym temacie. Na egzaminie pytania z tego tematu ocaliły mi skórę.

5. Idę przez miasto i wiecznie natrafiam na ósemkę, bo to numer domu, autobusu, tramwaju, 8 zł kosztuje gazeta, wiecznie 8. To się wkurzyłam i zakreśliłam 8 w multilotka. Oczywiście przegrałam , ale 8 było tego dnia plusem.

 

Wierze w synchroniczność. W tym coś jest jak w liczbach Fibonacciego, które mogą określać poziom atrakcyjności człowieka :)


  • 0



#5

jako_taki.
  • Postów: 114
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Myślisz o starym przyjaciela, którego nie widziałeś od wielu latach i kilka sekund później odbierasz od niego telefon. Nachodzi cię niewytłumaczalne pragnienie odwiedzenia jakiegoś miejsca, a tam spotykasz miłość swojego życia. Czy to tylko zbiegi okoliczności?

synchronicznosc-728x467.jpg

W pewnym momencie życia każdy z nas doświadczył synchroniczności – zbiegów okoliczności w wysoce nieprawdopodobnych wydarzeniach.
Synchroniczności to sekwencja więcej niż jednego zdarzenia, które pokrywają się ze sobą i powiązane ze sobą mają duże znaczenie. Z pozoru mogą wydawać się one jedynie przypadkiem, jednak wcale nim nie są.
Nad fenomenem synchroniczności w życiowych wydarzeniach zastanawiają się nie tylko mistycy lecz również psycholodzy. Twórca pojęcia „synchroniczność” jest z resztą Carl Jung – jeden z ojców współczesnej psychologii. Zjawisko definiował jako „splecenie się razem wydarzeń wewnętrznych i zewnętrznych, których nie można wyjaśnić relacją przyczynowo-skutkową, które mają znaczenie dla obserwatora”.
Synchroniczne wydarzenia zdają się przeciwstawiać wszelkiej logice – nie mają racjonalnego wyjaśnienia w naturalnie występujących prawach przyczyny i skutku. Jednak ze względu na fakt, że mają one znaczenie i sens dla obserwatora – a często nawet głęboko zmieniają jego życie – synchroniczność od dawna fascynuje ludzkość.
Określenie „synchronizacja” jest często używane jako synonim przypadku. Tego rodzaju przypadki wydają się mieć jednak głębsze znaczenia, czasami niezrozumiałe w danej chwili. Czasami mogą zmienić całe nasze życie. W sytuacjach wystąpienia synchroniczności prawie zawsze mamy głębokie poczucie budzącej się w nas świadomości. Uczucie może być ulotne i trwać zaledwie chwilę, ta chwila może jednak mieć ogromne znaczenie, wyzwalając coś w naszej psychice.
Być może dzieje się dlatego, że nasze poczucie rzeczywistości zostaje chwilowo wytrącone z równowagi. Pozorna absurdalność tych nieprawdopodobnych zdarzeń powoduje, że zaczynamy się zastanawiać, czy to wszystko ma jednak jakiś sens?
Typy synchroniczności
Predykcyjne – to sytuacje gdy myślimy o kimś lub o czym, a następnie dokonuje się zdarzenie związane z obiektem naszych rozmyślań. Klasyczny przykład to gdy myślimy o kimś, po czym po chwili odbieramy telefon do tej osoby.
Przewodnie – gdy dostrzegamy znaki, które prowadzą cię do konkretnego celu. Sytuacja ta może wyglądać tak: rozważasz porzucenie swojej pasji, ponieważ nie możesz znaleźć zatrudnienia związanego z jej wykonywaniem. W związku z tym zaczynasz szukać innej pracy. Przeglądając ogłoszenia dzwoni do ciebie ktoś, chcący zlecić ci zadanie związane z twoją pasją.
Refleksyjne – gdy następujące synchronizacje skłaniają cię do refleksji nad swoimi decyzjami i postępowaniem. Przykładowo masz zrezygnować z karnetu na siłownie, kiedy wybierasz się tam po raz ostatni i zamierzasz anulować karnet dociera do ciebie mail o korzyściach zdrowotnych jakie dają ćwiczenia. Wydarzenie zmusza cię do ponownego zastanowienia się czy decyzja jest słuszna.
Testujące – gdy pojawiające się synchronizacje testują twoje ego. Przykładowo masz słabość do jedzenia np. pieczonych kurczaków. Rozważając swoją słabość przed oczami pojawia się reklama obiektu twojej słabości , testując twoją siłę przezwyciężenia pokusy.
W waszym życiu z pewnością również zdarzają się tego rodzaju synchronizacje. Czy należy je ignorować czy podążać za „sygnałem”?

 

Źródło; http://ciekawe.org/2...w-naszym-zyciu/


  • 0

#6

Endinajla.

    Empatyczny Demon

  • Postów: 2169
  • Tematów: 162
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Raczej nie powinno się tego ignorować


  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych