Witam wszystkich,
otóż sprawa ma się następująco. W moim domu (przeprowadziłem się na początku lipca tego roku) znikają drobiazgi. Zaczęło się od poszewki poduszki, którą moja rodzicielka rzuciła na łóżko, kiedy zmieniałem swoją pościel. Wyraźnie słyszałem jej otwieranie i widziałem jak opada bezwiednie na powierzchnię łóżka, aczkolwiek gdy schyliłem się, żeby "ubrać" do końca kołdrę po podniesieniu głowy nigdzie jej nie było. Przeszukaliśmy cały pokój, nie jest duży, więc każdy kąt został przejrzany. Poszewka nigdzie się nie znalazła. Dzisiaj natomiast zaginęła druga rzecz, czyli łapka na muchy. Dokładnie pamiętam jak odkładałem ją na komputer- jej zwyczajowe miejsce spoczynku, jako, że mieszkam na wsi, jest to narzędzie niezbędne w życiu codziennym. Wtedy zdarzyło się coś dość dziwnego, bo tylko w moim pokoju wyłączył się prąd, dosłownie na dwie minuty. Po usłyszeniu dźwięku wyłączającego się komputera poszedłem sprawdzić czy prąd wyłączył się również w kuchni, spoglądając na lodówkę i widząc świecące się diody stwierdziłem, iż było to zjawisko lokalne. Gdy wróciłem do pokoju zauważyłem, że i router i elektryczny radio budzik zaczęły świecić, a jedna uporczywa mucha zaczęła poszukiwania czegoś na moim biurku, więc jednym ruchem włączyłem skrzynkę ze sprzętem komputerowym z powrotem i sięgnąłem dłonią odruchowo w poszukiwaniu łapki w celu ubicia potwory, jej tam jednak nie było. Przeszukałem cały pokój, ba, cały dom! I to dwa razy, raz samemu, drugi raz z matką. Nie mam zielonego pojęcia o co chodzi. Co do samego budynku, zbudowany albo przed wojną albo za czasów polskiego "komunizmu", moja rodzina to chyba drudzy albo trzeci właściciele.